Przypominam, że w pierwszym poście tematu można znaleźć streszczenie poprzednich relacji, więc jakby ktoś chciał sobie przypomnieć co i jak, albo nie chce mu się czytać poprzednich 71 relacji to zapraszam!
Chciałbym w Boże Narodzenie lub Wigilie dodać relacje świąteczną - ciekawe czy mi się to uda XDDDDDD Ogólnie to teraz kilka następnych relacji raczej nie będzie należało do spokojnych jak na przykład poprzednia, także zapraszam do lektury!
Tak miało być - tą relację zacząłem pisać 11 grudnia także ledwo ledwo, ale w miesiąc się wyrobiłem
Z racji dosyć długiej przerwy i w ramach rekompensaty oddaje oto takie 261-zdjęciowe cudo do Waszej lektury i opinii. Pierwotnie miały to być dwie osobne relacje, no ale jednak są razem w pakiecie. Nigdy czegoś takiego nie robiłem, ale uznajmy, że dzisiejsza relacja jest tak jakby końcem któregoś tam sezonu mojej opowiastki (kurczę pasowałoby to kiedyś tak jakoś ładnie rozpisać w pierwszym poście - chęci są, ale niestety czasu brak
). Także miłej lektury!
Lion pisze:Trisha wymiata, aż dziw, że Miranda dla świętego spokoju nie wyszła do tej pory za mąż xD
A myślisz, że czemu na kilka lat opuściła swoich rodziców i udała się w podróż po całym Simpaństwie?
Lion pisze:Scarlett ma coś ze starszej siostry, obie lubią się zabawić i obu łatwo się zapomnieć
Ta relacja pokaże, że taka zabawa źle się kończy..
Spokojnie, nikt nie zginie.. przynajmniej w tej relacji XDDDDDD
Galcia pisze:Ja tam się cieszę, że w ogóle coś wrzucasz, długie odstępy między odcinkami nie mają znaczenia.
Mimo wszystko fakt, że zdjęcia czekały prawie 3 miesiące to taka trochę oznaką lenistwa. No, ale początek studiów, nowe znajomości, itp..
Galcia pisze:Bart pisze:Inna sytuacja by była gdyby Frank i Scarlett nie mieszkali w jednym domu. W obecnej sytuacji jest to taki trochę kazirodczy związek..
Bo ze sobą mieszkają? No bez przesady.
Piętnastolatkom różne głupie pomysły przychodzą do głowy, a że niektóre niosą za sobą różnorakie skutki.. zresztą sami za niedługo zobaczycie co mam na myśli
Galcia pisze:Dom rodziców Laury jest taki przytulny! <3 Urzekł mnie zwłaszcza wielgachny obraz z plackami i bekonem.
Dla mnie taką perełką w tym domu są te ciemno niebieskie firaneczki
Galcia pisze:Z ciekawości: dostała imię z przypadku czy po bohaterce SATC? :>
Kolor włosów chyba mówi wszystko
Ale jej charakter (jak zresztą sama zobaczysz) jest zgoła odmienny
Galcia pisze:Scarlett troszkę przegięła ze strojem na imprezę, jest praktycznie półnaga.
Ale plan się powiódł, w życiu bym nie powiedziała, że ma 15 lat.
Czasem zdarza mi się widzieć jeszcze bardziej wyuzdane 13-latki, także Scarlett to przy nich aniołek
Galcia pisze:Duncan wydaje mi się ostatnio jakiś taki wychudzony. Pamiętam, że kiedyś był z niego niezły paker.
Na stare lata Duncanowi odechciało się regularnego chodzenia na siłownie i mięśnie szlag trafił
Lenna pisze:Spotkanie rodzinne nie obyłoby się bez przypałów i żenujących historyjek XD
Oczywiście, już czekam na święta i na wigilie, i na coroczne "opowiastki" <3 <3 <3
07/08.01.2017 - tak było!
Lenna pisze:Ostra musiała być ta impreza, skoro Scarlett skończyła w radiowozie
Duncan wreszcie zauważył, że coś jest nie tak xD
Niestety Duncan i Laura nie zdążą podjąć jakichkolwiek działań..
Gunia pisze:Badum tsss
ciekawe, kiedy się zorientują :>
Po fakcie XDDDDDDD
Simwood pisze:Nie ma to jak odrywać kogoś od pracy czy obowiązków by powiedzieć mu, że ma ładny dom XDDDD I przypadkiem trafili jeszcze na siostrę Laury
Trzeba było jakoś wprowadzić nowy wątek do historii
Simwood pisze:To w takim razie moje życie jest strasznie nudne, bo mam 15 lat i jeszcze ani razu nie byłem w klubie <_<
Nie, to Scarlett udzielił się klimat gimbazy i potrzeby bycia dorosłym - źle to się skończy, mówię Ci
Simwood pisze:Podsumowując - genialne dwa odcinki, zdychałem ze śmiechu wiele razy
Czekam na więcej
No to poniżej masz 2w1 i radzę się przygotować na dużo nowych informacji
_______________________________________________________________________________
#72
Jeśli ktoś pamięta to w mojej relacji
Eliza Pancakes została skazana na dożywocie za zabicie swojego męża
Boba. Laura nigdy nie mogła się z tym pogodzić, więc przez kilka ostatnich lat ciągle szukała dowodów, które pomogły by oczyścić przyjaciółkę z postawionych jej zarzutów. Po za tym
Pani Jones wiedziała, że rozwiązanie takiej sprawy przyniosłoby jej awans na stanowisko komendanta na które zasłużyła już ładnych parę lat temu. Po miesiącach szukania poszlak Laura w końcu trafiła na pewien trop i postanowiła za wszelką cenę wykorzystać szansę, która się natrafiła! Rozpoczęła od ponownego przesłuchania świadków domniemanego przestępstwa.
- Spójrz jeszcze raz na zapisy z kamery miejskiej. Niemożliwe jest żeby obładowana zakupami kobieta zmierzająca do swojego domu dwie minuty później wyrzuciła przez okno swojego wcale nie mało ważącego męża i to jeszcze z drugiego piętra! Czy na pewno w oknie widziałeś tą samą kobietę, a może kogoś innego?
- Teraz już sam nie wiem, to było bardzo dawno temu.. -
odparł wyraźnie przestraszony zwrotem w sprawie świadek przestępstwa. Czyżby kogoś krył?
_______________________________________________________________________________________
Praca pracą, ale trzeba też znaleźć czas na odpoczynek. A, już najlepszym co można wymyślić jest połączenie tych dwóch rzeczy. Także z
Zoe Huntington Laura spotkała się w SPA.
- Słuchaj Zoe, pamiętasz może jeszcze tą całą akcje z morderstwem Boba Pancakesa? Byłaś wtedy bardzo blisko z Elizą, naprawdę było między nimi tak źle? -
Laura liczyła, że stara przyjaciółka ma jej coś ciekawego do powiedzenia
- Wiesz to było dawno i chyba nie ma sensu o tym rozmawiać -
odparła krótko Zoe, chyba wolała nie podejmować tematu
- Pojawiły się nowe dowody w sprawie i naprawdę jest realna szansa na oczyszczenie Elizy ze wszystkich zarzutów, muszę tylko wiedzieć jak się wtedy między nimi układało.. -
Pani Jones próbowała wszelkimi technikami nakłonić kobietę do przekazania cennych informacji
- Rozumiem Lauro, ale mimo wszystko Eliza zwierzając mi się prosiła o dyskrecję i naprawdę nie sądzę, że informacja którą ukrywam coś wniesie do tej sprawy -
odparła stanowczo Zoe
- Myślałam, że zależy Ci na tym aby Eliza już dłużej nie cierpiała za kratkami.. -
dodała krótko Laura
- No niech Ci będzie, ale naprawdę nie uważam, że to co Ci teraz powiem coś pomoże Elizie.. -
Zoe w końcu uległa, a Laura tylko czekała aż usłyszy w jej przypuszczeniach bardzo cenne informacje
- Ale obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby ją stamtąd wyciągnąć! -
Zoe wciąż bardzo stanowczo stawiała swoje warunki Laurze
- Jasne, inaczej niepotrzebnie bym Ci zawracała tym głowę. Wiem co to znaczy mieć trójkę nastolatków pod jednym dachem!
Kobiety przesiadły się nad basen i tam Zoe opowiedziała Laurze wszystko to co wyznała jej przed laty Eliza Pancakes.
- Bob miał romans, z matką najlepszego kolegi ich syna Jerry'ego. Eliza nie mogła się z tym pogodzić, zresztą sam Jerry nienawidził za to swojego ojca..
Laura z ciekawością wsłuchiwała się w to co ma jej do powiedzenia przyjaciółka.
- Eliza mi mówiła, że się boi ponieważ od dłuższego czasu ktoś obserwuje ich dom. Wiem też, że synom kochanki Boba cała sytuacja także się nie podobała. To tyle co Ci mogę powiedzieć -
dodała na koniec kobieta i oczekiwała na reakcje Laury
- Nawet nie wiesz jak to dużo wnosi do sprawy! -
Laura nie potrafiła ukryć swojej radości, teraz mogła zacząć działać
- Nie sądziłam, że to cokolwiek pomoże. Gdybym wiedziała to może Eliza w ogóle nie trafiłaby za kratki..
- Dobrze, że w ogóle się otworzyłaś. Jeszcze nie jest za późno! A, teraz to tak w ogóle opowiedz mi co u Ciebie słychać..
Laura i Zoe rozmawiały jeszcze ładne kilkanaście minut, potem Pani Jones korzystając z tego, że jest w SPA postanowiła się odprężyć biorąc kąpiel błotną.
Następnego dnia przed rozpoczęciem pracy postanowiła odwiedzić Daphne i sprawdzić jak młoda Jonesówna radzi sobie sama z Magnolinowej Promenadzie.
- Wciąż jestem pod wrażeniem tego jak z Benjaminem oszukaliście prawo. To jest po prostu majstersztyk w Waszym wykonaniu! -
Laura bardzo dawno temu marzyła o tym żeby zamieszkać w dzielnicy handlowej Wierzbowej Zatoczki, także trochę zazdrościła pasierbicy jej nowego lokum
- E tam, na pewno nie jesteśmy pierwszymi którzy wpadli na taki pomysł. Mieszkanie i prowadzenie biznesu w jednym budynku to jest świetna sprawa!
- Tak w ogóle to doszły mnie słuchy, że jakiejś amorki się pojawiły wokół Scarlett i Franka. No co jak co, ale ta dwójka bardzo pasuje do siebie.
- Daphne była przekonana, że Laura wie o związku jej córki i ich "wychowanka" - my wiemy, że jest zupełnie inaczej
- Co Ty mówisz? Scarlett i Frank? Chyba przekręciłaś imiona! Chociaż.. -
Laurze zapaliła się ostrzegawcza lampka w głowie, bo faktycznie ostatnio nastolatki się jeszcze bardziej do siebie zbliżyli
- No faktycznie, może coś poprzekręcałam. Tak, to raczej nie możliwe, żeby oni byli razem! Jakby nie daj Wszechwiedzący zaliczyli jakąś wpadkę to wyszło by, że jesteście jakąś patologią lub coś w tym stylu.. -
Daphne próbowała ratować sytuacje, nie miała pojęcia, że Scarlett nie pochwaliła się nowym chłopakiem swojej matce
- Tak, też mi się tak wydaje. Raczej z Duncanem zauważylibyśmy gdyby coś było na rzeczy. Ale to porównanie do patologii mogłaś już sobie słońce podarować. -
Laurę uspokoiły słowa pasierbicy, nie wyobrażała sobie, że Scarlett i Frank mogą być parą!
Daphne postanowiła pokazać Laurze resztę mieszkania, po czym panie przysiadły jeszcze na krótką rozmowę z sypialni.
- Tak w ogóle to jak Ci się układa z Benjaminem? Jesteście już w takim wieku, że chyba czas pomyśleć o jakimś ślubie, czy coś?
- Powiem Ci w tajemnicy, że chyba się to wydarzy w bliższej przyszłości..
- Zaręczyłaś się?! Czemu nic się nie pochwaliłaś?! -
Laura się bardzo podekscytowała słowami Daphne
- No jeszcze nie, ale wydaje mi się, że Benjamin będzie chciał mi się niedługo oświadczyć..
- Jak coś to od razu dzwoń! Trzeba się będzie wziąć za organizowanie ślubu! Benjamin jest Jakubinem, tak? Moja matka będzie zachwycona, bo mnie już dawno wydziedziczyła przez to, że stałam się Piotreanką..
- Jasne, będziesz pierwszą osobą, którą o tym poinformuje. Widziałam jak Benjamin przeglądał pierścionki w sieci, także chyba jest coś na rzeczy.. -
zostanie żoną Pana Okagbare było jednym z wielu marzeń czarnoskórej simki
- To faktycznie coś wisi w powietrzu! Pamiętam jak Duncan chcia.. -
Laura po raz enty zaczęła opowiadać pasierbicy o swoich zaręczynach i późniejszym ślubie z Duncanem
Następnie Pani Jones udała się na posterunek policji, aby dokończyć rozwiązywanie sprawy Elizy Pancakes.
Po uzyskaniu pewności kto jest tak naprawdę sprawcą zbrodni sprzed kilku lat Pani Jones poinformowała o swoim odkryciu Komendanta.
- Jestem na sto procent pewna i właśnie udaje się na akcje, aby schwytać winnego. -
powiedziała z ogromną dumą i radością Laura
- No nie jestem przekonany i nie popieram tych działań Pani Jones, ale jest też Pani bardzo zasłużonym funkcjonariuszem także jestem wręcz zmuszony wyrazić zgodę na działanie. Dodam, że w przypadku niepowodzenia ręczy Pani za to swoją głową. -
Komendant Policji John Cler według Laury nigdy nie nadawał się na to stanowisko i kobieta miała w tym dużo racji, ponieważ od czasu przejęcia przez niego władzy na posterunku przestępczość w okolicy wyraźnie wzrosła
- Dobrze rozumiem. -
odparła -
Spokojnie stary b**u, już niedługo kto inny zajmie ten gabinet i będą to ja! -
dodała w myślach Laura, szeroki uśmiech nie znikał z jej twarzy, już widziała zdjęcia członków swojej rodziny poukładane na biurku przed którym siedziała
Po chwili pewna siebie wstała i udała się na przygotowywanie akcji.
Winnym okazał się jeden z synów kochanki Boba Pancakesa, nie mógł się pogodzić z tym, że dla Boba jego matka zostawiła jego ojca z którym był bardzo zżyty. pomimo młodego wieku (bo miał wtedy 16 lat) prawie idealnie wszystko zaplanował, ale na szczęście Wierzbowa Zatoczka ma Laurę Pertingale, która czuwa nad sprawiedliwością w mieście. Poszlaki doprowadziły Laurę do miejscowej Galerii Sztuki, bo tam pracował owy morderca.
- Rudy mężczyzna przed trzydziestką z włosami za ucho..
- Skąd Pani wie jacy simowie mi się podobają?! -
odparła podekscytowana turystka
- Chodzi mi o podejrzanego w przestępstwie! Jestem policjantką, nie swatką!
- Szkoda.. -
niebiesko włosa simka wyraźnie posmutniała
Na szczęście Pani Jones udało się odnaleźć winnego i pomimo sprzeciwu oraz oburzenia gości budynku Laura skuła sima w kajdanki i grzecznie wyprowadziła z budynku.
- Proszę tu masz zdjęcia z miejsca przestępstwa. Nie wkręcisz mi kitu, że 16-letni chłopak zapomniał drogi do domu i dziwnym trafem akurat udał się do domu kochanka swojej matki, który kilka minut później został brutalnie zamordowany!
- To są jakiejś brednie!
- No dobra, to ja go zabiłem. Przez niego moja matka zostawiła ojca, on nie mógł sobie z tym poradzić.. Ja nie chciałem -
winny wiedział już, że nie uda mu się w żaden sposób wybronić także przyznał się do zbrodni licząc przez to na łagodniejszą karę
- Ha! Wiedziałam! -
Laura po raz kolejny w swoim życiu mogła się czuć sama z siebie dumna
Po zamknięciu śledztwa i zamknięciu winnego sima Eliza Pancakes została momentalnie zwolniona z aresztu, a Laura otrzymała upragniony awans na stanowisko komendanta. Po pracy wraz ze swoim mężem postanowili odwiedzić swoją dawno nie widzianą przyjaciółkę. Niestety lata w więzieniu zrobiły swoje i Eliza bardzo przez ten czas się postarzała.
Duncan bardzo się wkręcił w wyzwanie Halloweenowe, także nie omieszkał poprosić ducha Boba Pancakesa o pomoc w odnalezieniu wszystkich czaszek.
Tak, wiem że mamy styczeń..
Jonesowie nie chcieli męczyć swoją obecnością Elizy także szybko opuścili jej dom i udali się na poszukiwanie halloweenowych czaszek, niestety ze zmiennym szczęściem..
- Mógłbym dostać od Ciebie jakąś czaszkę? Bardzo mi zależy na tym..
- No niech Ci będzie..
Duncan cieszył się chyba bardziej niż wtedy, gdy dowiedział się, że zostanie
ojcem..
- Słuchaj dowiedziałam się, że rozdajesz czaszki z okazji El Chupacabry i mogłabym też dostać chociaż jedną?
- Tylko te czaszki! A, o samopoczucie to mnie już nikt nie zapyta?! Albo co u mnie słychać?! Łażę w tym dziwacznym stroju i makijażu już kilka dni i każdy chce ode mnie tylko te badziewne czaszki! Czaszki! Czaszki!
- Jejku, przepraszam..
_______________________________________________________________________________________
Minęło kilka dni i Laura z okazji awansu zaprosiła na obiad swoich rodziców. Ton rozmowie oczywiście nadawał nie kto inny jak Trisha.
- Bridgeport, Sunset Valley, Veronaville i jeszcze wiele innych miast, a ona nikogo sobie nie znalazła! Nie wiem, czy z tą dziewczyną jest coś nie tak?!
- seniorka rodu wciąż ubolewała nad tym, że jej młodsza córka nie ma męża i dzieci
- Mamo skończ już ten temat! Też uważam, że Miranda powinna sobie kogoś znaleźć, ale nic na siłę.
- A, Ty Scarlett masz już jakiegoś chłopca tam upatrzonego. Pamiętaj, że zawsze trzeba kuć żelazo póki gorące, bo później może się rozmyślić!
- Mamo! Ona ma dopiero 15 lat, jeszcze nie w głowie jej chłopcy! -
- Laura ma racje kochanie. Skończ już ten temat, bo w żaden sposób nie pomagasz takim gadaniem. -
dodał Victor, był on jedyną osobą, która potrafiła okiełzać Trishę. Aż strach pomyśleć co by nawywijała gdyby go przy niej nie było
- Dobrze, dobrze. -
odparła Trisha - Duncan, co ta moja córka w Tobie widziała. Przecież Ty się kompletnie nie umiesz zachować w towarzystwie, jesz jak świnia! -
oberwało się Duncanowi, a Victor tylko przewrócił oczami patrząc załamany na swoją żonę..
-
Nie reaguj, nie reaguj -
uspokajał się w myślach Duncan
Widząc co się dzieje Laura wstała od stołu i pod pretekstem obgadania jakiejś pilnej sprawy zabrała swoją matkę do innego pokoju. Atmosfera powoli robiła się napięta, a Pani Jones wolała uniknąć rodzinnej kłótni wiedząc, że zbliżają się dwie ważne uroczystości w rodzinie - ślub oraz Dzień Śnieżynki!
- Słuchaj Mamo, teraz mamy trochę inne czasy i zdanie starszych nie jest już tak ważne jak kiedyś. Weź to pod uwagę, bo nie chcę żeby wynikła z tego jakaś przykra sytuacja.
- Ale perełko, od zawsze tak było, że starsi mieli do powiedzenia najwięcej!
- No ale właśnie próbuje Ci wytłumaczyć, że przynajmniej tutaj jest inaczej. Chciałabym zorganizować taką dużą kolacje z okazji Dnia Śnieżynki na którą zaproszę całą rodzinę i nie chcę żeby z Twojego powodu wybuchła kłótnia.
- Lauro, jak Ty tak w ogóle możesz?! Żeby upominać starą schorowaną matkę?!
- No taka aż strasznie stara to Ty nie jesteś..
- Dobra skończmy ten temat, a wróćmy do mojej kochanej córki marnotrawnej Mirandy. Mówiłaś mi kiedyś, że macie z Duncanem tego znaj..
- Mamo! Czy Ty siebie słyszysz?!
- No co? Zrozum, że ja chcę mieć jeszcze wnuka! I zrobię wszystko by to uczynić!
- To urodź jeszcze jedno dziecko, może wtedy się uda..
- A, wiesz że to by może i był dobry pomysł -
Trishy bardzo się spodobał pomysł jej córki..
- Nie załamuj mnie proszę.. -
ostatnie słowa jej matki już totalnie załamały Laurę
W tym samym czasie w innej części Simpaństwa miał miejsce kolejny ważny moment w życiu rodziny Jonesów! Przypuszczenia Daphne okazały się prawdziwe i Benjamin poprosił ją o rękę! Kaczki bić, wódkę zwozić, będzie wesele!
_______________________________________________________________________________________
W poprzedniej relacji Frank spotkał się z Shopie Stork, lecz dziewczyna krótko mówiąc nie przypadła mu do gustu. Pewnego sobotniego popołudnia ta para simów wpadła na siebie na miejscowym basenie i tym razem rozmowa kleiła się już dużo lepiej.
Przecznicę dalej Duncan wciąż żebrał o halloweenowe czaszki. Tym razem jako uczestniczkę wyzwania spotkał nie kogo innego jak swoją własną teściową.
- Mama?! To Ty też bierzesz udział w wyzwaniu? -
powiedział wyraźnie zdziwiony Duncan
- A, ktoś mi zabroni? Tylko nie licz na to, że na lewo podaruje Ci brakujące czaszki! Ot co, ale ja jestem uczciwa. -
odparła Trisha - A, przynajmniej do momentu kiedy nie mam do tego żadnego interesu. -
dodała
- A, jak nagram jakiegoś potencjalnego męża dla Mirandy? -
Duncan wytoczył najcenniejsze działa
- To zupełnie zmienia stan rzeczy! Więc słuchaj, najlepiej będzie jak pojawisz się tutaj po zmroku, bo wtedy najwięcej osób ma się tu kręcić. A, i nie zapomnij poprosić jakiegoś ducha o pomoc!
Duncan postanowił zastosować się do wytycznych swojej teściowej.
Duncan odnalazł w okolicy jakiś nagrobek i momentalnie zaczął działać.
- Wiem o tym, że się nie znaliśmy, ale proszę pomóż w zebraniu tych cholernych czaszek. Wiem, że mam już ponad 50 lat i nie powinienem się zajmować jakimiś zabawami dla dzieci, ale bardzo Cię proszę o pomoc!
- Wiec jak pomożesz? -
dodał pełen nadziei Duncan
Prośby Duncana zostały wysłuchane i podczas nocnych łowów skomplementował prawie całą kolekcje - została mu już tylko jedna czaszka do zebrania!
Tego też wieczoru Frank zaprosił swoją lubą na kolacje do miejscowej restauracji. Kelnerka tejże restauracji powinna zostać jak najszybciej z niej zwolniona, bo świadomie/nieświadomie (niepotrzebne skreślić) podała do kolacji 15-latkom wino..
- Więc w taki sposób chcesz mi wynagrodzić to, że dziś znowu się spotkałeś z Shopie Stork? -
Scarlett tym razem nie zaczęła od razu wrzeszczeć na Franka - Powinieneś pamiętać, że mam dużo oddanych przyjaciółek i znam każdy Twój krok.. -
dodała, z jej słów trudno było odgadnąć czy zaraz wybuchnie czy tym razem obejdzie się bez kłótni
- Spotkaliśmy się tylko przypad.. -
Frank chciał dokończyć, lecz nie było mu to dane, bo w połowie zdania znowu odezwała się Jonesówna
- Dobra, nie tłumacz się. -
rzuciła krótko
- Ale nie zdziw się jak któregoś dnia ja też wyskoczę gdzieś z jakimś innym simem -
dodała do swojej poprzedniej wypowiedzi
- Dobrze, nie będę Ci miał tego za złe.. -
Frank zachowywał spokój, ale wciąż bał się tego, że Scarlett zaraz wybuchnie na niego
- Jak dobrze pójdzie to w ogóle się o tym nie dowiesz! -
- Dobra żartowałam! Spotykaj się z kim chcesz, przecież mamy dopiero po 15 lat i jeszcze na przysięgi wierności mamy czas! Ogólnie to byłam wściekła jak się dowiedziałam, że znowu spotkałeś się z tym wieszakiem, ale po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nic na siłę. Jeszcze dużo życia przez nami, więc nie możemy się ograniczać tylko do siebie nawzajem.
- Fajnie, że tak luźno do tego podchodzisz. -
odparł Frank - Ważne jest tylko to żeby Twoi rodzicie się o tym nie dowiedzieli! -
dodał
Z jednej strony zachowanie Scarlett i Frank jest bardzo dziecinne, bo w końcu sypianie ze sobą w tak młodym wieku raczej odpowiedzialne nie jest, zaś z drugiej nadzwyczaj dojrzałe, bo co jak co, ale dwóch 15-latków chyba jeszcze nie wie co to znaczy miłość..
Gdzieś mniej więcej w tym samym czasie Duncan wrócił do domu ze swojej nocnej wycieczki do centrum Newcrest i był świadkiem dramatycznych wydarzeń! Laura została porwana przez kosmitów!
Na szczęście po kilkudziesięciu minutach obcy ją zwrócili. Najpierw porwali Duncana, teraz Laurę.., czyżby mieli jakiejś plany względem Jonesów?
Niczego nieświadomi Scarlett oraz Frank plątali się po mieście jeszcze ładne parę godzin. Do domu wrócili późno w nocy, więc nie musieli się z niczym ukrywać.
_______________________________________________________________________________________
Kilka dni później Duncan specjalnie wziął sobie wolne w pracy, aby jeden z ostatnich dni wyzwania halloweenowego poświęcić na poszukiwania brakującej czaszki (desperat XDDDDDDD) i miał skurczybyk szczęście, ponieważ spacerując po Newcrest był świadkiem ciekawej sceny. Koordynatorka wyzwania
Jasmine Holiday grzebała w miejskim śmietniku. Simka chcąc uniknąć skandalu w zamian za dyskrecje podarowała Duncanowi ostatnia czaszkę - złotą czaszkę i Jones mógł się zacząć przechwalać swoim osiągnięciem!
_______________________________________________________________________________________
Minęło kolejnych kilka dni i nastał jeden z najważniejszych dni, a raczej wieczorów w życiu Daphne - jej wieczór panieński! Jonesówna nigdy nie miała w odróżnieniu od jej przyrodniej siostry tuzina koleżanek także razem z znaną Wam już od kilku relacji Kristen Stewart postanowiły się udać na podbój windenburskich klubów. Daphne chciała wyglądać idealnie także po przybyciu do domu przyjaciółki okupowała łazienkę przez ładne kilkadziesiąt minut.
Kristen na dobrą rozgrzewkę przed długą nocą przygotowała "specjalne" drinki - co ona miała na myśli nazywając je
specjalnymi?
- Daphne ile się będziesz tam pindrzyć? Choć szybko bo i tak po alkoholu każdy się robi ładniejszy!
- Kristen była bardzo podekscytowana tym co się działo
- No już idę, idę. Chyba zdejmę te obcasy, bo zaraz się w nich zabije.. -
odparła gdzieś z półpiętra Daphne
Po chwili można było usłyszeć głośny huk i jeszcze głośniejsze
"Ała" w wykonaniu Daphne.
Na szczęście czarnoskórej nic strasznego się nie stało i po chwili mogła dołączyć do Kristen by spróbować
specjalnych drinków.
- No to nasze zdrowie! -
rzuciła krótko Daphne
- Dokładnie! Nasze zdrowie i za świetną imprezę! -
dodała Kristen
[spoiler="Wieczór Panieński Daphne - polecam ominąć i otworzyć za jakiś moment"]
[/spoiler]
Nastał poranek, który po imprezie nigdy nie jest prosty. Daphne spodziewała się tego i po przebudzeniu nie zdziwiło jej to, że ma ogromnego kaca. Przeraziło ją za to, że obok niej leży Randolph - brat Kristen!
Najgorsze w tym wszystkim było to, że Daphne była pozbawiona większości swoich ubrań i nie pamiętała niczego co miało miejsce poprzedniej nocy. Cały czas zadawała sobie pytanie czy była w stanie zdradzić Benjamina.
Gdy wstała nie mogła spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Czuła się podle, nie mogła sobie wybaczyć tego co się wydarzyło. Dziewczyna z prędkością światła ogarnęła się i wróciła do swojego mieszkania. Na szczęście dopiero świtało i nie spotkała na swojej drodze żadnego innego sima poza kierowcą autobusu który ją zabrał do Magnoliowej Promenady.
Po powrocie do domu dziewczyna wzięła długi zimny prysznic. Wciąż nienawidziła siebie za to co zrobiła, a jeszcze bardziej przerażała ją myśl co jeszcze mogło mieć miejsce poprzedniej nocy. Simka w milczeniu popijała mocną kawę i zastanawiała się co powie swojemu narzeczonemu, gdy ten niczego nieświadomy się obudzi..
Ten moment nastąpił dużo szybciej niż Daphne mogła by przypuszczać. Benjamin powitał ją jak zawsze z szerokim uśmiechem na ustach, simka w duchu chciałaby się rozpłakać i wtulić w ramiona ukochanego, lecz musiała udawać, że jest bardzo zadowolona z przebiegu swojego wieczoru panieńskiego.
- Nie pytam jak było, bo to pewnie tajemnica.
- Wieczór panieński, jak wieczór panieński. Lepiej Ty się pochwal jak świętowałeś!
Dalszą część poranka para narzeczonych spędziła obściskując się na ich tarasie ulokowanym za budynkiem restauracji.
Gdy Benjamin wybrał się na dobre zakupy Daphne momentalnie chwyciła za telefon i zadzwoniła do jedynej osoby, która mogłaby cokolwiek wiedzieć o wczorajszej nocy czyli Kristen. Simki umówiły się na spotkanie w jednej z windenburskich kawiarni.
Daphne nie czekała i od razu przeszła do konkretów.
- Co się działo w nocy? Gdzie Ty w ogóle zniknęłaś? Ja nic nie pamiętam! Nigdy wcześniej mi się coś takiego nie przytrafiło! -
Daphne była bardzo zdenerwowana tym co może za chwile usłyszeć od koleżanki
- E, tam. Musiałaś się trochę rozerwać, więc dosypałam taki jeden środek do naszych drinków, które wypiłyśmy jeszcze u mnie w domu. Chyba nic złego się nie stało? -
ahh, gdyby Kristen wiedziała co przez nią się narobiło..
- Spotkałam wczoraj takiego świetnego sima w klubie i dopiero niedawno opuściłam jego mieszkanie. Ale jakie ciacho, normalnie muszę Ci zdjęcie pokazać! A, Ty co taka nie w sosie? -
dodała Kristen
- Ja się kiedyś uduszę.. -
odparła krótko Daphne - przez Twoje chore pomysły zdradziłam Benjamina w Twoim bratem.. -
dodała Daphne. Gdyby nie to, że są w miejscu publicznym pewnie rzuciłaby się z pięściami na koleżankę
- Przez jeden skok w bok i to jeszcze przed ślubem nic się nie stanie. Gorzej jakbyś zaszła w ciąże, ale mój brat na pewno zadbał o wszystko. On nienawidzi dzieci, także zawsze pamięta to wszystkim.. -
Kristen chciała coś jeszcze dodać, ale Daphne jej przerwała
- Tak, fantastycznie! Po prostu pięknie! Jakbyś mogła to nie pokazuj mi się przez najbliższy czas na oczy bo może się do dla Ciebie źle skończyć.. -
Daphne była na skraju wytrzymałości..
Dziewczyny tak były skupione na swojej rozmowie, że nawet nie zwróciły uwagi na to kiedy do kawiarni przybyła Laura (i tutaj gra sama mi spłatała psikusa, bo Pani Jones miało tutaj nie być).
-
Kristen rozmawia z simką podobną do Daphne, ale po co by jej były okulary przeciw słoneczne w budynku, dziwne.. -
pomyślała zaintrygowana tym widokiem Laura
- Tak więc rozumiesz? Muszę sobie to wszystko sama poukładać i w tym momencie podziękuje Ci za Twoją pomoc, bo już mi jej wystarczy.
- Dobrze, dobrze. Tylko nie dzwoń z płaczem gdy będziesz miała doła!
- Nie mam zamiaru!
Kristen wstała od stołu i zobaczyła Laurę.
- Pani Jones! -
krzyknęła tak głośno, że pewnie w centrum Windenburgu dało się usłyszeć ten dźwięk - Jak miło Panią widzieć! Co tam słychać? -
dodała
W tym momencie Daphne obejrzała się za siebie i z przerażeniem w oczach patrzyła na rozmowę przyjaciółki z jej macochą.
- Kurka wodna, muszę stąd spadać! -
mruknęła pod nosem i z prędkością światła opuściła kawiarnie
W Tym momencie polecam też się cofnąć i zobaczyć co ukryłem w spoilerze..
_______________________________________________________________________________________
Dziewczyny rozstały się w milczeniu i faktycznie do przednia wesela, czy prawie trzy tygodnie nie zamieniły ze sobą słowa! Dzień wesela, a raczej poranek był czasem kiedy Daphne odkryła coś strasznego..
- Co jest takiego pilnego, że mnie tutaj ściągnęłaś tak długo przed czasem? -
spytała wyraźnie zdziwiona Laura - Tak w ogóle to przepięknie wyglądasz! Moja suknia pomimo wielu lat spędzonych wygląda niemal identycznie jak na moim ślubie -
dodała wyraźnie wzruszona widokiem pasierbicy Laura
- Dziękuje Ci jeszcze raz za nią! -
odparła również wzruszona Daphne - A co do powodu dla którego Cię tu ściągam to podejrzewałam to od dłuższego czasu i zrobiłam dziś rano test, i wychodzi na to, że jestem w ciąży.. -
dodała niepewnie Jonesówna
- To świetnie! Jeszcze nic pod Tobie nie widać to nikt Cię nie oskarży o to, że brałaś ślub w nadszarpniętym wianuszkiem! Jak moja matka o tym usłyszy to pewnie włączy Cię do jej testamentu.. -
odparła uradowana tą wieścią Laura
- Tylko, że jest problem..
- Jaki? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to nie jest dziecko Benjamina?!
- No jest taka możliwość..
- To wytłumacz mi skarbie dlaczego uśmiech nie schodzi Ci z twarzy? Kochasz innego? Kto w ogóle może być ojcem?
- Przed moim wieczorem panieńskim Kristen podała mi drinka z jakimś narkotykiem, a rano obudziłam się w łóżku z jej bratem Randolphem..
- Randolph? Przecież on jest biały! Zaraz wszystko się wyda..
- Właśnie to jest w tym najgorsze..
- A, co do uśmiechu to tak jak mi poleciłaś strzeliłam sobie wczoraj botoks i przez to nie mogę ruszać ustami..
- Ale się porobiło.. -
Laura wyraźniej posmutniała
- No najchętniej to bym się rozpłakała..
- Spokojnie, dzisiaj jest dzień w którym masz wyjść za Benjamina i zrobisz to! Spokojnie jakoś sobie poradzimy z tym wszystkim!
Na miejsce ceremonii Daphne oraz Benjamin wybrali jakubiński kościół, który od wieków stał w Magnoliowej Promenadzie.
Ceremonia ślubna jak to ceremonia ślubna - rewia mody, w powietrzu czuć zapach wszystkich perfum świata, a w centrum uwagi młoda para - tak samo było w przypadku ceremonii ślubnej
Państwa Okagbare!
Dla Duncana również był to ważny dzień, bo w końcu za mąż wychodziła jedna z jego dwóch (miejmy nadzieje, że tylko dwóch) córek. Wzruszeniom nie było końca!
Młoda para zaprosiła gości na skromne przyjęcie, które zostało zorganizowane w ich restauracji. Oczywiście wygląd sali na potrzeby wesela został zmieniony. Młodzi bardzo chcieli aby ich dosyć oryginalny pierwszy taniec był perfekcyjny, lecz niestety coś poszło nie tak..
Niestety dla nich wszystko zostało sfilmowane i jak widać Benjamin nie był z tego powodu zadowolony. Daphne zapewne też, ale jak wiecie wciąż nie mogła ruszać ustami
Alkohol nawet w niewielkiej ilości robi swoje i pomiędzy Scarlett, a Frankiem znowu pojawiło się pożądanie, więc nastolatkowie postanowili na dłuższy moment ulotnić się z wesela.
- No chodź tu kociaku, nawet nie chcesz wiedzieć co Ci zaraz zrobię..
Także ten..
"Zakochani" na przyjęcie wrócili gdy zaczynało się ściemniać.
- Scarlett gdzieś Ty mi zniknęła na tyle czasu? Czemu się tak gibiesz na obie strony? Ty jesteś pijana! -
Laura wyraźnie poirytowała się widokiem swojej córki
- Mamo przesadzasz, cały czas przesiedziałam z Frankiem w ogrodzie i wcale nie jestem pijana!
- No mam nadzieje, ale i tak będziemy musiały poważnie porozmawiać w domu! A, teraz wracaj już na przyjęcie bo z tego co słyszę chyba podają kolejne danie. Normalnie umieram z głodu!
- Przecież były już co najmniej z trzy dania..
- Ale wszystko to jest jakaś dziwna afrykańska kuchnia, boje się tykać takich specjałów..
W międzyczasie Trisha nie wychodziła z formy.
- Krew mnie zalewa gdy słyszę takie deklaracje, że młodzi chcąc żyć ze sobą bez ślubu! Dobrze, że Daphne i Benjamin się na coś takiego nie zdecydowali.
- No widzisz Mamo, powinnaś ją włączyć za to do swojego testamentu.
- Oczywiście, że to zrobię. Daphne zajmie w nim Twoje miejsce! -
odparła stanowczo Trisha
- Co jak to? Jak Ty tak możesz! Czemu?
- Dopóki nie wyjdziesz za mąż i nie urodzisz mi pięknego wnuka możesz zapomnieć o jakichkolwiek simoleonach!
- Ty jesteś jakaś nienormalna! Już Ci mówiłam, że ja się nie nadaje na matkę i żonę!
- Przesadzasz! Spójrz na Laurę, zawsze była taka zakręcona, a popatrz jak pięknie sobie wszystko poukładała! Mąż, córka, kariera. Ty też tak możesz!
- No w sumie..
- Więc jak? Mam iść do kapłana żeby zabukować jakiś wolny termin na ślub w kaplicy?
- Z wiekiem coraz bardziej Ci się pogarsza.. Przecież ja nawet nie mam jeszcze chłopaka, a gdzie tu o ślubie myśleć..
- No to na co czekasz?! Zaraz Ci tutaj znajdziemy jakiegoś kawalera!
Miranda dojrzała zmierzającą do łazienki Daphne.
- Daphne nie potrzebujesz może pomocy przy sukience? -
zapytała z błagalnym spojrzeniem na już Panią Okagbare
W tym samym czasie piętro wyżej Jonesowie dyskutowali o weselnym menu.
- Nic nie chce mówić Daphne i Benjaminowi, ale nie tknęłam żadnego dania.
- Mam tak samo, jakoś ten zapach mnie od nich odstraszał..
- To co zrywamy się do
Chez Lamy? Może załapiemy się jakiś wolny stolik!
- No w sumie jest to dobry pomysł. Tylko zróbmy to tak żebyśmy wyszli niezauważeni.
- To szybko, bo umieram z głodu! -
rzuciła krótko Laura
Jonesowie jak postanowili tak zrobili i wybrali się na kolacje do newcrestowskiej restauracji. Co jak co, ale zbyt głodni to jednak nie byli skoro zdecydowali się na kuchnie molekularną.
Tymczasem na przyjęciu nie widać było końca męczarni Mirandy.
- Alkoholiczka, normalnie alkoholiczka! -
wrzasnęła na córkę Trisha - Jak Ty sobie chcesz znaleźć jakiekolwiek męża upijając się jak świnia! Który to Twój drink dziś? Dziesiąty, piętnasty? -
dodała
- Mamo może trochę ciszej. Jestem przecież dorosła i mogę od czasu do czasu coś wypić -
odparła już coraz bardziej poirytowana zachowaniem swojej matki Miranda
- Nie, nie możesz! Każdy teraz myśli, że upijasz w alkoholu swoje smutki! Że pijesz, bo nie radzisz sobie z tym, że nie masz męża i dzieci! Taka jest prawda!
- Wszechwiedzący uratuj mnie proszę.. -
może prośby do siły wyższej w jakiś sposób uchronią Mirandę przed zamordowaniem własnej matki
- Nie zawracaj Wszechwiedzącemu głowy swoimi problemami! Musisz sama się wziąć do roboty, a nie! Patrzy ilu jest tutaj przystojnych simów w Twoim wieku! Zakręć się obok któregoś z nich! -
przekonywała córkę Trisha
- Dobra, skończ! Nie mam ochoty znowu tego słuchać! -
odparła wściekła Miranda
Trisha tak wyprowadziła z równowagi Mirandę, że ta całą noc spędziła przy barze popijając drinka za drinkiem. Nad ranem, gdy goście powoli zaczęli opuszczać lokal simce wpadł w oko Randolph Stewart, który jest Wam już dobrze znany.
Sim też wcale nie szczędził sobie alkoholu i wszystko potoczyło się jakoś tak samo..
_______________________________________________________________________________________
Kilka tygodni późnej Daphne była już w zaawansowanej ciąży i nie miała wątpliwości kto jest ojcem jej dziecka. Nie wspomniałem o tym, że Randolph jest w połowie kosmitą także zapewne dziecko jego oraz czarnoskórej odziedziczyło większość genów po nim i rozwija się dużo szybciej, niż zwykli simowie (wiem, że w grze tak nie ma, ale okres trwania ciąży Daphne i później szybkie przejście jej córki do wieku dziecięcego byłoby nienaturalne, więc musiałem coś wymyślić).
Tego też dnia Daphne zdecydowała się na odważny krok i postanowiła wreszcie wyznać mężowi, że nosi w sobie nie jego dziecko..
- I chciałaś to wszystko przed mną ukryć?! Jesteś podła! Odchodzę! -
wrzasnął Benjamin
- Ale czekaj daj mi wszystko wytłumaczyć..
Niestety czarnoskóry w ogóle nie miał zamiaru słuchać swojej żony i udał się do Newcrest aby rozliczyć się z Randolphem.
- Ty gnido! Jak mogłeś mi coś takiego zrobić?! Przecież jesteśmy kumplami!
- Poczekaj daj mi wszystko wyjaśnić, ale nie tutaj. Chodź!
Simowie udali się do miejscowego baru i tam przez długi czas rozmawiali. Benjamin opowiedział Randolphowi, że Daphne spodziewa się jego dziecka, zaś ten go przekonywał, że to całe zajście było tylko jednorazowe i do tego Daphne nie była świadoma co robi.
Benjamin resztę nocy spędził w barze i rozmyślał nad tym co ma zrobić. Z jednej strony nie mógł wybaczyć żonie zdrady i nie wyobrażał sobie wychowywać nie swoje dziecko, z drugiej bardzo kochał Daphne..
Daphne również nie spała tej nocy. Załamana spędziła ją płacąc na kanapie przed telewizorem..
Na szczęście nad ranem usłyszała otwierające się drzwi wejściowe, a potem ujrzała wchodzącego po schodach Benjamina. Sim zbyt bardzo kochał swoją żonę żeby porzuć ją przez jeden, ale za to bardzo poważny błąd. Miłość jednak przezwycięża wszystko!
_______________________________________________________________________________________
Wesele tejże dwójki było też początkiem gorącego romansu pomiędzy Mirandą, a Randolphem. Rudowłosa wiedziała, że sim jest dużo od niej młodszy i liczyła się z tym, że któregoś dnia po prostu mu się znudzi.
Lecz Randolph faktycznie zakochał się w Mirandzie i zaczął przekonywać simkę do tego aby zamieszkali razem.
- Ale żabciu, przecież to wszystko nie ma sensu. Ja mogłabym być Twoją matką!
- I co z tego? Zupełnie mi to nie przeszkadza!
- Zresztą ja zawsze chciałem się związać z dużo starszą od siebie kobietą. Dziewczyny w moim wieku może i mnie kręcą, ale nie chciałbym z żadną spotykać, a z Tobą to już tak!
- Serio tak uważasz?
- Tak, chce z Tobą zamieszkać! Mogę nawet teraz wyjść na ulicę i na cały głos to wykrzyczeć.
- Nie, nie musisz. Ale świadomy jesteś tego, że w kobieta w moim wieku ma też już inne priorytety, niż dwudziestoparoletnia dziewczyna i jak by to ująć.. mój zegar biologiczny już tyka..
- Ile razy mam Cię przekonywać, że wiem na co się piszę?
Randolph był dla Mirandy chodzącym ideałem i ponadto miał ogromy dar we dłoniach, który simka wykorzystywała kiedy tylko mogła.
Miłość którą chyba wreszcie odlazła zainspirowała ją również do stworzenia kolekcji obrazów o jakiej zawsze marzyła. Miranda promieniowała radością!
Miranda przez nowy związek zaniedbała nieco relacje ze swoją starszą siostrą, więc postanowiła się z nią umówić na wspólny wypad do SPA.
Relaksując się w jacuzzi dziewczyny ucięły sobie krótką pogawędkę o nowym związku rudowłosej.
- No nie mogę wyjść z podziwu przed tym jak zachowuje się Randolph. W ogóle nie odnoszę wrażenia, że jeszcze taki młody -
zachwytów Mirandy nad nowym chłopakiem nie było końca
- Wiesz, cieszę się że w końcu jesteś szczęśliwa, ale nie sądzę, że to jest dobra opcja dla Ciebie..
- Nie chcę żebyś przez niego cierpiała! Przemyśl sobie jeszcze to wszystko na spokojnie. Może i Randolph jest fajnym, dojrzałym chłopakiem, ale mimo wszystko różnica wieku między wami jest ogromna. -
dodała do swojej poprzedniej wypowiedzi Laura
- Tylko, że ja chyba nie potrafię..
- Co masz przez to na myśli?
- Sama nie wiem. Jest w nim coś takiego, że po prostu ciągnie mnie do niego. Nie umiem tego opisać..
- Żebyś kiedyś przez niego nie płakała siostrzyczko -
Laura pragnęła szczęścia siostry, ale była też realistką i taki związek jej zdaniem nie miał przyszłości
Laura ze względu na swoje komendanckie obowiązki musiała pilnie pojechać na posterunek dlatego na masaż stóp Miranda udała się samotnie.
- Od kilku dni czuję się tak jakoś dziwnie, nie umiem rozgryźć co mi jest.. -
w końcu trzeba było znaleźć jakiś temat do rozmowy z masażystką
- A to co Pani się dokładnie dzieje jeśli można spytać. -
odparła pracownica SPA
- Mam nudności, kilka razy nie wiedzieć czemu zwymiotowałam, w ogóle jestem jakaś niewyraźna. Raz chce mi się płakać, raz śmiać. Chyba się czymś zatrułam albo już sama nie wiem.
- A, może jest Pani w ciąży?
- W moim wieku od tak się w ciąże nie zachodzi, to by było nie możliwe..
Jednak słowa masażystki nie dawały Mirandzie spokoju i w drodze powrotnej do domu simka wstąpiła do apteki i kupiła kilka testów ciążowych. Wynik wszystkich okazał się.. pozytywny.
Kobieta od razu postanowiła pochwalić się nowinami swojemu ukochanemu. Randolph był wyraźnie zdziwiony tak szybkim obrotem spraw. Chciał zostać ojcem, ale chyba nie tak szybko.
Miranda zadzwoniła też do Laury z informacją, że jutro pilnie muszą się zobaczyć! Simka ma jej coś ważnego do przekazania!
Dzień śnieżynki coraz bliżej, więc i przyszedł czas na zmianę pogody. Intensywne opady śniegu sprawiły, że w simowym świecie zrobiło się biało!
Laura była wyraźnie zaintrygowana tym co ma jej do przekazania młodsza siostra. Oczywiście ani przez minutę nie pomyślała o tym, że jej siostra spodziewa się dziecka. Więc czeka ją duże zaskoczenie.
- Wstaje rano i za oknem jest biało. Normalnie byłam w szoku, bo nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam śnieg. -
Miranda za bardzo nie wiedziała jak rozpocząć rozmowę, więc zaczęła bezpiecznie od pogawędki o pogodzie. To zawsze działa.
- Masz racje, wszystkich zaskoczyła ta zmiana aury. -
odparła Laura - Ale chyba nie spotkałyśmy się tutaj żeby porozmawiać o pogodzie? -
dodała.
- Jasne, że nie! Ostatnio nasza matka stwierdziła, że usunie mnie z jej testamentu z tego powodu, że nie mam ani męża, ani dzieci. Rozumiesz to?
- No, ale mam nadzieje, że nie chcesz wyjść za Randolpha żeby otrzymać spadek?
- A gdzie tam! Chociaż mając nóż na gardle pewnie bym się do takiego kroku posunęła. Ale w zaistniałej sytuacji nie jest mi już to potrzebne.. -
Miranda powoli próbowała przejść do sedna sprawy.
- Co masz na myśli mówiąc "w zaistniałej sytuacji"?
- Bo wiesz z Duncanem mamy bardzo dużo oszczędności także jak coś to mów. Mark i Caroline, czyli rodzice Franka od kilku lat za darmo mieszkają w naszym domku letniskowym w Granitowych Kaskadach, więc jak coś miałabyś gdzie mieszkać. -
dodała Laura do swojej poprzedniej wypowiedzi.
- Macie domek letniskowy? Dlaczego nigdy tam nie pojechałyśmy?
- W sumie to sama nie wiem czemu. Middletonowie wciąż tam mieszkają i tak w sumie to trochę niezręczna sytuacja by z tego wynika, więc po prostu nie jeździmy tam od ładnych kilku lat.
- No tak, to wszystko wyjaśnia.
- Dobra, a teraz mów co się dzieje, bo normalnie umieram z ciekawości!
- No więc.. jestem w ciąży! -
wykrzyknęła na pół restauracji To wspaniałe, nie? -
dodała.
- Tak, to świetna informacja! -
wyzwanie siostry zwaliło Laurę z nóg. Co jak co, ale takiego czegoś się nie spodziewała.
- Jak byłyśmy wczoraj w SPA to po tym jak się ulotniłaś do pracy poszłam na masaż stóp i tam masażystka stwierdziła, że mogę być w ciąży skoro męczą mnie nudności i tak dalej. Więc zrobiłam wczoraj test i wyszły dwie kreski.
- A, jak na to wszystko zareagował Randolph? Mówiłaś już mu?
- Tak, od razu się pochwaliłam! Był bardzo zaskoczony, ale i bardzo szczęśliwy!
- No mam nadzieje! Wciąż nie dochodzi do mnie to, że moja młodsza siostra spodziewa się dziecka..
- Teraz trzeba tylko jakoś to powiedzieć rodzicom.
- Przecież Mama będzie wniebowzięta! Od kiedy Was odnalazłam to ciągle wałkuję mi temat tego jak to by chciała żebyś wyszła za mąż i dała jej upragnionego wnuka!
- A, co jak urodzi się dziewczynka?
- Przecież nie obrazi się na Ciebie za to! Tak czy siak będzie skakać z radości. Oby tylko zawału nie dostała gdy się dowie..
- Nawet tak nie mów. Myślisz, że powinnam dziś do niej jechać i pochwalić się dobrą nowiną?
- Na co czekasz? Łap pociąg i leć do niej!
Dziewczyny spotkały się w restauracji także po to żeby coś zjeść. Przez ogromne podekscytowanie trudno im było złożyć zamówienie, ale w końcu i to się udało. Do końca spotkania Miranda opowiadała Laurę o swoich licznych planach, zaś do Pani Jones wciąż nie dochodziła informacja, że jej młodsza siostra w najbliższym czasie zostanie Mamą. A, to nie koniec "wrażeń" dla Laury w tym roku, oj nie!
W trakcje posiłku Laura dostała telefon od Daphne! Simka urodziła zdrową córeczkę, która dostała imię Skylar(takie imię wybrała jej gra, niestety przegapiłem moment porodu
)! Pani Jones bez chwili zastanowienia popędziła do Promenady Magnolii, aby powitać przyszywaną wnuczkę do świecie!
- Kochana jak się czujesz? Poród przebiegł prawidłowo? Nie było żadnych powikłań?
- Wszystko jest okej. Bardzo się cieszę, że był ze mną Benjamin! Bardzo mi pomógł.
- Pamiętam, jak ja rodziłam Scarlett. Twój ojciec był przy tym całym przedsięwzięciu jednym wielkim piątym kołem u wozu!
- Aż tak źle? Nie pomagał Ci w żaden sposób?
- A, nie mów mi nawet! Tak się plątał wszystkim pod nogami, że w pewnym momencie lekarz wyprosił go z sali i zawołał dopiero, gdy Scarlett już była na świecie. Dobra zaprowadź mnie do małej, chce już ją zobaczyć!
Laura była zachwycona Skylar! Całe szczęście, że Daphne wyznała całą prawdę o swojej ciąży Benjaminowi przed porodem, bo jak widać dziecko odziedziczyło kolor skóry po swoim ojcu. Ciekawe jak będzie wyglądać jej siostra lub brat!
Wieczorem Państwo Jones postanowili porozmawiać o wszystkich rewelacjach tego dnia!
- Skylar jest śliczna, ale to co mi dzisiaj powiedziała Miranda normalnie zwaliło mnie z nóg! Nie wyobrażam sobie jej w roli matki!
- Masz rację. Ta odpowiedzialność może ją przerosnąć!
- Duncan tak w ogóle to kontaktowałeś się ostatnio z Caroline lub Markiem? Już od dłuższego czasu nie dali żadnego znaku życia, trochę to dziwne.
- Właśnie zapomniałem Ci powiedzieć, że dziś przyszły rachunki za domek i są zadziwiająco niskie. Wygląda to tak jakby nikt tam nie mieszkał..
- Trzeba to sprawdzić..
Po dniu pełnym wrażeń wszyscy długo nie mogli zasnąć, ale w końcu każdemu się to udało.
_______________________________________________________________________________________
Kilka dni później Laura wybrała się do Windenburga, aby spotkać się ze swoją matką.
- Mamo?! Coś ty na siebie włożyła? Czy z Twoim zdrowiem na pewno wszystko jest dobrze?
- Zrobiłam sama ten sweter i chce zrobić też takie dla pozostałych, więc jakbyś mogła to podaj mi wymiary każdego! Wspaniały pomysł, co nie?
- Wiesz mamo każdy chyba wolałby jeść kolację świąteczną w innym stroju niż wełniany sweter. Po za tym zarówno Daphne, jak i Miranda kupiły stroje specjalnie na tę okazję także pewnie byłby złe..
- No dobrze. Skoro Miranda byłaby niezadowolona to mogę ustąpić!
- Widzę, że po tym jak zaszła w ciąże zmieniłaś stosunek do niej o 180 stopni!
- No co Ty! Zawsze kochałam moją rudowłosą córkę i nigdy w nią nie zwątpiłam! Tylko jeszcze muszę ją przekonać do ślubu w tym młodzieńcem!
- Wiesz, może nie powinnaś ich tak pośpieszać..
- Nie przesadzaj perełko! Myślisz, że dałoby się to wszystko załatwić jeszcze w tym roku?
- Nie wydaje mi się, ale możesz próbować -
rzuciła tak na "odczep się" Laura. Simka już myślała nad wymówką dzięki, której będzie mogła się ulotnić z kawiarni.
Jakiś czas później Laura i Duncan szykowali się do wieczornego wyjścia na przyjęcie organizowane przez Elizę Pancakes.
Scarlett i Frank mieli zostać sami w domu, więc nie trudno się domyślić jak planowali spędzić ten wieczór.
- Frankie, co Ty na to żebyśmy wskoczyli razem do mojej szafy. Rodzice zaraz wyjdą, więc nikt nas nie przyłapie..
- No skoro sama prosisz..
Oczywiście akurat w tym samym momencie Laura miała pewną sprawę do swojej córki.
- Scarlett, słońce nie widziałaś może mojego łańcuszka?
Laura się zdziwiła, że nikogo nie ma w pokoju. Ponadto z szafy można było usłyszeć bardzo dziwne dźwięki..
Po chwili drzwi się otworzyły i wyłoniły się z nich bardzo zadowoleni Scarlett oraz Frank.
- O mój Wszechwiedzący! -
krzyknęła przerażona Laura.
- Czy Wy jesteście normalni?! -
wrzasnęła Laura - Co to ma w ogóle znaczyć?
- Mamo, uspokój się.. -
odparła spokojnie Scarlett, dziewczyna nie rozumiała poirytowania swojej matki.
- Frank wyjdź! Muszę porozmawiać z moją córką na osobności!
- Czy Ciebie już kompletnie powaliło?! Przecież mieszkacie z Frankiem pod jednym dachem! Co ludzie pomyślą o mnie i o Duncanie?!
- wrzeszczała coraz bardziej poirytowana na swoją córkę Laura.
- Jak byłam mała to ugadywałaś się z ciotką Caroline, że kiedyś spikniecie mnie z Frankiem. Powinnaś się cieszyć, a nie na mnie wrzeszczeć!
- odparła Scarlett
- To były tylko takie żarty między nami. Dziecko drogie co Cię do tego podkusiło, przecież jesteście z Frankiem jak rodzeństwo.. -
Laura wciąż nie mogła otrząsnąć się po tym co zobaczyła - I mam nadzieje, że tam w tej szafie to tylko było niewinne obściskiwanie się.. -
dodała.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj. -
odparła pewna siebie Scarlett.
- Na Wszechwiedzącego dziecko, Ty nie masz jeszcze 16 lat.. -
oficjalnie można stwierdzić, że Laura się załamała.
Laura po chwili opuściła pokój swojego dziecka i wyszła na zewnątrz do czekającego na nią Duncana.
- Gotowa?
- Tak, ale jak Ci teraz o czymś opowiem to nogi się pod tobą ugną..
Państwo Jones mimo wszystko udali się na przyjęcie. Laura przez cały wieczór rozmyślała o swoim odkryciu, w pewnym momencie Eliza Pancakes zaprosiła przyjaciółkę na rozmowę z cztery oczy.
- Laura co Ty taka dziś nie w sosie? Stało się coś?
- A, nie mów mi nawet. Scarlett spotyka się z Frankiem, rozumiesz to?! Z Frankiem, przecież jak się ludzie o tym dowiedzą to zaczną nas wytykać palcami!
- Zawsze mi mówiłyście z Caroline, że fajnie by było jakby kiedyś Scarlett była z Frankiem, więc nie rozumiem trochę Twojego poirytowania..
- No tak, ale oni mieszkają razem! Eliza, ja ich dzisiaj przyłapałam na bara-bara! Oni mają piętnaście lat! Ja jeszcze nie chce być babcią!
- Zawsze musisz szukać plusów. Jeśli zostaniesz teraz babcią to przynajmniej wnuki Cię będą pamiętać jako silną i pełną życia simkę, a nie jakąś staruszkę z laską i chusteczką na głowie!
- Kochana co Ty w ogóle wygadujesz?! Oni mają piętnaście lat! Ja nawet nie chce wiedzieć co powiedzą Caroline z Markiem na to..
- Już sama nie wiem co mam Ci poradzić. Jeśli się naprawdę kochają to ciężko będzie ich rozdzielić.
- Oni mogą się kochać, ale nie pozwolę na to by byli razem dopóki mieszkają pod moim dachem! Przez lata pracowałam na moją reputacje, nie chcę jej stracić z powodu chorych pomysłów mojej córki..
- Spokojnie Laura, przecież nikt nie będzie Cię winił za to z kim spotyka się Twoja córka..
- Od kiedy zostałam szefową na posterunku istnieje dosyć duża liczba osób, która tylko czeka na jakiś mój błąd. Nie chcę stracić stanowiska na które ciężko harowałam latami! Nie pozwolę na to!
- Nie wiem, rób jak chcesz. Tylko wiedz, że ja nie popieram Twoich działań..
- Nie potrzebuje niczyjego wsparcia, sama sobie z tym poradzę!
Od tego feralnego wieczoru Laura faktycznie cały czas pilnowała swoich wychowanków. Niestety nie wiedziała, że wzięła się za to wszystko gdy było po prostu za późno..
I tak to nastał Dzień Śnieżynki!
- Frank, musimy pogadać..
- Poczekaj, tylko dodam to selfie na Simtagrama..
- Wszechwiedzący, jaki Ty jesteś jeszcze dziecinny..
- No dobra, dajesz. O co chodzi?
- No bo w sumie od jakiegoś czasu się tak dziwnie czułam i w ogóle przytyło mi się trochę, i zrobiłam dziś test..
- I?!
- Chyba jestem w ciąży! Rozumiesz to? Będziemy rodzicami!
- Tak, normalnie skacze z radości.. Jak to rozwiążemy?
- Żartuje przecież z tego że się cieszę. Znalazłam już w simternecie takie tabletki, tylko one trochę kosztują. Ale pogadamy o tym po kolacji!
I oto nastał wieczór! Do domu Jonesów przybyli - rodzice Laury, Miranda z Randolphem oraz Daphne, Benajamin i Skylar, która z racji, że była na pół kosmitką błyskawicznie
wyskoczyła z kojca dorosła.
Duncan czuł się bardzo szczęśliwy jako dziadek, a przecież drugi wnuk/wnuczka już w drodze!
- I jak Ci się podoba nasza choinka?
- Jest ładna, ale u nas w domu jest większa i ładniejsza!
- No dobra chodź tu do dziadka!
Gdy pierwsza gwiazdka pojawiła się na niebie cała rodzina zasiadła do kolacji. Oczywiście nie obyło się bez tradycyjnych rodzinnych pogawędek przy świątecznym stole..
- Podziwiam Cię córeczko za to jak to wszystko zorganizowałaś! A, sernik jest przepyszny!
- Dziękuje, cieszę się, że Ci smakuje!
- Tylko ja bym dodała do niego trochę więcej sera, bo tak trochę mi brakuje. Tak nie jakoś strasznie dużo, ale odrobina sera więcej i byłoby idealnie!
- Mamo! Chociaż dzisiaj sobie daruj, są święta..
- No już dobrze, dobrze -
odparła Trisha - Ale co ja co to tą gablotę z czaszkami powinniście zdjąć.. -
dodała, Trisha próbowała, ale nie mogła się powstrzymać przed wytknięciem córce tego błędu
- Naprawdę?! Nawet na to zdążyłaś zwrócić uwagę? -
Laura była na granicy wytrzymałości, a najgorsze dopiero przed nią
- No i wiesz, ta kretynka zawsze wszystkim zaniża oceny ze sprawdzianów, więc się nie przejmuj. Też przez to przechodziłam.
- I za zwykłe malowanie ścian zawołali sobie prawie dwa tysiące simoleonów. Rozumiesz to, dwa tysiące? To po prostu była jakaś kpina! -
Victor opowiadał zięciowi o kosztach ostatniego remontu jego domu
- No tak, te firmy zajmujące się wykończeniem z roku na rok robią się coraz droższe -
odparł Duncan - Mogłeś zwerbować mnie, Benjamina i Franka to zrobilibyśmy Ci to za darmo -
dodał, Stosunki Duncana z Victorem miały się o niebo lepiej, niż stosunki z jego teściową
- Tylko i wyłącznie Partia Towarzyskich Króliczków! Mają najlepszy program! -
zachwalała swoją opcję polityczną Miranda, zaś Benjamin z ciekawością słuchaj tego co ma mu do powiedzenia rudowłosa.
- No co to moje biedne dziecko tam wygaduje.. -
mruknęła pod nosem Trisha. Laura specjalnie usadziła ją i Mirandę po dwóch stronach stołu
- Scarlett co Ty masz taki apetyt? To już Twój trzeci kawałek ciasta!
- Jakoś ostatnio mam większy apetyt. Po prostu od pewnego czasu jedna porcja posiłku mi w ogóle nie wystarcza.., nie wiem czemu..
- Może ciotka jest w ciąży?! -
krzyknęła olśniona swoim pomysłem Skylar
- To, że ktoś je więcej nie od razu znaczy, że jest w ciąży Skylar słońce. -
tłumaczyła siostrzenicy Scarlett, oczywiście mi wiemy, że młoda Okagbarówna dobrze odgadła powód większego apetytu Jonesówny
W tym samym momencie Trisha już w głowie zaczęła układać jak będzie wyglądała ceremonia chrztu jej potencjalnego prawnuka. Laura oczywiście wiedziała nad czym rozmyśla jej matka.
- Mamo! Wiem o czym myślisz i nie, Scarlett na pewno nie jest w ciąży.. -
powiedziała dosyć pewnie, choć pewna wszystkiego nie była
- Przesadzasz Lauro, ja tylko rozmyślam nad tym co jest w tej sałatce. -
odparła krótko seniorka rodu - A, co do Ciebie Scarlett to ostatnio coś się ładnie zaokrągliłaś. -
dodała spoglądając podejrzliwie na wnuczkę
- No tak babciu, ostatnio przybyło mi kilka kilogramów więcej -
odparła - Kurczę coś mnie zaczęło mdlić, pewnie to przez ten sernik -
dodała i złapała się za brzuch
- Scarlett, chodź na chwilę do sypialni. Musimy porozmawiać.. -
Laura domyśliła się na co "choruje" jej córka i wolała przeprowadzić z nią rozmowę gdzieś na osobności
- Scarlett Ty jesteś w ciąży! Dlaczego mi to zrobiłaś! -
Laurze puściło ciśnienie, była wściekła
- Ale Mamo skąd Ty o tym wiesz? Podsłuchiwałaś nas?
- Przecież sama kiedyś byłam w ciąży z Tobą i dobrze wiem jakie są jej objawy!
- No ale spokojnie, znalazłam takie table.. -
Scarlett nie było dane skończyć tej wypowiedzi
- Milcz! Zamilcz i siadaj na łóżku! -
rozkazała córce Laura
- Zapomnij o jakiejkolwiek aborcji! Jesteś zdrowa i ciąża na pewno nie zagraża Twojemu zdrowiu dlatego urodzisz to dziecko czy Ci się to podoba czy nie! Trzeba było myśleć wcześniej!
- Nie! Co to to nie! Nie chce go, ja mam plany na życie, nie chcę zostać teraz matką!
- Scarlett, ale bycie matką jest najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała! Nawet teraz, gdy jestem na siebie strasznie wściekła nie mogę zaprzeczyć, że kocham Cię nad życie i zrobiłabym dla Ciebie wszystko!
- Ale, ja sobie nie poradzę. Przecież ja chciałam zostać lekarzem, ja chce żyć jak normalna nastolatka. Przy dziecku nie będę miała na to szans..
- Masz przecież mnie, Tate i co najważniejsze masz Franka! Nie zostawimy Cię samej, nie martw się o to. Nie pozwoliłabym żeby moja jedyna córka zmarnowała sobie życie! Słońce, nie martw się, damy radę!
- Ale czy ja się nadaje na matkę?
- Oczywiście, że się nadajesz. Popatrz na moją siostrę, a Twoją ciotkę Mirandę - wydaje się, że nie nadaje się na matkę, a jednak. I popatrz co zrobiła z nią ciąża - od kiedy w niej jest to promienieje radością i zdaje się, że wreszcie się ustatkowała! -
uspokajała swoją córkę Laura
W tym samym momencie do pokoju weszła Trisha, która od dłuższej chwili stała i podsłuchiwała córkę oraz wnuczkę pod drzwiami.
- Ciąża?! Dobrze słyszę?! Scarlett to fantastycznie! -
krzyknęła z radością seniorka
Po chwili do sypialni weszła też Miranda, jak widać informacje w tym domu rozchodzą się bardzo szybko.
Dopiero teraz zobaczyłem, że Laura i Scarlett mają takie same pierścionki. Nie było by w tym nic złego gdyby nie fakt, że jest to pierścionek zaręczynowy Laury..
- Scarlett! Nasze dzieci będą miały się z kim bawić na spędach rodzinnych!
- Ciociu, duszę się..!
W tym samym czasie piętro wyżej doszło do męskiej wymiany zdań.
- Jak mogłeś zmajstrować dzieciaka mojej córce! Frank, miałem Cię za porządnego chłopaka! -
wrzasnął na, no właśnie trudno stwierdzić kim teraz dla Duncana jest młody Middleton
- Ale Scarlett brała tabletki.. -
odparł niepewnie Frank
- Żadne tabletki, żadne tabletki! Ty teraz lepiej myśl jak pogodzisz szkołę z pracą i wychowywaniem dziecka! Dopóki mieszkasz pod moim dachem będziesz musiał się Scarlett i dzieckiem zaopiekować! A, nawet jeśli się wyprowadzisz to i tak Cię znajdę!
- Ale Scarlett mówiła, że nie chcę tego dziecka.. Przecież my sobie nie damy z tym rady..
- Spokojnie dacie, dacie sobie rade. Ja i Laura Wam pomożemy jak tylko możemy. Ty lepiej się martw jak poinformujesz o tym swoich rodziców!
- No to będzie ciężki orzech do zgryzienia..
Reszta rodziny, która oczywiście już wiedziała co się święci jak gdyby nigdy nic rozmawiała o wszystkim i o niczym przy świątecznym stole. Trisha po powrocie do stołu jako nową ofiarę upatrzyła sobie malutką Skylar. Przerażona pytaniami staruszki simka uciekła prędko do swojej matki.
- Mamo ja się boję tej Pani! Ona się mnie zapytała czy podoba mi się jakiś kolega, bo jak tak to chcę mi zorganizować ślub..
- Spokojnie, ona już tak ma.
- uspokajała swoją córkę Daphne
Patrząc na to, że Duncan z Frankiem byli na piętrze, a Scarlett i Laura w sypialni to jak myślicie, na kogo patrzyła się w tym momencie Trisha?
Przez cały wieczór Trisha bardzo chciała zadać swojej młodszej córce jedno pytanie, ale chciała to zrobić gdy będą gdzieś same. Gdy tylko nadarzyła się na to okazja nie czekała ani chwili i od razu przeszła do działania.
- Miranda, perełko podejdź no tu na chwilkę..
-
Na Wszechwiedzącego, co ona znowu ode mnie chce.. -
pomyślała Miranda
- Bo wiesz, bo już jesteś w tak zaawansowanej ciąży, że powinnaś wiedzieć dużo na temat dziecka i mam takie do Ciebie pytanie..
- Spokojnie mamo, nie urodzę bliźniaków. W brzuchu mam tylko jednego sima..
- Nie oto mi chodzi! Bo zawsze Ci mówiłam, że moim marzeniem jest mieć wnuka, w sensie, że sima, bo wnuczkę Scarlett już mam.. i czy już wiesz jaka to płeć.
- No nie mogę Ci powiedzieć, bo chcemy z Randolphem żeby to była niespodzianka..
- No dobra, powiem Ci! To chłopczyk!
- Naprawdę?! To wspaniale! To mam jeszcze jedno pytanie do Cieb..
Miranda miała dość pytań swojej matki i ulotniła się na piętro, gdzie aktualnie przebywał wybranek jej serca.
- Randolph jedźmy już do domu!
- Źle się czujesz?
- Nie, ale przytul mnie proszę!
Trisha nie mając żadnej potencjalnej ofiary na widoku udała się do salonu, gdzie leżały prezenty. Musiała podpatrzeć, co i jak.
- No tak, Daphne przyszła ostatnia, więc te zielone to pewnie od nich, bo wcześniej ich nie było. Dla mnie pewnie jest ten największy, ciekawe co w nim jest.. -
mruknęła pod nosem i powoli zaczęła dobierać się do największego z pudełek
Niestety dla niej w okolicy właśnie przechodziła Laura. Simka była już na skraju wytrzymałości, więc wściekła zaczęła krzyczeć na swoją matkę.
- Mamo! Zostaw te prezenty w spokoju! Czy nikt Cię nigdy nie nauczył, że nie wolno dotykać cudzych rzeczy!
- Perełko co Ty taka zdenerwowana jesteś? Stało się coś strasznego? Chodź zaparzę Ci melisę i wszystko mi opowiesz.
W tym samym momencie w domu rozbiegł się dźwięk dzwonka do drzwi. Kto to może być? Duncan i Laura nie zapraszali już więcej gości.
Najbliżej drzwi był Frank, więc to i on poszedł je otworzyć. A, za nimi czekała na niego miła/niemiła niespodzianka.
- Mama? Tata? Co Wy tu robicie?! -
wykrzyknął wyraźnie zaskoczony gośćmi sim
- No tak, jeszcze tych brakowało w tym burdelu na kółkach.. Ja dziś skończę w szpitalu na zawał, mówię Ci to.. -
z Laurą było coraz gorzej..
- Co? Kto to jest? -
spytała zdziwiona Trisha
_______________________________________________________________________________________
Tyle na dziś! Mam nadzieje, że się podobało i oczywiście proszę o Wasze opinie w komentarzach!
Pozdrawiam,
Bart!