Rodzina Punkcik-Landgraab - Żegnaj, studenckie życie!
Żegnaj, studenckie życie!
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Smutne pożegnanie
Henryk. Dlaczego porządni simowie umierają młodo, a co poniektóre gnidy chodzą po tym ziemskim łez padole do późnej starości?
Glenda chyba bardzo źle zniosła śmierć ojca, skoro kury zaczęły do niej gadać. A z Karolka kawał świni, a nie kogut!
Glenda chyba bardzo źle zniosła śmierć ojca, skoro kury zaczęły do niej gadać. A z Karolka kawał świni, a nie kogut!
- Stara-Raszpla
- Posty: 958
- Rejestracja: 15 gru 2013, 0:00
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Smutne pożegnanie
Indra.. nie zeby cos teges.. ale czekamy na kontynuacje chcemy jak najszybciej zobaczyc reszte, aby poznac calkiem nowe losy rodziny
Na forum od: 18.04.2007
--------------------------
Mój sprzęt:
MacBook Pro 16" Retina. i7 2.6GHz/32GB/1TB/AMD Radeon Pro 5500M
oraz stacjonarka:
Intel i7-10700K 3.80Ghz | 32 GB | 1TB | GF 2080Ti
Moj simblr:
https://stararaszpla.tumblr.com
--------------------------
Mój sprzęt:
MacBook Pro 16" Retina. i7 2.6GHz/32GB/1TB/AMD Radeon Pro 5500M
oraz stacjonarka:
Intel i7-10700K 3.80Ghz | 32 GB | 1TB | GF 2080Ti
Moj simblr:
https://stararaszpla.tumblr.com
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3285
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
OK, przepraszam za zwłokę z relacją, fotki były, ale czasu brakło. Proszę, oto nowy odcinek przygód Glendy. Z następnym z postaram się nie zwlekać.
Nastał Dzień Straszenia.
Glenda przebrała się za tygrysicę...
...a Marcel za krowo-kwiat.
Oboje wyglądają przecudownie, prawda?
I dali w długą, do sąsiadów, na szaber, po słodycze
Glenda poszła na łatwiznę, odwiedziła rodzinę Fawn.
Glenda: - Wujku, fant albo żart...
Pan Annan, ojciec Fawn, nie skąpił cukierków najlepszej przyjaciółce swojej córki.
Ojciec Fawn: - Masz, masz, dziecko, smacznego!
Pomyślał przy tym, że znając szalone usposobienie Glendy, jej "żart" mógłby poważnie komuś zaszkodzić.
Glenda: - Dziękuję, wujku. Nie bój się, jakbyś nic nie dał, nie wysadziłabym waszego domu w powietrze, pewnie bym tylko narysowała czaszkę markerem gdzieś na drzwiach...
Pan Annan, w myślach: - No mam nadzieję.
Marcel tymczasem wybrał sąsiada z drugiej strony ulicy.
Marcel: - Panie Gieniu, to co, cukiereczek czy krowo-kwiatowy psikus? Muuu!
Pan Gienio: - Masz, masz, Marcelku, i dla Glendy weź.
Marcel: - Dziękuję! Muu!
*****
Co nowego u Punkcików?
Glenda, wracając, pobawiła się w śmieciarza i przeszukała chyba wszystkie kubły na drodze do domu... a nuż ktoś wyrzucił jakieś cukieraski?
Glenda: - Noż niech to lama opluje... nic nie ma, tylko jakieś rybie głowy i kawałki dyni. Ani jednej czekoladki...
Weszła do domu, zrzuciła przebranie, umyła twarz i poszła do salonu, chcąc spokojnie przeliczyć halloweenowe łupy, a tam natknęła się na...
Glenda: - TATUŚ?! Nie wierzę! Przecież umarłeś! A teraz...
Henryk: - Córeczko, Mroczny Kosiarz pozwolił, bym was odwiedził.
Glenda szybko wskoczyła w przejrzyste, lśniące łuną pożaru i pachnące spalenizną oraz dymem objęcia ojca.
Glenda: - Tato, tak za toba tęsknimy z mamusią! Dlaczego musiałeś umrzeć?
Henryk: - Nie płacz, Glenduś... zawsze będę z wami, póki o mnie nie zapomnicie.
Ewa tymczasem łapała na podwórku świetliki, chcąc zrobić lampion. I wtedy coś usłyszała...
Lucky Mama: - No nie do wiary, chyba jestem zbyt mocno zestresowana, bo słyszę... głos Henia, a to przecież... chlip... niemożliwe.
Chwilę później i ona łkała w objęciach ducha męża.
Lucky Mama: - Heniu, Heniu! Naprawdę Mroczny nie może nam cię zwrócić? Tak za tobą tęsknimy wszyscy...
Henryk: - Ja za wami też, Ewuniu. Prosiłem Mrocznego, żeby pozwolił mnie do was wrócić, ale powiedział, że niestety, ma miękkie serce, ale jego rejestr zmarłych musi się zgadzać i...wszyscy ci, którzy zabierają mu ludzi spod kosy, czyli strażacy, lekarze i policjanci, u niego nie mają szans na powrót, bo pokutują w ten sposób za tych, których ocalili. To głupie, wiem, ale Mroczny tak postanowił i nie ma to tamto. Odwiedzę was jeszcze raz, a potem muszę was opuścić, ale pamiętaj, że zawsze będę nad wami czuwał.
Ewa: - Chlip, chlip...
*****
Kolejny dzień. Glenda, po pełnym wrażeń wieczorze postanowiła znowu pobawić się wynalezionym przez siebie kopaczem.
Glenda: - To teraz przyciśniemy tu i... może wykopiemy skarb!
Glenda: - Oż, na wąsy i okulary Willa Wrighta, jak ta dźwignia ciężko chodzi! No ruszże się, cholero!
Wyryła wielką dziurę, skarbu nie znalazła, a kopacz był zbyt oporny w obsłudze, więc odstawiła go do garażu w stodole, złapała za łopatę i zasypała wykopalisko. Widać, jaka z tego powodu jest szczęśliwa
Wieczorem czekała naszą rodzinkę jeszcze jedna przykra niespodzianka. Kiedy Glenda i Marcel bawili się na podwórzu z Łapą, pojawił się nagle Mroczny Kosiarz i podszedł do psiej emerytki, która bez strachu się do niego przytuliła.
Mroczny Kosiarz: - Łapa! Dobra psinka, przyszłaś do mnie sama!
Łapa: - Miii, miii... hmm... psik! (tłumaczenie: Chcesz mnie zabrać? W sumie mogę z tobą iść, zobaczę pana Henryka, o i stara jestem, bolą mnie moje psie kości).
Glenda zobaczyła, co się święci i zaczęła się mazgaić. Oczywiście znowu ma na sobie nie taki strój, co trzeba.
Glenda: - Panie Mroczny! Chlip! Nie zabieraj nam jej! Niedawno zabrałeś nam tatusia! Chlip! Czemu teraz chcesz odebrać nam Łapę, naszą kochaną przyjaciółkę?
Marcel też nie był najlepiej ubrany, wylazł na dwór w piżamie, głupek szmaciany jeden.
Marcel: - Kosiarzu, prosimy, zostaw nam ją.
Wtedy Mroczny Kosiarz wyznał im, że przyszedł po Łapę, ponieważ jest nie tylko stara, ale i chora na chorobę, na którą jeszcze żaden Sim nie wynalazł lekarstwa. Wzruszył się jednak prośbami Punkcikowej młodzieży i postanowił iść na ustępstwo. Kiwnął kosą i na trawniku pojawiła się dziwna skrzynia. Mroczny objaśnił Glendzie i Marcelowi, że jest to hibernator. Łapa do niego wejdzie i zostanie wprowadzona w sen w niskiej temperaturze.
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek w Simpaństwie wynajdzie lek na jej chorobę oraz na starość, wtedy otwórzcie hibernator i podajcie jej ten lek. Wtedy znowu będzie z wami, powiedział Kosiarz. Poszeptał Łapie do ucha, żeby weszła do tej dziwnej skrzyni, po czym zniknął.
Łapa szczeknęła na pożegnanie swoim państwu...
...po czym weszła do hibernatora.
Drzwi urządzenia zamknęły się, kontrolka zielona zgasła, zapaliła się czerwona. Łapa, niczym psia wersja Śpiącej Królewny, pogrążyła się w leczniczym śnie.
W międzyczasie spadł śnieg, bo przecież Dzień Straszenia był ostatnim dniem jesieni, nastała zima. Młodzi postanowili ulepić bałwana. Gawędzili przy tym o dzisiejszych wydarzeniach.
Glenda: - Nie podoba mnie się to, co powiedział Kosiarz. Niby Łapa by umarła z tej choroby, a tak tylko śpi w tej elektronicznej lodówce, co ją zataszczyliśmy na strych, ale popatrz: niby jest, ale jej nie ma, no i tylko Wszechwidzący wie, czy i kiedy zostanie wynaleziony ten lek... a jak nigdy i ona zostanie zamrożona w tym pudle na zawsze?
Marcel: - No w sumie racja, też nas ten Mroczny urządził.
Z tego wszystkiego Glenda poszła zrobić anioła na śniegu, ale... chyba nie robi się tego twarzą w dół
****
Z samego rana znów odwiedził rodzinę Henryk. Miała to być jego ostatnia wizyta w świecie żywych. Ewa znowu łkała w jego objęciach.
Lucky Mama: - Nie zniosę ponownego rozstania z tobą, Heniu! Nie odchodź, proszę!
Henryk: - Muszę, Ewuniu. Mrocznego nie da się ubłagać. I tak poszedł Glendzie na rękę z tą biedną Łapą. Pamiętaj jednak, że będę nad wami czuwał z zaświatów. Trzymaj się, kocham cię, byłaś dobrą zoną.
Ewa: - A ty byłeś dobrym mężem.
Glenda też popłakała się przy pożegnaniu z ojcem.
Glenda: - Pamiętasz, tato, co ci powiedziała przy pożegnaniu ta moja wnuczka z przyszłości, Helga? Żegnaj, pradziadku Heniu. Uważaj na siebie przy tych pożarach... Ona wiedziała, że umrzesz, ale nam o tym nie powiedziała!
Henryk: - Może nie mogła, może ten Emitjakiśtam Strażnik Czasu jej zabronił...
Glenda: - Chlip! Ale i tak to niesprawiedliwe, że musisz nas opuścić! I jeszcze nie ma Łapy!
Henryk: - Nie płacz, córeczko, odejdę, ale zawsze będę z wami. Opiekuj się mamą.
I Henryk zniknął. Tym razem na zawsze.
*****
Kilka dni później odbyło się przyjęcie urodzinowe Glendy...
Glenda: - Uch, jaki piękny tort mamusia upiekła.
Zdmuchnęła świeczki i...
...wreszcie mamy młodą dorosłą Glendę. Pamiętacie ten strój ze starego forum?
Od razu zabrała się do konsumpcji tortu.
W tym samym czasie Marcel, któremu Fawn trąbiła nad głową tak, że o mało co nie ogłuchł, też zdmuchnął świeczki na swoim
torcie, identycznym jak ten Glendy. Lucky Mamie nie chciało się wymyślać dwóch różnych tortów, więc upiekła identyczne.
Chwila przemiany... Fawn dalej trąbi jak szalona, a inni goście na całe gardło ryczą "Sto lat!".
I voila! Marcel jako młody dorosły!
Glenda: - Marcel! Coś ty za garniaczek na siebie założył! Jest ohydny!
Niektórzy goście zjedli tort w ogrodzie, za nic mając śnieg i mróz. Za kelnerkę robiła Lucky Mama.
Tego samego dnia, gdy obżarci dwoma tortami i nieco zmarznięci goście już sobie poszli, Glenda odwiedziła na chwilę ratusz, gdzie odebrała dyplom ukończenia szkoły średniej.
Potem rodzina zapakowała się do samochodu Ewy i pojechała do parku na festiwal zimy.
Pojeździli na łyżwach. Marcelowi nawet nieźle poszło...
...Lucky Mama była bardzo ostrożna...
... Marcel jednak raz czy drugi się zachwiał...
Marcel: - Aj tam z takim sportem! Rezygnuję!
... Glenda pokręciła się chwilę z matką...
... a potem pokazała, co potrafi.
Mistrzyni jazdy figurowej!
Jak cyrkówka!
Może i jest urodzonym pechowcem, ale talent do łyżew ma!
Chwilę potem...
Glenda: - Ej, matka, a gdzie Marcel?
Ewa: - Mówił, że rezygnuje z tego sportu.
Zaraz jednak zobaczyły Marcela. Dawał czadu na snowboardzie.
I nawet nieźle sobie radził...
... do czasu.
Marcel: - Ałaaa! Mój tyłek! A niech to lama opluje!
Po tym wypadku wrócili do domu. Lucky Mama zrobiła kawę dla wszystkich, by się rozgrzali...
Standardowa mina Glendy...
...a na koniec jej pamiątkowa komoda.
Nastał Dzień Straszenia.
Glenda przebrała się za tygrysicę...
...a Marcel za krowo-kwiat.
Oboje wyglądają przecudownie, prawda?
I dali w długą, do sąsiadów, na szaber, po słodycze
Glenda poszła na łatwiznę, odwiedziła rodzinę Fawn.
Glenda: - Wujku, fant albo żart...
Pan Annan, ojciec Fawn, nie skąpił cukierków najlepszej przyjaciółce swojej córki.
Ojciec Fawn: - Masz, masz, dziecko, smacznego!
Pomyślał przy tym, że znając szalone usposobienie Glendy, jej "żart" mógłby poważnie komuś zaszkodzić.
Glenda: - Dziękuję, wujku. Nie bój się, jakbyś nic nie dał, nie wysadziłabym waszego domu w powietrze, pewnie bym tylko narysowała czaszkę markerem gdzieś na drzwiach...
Pan Annan, w myślach: - No mam nadzieję.
Marcel tymczasem wybrał sąsiada z drugiej strony ulicy.
Marcel: - Panie Gieniu, to co, cukiereczek czy krowo-kwiatowy psikus? Muuu!
Pan Gienio: - Masz, masz, Marcelku, i dla Glendy weź.
Marcel: - Dziękuję! Muu!
*****
Glenda, wracając, pobawiła się w śmieciarza i przeszukała chyba wszystkie kubły na drodze do domu... a nuż ktoś wyrzucił jakieś cukieraski?
Glenda: - Noż niech to lama opluje... nic nie ma, tylko jakieś rybie głowy i kawałki dyni. Ani jednej czekoladki...
Weszła do domu, zrzuciła przebranie, umyła twarz i poszła do salonu, chcąc spokojnie przeliczyć halloweenowe łupy, a tam natknęła się na...
Glenda: - TATUŚ?! Nie wierzę! Przecież umarłeś! A teraz...
Henryk: - Córeczko, Mroczny Kosiarz pozwolił, bym was odwiedził.
Glenda szybko wskoczyła w przejrzyste, lśniące łuną pożaru i pachnące spalenizną oraz dymem objęcia ojca.
Glenda: - Tato, tak za toba tęsknimy z mamusią! Dlaczego musiałeś umrzeć?
Henryk: - Nie płacz, Glenduś... zawsze będę z wami, póki o mnie nie zapomnicie.
Ewa tymczasem łapała na podwórku świetliki, chcąc zrobić lampion. I wtedy coś usłyszała...
Lucky Mama: - No nie do wiary, chyba jestem zbyt mocno zestresowana, bo słyszę... głos Henia, a to przecież... chlip... niemożliwe.
Chwilę później i ona łkała w objęciach ducha męża.
Lucky Mama: - Heniu, Heniu! Naprawdę Mroczny nie może nam cię zwrócić? Tak za tobą tęsknimy wszyscy...
Henryk: - Ja za wami też, Ewuniu. Prosiłem Mrocznego, żeby pozwolił mnie do was wrócić, ale powiedział, że niestety, ma miękkie serce, ale jego rejestr zmarłych musi się zgadzać i...wszyscy ci, którzy zabierają mu ludzi spod kosy, czyli strażacy, lekarze i policjanci, u niego nie mają szans na powrót, bo pokutują w ten sposób za tych, których ocalili. To głupie, wiem, ale Mroczny tak postanowił i nie ma to tamto. Odwiedzę was jeszcze raz, a potem muszę was opuścić, ale pamiętaj, że zawsze będę nad wami czuwał.
Ewa: - Chlip, chlip...
*****
Kolejny dzień. Glenda, po pełnym wrażeń wieczorze postanowiła znowu pobawić się wynalezionym przez siebie kopaczem.
Glenda: - To teraz przyciśniemy tu i... może wykopiemy skarb!
Glenda: - Oż, na wąsy i okulary Willa Wrighta, jak ta dźwignia ciężko chodzi! No ruszże się, cholero!
Wyryła wielką dziurę, skarbu nie znalazła, a kopacz był zbyt oporny w obsłudze, więc odstawiła go do garażu w stodole, złapała za łopatę i zasypała wykopalisko. Widać, jaka z tego powodu jest szczęśliwa
Wieczorem czekała naszą rodzinkę jeszcze jedna przykra niespodzianka. Kiedy Glenda i Marcel bawili się na podwórzu z Łapą, pojawił się nagle Mroczny Kosiarz i podszedł do psiej emerytki, która bez strachu się do niego przytuliła.
Mroczny Kosiarz: - Łapa! Dobra psinka, przyszłaś do mnie sama!
Łapa: - Miii, miii... hmm... psik! (tłumaczenie: Chcesz mnie zabrać? W sumie mogę z tobą iść, zobaczę pana Henryka, o i stara jestem, bolą mnie moje psie kości).
Glenda zobaczyła, co się święci i zaczęła się mazgaić. Oczywiście znowu ma na sobie nie taki strój, co trzeba.
Glenda: - Panie Mroczny! Chlip! Nie zabieraj nam jej! Niedawno zabrałeś nam tatusia! Chlip! Czemu teraz chcesz odebrać nam Łapę, naszą kochaną przyjaciółkę?
Marcel też nie był najlepiej ubrany, wylazł na dwór w piżamie, głupek szmaciany jeden.
Marcel: - Kosiarzu, prosimy, zostaw nam ją.
Wtedy Mroczny Kosiarz wyznał im, że przyszedł po Łapę, ponieważ jest nie tylko stara, ale i chora na chorobę, na którą jeszcze żaden Sim nie wynalazł lekarstwa. Wzruszył się jednak prośbami Punkcikowej młodzieży i postanowił iść na ustępstwo. Kiwnął kosą i na trawniku pojawiła się dziwna skrzynia. Mroczny objaśnił Glendzie i Marcelowi, że jest to hibernator. Łapa do niego wejdzie i zostanie wprowadzona w sen w niskiej temperaturze.
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek w Simpaństwie wynajdzie lek na jej chorobę oraz na starość, wtedy otwórzcie hibernator i podajcie jej ten lek. Wtedy znowu będzie z wami, powiedział Kosiarz. Poszeptał Łapie do ucha, żeby weszła do tej dziwnej skrzyni, po czym zniknął.
Łapa szczeknęła na pożegnanie swoim państwu...
...po czym weszła do hibernatora.
Drzwi urządzenia zamknęły się, kontrolka zielona zgasła, zapaliła się czerwona. Łapa, niczym psia wersja Śpiącej Królewny, pogrążyła się w leczniczym śnie.
W międzyczasie spadł śnieg, bo przecież Dzień Straszenia był ostatnim dniem jesieni, nastała zima. Młodzi postanowili ulepić bałwana. Gawędzili przy tym o dzisiejszych wydarzeniach.
Glenda: - Nie podoba mnie się to, co powiedział Kosiarz. Niby Łapa by umarła z tej choroby, a tak tylko śpi w tej elektronicznej lodówce, co ją zataszczyliśmy na strych, ale popatrz: niby jest, ale jej nie ma, no i tylko Wszechwidzący wie, czy i kiedy zostanie wynaleziony ten lek... a jak nigdy i ona zostanie zamrożona w tym pudle na zawsze?
Marcel: - No w sumie racja, też nas ten Mroczny urządził.
Z tego wszystkiego Glenda poszła zrobić anioła na śniegu, ale... chyba nie robi się tego twarzą w dół
****
Z samego rana znów odwiedził rodzinę Henryk. Miała to być jego ostatnia wizyta w świecie żywych. Ewa znowu łkała w jego objęciach.
Lucky Mama: - Nie zniosę ponownego rozstania z tobą, Heniu! Nie odchodź, proszę!
Henryk: - Muszę, Ewuniu. Mrocznego nie da się ubłagać. I tak poszedł Glendzie na rękę z tą biedną Łapą. Pamiętaj jednak, że będę nad wami czuwał z zaświatów. Trzymaj się, kocham cię, byłaś dobrą zoną.
Ewa: - A ty byłeś dobrym mężem.
Glenda też popłakała się przy pożegnaniu z ojcem.
Glenda: - Pamiętasz, tato, co ci powiedziała przy pożegnaniu ta moja wnuczka z przyszłości, Helga? Żegnaj, pradziadku Heniu. Uważaj na siebie przy tych pożarach... Ona wiedziała, że umrzesz, ale nam o tym nie powiedziała!
Henryk: - Może nie mogła, może ten Emitjakiśtam Strażnik Czasu jej zabronił...
Glenda: - Chlip! Ale i tak to niesprawiedliwe, że musisz nas opuścić! I jeszcze nie ma Łapy!
Henryk: - Nie płacz, córeczko, odejdę, ale zawsze będę z wami. Opiekuj się mamą.
I Henryk zniknął. Tym razem na zawsze.
*****
Kilka dni później odbyło się przyjęcie urodzinowe Glendy...
Glenda: - Uch, jaki piękny tort mamusia upiekła.
Zdmuchnęła świeczki i...
...wreszcie mamy młodą dorosłą Glendę. Pamiętacie ten strój ze starego forum?
Od razu zabrała się do konsumpcji tortu.
W tym samym czasie Marcel, któremu Fawn trąbiła nad głową tak, że o mało co nie ogłuchł, też zdmuchnął świeczki na swoim
torcie, identycznym jak ten Glendy. Lucky Mamie nie chciało się wymyślać dwóch różnych tortów, więc upiekła identyczne.
Chwila przemiany... Fawn dalej trąbi jak szalona, a inni goście na całe gardło ryczą "Sto lat!".
I voila! Marcel jako młody dorosły!
Glenda: - Marcel! Coś ty za garniaczek na siebie założył! Jest ohydny!
Niektórzy goście zjedli tort w ogrodzie, za nic mając śnieg i mróz. Za kelnerkę robiła Lucky Mama.
Tego samego dnia, gdy obżarci dwoma tortami i nieco zmarznięci goście już sobie poszli, Glenda odwiedziła na chwilę ratusz, gdzie odebrała dyplom ukończenia szkoły średniej.
Potem rodzina zapakowała się do samochodu Ewy i pojechała do parku na festiwal zimy.
Pojeździli na łyżwach. Marcelowi nawet nieźle poszło...
...Lucky Mama była bardzo ostrożna...
... Marcel jednak raz czy drugi się zachwiał...
Marcel: - Aj tam z takim sportem! Rezygnuję!
... Glenda pokręciła się chwilę z matką...
... a potem pokazała, co potrafi.
Mistrzyni jazdy figurowej!
Jak cyrkówka!
Może i jest urodzonym pechowcem, ale talent do łyżew ma!
Chwilę potem...
Glenda: - Ej, matka, a gdzie Marcel?
Ewa: - Mówił, że rezygnuje z tego sportu.
Zaraz jednak zobaczyły Marcela. Dawał czadu na snowboardzie.
I nawet nieźle sobie radził...
... do czasu.
Marcel: - Ałaaa! Mój tyłek! A niech to lama opluje!
Po tym wypadku wrócili do domu. Lucky Mama zrobiła kawę dla wszystkich, by się rozgrzali...
Standardowa mina Glendy...
...a na koniec jej pamiątkowa komoda.
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
- Stara-Raszpla
- Posty: 958
- Rejestracja: 15 gru 2013, 0:00
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
Oj szkoda lapy.. to smutne gdy ukochane zwierzatko umiera
Fajnie ze Glenda juz jest mloda dorosla.. bedzie moglasama poszukiwac leku dla Lapy A Marcel jaki elegancik w tym gajerze nie wiem co sie Glenda tak pluje.... tym bardziej ze sama w tych brylach wyglada jak idz stad i nie wracaj
Fajnie ze Glenda juz jest mloda dorosla.. bedzie moglasama poszukiwac leku dla Lapy A Marcel jaki elegancik w tym gajerze nie wiem co sie Glenda tak pluje.... tym bardziej ze sama w tych brylach wyglada jak idz stad i nie wracaj
Na forum od: 18.04.2007
--------------------------
Mój sprzęt:
MacBook Pro 16" Retina. i7 2.6GHz/32GB/1TB/AMD Radeon Pro 5500M
oraz stacjonarka:
Intel i7-10700K 3.80Ghz | 32 GB | 1TB | GF 2080Ti
Moj simblr:
https://stararaszpla.tumblr.com
--------------------------
Mój sprzęt:
MacBook Pro 16" Retina. i7 2.6GHz/32GB/1TB/AMD Radeon Pro 5500M
oraz stacjonarka:
Intel i7-10700K 3.80Ghz | 32 GB | 1TB | GF 2080Ti
Moj simblr:
https://stararaszpla.tumblr.com
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
Ach, ta Glenda! Jako tygrysica wyglądała zjawiskowo, ale potem, już jako młoda-dorosła, w tych okularkach przebija wszystkie stylizacje świata.
No i te jej miny. Legenda!
Zabawna sytuacja z jedzeniem tortu w ogrodzie - musiało być mega komfortowo, hah.
Fajnie, że młodzi się wyszaleli w sportach zimowych: Glenda na łyżwach, Marcel na desce.
Szkoda Łapy.
Pamiątkowo komoda prezentuje się rewelacyjnie!
A, i kocham te Twoje teksty w stylu "Oż, na wąsy i okulary Willa Wrighta!" albo "A niech to lama opluje!"
Czekam na kolejną relację. Oby była szybciej, niż ta.
Pozdrawiam.
No i te jej miny. Legenda!
Zabawna sytuacja z jedzeniem tortu w ogrodzie - musiało być mega komfortowo, hah.
Fajnie, że młodzi się wyszaleli w sportach zimowych: Glenda na łyżwach, Marcel na desce.
Szkoda Łapy.
Pamiątkowo komoda prezentuje się rewelacyjnie!
A, i kocham te Twoje teksty w stylu "Oż, na wąsy i okulary Willa Wrighta!" albo "A niech to lama opluje!"
Czekam na kolejną relację. Oby była szybciej, niż ta.
Pozdrawiam.
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
Nowa relacja? I ty mi nic nie mówisz?
Dobra, dobra, już komentuję
Stroje na Dzień Straszenia młodzi mają super. Marcel szczególnie, piękna z niego "krówka"
No, na miejscu ojca Fawn to bym się obawiała, czy ona bomby nie podłoży, wariatka jedna
No tak, grzebie w śmietniku, franca jedna, jakże bym mogła zapomnieć o tym, co wyprawiała w starej grze Nie byłaby sobą, gdyby nie pogrzebała w śmieciach...
Wizyta Henryka? Fajnie, że jeszcze się żonie i córce pokazał po śmierci. Ale z Mrocznego niezły prosiak, że nie pozwolił Heniowi wrócić, bo on musi odpokutować za tych wszystkich, których uratował. Pokrętną logikę ma ten śmierciunio!
Akcja z kopaczem -
Szkoda Łapy - teraz faktycznie, zostali sami, tylko Ewa, Glenda i Marcel...
Nie odmroziła sobie Glenda twarzy przypadkiem?
No wreszcie urodziny! Studia coraz bliżej
Czego ona chce od tego Marcelowego garnituru? Przecież w porządku jest Za to fryz facet mógłby zmienić, wygląda, jak piorun w rabarbar
Tort jedzony na mrozie zawsze spoko
Jaka klasa w jeździe na łyżwach. I ona jest tą fajtłapą i pechowcem? Chyba ten jej pech na Marcela przeszedł, facet nieźle grzmotnął o glebę... musiało boleć >.<
Super pamiątkowa komoda... Nie mogło zabraknąć fotki z Helgą... ale czy ona ma zdjęcie z balu maturalnego w... kurtce i czapce?
Czekam na dalsze losy! Oby nie za kolejne trzy czy tam cztery miesiące
Dobra, dobra, już komentuję
Stroje na Dzień Straszenia młodzi mają super. Marcel szczególnie, piękna z niego "krówka"
No, na miejscu ojca Fawn to bym się obawiała, czy ona bomby nie podłoży, wariatka jedna
No tak, grzebie w śmietniku, franca jedna, jakże bym mogła zapomnieć o tym, co wyprawiała w starej grze Nie byłaby sobą, gdyby nie pogrzebała w śmieciach...
Wizyta Henryka? Fajnie, że jeszcze się żonie i córce pokazał po śmierci. Ale z Mrocznego niezły prosiak, że nie pozwolił Heniowi wrócić, bo on musi odpokutować za tych wszystkich, których uratował. Pokrętną logikę ma ten śmierciunio!
Akcja z kopaczem -
Szkoda Łapy - teraz faktycznie, zostali sami, tylko Ewa, Glenda i Marcel...
Nie odmroziła sobie Glenda twarzy przypadkiem?
No wreszcie urodziny! Studia coraz bliżej
Czego ona chce od tego Marcelowego garnituru? Przecież w porządku jest Za to fryz facet mógłby zmienić, wygląda, jak piorun w rabarbar
Tort jedzony na mrozie zawsze spoko
Jaka klasa w jeździe na łyżwach. I ona jest tą fajtłapą i pechowcem? Chyba ten jej pech na Marcela przeszedł, facet nieźle grzmotnął o glebę... musiało boleć >.<
Super pamiątkowa komoda... Nie mogło zabraknąć fotki z Helgą... ale czy ona ma zdjęcie z balu maturalnego w... kurtce i czapce?
Czekam na dalsze losy! Oby nie za kolejne trzy czy tam cztery miesiące
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
Zawsze zazdrościłam Amerykanom zwyczaju zbierania cukierków od sąsiadów, to musi być świetna zabawa.
Zgodnie z logiką Mrocznego Kosiarza, największe szanse na powrót do świata żywych mają seryjni mordercy. Widzisz, Heniu, kiepski zawód sobie wybrałeś.
Łapa. Skoro ta rodzina tak chętnie podróżuje w czasie, może ktoś z przyszłości raczyłby się pojawić i dać Glendzie lekarstwo dla biednej psiny?
Skoro Glenda i Marcel są już młodymi dorosłymi, to chyba czas na studia, prawda? Chociaż Marcel ma chyba marne szanse na zostanie przyjętym gdziekolwiek poza Wyższą Szkołą Kup Sobie Dyplom.
Glenda w tych pinglach wygląda jak jakiś hipnotyzer, który musi ukrywać swój świdrujący wzrok przed oczami postronnych simów. Ewentualnie trochę jak niewidoma.
Zgodnie z logiką Mrocznego Kosiarza, największe szanse na powrót do świata żywych mają seryjni mordercy. Widzisz, Heniu, kiepski zawód sobie wybrałeś.
Łapa. Skoro ta rodzina tak chętnie podróżuje w czasie, może ktoś z przyszłości raczyłby się pojawić i dać Glendzie lekarstwo dla biednej psiny?
Skoro Glenda i Marcel są już młodymi dorosłymi, to chyba czas na studia, prawda? Chociaż Marcel ma chyba marne szanse na zostanie przyjętym gdziekolwiek poza Wyższą Szkołą Kup Sobie Dyplom.
Glenda w tych pinglach wygląda jak jakiś hipnotyzer, który musi ukrywać swój świdrujący wzrok przed oczami postronnych simów. Ewentualnie trochę jak niewidoma.
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
Ale z Glendy groźna tygrysica grrrau... hahahah xDD Te przebrania ogólnie mnie rozbrajają Aha i nie ma to jak wybranie się na Halloween w dzień xDD Szperanie w śmieciach za cukierkami, ahaaa! Można i tak, powodzenia! Pewnie znalazła śmiejącą się skórkę od banana (Indra wie o co chodzi huehue xDD) Ja na miejscu Kosiarza nie pozwoliłbym nas odwiedziny. Muszą się pogodzić ze stratą, a takie spotkanie im to utrudni. Niech mądrala nie wpadnie do tej dziury. Chwila moment, poślizgnie się na śmiesznej skórce od banana i już w dziurze. Ale ściema, ten "hibernator" to kuweta Gdy mowa o podróżach w czasie, nie wolno zmieniać biegu historii, jakie konsekwencje mogłoby to przynieść! Glenda będzie miała męża? Jeśli nie, to kogoś podeślę huehue Lucky Mama lepiej niech nie wywali się, bo tafla pęknie Snowboard fajna sprawa trzeba jednak nieco więcej poćwiczyć, bo zmarznięty i obolały tyłek to nic fajnego. Tak, pamiątkowe zdjęcie rozwala system: Glenda w stroju zimowym na studniówce
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3285
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
Będzie, będzie. W drzewie genealogicznym wszystko jest, na pierwszej stronie tematu. Bo ja już gram kolejnym pokoleniem jej potomków, na starym forum była cała historia jej rodzinki i ci, co tam zaglądali, pamiętają jej męża. Jeszcze tylko studia i zaczynam wrzucać stare fotkiKat pisze:Glenda będzie miała męża?
Nie dam jej przepaść, spokojnie. W obecnym moim zapisie gry potomkami Glendy jej wnuczka, Helga, jeszcze ciągle żyje i nie zamierza umierać, planuję powrót Łapy do tej części rodzinyGalcia pisze:Łapa. Skoro ta rodzina tak chętnie podróżuje w czasie, może ktoś z przyszłości raczyłby się pojawić i dać Glendzie lekarstwo dla biednej psiny?
Stara-Raszpla pisze:tym bardziej ze sama w tych brylach wyglada jak idz stad i nie wracaj
Jaaa, o to w tym chodzi, żeby wyglądała dziwnie, przecież jest szalona Tak wyglądała, kiedy ją stworzyłyśmy w 2009 roku z Varsavianką.Galcia pisze:Glenda w tych pinglach wygląda jak jakiś hipnotyzer, który musi ukrywać swój świdrujący wzrok przed oczami postronnych simów. Ewentualnie trochę jak niewidoma.
A teraz ciekawostka: pokusiłam się o stworzenie Glendy w TS4 (nie, nie zamierzam nią grać, tylko tak dla psikusa się bawiłam). Sami oceńcie, czy podobna:
Galeria ciuszków:
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
No nawet, nawet ci wyszła podobna. To czwórka, to wiadomo, identyczna nie będzie.
Okularki najlepsze
A kiedy następna relacja?
Okularki najlepsze
A kiedy następna relacja?
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Co nowego u Punkcików?
Podobna, nawet bardzo!
Wszystko się zgadza. I te okrągłe okularki!
Wszystko się zgadza. I te okrągłe okularki!
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3285
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Studia czas zacząć!
OK, wiem, że minęło sporo czasu od ostatniej relacji, ale nie miałam czasu grać, a jak już miałam, to się okazało, że wywala mnie w pulpit po pięciu-dziesięciu minutach gry, więc próbowałam wszystkiego, a rozwiązaniem okazał się najzwyklejszy reset miasta Master Controllerem. Niby fotki miałam nacykane na zapas, ale też i nie szło pisanie tej relacji, dlatego teraz, pod koniec urlopu, kiedy wreszcie mam czas i kiedy wreszcie skończyłam grać Glendą na studiach (tak, tak, dobrze widzicie ), biorę się za pisanie.
Glenda, teraz już jako osoba dorosła, po raz kolejny wypełniła test kwalifikujący na studia.
Glenda: - Hmm, wiadomo, przecież maskotka Uniwersytetu Simowego to Tańcząca Lama...
Glenda: - Uczelni jest trzy...
Glenda: - Na której z uczelni studiuje najwięcej kosmitów? No każdy głupi wie, że na Nowej Politechnice.
Glenda: - Na której uczelni nie ma bractw studenckich? No pewnie że na Akademii Klasycznej.
Glenda: - Absolwentem której uczelni jest Andrzej Jaroszewicz, uczestnik reality show Big Sister? A tu mnie zagięli, muszę pomyśleć... to był Uniwersytet Simowy? Tak, na pewno, bo Andrzej należał do Bractwa Hallonów!
Oczywiście nasza pieguska sprawiła się idealnie i otrzymała pełne stypendium...
... ale i tak nie była z siebie zadowolona.
Glenda: - No niech mnie lama opluje, mogło być lepiej!
Studia czas zacząć!
Jakiś czas potem.
Glenda: - No, to trzeba się mamusi rezultatem pochwalić...
Glenda: - Mamo, zobacz, przyszły wyniki testu. Dostałam pełne stypendium na Uniwersytet Simowy...
Marcel, za jej plecami: - A ja tym razem testu nie pisałem, bo i po co, i tak nic nie wiem, a pójdę na tę samą uczelnię...
Lucky Mama: - Gratuluję, córeczko, świetnie ci poszło!
A to takie sobie zdjęcie kuchni w domu Punkcików, zrobione przypadkiem, ale mnie się podoba.
Marcel: - WRRR! Jestem wściekły, bo mnie w tej chwili olewacie, tak jak kiedyś, gdy byłem jeszcze lalką!
Glenda zajęła się sprawami organizacyjnymi, w tym transportem na kampus. Oczywiście online.
Glenda: - Marcelku, wyluzuj, nikt cię nie olewa, tylko nie było czego ci gratulować, skoro testu nie pisałeś. Wyjeżdżamy jutro, idź się pakować.
*****
Następnego ranka... zaczęły się pożegnania.
Lucky Mama: - To powodzenia córeczko. Dzwoń codziennie a jak nie będziesz mogła, to pisz maile albo na Simbooku. Ucz się dobrze i nie przesadzaj z imprezami... Będę tęsknić.
Glenda: - Dobrze, dobrze, mamusiu, pamiętaj, że cię kocham... i że mam wyrzuty sumienia zostawiając cię tak samą... trzymaj się ramy, zadzwonię jak dojedziemy i się zakwaterujemy.
Ewa: - Dam sobie radę, zacznę znowu dzieci niańczyć. I Fawn obiecała, że będzie przychodzić i pomagać w domu.
Chwilę później, Glenda była już na progu z walizką, gdy nagle sobie o czymś przypomniała...
Glenda: - No żesz na wąsy i okulary Willa Wrighta, a ten gdzie się podział? Maaarceeel!
Marcel ostatnie chwile pożegnań przeczekał w łazience na parterze.
Marcel: - Idę już, idę, pryszcza wyciskałem!
I pojechali. Oszczędzę relacji z podróży, bo nie działo się nic ciekawego.
Glenda w swoim nowym, studenckim stylu:
Po przyjeździe najpierw nasi młodzi odsiedzieli swoje w budynku administracji, gdzie musieli potwierdzić swoje dane, i odebrać przydział do akademika.
Glenda: - Niech mnie lama opluje, co im tak dużo czasu zajmuje, sprawdzenie czy ja to ja?
Marcel: - Nie no, co ty? Ja się boję, że dowiedzieli się o tym, że byłem kiedyś lalką...
Glenda: - Akurat to ich najwięcej obchodzi, przy takiej ilości studentów wampirów, wróżek, wilkołaków i czarodziejów. Nawet jakiegoś dżina widziałam po drodze...
Wreszcie się doczekali. Glenda biegiem pognała do akademika, gubiąc po drodze Marcela.
Zaczęła nawiązywać nowe znajomości...
Glenda: - Cześć, jestem Glenda Punkcik, a ty?
Nowy znajomy: - A ja Janek Fiołek, witaj!
Potem trzeba było pojechać na powitanie studenckie. Glenda już dawno nie jeździła na rowerze, więc...
Glenda, pod nosem: - Kurde żesz fiks, te studenckie rowery są do bani, tyłek mnie już boli!
Studenckie powitanie, jak widać po jej słynnej minie, nie przypadło Glendzie do gustu...
Glenda: - Co to w ogóle jest? Jakaś wiejska zabawa? No po prostu żenada!
Marcel: - Daj spokój, nie jest tak źle, są darmowe gadżety...
O razu widać, że się do nich z przyjemnością dorwał. A miał w czym wybierać.
A potem nasi świeżo upieczeni studenci odkryli piętro, a tam Glenda dorwała się do eksperymentów genetycznych...
Glenda: - Ależ toto ma możliwości! Może znajdę tu ten lek dla Łapy!
Marcel natomiast odkrył gogle do wirtualnej rzeczywistości.
Marcel: - No łał! Ja latam! Latam!
Na powitaniu nie mogło tez zabraknąć maskotki Uniwersytetu.
Maskotka: - O, cześć, ty jesteś Glenda? Kojarzę cię ze szkoły, byłaś chyba rok niżej... już na studia się dostałaś?
Glenda: - Aaa, fakt, ja cię chyba też znam, prowadziłeś to kółko taneczne? Tak, już studia, czas leci, prawda? A mam prośbę... nauczysz mnie tych maskotkowych wygibasów?
Maskotka: - Nie ma sprawy!
Po dwóch godzinach intensywnego treningu kolega-Maskotka uznał, że Glenda co nieco umie, dal jej strój lamy i ogłosił swoim oficjalnym zastępcą.
Glenda zaczęła szaleć jako druga maskotka.
Glenda: - Naprzód, Lamy! My się Krowom nie damy!
Glenda: - Naprzód, Lamy! Krowy do obory wysyłamy!
Jakiś czas potem nasza kochana świruska uznała, że trzeba się zainteresować planem zajęć, w końcu zabawa zabawą, ale jutro od samego rana zaczyna się ostre kucie.
Glenda: - Aha, czyli jutro od ósmej do szesnastej, razem trzy wykłady... no niezły start...
Marcel przetestował od razu automat z napojami...
... ale niestety, nikt go nie uprzedził, jak to nowicjusza, że ten automat robi sobie psikusy i nie zawsze daje to, co się zamówiło.
Marcel: - No, ty złodzieju! Zeżarłeś mojego simoleona, dawaj tę colę albo z powrotem forsę!
Marcel: - Bo cię rozwalę w drobny mak!
Nic jednak nie wskórał tymi atakami, tylko guza sobie nabił. Ale przynajmniej pierwszego dnia nauczył się czegoś - o automacie w klubie studenckim. Choć nie była to wiedza akademicka, ważny jest sam fakt nauki.
Na koniec tego ekscytującego dnia Glenda i Marcel wybrali się do kręgielni.
Glenda: - No, to się skupiamy... ja, Glenda Punkcik... robię co chcę!
Ich grze przyglądał się nikt inny, tylko znany w świecie nauki i gier komputerowych wieczny student Hafeef Safari, zdrobniale Avi.
Avi: - Jak tej nowej świetnie idzie gra!
Marcel: - A teraz rzut świetnego gracza, Marcela Punkcika!
Marcel też nie próżnował, jeśli chodzi o nowe znajomości...
Marcel: - Cześć, nazywam się Marcel, mieszkam w Landgraab Hall.
Nowa koleżanka: - Ja jestem Sheila, należę do Bractwa Wiedźm i w jego kwaterze mieszkam.
Wreszcie trzeba było zakończyć grę i wrócić do akademika, bo rano zaczynała się nauka... Glenda ozdobiła ścianę swojego pokoju zdjęciami z tego pełnego emocji dnia... zanim poszła spać w sukni balowej.
Wiem, że dziwnie to wszystko wygląda, ale to był właśnie ten okres walki z błędami, i jakoś te zdjęcia się nie układają w żadną sensowną ciągłość, dlatego wyszło, jak wyszło.
Reszta niebawem, bo fotki są.
Glenda, teraz już jako osoba dorosła, po raz kolejny wypełniła test kwalifikujący na studia.
Glenda: - Hmm, wiadomo, przecież maskotka Uniwersytetu Simowego to Tańcząca Lama...
Glenda: - Uczelni jest trzy...
Glenda: - Na której z uczelni studiuje najwięcej kosmitów? No każdy głupi wie, że na Nowej Politechnice.
Glenda: - Na której uczelni nie ma bractw studenckich? No pewnie że na Akademii Klasycznej.
Glenda: - Absolwentem której uczelni jest Andrzej Jaroszewicz, uczestnik reality show Big Sister? A tu mnie zagięli, muszę pomyśleć... to był Uniwersytet Simowy? Tak, na pewno, bo Andrzej należał do Bractwa Hallonów!
Oczywiście nasza pieguska sprawiła się idealnie i otrzymała pełne stypendium...
... ale i tak nie była z siebie zadowolona.
Glenda: - No niech mnie lama opluje, mogło być lepiej!
Jakiś czas potem.
Glenda: - No, to trzeba się mamusi rezultatem pochwalić...
Glenda: - Mamo, zobacz, przyszły wyniki testu. Dostałam pełne stypendium na Uniwersytet Simowy...
Marcel, za jej plecami: - A ja tym razem testu nie pisałem, bo i po co, i tak nic nie wiem, a pójdę na tę samą uczelnię...
Lucky Mama: - Gratuluję, córeczko, świetnie ci poszło!
A to takie sobie zdjęcie kuchni w domu Punkcików, zrobione przypadkiem, ale mnie się podoba.
Marcel: - WRRR! Jestem wściekły, bo mnie w tej chwili olewacie, tak jak kiedyś, gdy byłem jeszcze lalką!
Glenda zajęła się sprawami organizacyjnymi, w tym transportem na kampus. Oczywiście online.
Glenda: - Marcelku, wyluzuj, nikt cię nie olewa, tylko nie było czego ci gratulować, skoro testu nie pisałeś. Wyjeżdżamy jutro, idź się pakować.
*****
Następnego ranka... zaczęły się pożegnania.
Lucky Mama: - To powodzenia córeczko. Dzwoń codziennie a jak nie będziesz mogła, to pisz maile albo na Simbooku. Ucz się dobrze i nie przesadzaj z imprezami... Będę tęsknić.
Glenda: - Dobrze, dobrze, mamusiu, pamiętaj, że cię kocham... i że mam wyrzuty sumienia zostawiając cię tak samą... trzymaj się ramy, zadzwonię jak dojedziemy i się zakwaterujemy.
Ewa: - Dam sobie radę, zacznę znowu dzieci niańczyć. I Fawn obiecała, że będzie przychodzić i pomagać w domu.
Chwilę później, Glenda była już na progu z walizką, gdy nagle sobie o czymś przypomniała...
Glenda: - No żesz na wąsy i okulary Willa Wrighta, a ten gdzie się podział? Maaarceeel!
Marcel ostatnie chwile pożegnań przeczekał w łazience na parterze.
Marcel: - Idę już, idę, pryszcza wyciskałem!
I pojechali. Oszczędzę relacji z podróży, bo nie działo się nic ciekawego.
Glenda w swoim nowym, studenckim stylu:
Po przyjeździe najpierw nasi młodzi odsiedzieli swoje w budynku administracji, gdzie musieli potwierdzić swoje dane, i odebrać przydział do akademika.
Glenda: - Niech mnie lama opluje, co im tak dużo czasu zajmuje, sprawdzenie czy ja to ja?
Marcel: - Nie no, co ty? Ja się boję, że dowiedzieli się o tym, że byłem kiedyś lalką...
Glenda: - Akurat to ich najwięcej obchodzi, przy takiej ilości studentów wampirów, wróżek, wilkołaków i czarodziejów. Nawet jakiegoś dżina widziałam po drodze...
Wreszcie się doczekali. Glenda biegiem pognała do akademika, gubiąc po drodze Marcela.
Zaczęła nawiązywać nowe znajomości...
Glenda: - Cześć, jestem Glenda Punkcik, a ty?
Nowy znajomy: - A ja Janek Fiołek, witaj!
Potem trzeba było pojechać na powitanie studenckie. Glenda już dawno nie jeździła na rowerze, więc...
Glenda, pod nosem: - Kurde żesz fiks, te studenckie rowery są do bani, tyłek mnie już boli!
Studenckie powitanie, jak widać po jej słynnej minie, nie przypadło Glendzie do gustu...
Glenda: - Co to w ogóle jest? Jakaś wiejska zabawa? No po prostu żenada!
Marcel: - Daj spokój, nie jest tak źle, są darmowe gadżety...
O razu widać, że się do nich z przyjemnością dorwał. A miał w czym wybierać.
A potem nasi świeżo upieczeni studenci odkryli piętro, a tam Glenda dorwała się do eksperymentów genetycznych...
Glenda: - Ależ toto ma możliwości! Może znajdę tu ten lek dla Łapy!
Marcel natomiast odkrył gogle do wirtualnej rzeczywistości.
Marcel: - No łał! Ja latam! Latam!
Na powitaniu nie mogło tez zabraknąć maskotki Uniwersytetu.
Maskotka: - O, cześć, ty jesteś Glenda? Kojarzę cię ze szkoły, byłaś chyba rok niżej... już na studia się dostałaś?
Glenda: - Aaa, fakt, ja cię chyba też znam, prowadziłeś to kółko taneczne? Tak, już studia, czas leci, prawda? A mam prośbę... nauczysz mnie tych maskotkowych wygibasów?
Maskotka: - Nie ma sprawy!
Po dwóch godzinach intensywnego treningu kolega-Maskotka uznał, że Glenda co nieco umie, dal jej strój lamy i ogłosił swoim oficjalnym zastępcą.
Glenda zaczęła szaleć jako druga maskotka.
Glenda: - Naprzód, Lamy! My się Krowom nie damy!
Glenda: - Naprzód, Lamy! Krowy do obory wysyłamy!
Jakiś czas potem nasza kochana świruska uznała, że trzeba się zainteresować planem zajęć, w końcu zabawa zabawą, ale jutro od samego rana zaczyna się ostre kucie.
Glenda: - Aha, czyli jutro od ósmej do szesnastej, razem trzy wykłady... no niezły start...
Marcel przetestował od razu automat z napojami...
... ale niestety, nikt go nie uprzedził, jak to nowicjusza, że ten automat robi sobie psikusy i nie zawsze daje to, co się zamówiło.
Marcel: - No, ty złodzieju! Zeżarłeś mojego simoleona, dawaj tę colę albo z powrotem forsę!
Marcel: - Bo cię rozwalę w drobny mak!
Nic jednak nie wskórał tymi atakami, tylko guza sobie nabił. Ale przynajmniej pierwszego dnia nauczył się czegoś - o automacie w klubie studenckim. Choć nie była to wiedza akademicka, ważny jest sam fakt nauki.
Na koniec tego ekscytującego dnia Glenda i Marcel wybrali się do kręgielni.
Glenda: - No, to się skupiamy... ja, Glenda Punkcik... robię co chcę!
Ich grze przyglądał się nikt inny, tylko znany w świecie nauki i gier komputerowych wieczny student Hafeef Safari, zdrobniale Avi.
Avi: - Jak tej nowej świetnie idzie gra!
Marcel: - A teraz rzut świetnego gracza, Marcela Punkcika!
Marcel też nie próżnował, jeśli chodzi o nowe znajomości...
Marcel: - Cześć, nazywam się Marcel, mieszkam w Landgraab Hall.
Nowa koleżanka: - Ja jestem Sheila, należę do Bractwa Wiedźm i w jego kwaterze mieszkam.
Wreszcie trzeba było zakończyć grę i wrócić do akademika, bo rano zaczynała się nauka... Glenda ozdobiła ścianę swojego pokoju zdjęciami z tego pełnego emocji dnia... zanim poszła spać w sukni balowej.
Wiem, że dziwnie to wszystko wygląda, ale to był właśnie ten okres walki z błędami, i jakoś te zdjęcia się nie układają w żadną sensowną ciągłość, dlatego wyszło, jak wyszło.
Reszta niebawem, bo fotki są.
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Studia czas zacząć!
Wreszcie nowa relacja!
Rozwaliły mnie te pytania: skąd ty Indra, bierzesz takie pomysły?
Oczywiście mina Glendy po uzyskaniu wyników bezbłędna.
Pokazując matce wyniki testu pokazuje jej obrazek z gnomem ogrodowym - to jest bezcenne
Biedny, olewany Marcel... tak strasznie go żałuję... Trzeba było wypełnić test, a nie teraz fochy strzelać.
No tak, samochód już czeka, wszyscy spakowani, a ten sobie czas znalazł na wyciskanie pryszczy
Fajnie Glenda wygląda jako studentka.
Co ona się taka zrobiła wiecznie niezadowolona? Znowu minę okazała, powitanie studenckie jej nie pasuje?
Nawet na studiach spotyka Glenda znajomków... czekam jeszcze na pana lodziarza, jak zobaczy ją na kampusie, szybko zwieje z całym samochodem
Ale maskotkowy taniec opanowała bezbłędnie.
Walka Marcela z automatem - szkoda, że go nie przygniótł, miałby facet nauczkę
Kręgle - miny super.
Avi Chyba najbardziej go lubię z tej trójki ze zwiastuna.
Marcel zawiera przyjaźnie... aby nie zacznie zdradzać Glendy?
Ładne fotki, ładna tapeta na ścianie.
Czekam na dalszy ciąg... oby znowu nie za pół roku
Rozwaliły mnie te pytania: skąd ty Indra, bierzesz takie pomysły?
Oczywiście mina Glendy po uzyskaniu wyników bezbłędna.
Pokazując matce wyniki testu pokazuje jej obrazek z gnomem ogrodowym - to jest bezcenne
Biedny, olewany Marcel... tak strasznie go żałuję... Trzeba było wypełnić test, a nie teraz fochy strzelać.
To Fawn nie jedzie z Glendą na Uniwerek?Ewa: - Dam sobie radę, zacznę znowu dzieci niańczyć. I Fawn obiecała, że będzie przychodzić i pomagać w domu.
No tak, samochód już czeka, wszyscy spakowani, a ten sobie czas znalazł na wyciskanie pryszczy
Fajnie Glenda wygląda jako studentka.
Czuję dyskryminację rasową, a kosmici gdzie?Marcel: - Nie no, co ty? Ja się boję, że dowiedzieli się o tym, że byłem kiedyś lalką...
Glenda: - Akurat to ich najwięcej obchodzi, przy takiej ilości studentów wampirów, wróżek, wilkołaków i czarodziejów. Nawet jakiegoś dżina widziałam po drodze...
Co ona się taka zrobiła wiecznie niezadowolona? Znowu minę okazała, powitanie studenckie jej nie pasuje?
Nawet na studiach spotyka Glenda znajomków... czekam jeszcze na pana lodziarza, jak zobaczy ją na kampusie, szybko zwieje z całym samochodem
Ale maskotkowy taniec opanowała bezbłędnie.
Walka Marcela z automatem - szkoda, że go nie przygniótł, miałby facet nauczkę
Kręgle - miny super.
Avi Chyba najbardziej go lubię z tej trójki ze zwiastuna.
Marcel zawiera przyjaźnie... aby nie zacznie zdradzać Glendy?
Ładne fotki, ładna tapeta na ścianie.
Czekam na dalszy ciąg... oby znowu nie za pół roku
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Studia czas zacząć!
Zdolna ta nasza Glenda. Dobrze napisane testy, dostanie się na wymarzony uniwerek.
Dobrze, że towarzyszy jej Marcel. Taki duet na pewno na długie lata zostanie zapamiętany przez wszystkich studentów i profesorów.
Na razie, widać, świetnie się tam bawią - bilard, tańce maskotki, poznawanie nowych Simów. Ciekawe jak będzie z nauką, hah.
Rozbawiła mnie sytuacja z automatem. Twoje teksty rozwalają, Indra.
Dobrze, że towarzyszy jej Marcel. Taki duet na pewno na długie lata zostanie zapamiętany przez wszystkich studentów i profesorów.
Na razie, widać, świetnie się tam bawią - bilard, tańce maskotki, poznawanie nowych Simów. Ciekawe jak będzie z nauką, hah.
Rozbawiła mnie sytuacja z automatem. Twoje teksty rozwalają, Indra.
Re: Rodzina Punkcik-Landgraab - Studia czas zacząć!
O ja cię, gdyby takie pytania decydowały w rzeczywistości o tym, czy ktoś dostanie się na studia xDD Najwięcej kosmitów studiuje w Księżycowych Jeziorach. Oj, tam nie ma uniwerku przecież Ta Glenda to chyba jest Ględa, bo ględzi, a tak dobrze jej poszło. Ja pierdzielę, w kieszeni ma dwa kierunki, a ta ględzi Kuchnia fajna, taka swojska. Marcel chce trochę uwagi, chłopczyk jeden Marcel, tfu tfu pryszczy się nie wyciska baranie jeden No tak, relacja z ekranu ładowana raczej pewnej części ciała by nie urwała Widzę studenciaki już po studencku zaczynają, a kampus pełen studentów z Moonlight Falls widzę. Przekichane z tymi rowerami i ciągłe bieganie wszędzie. Moi się na zajęcia spóźniali przez to ciągle Tak, studenckie przywitanie. Moi od razu rzucili się na stoisko z darmowymi batonami i napojami. W rezultacie każdy miał po 40 batoników i napojów gazowanych w wyposażeniu. Niech nabiorą ci twoi zapasów. Po minie Glendy widzę, że ma jakieś niecne plany odnośnie badań genetycznych. Glenda wygląda obłędnie w stroju lamy huehue Niech zjawi się tak ubrana na zajęcia. Marcel niech nie napiera tak na ten automat, bo kuku sobie zrobi, ale go przygniecie Fajnie że nowe znajomości mają, a zdjęcia z budki powalają. Widać, że nieźle się bawili. Aj spoko, u mnie relacje zawsze były sklejaniną bez składu czy ładu
Rodzina Punkcik-Landgraab - Studia czas zacząć!
Nie grałam zbyt długo w trójkę, więc dopiero teraz uderzył mnie bezsens tych testów na studia. Przecież można to wszytko sprawdzić w Internecie. Poza tym co to za pytania, gdzie studiował jakiś celebryta? Ja bym się wkurzyła.
Glenda czuje ducha uczelni jak mało kto! Pierwszy dzień i już zastępczyni maskotki. W prawdziwym życiu takie osoby potwornie mnie irytują.
Ach, i nie przejmuj się długą przerwą, ja ostatni odcinek wrzucałam chyba w kwietniu...
Glenda czuje ducha uczelni jak mało kto! Pierwszy dzień i już zastępczyni maskotki. W prawdziwym życiu takie osoby potwornie mnie irytują.
Ach, i nie przejmuj się długą przerwą, ja ostatni odcinek wrzucałam chyba w kwietniu...
- Kapitan Indra
- Główni Administratorzy
- Scenarzysta
- Konserwator
- Posty: 3285
- Rejestracja: 30 paź 2013, 19:17
Rodzina Punkcik-Landgraab - Zdrada!
Dzisiejsza relacja będzie trochę... dziwna, bo tu mam zdjęcia właśnie z tego okresu, kiedy moja gra odmawiała posłuszeństwa i wyłączała się po kilku minutach od załadowania. Dopiero pod koniec wszystko się układa jako tako, bo to już było po zwalczeniu błędu.
Jak już wspomniałam na zakończenie poprzedniej relacji, pierwszej nocy w akademiku Glenda położyła się spać w sukni balowej, zamiast w piżamie. Cóż, szalona...
Teraz nadszedł ranek, zadzwonił budzik, nasza rudowłosa studentka musi się ogarnąć przed pierwszym dniem wykładów.
Glenda: - A niech to lama opluje! Jakie te studenckie łóżka są niewygodne! Moje biedne plecy!
Szybkie śniadanko (nadal w tym samym stroju)
Glenda: - Ta zupa jakaś niedoprawiona... oni naprawdę tak kiepsko żywią studentów? Powinni zatrudnić mamę, już ona by się kuchnią zajęła...
Marcel tymczasem jeszcze się dobrze z piżamą nie pożegnał, a już znalazł na piętrze pokój z rozmaitymi rozrywkami dla studentów i dorwał się do laserowego rytmotronu. Zaczął tak rzępolić, że aż uszy puchły i z pewnością zrobił tym studentom, którzy jeszcze spali, przymusową pobudkę.
Jak na pierwszy dzień, zajęcia okazały się ciekawe. Glenda zapoznała się bliżej z tajemniczą maszyną, która podobno wpływa na mózgi...
...a w przerwach dokonywała aktów wandalizmu zajmowała się pracą twórczą, czyli smarowała graffiti.
Późnym wieczorem, po zajęciach, zadowolona studentka wracała do domu.
Glenda: - To na dzisiaj koniec. Ciekawe, jak Marcelowi poszło na jego zajęciach... Zaraz, zaraz, a gdzie on tak właściwie jest...
SMS do Marcela:
Marcel, gdzie się podziewasz, ty przerośnięta szmacianko? Czekałam na ciebie pod budynkiem administracji, a ciebie nie było, choć podobno tam miałeś wykład. Wracaj do mnie ale to już! Czekam w akademiku!
I wtedy właśnie Marcel się objawił, jadąc na swoim poobtłukiwanym rowerze, wersja studencka.
Marcel: - Glenda... po co się denerwujesz, przetrzymali nas nieco dłużej, ten doktorant jest jakiś okropny, musiał skończyć wątek zanim nas do domu wypuścił.
I tak to sobie szło... rano wykłady i zajęcia, potem biblioteka... ale Glenda nie tylko się tam uczyła. Czasami też korzystała z komputera, by poczatować z kolegami z kampusu.
Nancy_Downs: Glenda, co się dzieje z Marcelem? Choruje czy co?
GreenGlen: Nie, a czemu pytasz? Cały czas przecież wychodzi o tej samej godzinie, co ja, bo wasza grupa zaczyna o tej samej godzinie, co moja...
Nancy_Downs: Ale wczoraj i przedwczoraj go nie było...
GreenGlen: Hmm, dziwne...dzięki za cynk!
Zastanawiała się nad tym jeszcze przez moment po wyłączeniu czatu, ale potem w ferworze nauki o tym zapomniała...
Marcel tymczasem wychodził z akademika tak jak powinien wychodzić i wracał mniej więcej tak, jak powinien...
Marcel: - No dobrze, dobrze, porozmawiamy jutro, teraz muszę kończyć, już na progu stoję! Paa!
Dobrze, że jego dziewczyna tego nie słyszała, bo zaczęłaby się mocno zastanawiać... Jednak ona miała inne sprawy na głowie.
Glenda: - Mpfhrrr! Na Wfechfiwątego, so wa fmród! No gde mógł wpaft ten wefyt! Jak nie wnajdę tych notatek, to jutro lewę i ffitę!
(mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć tego bełkotu )
Zdrada!
Mijały dni. Glenda pilnie się uczyła i pokochała wieczorne zajęcia z maszyną do kontroli mózgów...
... zdobyła też pewną sławę wśród studentów, organizując udany protest na rzecz obniżenia rachunków za naukę.
Glenda: - Bo co to za kpina! Niby dają nam stypendia, ale tak naprawdę to one na nic nie starczają! Więc drodzy bracia i siostry! Stańmy do walki o to, by nam obniżyli albo wręcz znieśli opłaty za studia!
Studenci: - Racja! Racja! Glenda ma rację!
Studenci: - Glenda! Glenda! Glenda! Glenda na starostę grupy!
Po pierwszym proteście panna Punkcik wróciła do akademika tak zmęczona, że nie zwróciła uwagi na pewnego przystojniaka, który na tym jej proteście był, a który mieszkał w domu naprzeciwko...
Tajemniczy przystojniak, do siebie: - Hmm, nawet fajnie ta Punkcikówna gadała... ciekawe, gdzie mieszka...
Ech, facet, gdybyś się tylko odwrócił, miałbyś zaraz odpowiedź...
W ramach odpoczynku Glenda pograła na automacie w pokoju rozrywek na piętrze w ostatni hit firmy Simetronic Arts: Kosmiczne polowanie na krowy.
Glenda: - No masz, masz, masz... łap tę mućkę, no czego jej żeś nie złapał... ale oferma... no łap następną, łap, łap, łap!
Marcel zaś... no właśnie. Marcela dawno nie widzieliśmy. Nasz były szmaciak często rano, zanim wyszedł z akademika, ćwiczył sobie na symulacyjnym szkieleciku...
Marcel: - No, dobrze... to teraz taki programik sprawdzimy...
Marcel: - No co ty, szkielet, to i ty do mnie wzdychasz? Ja wiem, że przystojniak ze mnie, ale żeby zaraz...
A tego felernego piątku, tuż po zajęciach, najpierw poszedł na siłownię, gdzie przez kilka ładnych godzin ćwiczył na bieżni...
... a potem bomba pękła. Nasi młodzi wybrali się do kręgielni. I co zrobił Marcel? Kiedy Glenda zajęła się grą w kręgle, ten drań ujawnił, gdzie tak znikał. Nawiązał romans z niejaką Betty Franklin i teraz, prawie na oczach Glendy, obściskuje się z nią i całuje!
Glenda odwróciwszy się, zobaczyła taki widok...
...i się wściekła.
Glenda: - A więc to tak, Marcel! Romansujesz z jakąś panienką za moimi plecami! Nie chcę cię znać! To dlatego na zajęcia chodziłeś sobie w kratkę, a gdyby nie Nancy, nawet bym o tym nie wiedziała! Zdradzasz mnie, a ja od zawsze cię kochałam! Od zawsze byliśmy razem, a ty sobie w dzindzibula sobie ze mną grasz! Nie chcę cię znać, powiedziałam!
Marcel: - G...Glenda...ja... ja...
Ale nasza pieguska dopiero się rozkręcała. Charakterek to ma chyba po swojej biologicznej mamusi, słynnej piosenkarce Nadji.
Glenda: - Po jaką cholerę ty ze mną szedłeś na te studia, jak ty pojęcia o życiu nie masz! A teraz wybrałeś! Możesz od razu po studiach szukać sobie mieszkania poza naszym domem, najlepiej ze swoją panienką, jak najdalej ode mnie i matki! A teraz won, patrzeć na ciebie nie mogę!
Marcel: - Dobrze, spoko, fajnie! W takim razie odchodzę! Rezygnuję ze studiów! Mam dosyć łażenia za tobą krok w krok, wcale tutaj przyjeżdżać nie chciałem! Betty, idziemy!
Jak powiedział, tak zrobił. Razem ze swoją przygruchaną Betty Marcel opuścił kręgielnię.
Glenda wściekła się tak, że aż założyła swoją firmową minę.
Glenda, do siebie: - Wymoczek! Szmaciany fajfus! Niech spada na bambus! Obejdę się bez niego! A tyle dla niego zrobiłam, po eliksiry jeździłam, ożywiałam... ech, faceci!
Jeszcze tego samego wieczora Marcel zrezygnował z dalszej nauki i opuścił akademik. Glenda widziała go po raz ostatni w swoim życiu.
Glenda, której po tej zdradzie wiernego, zdawałoby się, przyjaciela, odechciało się wszystkiego, wróciła do akademika, a tam od razu złapała za telefon i zadzwoniła do Lucky Mamy.
Glenda: - Cześć, mamo, czy ty wiesz, co mnie spotkało? Marcel właśnie mnie zdradził i opuścił studia z jakąś panienką.Co? ... Tak, tak, dobrze mamuś słyszałaś. Taki się zrobił drań.
Glenda: - Gdyby pojawił się w domu, wyrzuć go na pysk, nie chcę go w naszej rodzinie... ty chyba w takim wypadku też nie? Co? Nie, to nie jest żaden chwilowy kaprys, po prostu mam go już dosyć, chamski się zrobił ostatnio.
Aby się odstresować, Glenda imała się na kampusie rozmaitych zajęć. Tutaj, jak jej potomek Nesmuth za ileś tam lat, grabi liście...
...a gdy ją naszła ochota na lody, znalazła i furgonetkę, a w niej... no jak to kogo, znajomego pana lodziarza.
Glenda: - O, dzień dobry panu! Pamięta mnie pan? Zawsze kupuję lodowego króliczka, poproszę i teraz!
Lodziarz: - O nie, to znowu ty? Nawet tutaj jesteś? Zawsze cię nosi tam, gdzie cię nie posiali! Masz tego króliczka i już, uciekaj!
Glenda, do siebie: - Jakiś dziwny ten facet, wyraźnie się mnie boi, nie wiem, czemu...
Lizu...lizu... liz... Lizu... liza... Eliza... Eli zad!
Na wykłady, oczywiście, też uczęszczała. Razem ze swoją koleżanką, Lucy.
Lucy: - Psst, on naprawdę to zrobił? Z Betty Franklin? Na twoich oczach?
Glenda: - Tak, chamsko się obcałowywali! Mało sobie twarzy nie powysysali nawzajem. Wolę nie myśleć, co robili, kiedy nie było ich na zajęciach! Ale u mnie krótka piłka, popędziłam mu kota i mam go z bańki!
Jednak mimo tych pogaduszek była pilną studentką, bo posiadała coś, co zwie się podzielnością uwagi.
Glenda: - Mam pytanie, panie profesorze!
Glenda: - No dobrze, mówił pan, że z tego całego Simtanium możemy otrzymać pierwiastek zwany Plumbobus... ale jaką drogą go pozyskujemy?
Tymczasem Lucy sobie spokojnie usnęła... pierwiastki i metale uznała za zwyczajnie nudne.
Wieczorami chodziła na imprezy... została nawet mistrzynią przyjęć w strojach kąpielowych oraz stójek na beczce... w czym celował również Avi, ten ze zwiastuna Studenckiego Życia.
A tańczyła tak... oryginalnie, że często studenci uwieczniali ją telefonem.
Wreszcie aby nie siedzieć wiekami w bibliotece, bo potem jej się wracać w zimne, jesienne wieczory nie chciało, zakupiła za grosze używany komputer i zainstalowała go w akademiku.
Glenda: - No żesz na wąsy i okulary Willa Wrighta! Dlaczego ten gruchot nie działa? To maleństwo powinno zaczepić się tutaj o to świństwo i powinno grać!
I o, proszę, jaki z niej haker i oszust. Zaczęła nocne włamania do komputerów uczelnianych i nielegalne poszukiwania odpowiedzi na testy egzaminacyjne.
Nie ma nic lepszego niż sterczenie o 8:00 rano przed budynkiem, w którym ma się zajęcia i czekanie na łaskawego wykładowcę...
... i dziki sprint przez tereny uniwersyteckie na kolejne zajęcia. Glendzie przyrost wagi nie grozi.
No i obowiązkowo trzeba kilka razy w tygodniu porozmawiać z matką, coby ta się nie zamartwiała o córeczkę.
Glenda: - Halo? Tak, tak, mamo... a nie mówiłam, że się w domu pokaże? Sam był chociaż? ... Co? ... Aha... Dobrze zrobiłaś, żeś go wywaliła na zbity pysk! Niech sobie teraz radzi sam, jak taki mądry.
Jak widać, ulubionym strojem domowym Glendy jest kostium kąpielowy
Często też zaglądała do kręgielni... a tego szczególnego dnia pojawiła się tam także w stroju kąpielowym (z którym się ostatnio prawie nie rozstaje mimo okropnej, jesiennej pogody) i wzbudziła zainteresowanie nie tyle swym stylem gry, co ubiorem właśnie. A zainteresował się nią nikt inny, tylko tajemniczy przystojniak z protestu...
Glenda, do siebie, pod nosem: - I zamach...
Tajemniczy przystojniak, również mrucząc do siebie pod nosem: - O, panna od protestów, jak jej tam... Punkcikówna! Hmm, ma oryginalny styl ubierania, to fakt, prawdę chłopaki mówili... ale gra jak stary zawodowiec.
Reszta innym razem
Jak już wspomniałam na zakończenie poprzedniej relacji, pierwszej nocy w akademiku Glenda położyła się spać w sukni balowej, zamiast w piżamie. Cóż, szalona...
Teraz nadszedł ranek, zadzwonił budzik, nasza rudowłosa studentka musi się ogarnąć przed pierwszym dniem wykładów.
Glenda: - A niech to lama opluje! Jakie te studenckie łóżka są niewygodne! Moje biedne plecy!
Szybkie śniadanko (nadal w tym samym stroju)
Glenda: - Ta zupa jakaś niedoprawiona... oni naprawdę tak kiepsko żywią studentów? Powinni zatrudnić mamę, już ona by się kuchnią zajęła...
Marcel tymczasem jeszcze się dobrze z piżamą nie pożegnał, a już znalazł na piętrze pokój z rozmaitymi rozrywkami dla studentów i dorwał się do laserowego rytmotronu. Zaczął tak rzępolić, że aż uszy puchły i z pewnością zrobił tym studentom, którzy jeszcze spali, przymusową pobudkę.
Jak na pierwszy dzień, zajęcia okazały się ciekawe. Glenda zapoznała się bliżej z tajemniczą maszyną, która podobno wpływa na mózgi...
...a w przerwach dokonywała aktów wandalizmu zajmowała się pracą twórczą, czyli smarowała graffiti.
Późnym wieczorem, po zajęciach, zadowolona studentka wracała do domu.
Glenda: - To na dzisiaj koniec. Ciekawe, jak Marcelowi poszło na jego zajęciach... Zaraz, zaraz, a gdzie on tak właściwie jest...
SMS do Marcela:
Marcel, gdzie się podziewasz, ty przerośnięta szmacianko? Czekałam na ciebie pod budynkiem administracji, a ciebie nie było, choć podobno tam miałeś wykład. Wracaj do mnie ale to już! Czekam w akademiku!
I wtedy właśnie Marcel się objawił, jadąc na swoim poobtłukiwanym rowerze, wersja studencka.
Marcel: - Glenda... po co się denerwujesz, przetrzymali nas nieco dłużej, ten doktorant jest jakiś okropny, musiał skończyć wątek zanim nas do domu wypuścił.
I tak to sobie szło... rano wykłady i zajęcia, potem biblioteka... ale Glenda nie tylko się tam uczyła. Czasami też korzystała z komputera, by poczatować z kolegami z kampusu.
Nancy_Downs: Glenda, co się dzieje z Marcelem? Choruje czy co?
GreenGlen: Nie, a czemu pytasz? Cały czas przecież wychodzi o tej samej godzinie, co ja, bo wasza grupa zaczyna o tej samej godzinie, co moja...
Nancy_Downs: Ale wczoraj i przedwczoraj go nie było...
GreenGlen: Hmm, dziwne...dzięki za cynk!
Zastanawiała się nad tym jeszcze przez moment po wyłączeniu czatu, ale potem w ferworze nauki o tym zapomniała...
Marcel tymczasem wychodził z akademika tak jak powinien wychodzić i wracał mniej więcej tak, jak powinien...
Marcel: - No dobrze, dobrze, porozmawiamy jutro, teraz muszę kończyć, już na progu stoję! Paa!
Dobrze, że jego dziewczyna tego nie słyszała, bo zaczęłaby się mocno zastanawiać... Jednak ona miała inne sprawy na głowie.
Glenda: - Mpfhrrr! Na Wfechfiwątego, so wa fmród! No gde mógł wpaft ten wefyt! Jak nie wnajdę tych notatek, to jutro lewę i ffitę!
(mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć tego bełkotu )
Mijały dni. Glenda pilnie się uczyła i pokochała wieczorne zajęcia z maszyną do kontroli mózgów...
... zdobyła też pewną sławę wśród studentów, organizując udany protest na rzecz obniżenia rachunków za naukę.
Glenda: - Bo co to za kpina! Niby dają nam stypendia, ale tak naprawdę to one na nic nie starczają! Więc drodzy bracia i siostry! Stańmy do walki o to, by nam obniżyli albo wręcz znieśli opłaty za studia!
Studenci: - Racja! Racja! Glenda ma rację!
Studenci: - Glenda! Glenda! Glenda! Glenda na starostę grupy!
Po pierwszym proteście panna Punkcik wróciła do akademika tak zmęczona, że nie zwróciła uwagi na pewnego przystojniaka, który na tym jej proteście był, a który mieszkał w domu naprzeciwko...
Tajemniczy przystojniak, do siebie: - Hmm, nawet fajnie ta Punkcikówna gadała... ciekawe, gdzie mieszka...
Ech, facet, gdybyś się tylko odwrócił, miałbyś zaraz odpowiedź...
W ramach odpoczynku Glenda pograła na automacie w pokoju rozrywek na piętrze w ostatni hit firmy Simetronic Arts: Kosmiczne polowanie na krowy.
Glenda: - No masz, masz, masz... łap tę mućkę, no czego jej żeś nie złapał... ale oferma... no łap następną, łap, łap, łap!
Marcel zaś... no właśnie. Marcela dawno nie widzieliśmy. Nasz były szmaciak często rano, zanim wyszedł z akademika, ćwiczył sobie na symulacyjnym szkieleciku...
Marcel: - No, dobrze... to teraz taki programik sprawdzimy...
Marcel: - No co ty, szkielet, to i ty do mnie wzdychasz? Ja wiem, że przystojniak ze mnie, ale żeby zaraz...
A tego felernego piątku, tuż po zajęciach, najpierw poszedł na siłownię, gdzie przez kilka ładnych godzin ćwiczył na bieżni...
... a potem bomba pękła. Nasi młodzi wybrali się do kręgielni. I co zrobił Marcel? Kiedy Glenda zajęła się grą w kręgle, ten drań ujawnił, gdzie tak znikał. Nawiązał romans z niejaką Betty Franklin i teraz, prawie na oczach Glendy, obściskuje się z nią i całuje!
Glenda odwróciwszy się, zobaczyła taki widok...
...i się wściekła.
Glenda: - A więc to tak, Marcel! Romansujesz z jakąś panienką za moimi plecami! Nie chcę cię znać! To dlatego na zajęcia chodziłeś sobie w kratkę, a gdyby nie Nancy, nawet bym o tym nie wiedziała! Zdradzasz mnie, a ja od zawsze cię kochałam! Od zawsze byliśmy razem, a ty sobie w dzindzibula sobie ze mną grasz! Nie chcę cię znać, powiedziałam!
Marcel: - G...Glenda...ja... ja...
Ale nasza pieguska dopiero się rozkręcała. Charakterek to ma chyba po swojej biologicznej mamusi, słynnej piosenkarce Nadji.
Glenda: - Po jaką cholerę ty ze mną szedłeś na te studia, jak ty pojęcia o życiu nie masz! A teraz wybrałeś! Możesz od razu po studiach szukać sobie mieszkania poza naszym domem, najlepiej ze swoją panienką, jak najdalej ode mnie i matki! A teraz won, patrzeć na ciebie nie mogę!
Marcel: - Dobrze, spoko, fajnie! W takim razie odchodzę! Rezygnuję ze studiów! Mam dosyć łażenia za tobą krok w krok, wcale tutaj przyjeżdżać nie chciałem! Betty, idziemy!
Jak powiedział, tak zrobił. Razem ze swoją przygruchaną Betty Marcel opuścił kręgielnię.
Glenda wściekła się tak, że aż założyła swoją firmową minę.
Glenda, do siebie: - Wymoczek! Szmaciany fajfus! Niech spada na bambus! Obejdę się bez niego! A tyle dla niego zrobiłam, po eliksiry jeździłam, ożywiałam... ech, faceci!
Jeszcze tego samego wieczora Marcel zrezygnował z dalszej nauki i opuścił akademik. Glenda widziała go po raz ostatni w swoim życiu.
Glenda, której po tej zdradzie wiernego, zdawałoby się, przyjaciela, odechciało się wszystkiego, wróciła do akademika, a tam od razu złapała za telefon i zadzwoniła do Lucky Mamy.
Glenda: - Cześć, mamo, czy ty wiesz, co mnie spotkało? Marcel właśnie mnie zdradził i opuścił studia z jakąś panienką.Co? ... Tak, tak, dobrze mamuś słyszałaś. Taki się zrobił drań.
Glenda: - Gdyby pojawił się w domu, wyrzuć go na pysk, nie chcę go w naszej rodzinie... ty chyba w takim wypadku też nie? Co? Nie, to nie jest żaden chwilowy kaprys, po prostu mam go już dosyć, chamski się zrobił ostatnio.
Aby się odstresować, Glenda imała się na kampusie rozmaitych zajęć. Tutaj, jak jej potomek Nesmuth za ileś tam lat, grabi liście...
...a gdy ją naszła ochota na lody, znalazła i furgonetkę, a w niej... no jak to kogo, znajomego pana lodziarza.
Glenda: - O, dzień dobry panu! Pamięta mnie pan? Zawsze kupuję lodowego króliczka, poproszę i teraz!
Lodziarz: - O nie, to znowu ty? Nawet tutaj jesteś? Zawsze cię nosi tam, gdzie cię nie posiali! Masz tego króliczka i już, uciekaj!
Glenda, do siebie: - Jakiś dziwny ten facet, wyraźnie się mnie boi, nie wiem, czemu...
Lizu...lizu... liz... Lizu... liza... Eliza... Eli zad!
Na wykłady, oczywiście, też uczęszczała. Razem ze swoją koleżanką, Lucy.
Lucy: - Psst, on naprawdę to zrobił? Z Betty Franklin? Na twoich oczach?
Glenda: - Tak, chamsko się obcałowywali! Mało sobie twarzy nie powysysali nawzajem. Wolę nie myśleć, co robili, kiedy nie było ich na zajęciach! Ale u mnie krótka piłka, popędziłam mu kota i mam go z bańki!
Jednak mimo tych pogaduszek była pilną studentką, bo posiadała coś, co zwie się podzielnością uwagi.
Glenda: - Mam pytanie, panie profesorze!
Glenda: - No dobrze, mówił pan, że z tego całego Simtanium możemy otrzymać pierwiastek zwany Plumbobus... ale jaką drogą go pozyskujemy?
Tymczasem Lucy sobie spokojnie usnęła... pierwiastki i metale uznała za zwyczajnie nudne.
Wieczorami chodziła na imprezy... została nawet mistrzynią przyjęć w strojach kąpielowych oraz stójek na beczce... w czym celował również Avi, ten ze zwiastuna Studenckiego Życia.
A tańczyła tak... oryginalnie, że często studenci uwieczniali ją telefonem.
Wreszcie aby nie siedzieć wiekami w bibliotece, bo potem jej się wracać w zimne, jesienne wieczory nie chciało, zakupiła za grosze używany komputer i zainstalowała go w akademiku.
Glenda: - No żesz na wąsy i okulary Willa Wrighta! Dlaczego ten gruchot nie działa? To maleństwo powinno zaczepić się tutaj o to świństwo i powinno grać!
I o, proszę, jaki z niej haker i oszust. Zaczęła nocne włamania do komputerów uczelnianych i nielegalne poszukiwania odpowiedzi na testy egzaminacyjne.
Nie ma nic lepszego niż sterczenie o 8:00 rano przed budynkiem, w którym ma się zajęcia i czekanie na łaskawego wykładowcę...
... i dziki sprint przez tereny uniwersyteckie na kolejne zajęcia. Glendzie przyrost wagi nie grozi.
No i obowiązkowo trzeba kilka razy w tygodniu porozmawiać z matką, coby ta się nie zamartwiała o córeczkę.
Glenda: - Halo? Tak, tak, mamo... a nie mówiłam, że się w domu pokaże? Sam był chociaż? ... Co? ... Aha... Dobrze zrobiłaś, żeś go wywaliła na zbity pysk! Niech sobie teraz radzi sam, jak taki mądry.
Jak widać, ulubionym strojem domowym Glendy jest kostium kąpielowy
Często też zaglądała do kręgielni... a tego szczególnego dnia pojawiła się tam także w stroju kąpielowym (z którym się ostatnio prawie nie rozstaje mimo okropnej, jesiennej pogody) i wzbudziła zainteresowanie nie tyle swym stylem gry, co ubiorem właśnie. A zainteresował się nią nikt inny, tylko tajemniczy przystojniak z protestu...
Glenda, do siebie, pod nosem: - I zamach...
Tajemniczy przystojniak, również mrucząc do siebie pod nosem: - O, panna od protestów, jak jej tam... Punkcikówna! Hmm, ma oryginalny styl ubierania, to fakt, prawdę chłopaki mówili... ale gra jak stary zawodowiec.
Reszta innym razem
JOANNA CHMIELEWSKA - 2.04.1932 - 7.10.2013
MARGIT SANDEMO - 23.04.1924 - 1.09.2018
MACIEJ PAROWSKI - 27.12.1946 - 02.06.2019
MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA - 27.02.1972 - 23.05.2022
Rodzina Punkcik-Landgraab - Zdrada!
Uuu, czyżby Marcel znalazł sobie nową dziewczynę? Nie zdziwiłabym się, Glenda ostatnio trochę go olewała.
Czy ów tajemniczy "przystojniak" jest przyszłym mężem Punkcikówny?
Hmm, dobrze nagadała gnojowi, ale żeby tak go od razu wyrzucać z domu? Jest pacynką, nie ma rodziny, przyjaciół... dokumentów. Gdzie ma się podziać? Nie sądzę, żeby jego związek z Betty był na tyle poważny, żeby dziewczyna przyjęła go pod swój dach. Zwłaszcza że zrezygnował ze studiów (na które i tak się nie nadawał swoją drogą). Poznamy kiedyś jego dalsze losy?
Czy ów tajemniczy "przystojniak" jest przyszłym mężem Punkcikówny?
Hmm, dobrze nagadała gnojowi, ale żeby tak go od razu wyrzucać z domu? Jest pacynką, nie ma rodziny, przyjaciół... dokumentów. Gdzie ma się podziać? Nie sądzę, żeby jego związek z Betty był na tyle poważny, żeby dziewczyna przyjęła go pod swój dach. Zwłaszcza że zrezygnował ze studiów (na które i tak się nie nadawał swoją drogą). Poznamy kiedyś jego dalsze losy?
Rodzina Punkcik-Landgraab - Zdrada!
Ale aferę Glenda zrobiła Marcelowi, gdy spotkała go obściskującego się z jakąś laską! Pokazała charakterek. No i skończyła się jego przygoda ze studiami... Przerośnięty szmaciak, hah.
Studencka impreza w świetle księżyca w pełni, i do tego słynny Avi ze zwiastuna - jak się bawić, to z rozmachem! I ten wszyty w udo telefon komórkowy!
Podoba mi się to jaka Glenda jest pilna. Wczesna pobudka, sprint na wykłady, dokładne notatki, dodatkowe eksperymenty... A z drugiej strony niezła z niej buntowniczka. Protesty, wyszukiwanie ściąg na egzaminy, ale też na rozrywkę znajdzie czas. Fajnie ukazujesz jej studenckie życie.
Studencka impreza w świetle księżyca w pełni, i do tego słynny Avi ze zwiastuna - jak się bawić, to z rozmachem! I ten wszyty w udo telefon komórkowy!
Podoba mi się to jaka Glenda jest pilna. Wczesna pobudka, sprint na wykłady, dokładne notatki, dodatkowe eksperymenty... A z drugiej strony niezła z niej buntowniczka. Protesty, wyszukiwanie ściąg na egzaminy, ale też na rozrywkę znajdzie czas. Fajnie ukazujesz jej studenckie życie.
- Stara-Raszpla
- Posty: 958
- Rejestracja: 15 gru 2013, 0:00
Rodzina Punkcik-Landgraab - Zdrada!
Glenda stawia twardo na swoim Zuch dziewczyna
Na forum od: 18.04.2007
--------------------------
Mój sprzęt:
MacBook Pro 16" Retina. i7 2.6GHz/32GB/1TB/AMD Radeon Pro 5500M
oraz stacjonarka:
Intel i7-10700K 3.80Ghz | 32 GB | 1TB | GF 2080Ti
Moj simblr:
https://stararaszpla.tumblr.com
--------------------------
Mój sprzęt:
MacBook Pro 16" Retina. i7 2.6GHz/32GB/1TB/AMD Radeon Pro 5500M
oraz stacjonarka:
Intel i7-10700K 3.80Ghz | 32 GB | 1TB | GF 2080Ti
Moj simblr:
https://stararaszpla.tumblr.com
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości