To już dwa lata z Mysikrólikami!
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, te pod ostatnim odcinkiem i te zostawione tu przez cały rok.
"Tradycyjnie" (czyli drugi raz
) na końcu relacji czeka na Was kilka ciekawostek. Planowałam też nagrać filmowy zwiastun nadchodzących wydarzeń, ale oczywiście nie starczyło mi na to czasu. Może do przyszłego roku się wyrobię.
Widzę, że jesteście zaskoczeni zmianą branży, w której obraca się Marzanna, tak samo jak Wiktor.
"Dlaczego akurat restauracja?" pytacie. Odpowiedź jest banalna: bo EA wypuściło pakiet z restauracjami.
Początkowo knajpa miała należeć do Darrena i Belli, ale coś mi w tym układzie nie pasowało i padło na Marzankę. I zupełnie nie rozumiem, czemu podejrzewacie ją o romans z Wiktorem.
Czy nie dość jasno wyraziłam się, pisząc, że pani Landgraab (przepraszam, Mysikrólik-Landgraab) ma go za bufona?
MalaMi95 pisze:Na miejscu Malcolma VI (Tam wszyscy mają na imię Malcolm? xD) wolałabym, żeby ktoś mądrzejszy ze mną pracował.
A po co mu ktoś mądrzejszy do wykonywania pracy, z którą poradziłaby soie nawet średnio rozgarnięta małpa?
Ciekawe tylko, czy Emma zwolniła się z pracy u Avril sama, czy blondynka w końcu miała jej dość xD
Ja tam myślę, że Emma szukała innej pracy, ale nikt nie chciał jej zatrudnić, więc ostatecznie została u Avril.
Kapitan Indra pisze: Skąd ta laska się urwała?
Kompletnie nie pomyślałam, jak to będzie wyglądać z perspektywy kogoś, kto nie czytał relacji Liona, MałejMi i Simwooda.
Emma to stworzona przez Mi uczestniczka lionowej "Randki w ciemno", która odpadła po pierwszym odcinku, ale skradła nasze serca na tyle, że regularnie pojawia się w innych relacjach, pakując się w coraz to nowe tarapaty.
Zapraszam na jubileuszowy odcinek, który miał się pojawić wczoraj, ale byłam chora i leżałam z gorączką w łóżku.
Co mnie w ogóle podkusiło, żeby zakładać relację w Prima Aprilis?
___________________________________________________________________________________________________________________________
Relacja 54
Dzięki pomocy Wiktora i sporej łapówce dla lokalnego konserwatora zabytków Marzanna szybko uwinęła się z remontem lokalu i po niedługim czasie restauracja Pawie Oko otworzyła swe podwoje dla gości.
Pierwszymi klientami byli oczywiście najbliżsi pracowników. Wszyscy doskonale bawili się na prywatnym przyjęciu z okazji otwarcia.
Pojawiła się nawet córka Alice, Olivia Spencer-Kim-Lewis, początkująca, ale już teraz bardzo znana modelka.
- Nie mówiłaś, że pracujesz w restauracji! W zasadzie nigdy nie wspominałaś o tym, gdzie pracujesz. Zaczynałam już myśleć, że... - urwała, zauważywszy zmieszanie na twarzy matki.
Panie trwały przez chwilę w niezręcznym milczeniu.
- W każdym razie to miejsce jest rewelacyjne! Przyprowadzę tu znajomych, parę rozpoznawalnych nazwisk pomoże wam rozkręcić interes.
- Dziękuję, córeczko. To, że tu dziś jesteś, wiele dla mnie znaczy.
- Jesteś moją mamą! Kocham cię i zawsze będę cię wspierać.
Zgodnie z obietnicą Olivia rozreklamowała restaurację wśród swoich bogatych i sławnych znajomych, dzięki czemu lokal regularnie odwiedzali coraz to nowi celebryci. Wszystko szło jak po maśle, biznes przynosił zyski, a jego właścicielka nie miała żadnych powodów do zmartwień.
Pewnego spokojnego przedpołudnia drzwi Pawiego Oka otworzyły się na oścież i weszła przez nie trójka podejrzanie wyglądających simów w ciemnych garniturach.
- Dzień dobry, witamy w restauracji Pawie Oko, w czym mogę panom pomóc?
Mężczyźni minęli Alice, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem, po czym dwóch z nich (którzy wyglądali, jakby urodzili się na siłowni) zajęło strategiczne miejsca po obu stronach wejścia, a trzeci, niższy i szczuplejszy, stanął na środku sali, rozglądając się z ciekawością naokoło.
- Przepraszam, szuka pan kogoś?
- Tak, czy to pani jest właścicielką tego lokalu?
- Owszem. Marzanna Mysikrólik-Landgraab, co mogę dla pana zrobić?
- Ma pani bardzo piękną restaurację.
- Dziękuję.
- Byłoby szkoda, gdyby zdarzył się tu jakiś... wypadek.
- Do czego pan zmierza?
- Przybywam, by złożyć pani propozycję nie do odrzucenia. Oferuję pani pełną ochronę w zamian za niewielką opłatę.
W Marzannie zawrzało.
- Za kogo ty się uważasz?! Chyba nie zdajesz sobie sprawy, z kim rozmawiasz! Wynocha z mojej restauracji, ale już!
- Rozumiem, że potrzebuje pani trochę czasu na przemyślenie sprawy. Nic nie szkodzi, moim chłopcom nigdzie się nie spieszy. Mogą tak stać cały dzień.
"Chłopcy" rzeczywiście wyglądali, jakby nie mieli zamiaru nigdzie się ruszyć. Marzanna zauważyła, że goście zaczynają niespokojnie spoglądać w ich stronę, a parę osób poprosiło o rachunek, chociaż ich talerze były jeszcze pełne.
Krzyki dochodzące z sali zaalarmowały Wiktora, który od razu rozpoznał głos mężczyzny. Głos, którego miał nadzieję już nigdy nie usłyszeć.
Na jego widok twarz mafioza spochmurniała.
- Wiktor! Ty tutaj? Myślałem, że wciąż pracujesz w Chez Lama.
- Czasy się zmieniają, Kenichi. Porozmawiamy na zewnątrz.
- Wiktor, z takimi ludźmi się nie negocjuje! Dzwonię na policję, komendant Słowik to moja dobra znajoma, rozprawią się z tymi typami spod ciemnej gwiazdy raz-dwa!
- Marzanno, pozwól mi to załatwić. Na zewnątrz, powiedziałem!
- Hihihi, spokojnie, po co te nerwy! - Kenichi najwyraźniej doskonale się bawił, obserwując ich sprzeczkę.
- Zabraniam ci przyjmować jakąkolwiek propozycję od tego człowieka, rozumiesz?!
- W tej sprawie sam podejmę decyzję. Ruchy!
- Ale się zrobiłeś nerwowy, Wiktorze. Chyba czas pomyśleć o emeryturze. Ta praca cię wykończy.
- Zamknij się, wychodzimy.
Marzanna była wściekła. To ona jest tu szefową i ona powinna podejmować takie decyzje, tymczasem Wiktor całkowicie odsunął ją od sprawy. Do tego najwyraźniej znał tego człowieka... Czy to możliwe, żeby był zamieszany w jakieś ciemne interesy?
-
[szeptem] Marzanno, co się dzieje? Kim są ci simowie? Klienci się denerwują.
- To zwykli mafiozi, Alice. Jakiś Kamiczi czy inne licho miał tupet, żeby przyjść tutaj i prosto w oczy zażądać ode mnie haraczu!
- Kenichi?!
[szeptem] To nie byle płotka, tylko jeden z bossów tutejszej Yakuzy! Podobno osobiście załatwia tylko najpoważniejsze sprawy. Jego obecność to oznaka wielkiego szacunku... ale i wielkich kłopotów, jeśli odmówisz.
- Chyba nie sądzisz, że przestraszę się jakiegoś kurdupla w drogim garniturze! Facet chyba nie wie, z kim zadziera!
Wtem drzwi prowadzące do ogrodu skrzypnęły cicho i pojawił się w nich Wiktor. Zatrzymał się, dysząc ciężko i spojrzał z nienawiścią w stronę pilnujących wejścia koksów.
- Wynoście się - warknął. - Won!
Panowie spojrzeli po sobie niepewnie, po czym bez słowa skierowali się w stronę drzwi, za którymi zniknął wcześniej ich szef. Wiktor splunął do stojącej w kącie doniczki i gniewnym krokiem ruszył w stronę kuchni.
- Wiktor! Wiktor! Co mu powiedziałeś?
- Zająłem się wszystkim. Nie będzie już więcej sprawiał problemu.
- Mam nadzieję, że nie zgodziłeś się na tę niedorzeczną "ofertę"! Powiesz mi, co tam się stało?!
Wiktor bez słowa wszedł na zaplecze i podszedł prosto do umywalki.
- Przestań mnie ignorować! Przypominam, że to ja tu rządzę i chcę mieć wpływ na tego typu decyzje, jasne?!
Jej krzyki zwróciły uwagę Darrena i Evy, kelnerki.
- Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną.
- A na jaką mam wyglądać, kiedy Wiktor potajemnie układa się z mafią i o niczym mnie nie informuje?!
- Mafia?! Ale taka prawdziwa?
- Jakiś facet z Yakuzy zażądał od nas pieniędzy za ochronę, a Wiktor wyszedł z nim na pogawędkę jak ze starym znajomym!
-
Dios Mio! Mdleję!
- O rety, mam nadzieję, że niczym ich nie zdenerwowałaś! Marzanno?
Wiktor nagle odwrócił się od umywalki.
- Za kogo ty się uważasz?! Przychodzisz ze swoimi pieniędzmi i myślisz, że wszystko ci wolno! Nic nie wiesz o tym świecie, NIC! W tej branży twoje nazwisko nic nie znaczy, może jedynie sprowadzić na ciebie kłopoty. W tym stawie pływają znacznie większe ryby od ciebie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, do czego ci ludzie są zdolni. Jeśli myślałaś, że prowadzenie restauracji to tylko eleganccy goście i kolorowe serwetki, to chyba nie do końca przemyślałaś tę decyzję!
- Wiktor... ty krwawisz.
Wyciągnęła rękę, żeby zetrzeć posokę z jego twarzy, ale Sójka odepchnął ją zdecydowanym ruchem.
- Przepraszam, muszę zmienić koszulę.
Tymczasem w Newcrest pewien sim przygotowywał się do rozmowy, która miała zmienić całe jego życie.
Aleksander długo ze sobą walczył, aż w końcu dojrzał do decyzji o oświadczynach. Wiedział, że Blanka marzy o tym od wielu lat, a na niczym innym nie zależało mu tak, jak na jej szczęściu. Dziś była idealna okazja - piątkowy wieczór, oboje mieli wolne i właśnie odstawili Alana na weekend do Darrena i Belli.
- Dasz radę! To nic trudnego, już raz to robiłeś! Chociaż akurat o tym razie wolałbym zapomnieć... Ale teraz będzie inaczej! Kochasz ją, ona kocha ciebie, co może pójść nie tak?
Polał sobie twarz zimną wodą, zacisnął zęby i z wypiętą piersią ruszył do salonu, gdzie czekała na niego Blanka.
- Najdroższa... możemy porozmawiać?
- Nawet musimy. Aleks, jest nam ze sobą dobrze, nawet bardzo dobrze, jesteś troskliwym opiekunem dla Alana, dla mnie... ale ten związek do niczego nie prowadzi. Mówię to teraz, żebyś potem nie czuł się winny, że chcesz się rozstać. Nie będę mieć do ciebie pretensji, przecież widzę tak samo jak ty, że to nie ma przyszłości. Po prostu nie chcę, żeby to, co za chwilę powiem, wpłynęło na twoją decyzję.
Aleksandra zamurowało. Rozstanie?! Przecież miało być tak pięknie, miał się oświadczyć, mieli żyć długo i szczęśliwie!
- Aleks... jestem w ciąży.
Ćwir siedział przez chwilę z rozdziawionymi ustami, po czym wykrztusił, jąkając się:
- Wy-wyjdziesz z-za mnie?
- O-mój-Plumbobie!
- Nie, Blanka, to nie tak!
- Tyle lat... tyle czekania...
- Posłuchaj, to miało wyglądać zupełnie inaczej, ja nie...
- Myślałam, że mnie kochasz, że zwlekasz z małżeństwem, bo sparzyłeś się na Dinie, a tymczasem jedynym powodem do oświadczyn była dla ciebie ciąża!
- Proszę, pozwól mi wyjaśnić!
- Nie mamy sobie nic do wyjaśnienia! Jadę do mamy, a gdy tu wrócę, nie chcę widzieć ani ciebie, ani twoich rzeczy!
Mysikrólikówna wybiegła z domu, zostawiając załamanego i zszokowanego Aleksandra na kanapie. Wsiadła w ostatni dzienny autobus do starej części Wierzbowej Zatoczki i dwadzieścia minut później stała pod drzwiami swojego rodzinnego domu, zrozpaczona tym, jak jej doskonały zdawałoby się świat w ciągu jednego wieczoru posypał się w gruzy.
- Córeczko, co tu robisz tak późno? Masz minę, jakby ktoś umarł.
- Aleksander mi się oświadczył.
- To wspaniałe wieści! Dzwonię do ciotki Bells, wisi mi pięćdziesiąt simoleonów za przegrany zakład. Ale chyba nie powiedziałaś mi wszystkiego. Nie wyglądasz na szczęśliwą, świeżo upieczoną narzeczoną.
- Tak, bo oświadczył mi się dopiero gdy powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Rozstaliśmy się.
Po wielu latach udawania, że wcale nie zależy jej na małżeństwie, Blanka mogła wreszcie się przed kimś wygadać.
- Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, naprawdę sądziłam, że to tylko kwestia czasu, że on też tego pragnie, tylko brakuje mu odwagi. Nie dziwię się, po tym, co przeszedł z Diną... Ale mnie mógł zaufać! Kochałam go całe życie. Już jako mała dziewczynka lubiłam spędzać z nim czas, kiedy jeszcze przychodził tu do Marzanny. Może miała rację, odciągając go ode mnie i wrabiając w tamto małżeństwo. Może wiedziała, że związek z nim przyniesie mi tylko ból?
Judyta cierpliwie słuchała żali młodszej córki, ale nie mogła powstrzymać pobłażliwego uśmieszku, igrającego w kącikach ust.
- Skąd pewność, że oświadczył ci się tylko ze względu na dziecko? Może to był po prostu... niezręczny zbieg okoliczności?
- Daj spokój, mamo, chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz. Nawet ciotka Bella założyła się z tobą, że Aleks nigdy nie zdecyduje się na ten krok, a kto zna go lepiej niż ona?
- Hmm... skoro oświadczyny wynikały tylko i wyłącznie z faktu, że dowiedział się o ciąży, to po co miesiąc temu kupował pierścionek zaręczynowy?
- Co?
- Miesiąc... O, Plumbobie, on naprawdę chciał się oświadczyć! Teraz pamiętam, chciał o czymś ze mną porozmawiać... a ja go rzuciłam!
- Spokojnie, możesz to jeszcze odkręcić.
- Niby jak? "Wiesz co, zmieniłam zdanie, weźmy ten ślub"?
- Kochana, jesteś w ciąży, zwal wszystko na hormony!
Blanka nie mogła powstrzymać uśmiechu. Czyli jednak ją kochał!
- Tak w ogóle skąd wiedziałaś, że kupił pierścionek?
- Biedaczyna nie mógł się zdecydować i poprosił o pomoc Marzankę, a ona opowiedziała o wszystkim mnie.
- O, nie! Marzanna na pewno wybrała coś drogiego i krzykliwego.
- Nie narzekaj, gdyby nie ona, skończyłabyś ze złota obrączką z kamieniem w kształcie łezki.
Blanka została jeszcze chwilę, żeby porozmawiać z mamą, po czym postanowiła wrócić do domu. Gdy opuściła Mysikrólikowe Gniazdko, zobaczyła znajomą postać, stojącą nad brzegiem kanału.
- Yyy... długo tu stoisz?
- Wystarczająco.
Suchy ton, jakim zostało wypowiedziane to jedno słowo, pogrzebał nadzieje Blanki na pogodzenie się. Stało się to, czego się obawiała i na co zasłużyła - znienawidził ją.
- Chciałbym cię przeprosić. Wiem, jak to wyglądało z twojej perspektywy, zachowałem się jak kretyn. Chciałem tylko, żebyś była ze mną szczęśliwa.
- Aleks, nie masz mnie za co przepraszać! To ja zachowałam się jak idiotka. Wybaczysz mi?
- Oczywiście!
Aleksander odsunął od siebie Blankę i odchrząknął.
- A teraz zróbmy to tak, jak należy.
- Blanko Mysikrólik, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
- Tak!
- No to opowiadaj! Który to miesiąc? Kiedy się dowiedziałaś? Znasz już płeć?
W niedzielę, przy okazji odbierania Alana z weekendu u ojca, narzeczeni postanowili podzielić się radosnymi wieściami z Darrenem i Bellą.
- Chcieliśmy wam coś powiedzieć. Ja i Aleks...
- Już wiemy, zaręczyliście się i spodziewacie się dziecka! Judytka wszystko nam powiedziała.
- Serdeczne gratulacje, stary. Wreszcie będziecie mieli swoje własne, a nie pożyczone, hihi.
- My też mamy dla was nowiny!
- Ja też jestem w ciąży!
- Że co proszę?!
- Zaraz, zaraz... coś mi tu nie gra...
- Znowu to samo! Najpierw potajemny romans, potem zaręczyny, ślub, a teraz ciąża! Czy wy w ogóle zastanowiliście się nad tym, co robicie?! Chyba zapomniałaś, ile masz lat! Ciąża w twoim wieku to skrajna nieodpowiedzialność i młody wygląd niczego tutaj nie zmienia! Ta relacja jest chora!
- A tę co znowu ugryzło?
- Mam tego dość!
- Blanka, poczekaj!
- Zostaw ją, świeże powietrze dobrze jej zrobi.
Gdy drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem, udawany uśmiech spełzł z twarzy Belli.
- Możesz mi powiedzieć, co tu się stało? Powiedziałam coś nie tak?
- Poza tym, że w wieku 68 lat zamierzasz urodzić dziecko?! Zastanowiłaś się w ogóle nad konsekwencjami tej decyzji? Wiesz, jak duża jest szansa, że będzie chore albo upośledzone?
- Nie musisz mnie uświadamiać, zdaję sobie sprawę z zagrożenia, dlatego cały czas jestem pod opieką najlepszych lekarzy. Nie waż się oskarżać mnie o lekkomyślność.
- Lekarzy, którzy zabronili ci się denerwować. Tak tylko przypominam.
- Po prostu martwię się o ciebie, mamo. Wiem, że często miewasz szalone pomysły, które niekoniecznie dobrze się kończą. W każdym razie moje gratulacje. Lecę, może uda mi się ją złapać, zanim nawrzeszczy na jakichś Plumbobowi ducha winnych simów.
Aleksander wybiegł z domu, zostawiając ich samych.
- Ach, ci młodzi, kto za nimi nadąży?
- Hihi, a kto nadąży za tobą?
- Och, Bello, tak się cieszę, że stworzymy prawdziwą rodzinę. Nie mogę się doczekać, kiedy małe kingleciątko przyjdzie na świat. Wolałabyś chłopca czy dziewczynkę?
- Szczerze mówiąc, po dwójce dzieci jest mi absolutnie wszystko jedno.
Po opuszczeniu domu Kingletów Aleks skierował się w stronę Parku Magnolii. Dwie przecznice dalej zauważył rąbek spódnicy Blanki, znikający za rogiem jednej z uliczek.
- Blanka! Stój! Blanka!
- Kochanie...
- Zostawcie mnie w spokoju!
- Całe życie, zawsze druga! Na przyjęciach urodzinowych wszyscy skupiali się na Marzannie. Była starsza, ładniejsza, bardziej przebojowa, wszyscy chłopcy się w niej podkochiwali, nawet ty! Pierwsza znalazła męża, pierwsza urodziła dziecko, zdobyła pieniądze i sławę. Potem Dina zabrała mi cię sprzed nosa i to z nią się ożeniłeś, a nie ze mną. To z nią miałeś dziecko! Jak wreszcie wszystko zaczęło się układać, twoja matka zaręczyła się z moim byłym! Jakby mało było innych simów na Świecie! A teraz, kiedy w końcu mogę być w centrum uwagi, wyskakuje z ciążą! W jej wieku! Aleks, to jest jakaś farsa!
- Chyba odrobinę dramatyzujesz. Przecież mama nie zaszła w ciążę, żeby zrobić ci na złość. To czysty przypadek. Nikt nie chciał sprawić ci przykrości.
- Ta, jasne, "przypadkiem" zaszła w ciążę, "przypadkiem" z Darrenem, za którego "przypadkiem" wyszła, o czym dowiedziałam się naprawdę przypadkiem! Chyba w to nie wierzysz?
Aleks skrzywił się z niesmakiem. Blanka była miłością jego życia, ale czasem bywała potwornie irytująca.
- Wiesz co? Świat nie kręci się wokół ciebie, więc może przestań mieć o wszystko pretensje i weź się w garść, bo chwilami naprawdę ciężko z tobą wytrzymać. Wracam po Alana i jadę do domu.
Blankę zatkało. Całe życie miała się za ofiarę, ale nigdy nie zastanawiała się nad swoim zachowaniem. Czy rzeczywiście była aż tak okropna?
Wieczorem tego samego dnia Bella wybrała się do Judki, żeby pożalić się na zachowanie jej córki.
- ... no więc powiedz mi, Dżudi, jak ty ją wychowałaś?
- Nie mam pojęcia, po kim jest taka drażliwa. To pewnie geny ze trony Tomasza. A skoro o dzieciach mowa... Jesteś pewna, że dobrze przemyślałaś decyzję o ciąży?
- Jakie tam przemyślałaś, to była kompletna wpadka. W życiu bym się nie spodziewała, że w moim wieku to w ogóle jeszcze możliwe.
- Myślisz, że to przez... eliksir? Ten, który dała nam Kasandra?
- Na Plumboba, eliksir! Sądzisz, że może zaszkodzić dziecku?
- Nie mam pojęcia. Brałaś go ostatnio?
- Nie, nie zażywam go od kilku lat, od wylotu Kasandry. A ty?
- Ja też. To dziwne, że nadal się nie starzejemy.
Przyjaciółki zamilkły i napiły się, unikając wzajemnie swojego wzroku. Gdyby tylko była tu Kasandra... Ona wiedziałaby, co należy robić. Chyba...
***
CIEKAWOSTKI
Na początek ciekawostka ornitologiczna - w ciągu minionego roku po raz drugi udało mi się zobaczyć na żywo mysikrólika. <3
Landgraabowie w dalszym ciągu są bankrutami - w tym momencie ich stan konta to 1500 simoleonów, co przy rachunkach wynoszących ok. 10 tysięcy oznacza, że wkrótce wyłączą im prąd.
Katrina Kaliente w dalszym ciągu żyje i ma się dobrze. xD
Judyta ma obecnie 67 lat, czyli przez ostatni rok posunęliśmy się w historii tylko o 2-3 simowe lata. Marny wynik w porównaniu do jakichś 40 lat w ciągu poprzedniego roku.
Anita Mazurek (chrześnica profesora Wróbelka) i Antoni Adamiec (były szef Judki i Belli w agencji wywiadowczej), których ślub widzieliśmy w relacji 44., doczekali się syna, który w przyszłości zostanie jednym z główniejszych bohaterów opowieści.
Po "wypadku"
Malcolm wylądował w Szpitalu im. Świętego Plumboba. Nazwa ta jest nawiązaniem do serialu "Mała Brytania", gdzie występował Szpital im. Świętego Boga.
Hellen Landgraab dostała imię po Helenie Landgraab z relacji "Pamiętniki Łabędzi" MałejMi.
Dom, w którym mieszkała Hellen, to (tak samo jak rezydencja Marzanny) moje simowe odwzorowanie prawdziwego budynku, znanego jako
Daphne House.
W pierwotnym zamyśle Hellen miała podstępem zrobić sobie dziecko z Adasiem (podając mu tabletkę, którą ostatecznie sama połknęła
) i szantażować później jego i Adę. Po głębszym namyśle stwierdziłam jednak, że średnio pasuje mi to do fabuły, a historyjkę stworzyłam tylko dlatego, bo bardzo lubię wygląd Adasia i chciałabym,żeby miał potomka.
Początkowo kariera Zuzi miała ograniczyć się do otwarcia własnego sklepu w Wierzbowej Zatoczce, ale jako że jej postać niejako zaczęła żyć własnym życiem w innych relacjach, gdzie jest wspominana jako sławna projektantka, trochę zmieniłam wobec niej plany. Będzie to też miało wpływ na jej związek z Edwardem, który już niedługo przestanie być taki cukierkowy.
Postać Artura, który wierzy w istnienie istot pozaziemskich i którego brat został wysłany na misję wraz z Kasandrą, bła inspirowana serialem "Z archiwum X", który aktualnie oglądam i gorąco polecam.
Gdy robiłam zdjęcia do relacji 52. potrzebni mi byli dwaj nowi Landgraabowie: Malcolm Senior i jego syn, Malcolm VI. Ponieważ nie planowałam dla nich żadnej większej roli (mieli wystąpić tylko w tym odcinku), nie chciało mi się przykładać do tworzenia ich w CAS-ie, więc stworzyłam Malcolma VI jako... "syna" Mirosława i Marianny.
Muszę przyznać, że jak na połączenie dwóch tak charakterystycznych twarzy, wyszedł całkiem, całkiem, co zainspirowało mnie do wymyślenia mu całego osobnego wątku.
Mam nadzieję, że uda mi się do niego dobrnąć w ciagu następnego roku, bo zacznie się za jakieś pięć simowych lat.
Tekst Malcolma Seniora do Hellen i Mirka "wylatujecie!" zapożyczyłam od Bensona ze "Zwyczajnego serialu". Z kolei sama postać głowy rodu jest inspirowana Rodem McCainem, bezdusznym szefem megakorporacji z filmu "Lemur zwany Rollo".
W dwóch poprzednich odcinkach na drugim (albo i trzecim
) planie pojawiła się pewna postać, która (tak dla odmiany) namiesza wkrótce w życiu Adrianny i Adasia. Jakieś spekulacje?
Wiktor Sójka, menadżer w restauracji należącej do Marzanny, podobnie jak Malcolm VI początkowo miał być postacią bardzo epizodyczną - ot, wybitny specjalista, który pomoże jej w prowadzeniu interesu. Jednak podczas tworzenia jego postaci tak bardzo mi się spodobał, że półświadomie wymyśliłam mu całą historię, a gdy opowiedziałam o nim MałejMi, dołożyła do tej historii swoje trzy grosze i tak oto powstał kuzyn Wiktor, krewny Gunthera Muncha (znanego w pewnych kręgach jako Heinz Król Kebabów
), któremu pomógł rokręcić kebabowy interes. Niestety Gunther okazał się być nie do końca uczciwym wspólnikiem i wyrolował Wiktora, przez co pan Sójka jest odrobinę zgorzkniały. Teraz zatrudnia się w beznadziejnych lokalach i zmienia je w gastronomiczne perełki, po czym odchodzi z pracy, zanim znowu ktoś go skrzywdzi.
Akcja z Bellą i Blanką zachodzącymi w ciążę w tym samym momencie jest żywcem wyjęta z filmu "Ojciec panny młodej 2".
Nie chcę czekać kolejny rok z pisaniem tej ciekawostki, więc zdradzę Wam, że Bella urodzi córeczkę, która otrzyma imię po bohaterce mojego ulubionego filmu "W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju".
Skoro już jesteśmy przy imionach, Penny otrzymała swoje w połowie po Penelopie z "Odysei", a w połowie po Penny z serialu "Zagubieni".
Z kolei Kenichi to nie kto inny, jak Kenichi Shinoda, czyli najprawdziwszy szef prawdziwej Yakuzy.
Pierścionek, który chciał kupić Aleksander Blance, zanim poradził się Marzanny, był takim samym, kompletnie nietrafionym pierścionkiem, jaki w serialu "Seks w wielkim mieście" wybrał dla Carrie jej ówczesny chłopak, Aidan.