Dziękuję wszystkim za komentarze.
SFZ, czy cokolwiek innego,
Simwood, na pewno działa podobnie do polskich szpitali.
Pani doktor serce też wyjęła, mam nawet zdjęcie. XD Niestety nie dowiesz się dziś, co Julia planowała.
Galcia, Liliannie to nawet ie trochę, ale bardzo się w ciąży przytyło... XD No niestety, Julia to skóra zdarta z Malcolma. Mogła cokolwiek, choćby kształtu ust, kolor oczu, cokolwiek mieć po matce... Ale nic.
paola, niemowlaki niemowlakami, niech dadzą w końcu małe dzieci.
Zobaczymy, zobaczymy, na co wyrośnie mała Julia... Nawet ja tego nie wiem jeszcze. XD
Hehe,
Lion, jak zobaczyłeś, jak wygląda Julia, to widzę, że zmieniłeś zdanie.
No nie jest pięknością... Ale ma swój urok. Już się do niej przywiązałam. (Choć początkowo kombinowałam, jak ją tu zabić...
)
No własnie,
Guniu, u mnie tak olewali w tym szpitalu Liliannę... Ta doktorka w ostatniej chwili zareagowała. Zaraz by urodziła to dziecko na korytarzu.
Widzę, ktoś podobnie jak ja miał nadzieję, że Julia jednak będzie podobna do mamy bardziej... A tu taki zonk.
Lenna, Twoja imienniczka jest rezolutną, inteligentną, młodą damą. Nie masz się czego wstydzić, że jesteście imienniczkami.
Wszyscy doszukuję się w Dinie tyle złego... Ciekawe czemu...
Czas przejść do relacji.
Relacja nr 6
Julia wybrała się na basen po szkole, by zrealizować swój demoniczny plan, ale... Na miejscu faktycznie były placuchy z jej szkoły. W dodatku ochlapały dziewczynkę wodą...
Julia usiadła na krawędzi basenu, żeby przeczekać, aż znajome ze szkoły dzieciaki pójdą do domu.
- Słyszałam od mamy, że twoja mama częściej spotyka się z twoim dziadkiem niż z twoim tatą. Czy to dziadek jest teraz twoim tatą? - z fałszywym uśmiechem zagadnęła Julię koleżanka z klasy.
- Nawet jeśli tak, to ja w przeciwieństwie do Ciebie mam jakiegokolwiek tatę i mama wie, kto nim jest... - Julia posłała koleżance równie "przyjazny" uśmiech.
Po tej wymianie "uprzejmości" "koleżanki" Julii opuściły basen. Julia już miała wstać i zrealizować swój demoniczny plan, z którym tu przyszła... gdy coś innego przykuło jej uwagę.
- Przepraszam pana, jest pan mężczyzną czy kobietą? - rzuciła lekko do osoby o bliżej niezidentyfikowanej płci, która pływała obok w basenie.
- Do mnie mówisz, mała dziewczynko?
- A widzi tu pan kogoś innego, do kogo mogłabym kierować to pytanie? - rezolutnie odparła Julia.
Osobnik przysiadł się do dziewczynki na krawędzi basenu.
- Jestem Maria. Już w Twoim wieku czułam, że jestem taką samą dziewczynką, jak Ty. Urodzenie się jako chłopiec mi w tym nie przeszkodziło. Uważasz to za coś tak dziwnego?
- W sumie to nie. Fajnie, że udało Ci się być tym, kim jesteś. Ja np. chciałabym być księżniczką.
- Cóż, jeśli będziesz w to naprawdę wierzyć, kto wie, może Ci się uda?
- Tak, kto wie. Przyjdziesz w weekend na urodziny mojej mamy?
- A myślisz, że mama nie będzie miała nic przeciwko?
- Nie, na pewno nie. Mama chce, żebym znalazła sobie koleżankę.
- Hehe, no, to na pewno będzie ucieszona z takiej koleżanki jak ja, haha.
- ???
- Nic, nic. Zapytaj mamę, czy na pewno mogę przyjść. Zadzwonię w sobotę i Cię zapytam, co powiedziała mama. Jeśli się zgodzi, to przyjdę. Zgoda?
- Zgoda, super!
W czasie, gdy Julia zawierała nowe, inspirujące znajomości na basenie, Lilianna przeglądała się w lustrze w swojej sypialni.
- Rany, jak ja się roztyłam... Jak to jest możliwe... Moja pupa wygląda gorzej niż u krowy... A te nogi... Nogi to nawet krowa ma zgrabniejsze niż ja... Zaraz mam urodziny, a wyglądam gorzej niż betoniarka. Czas coś z tym zrobić.
Lilianna wybrała się na siłownie, naiwnie wierząc, że jak pobiega sobie trzy godzinki, to schudnie o 6 numerów. Ta, na pewno.
Co ciekawe, na siłowni była też Nancy... Kobieta udawała, że w ogóle Lilianny nie zna i nie zaszczyciła jej nawet spojrzeniem.
- To tyle w kwestii poznania zdania Nancy na mój temat... Raczej nie wpadnie razem z Geoffrey'em na moje urodziny...
Po powrocie do domu, Julia i Lilianna postanowiły poświęcić się trochę sztuce i w ten sposób razem spędzić wieczór.
- Mamo... - Julia zagadnęła mamę znad książki. - Na basenie poznałam nową koleżankę!
- Naprawdę? To fantastycznie, jaskółeczko. - odparła znad pędzla Lilianna.
- Ma na imię Maria i jest przezabawna. Żebyś widziała jej stylowe okulary!
- Fantastycznie, skarbie. Nie mogę się doczekać, by ją poznać.
- Czy mogłaby w takim razie przyjść na Twoje urodziny w weekend?
- Pewnie, kochanie, fantastyczny pomysł. - Lilianna uśmiechnęła się do córki.
- No to FANTASTYCZNIE. - uśmiechnęła się szeroko Julia.
***
W sobotę rano Lilianna poszła do pracy, ale tylko na kilka godzin. Chciała sprzedać kilka babeczek i eklerków, które zostały z piątku, a przy okazji upiec tort na przyjęcie.
Ku zdziwieniu Lilianny w sklepie pojawiła się rudowłosa, znana jej już, baba. Okazało się, że jest w ciąży... Przeprosiła Liliannę i nawet dała się pogłaskać po brzuszku.
Po sprzedaniu wszystkich słodkości, Lilianna zabrała się za przygotowywanie tortu.
Kiedy tort był już gotowy, Lilianna zadzwoniła do swoich znajomych oraz oczywiście Geoffrey'a Landgraaba.
Ze swoją znajomą, Anną Sosną, zrobiła sobie zdjęcie na Simbooka.
Julia oczywiście strasznie się ucieszyła, że dziadek się pojawił.
- Oczywiście, że przyszedłem, skarbie. Jak mógłbym nie zjawić się na urodzinach mamy mojej ukochanej wnuczki?
Zgodnie z obietnicą, w trakcie przyjęcia, do Julii zadzwoniła Maria, zapytać, czy na pewno może przyjść. Rzecz jasna dziewczynka poinformowała swoją nową koleżankę, że mama się zgodziła i jest mile widziana na przyjęciu.
Lilianna z szokiem patrzyła, jak jej mała córeczka wita się z facetem w kwiecistej kiecce i w kapeluszu.
- Ty musisz być Maria... Julio, czy możesz ze mną na chwilę udać się do mojej sypialni...?
- Kochanie chciałam Cię zapytać, no wiesz, czy wiedziałaś... Czy zauważyłaś, że... Noooo... Maria jest... Eee...
- Facetem?
- No, no! Właśnie to!
- Pewnie, Maria wygląda świetnie w tek sukience i kapeluszu, ale w stroju kąpielowym widać, że ma to i owo, a tego i owego nie ma.
- Julio...
- Mamo, sama mi mówiłaś zawsze, że ludzi trzeba akceptować takimi, jakimi są, prawda?
- Dziecko, jak ja mam z Tobą rozmawiać... - pomyślała Lilianna, a na głos powiedziała: - Hehe... No tak, masz rację...
- No właśnie! A Maria czuje się kobietą i chce nią być. Przecież może, prawda?
- No w zasadzie...
- I jest naprawdę świetną osobą. I zna się na modzie! Sama przyznaj, ten kapelusz!
- Och, moja mała córeczko, jesteś mądrzejsza od większości dorosłych. Gdyby wszyscy tacy byli...
- Oj, mamuś... Hehe...
- Kocham Cię, jaskółeczko.
- Ja Ciebie też, mamusiu!
- No dobrze, wracajmy na przyjęcie.
- Łiiii! Impreeeza!!
Przyjęcie trwało jeszcze kilka ładnych godzin. Wszyscy świetnie się bawili. W końcu przyszedł czas na dmuchanie świeczek na torcie.
- Obyśmy obie, ja i moja córeczka, były zawsze szczęśliwe!
- Mm... Jaki pyszny tort...
- A więc to tak zagadnęła Cię moja córka, Mario?
- Dokładnie, Lilianno, masz bardzo bezpośrednią córkę.
- Oj, co to, to tak! Miło mi Cię poznać, Julia miała rację, świetna z Ciebie kobieta.
- Mi także miło poznać kogoś, kto ma tak świetny gust. Twoja suknia jest po prostu zachwycająca.
- Och, daj spokój, hehe...
Biedna Julia była tak wykończona trwającym cały wieczór przyjęciem, że usnęła na trawniku przed domem...
***
Niedzielę Lilianna postanowiła spędzić z córką w parku. Razem bawiły się w piratów i morskie potwory.
Kiedy Julia bawiła się na drabinkach, Lilianna usiadła na ławce i z niezbyt dalekiej odległości obserwowała córkę.
Po pewnym czasie w parku zupełnie przypadkiem pojawiła się Maria i przysiadła się do Lilianny.
- Och, co za niespodzianka. Witaj, Mario!
- Cześć, Lilianno. Jak mija dzień?
- Generalnie świetnie. Wiesz, byłam trochę zaskoczona, kiedy pojawiłaś się na moim przyjęciu urodzinowym.
- Ech, no tak... Ludzie często tak reagują na mój widok, a nawet gorzej...
- Wiesz, Julia nic mnie nie ostrzegła. Wyobrażałam sobie Ciebie jako małą okularnicę w jej wieku.
- O rajku, przepraszam, nic nie wiedziałam, że Twoja córka Cię nawet nie uprzedziła... kim jestem. Dziw, że nie wyrzuciłaś mnie z domu...
- Wiesz, nie będę kłamać, początkowo byłam zaszokowana.
- Rozumiem, to zupełnie normalne...
- Ale kiedy zabrałam Julię do pokoju i z nią porozmawiałam, spojrzałam na Ciebie zupełnie inaczej.
- Naprawdę?
- Tak. Spojrzałam na Ciebie oczami mojego dziecka, które uważa Cię za fantastyczną osobę, która stała się tym, kim chciała, a w dodatku ma fantastyczny styl!
- O rajku, to takie miłe! Nigdy czegoś tak miłego nie słyszałam! Dziękuję! - Maria az promieniała z radości.
- Dziękuję, Lilianno, to co powiedziałaś, wiele dla mnie znaczy.
Julia w końcu zobaczyła Marię i koniecznie chciała się przywitać. Maria uścisnęła swoją nową, małą, rezolutną znajomą.
Wszystkie panie usiadły jeszcze na chwilę na ławkach i prowadziły luźną rozmowę.
- Julio, Twoja spódniczka jest prześliczna. I cudownie dobrany sweterek!
- Moja jaskółeczka sama komponuje sobie stroje.
- Naprawdę? No to rośnie nam przyszła ikona stylu!
Julia aż promieniała na te słowa. Wkrótce zrobiło się ciemno i czas było wrócić do swoich domów...
***
Następnego dnia po południu Maria znowu pojawiła się u progu domu Lilianny. W podziękowaniu za wczorajsze popołudnie w parku przyniosła oponki.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że się tak narzucam...
- Ależ skąd, nie narzucasz się. Już podgrzewam smakołyki, dziękujemy.
- Słyszałam, że Julia lubi słodkie przekąski i tak pomyślałam sobie, że w ten sposób podziękuję za wszystko.
- Sama jestem cukiernikiem, ale te oponki są po prostu przesmaczne. Idealne. Gdzie je kupiłaś?
- W takiej cukierni u Was w miasteczku dwa dni temu. Nazywa się Karpatka.
- Eee... No tak, haha, teraz Cię kojarzę. Jeszcze się nie znałyśmy. Był taki tłum, nikomu się nie przyglądałam, ale to byłaś ty!
- Nie rozumiem...
- Karpatka to moja cukiernia! Ja ją prowadzę.
- O rajku, ale mi głupio...
- Niepotrzebnie! Są przecież pyszne.
- To prawda, jesteś wybornym cukiernikiem.
***
Mimo posiadania córki i prowadzenia Karpatki, Lilianna wciąż znajduje dużo czasu dla siebie.
Tańczy...
Maluje...
Zajmuje się ogrodem...
***
Ciekawe jak dalej potoczą się losy Lilianny i Julii.