Relacja powstała w oparciu o „Wyzwanie Księżniczek Disneya”.
Zaczęłam ja pisać, dopiero od trzeciego pokolenia. Na szczęście miałam zapisane poprzednie postacie, toteż odtworzyłam wydarzenia jakie miały miejsce podczas mojej pierwszej gry.
To tyle wstępu, mam nadzieję, że czytanie jej sprawi wam tyle samo radości co mi pisanie jej.
Czasem aby odnaleźć szczęście, trzeba wyruszyć w podróż.
Dawno, dawno temu, w pewnym małym miasteczku, podczas srogiej zimy, gdy temperatura spada tak bardzo, iż wszyscy marzą tylko by grzać się przy kominku, sople kołyszą się na wietrze, a śnieg sypie nieprzerwaną falą, kłując w oczy i wpadając za kołnierz, pewnemu człowiekowi urodziła się córka.
Dziewczynka była najpiękniejszym dzieckiem, jakie można sobie tylko wyobrazić. Jej skóra była delikatna, gładka i biała, niczym świeżo spadły śnieg, policzki swą czerwienią przywodziły na myśl krew lub płatki róży, na których skrzy się rosa w porannych promieniach słońca, natomiast włosy ciemne jak heban, błyszczały w blasku płomieni, tlących się w kominku. Rodzice dali jej na imię Snow-White. Och jakże szczęśliwy był młody tata! Od dawna marzył o dziecku i w końcu jego prośby zostały wysłuchane. Niestety, przyszło mu za to życzenie zapłacić wysoką cenę.
Jego ukochana żona, wkrótce po porodzie, poważnie zachorowała i zmarła. Mężczyzna bardzo to przeżył, rozpaczał nad stratą ukochanej. Wiedział jednak, że jego maleńka córka go potrzebuje, dlatego wziął się w garść i poświęcał jej każdą wolną chwilę.
Mężczyzna obawiał się jednak, że on sam nie wystarczy.
W końcu dorastająca dziewczynka potrzebuje matki, dlatego nie minęło dużo czasu, gdy ożenił się ponownie.
Trzeba przyznać, że na początku, kobieta starała się być jak najlepszą mamą dla Snow. Jednakże, gdy dziewczynka skończyła pięć lat, macocha okazała się być w ciąży.
Urodziła dziewczynkę, młoda mama mimo wszystko zaczęła faworyzować swoją córkę.
Od tamtej pory co by Snow nie zrobiła, zawsze była gorsza od przyrodniej siostry. Co więcej, ponieważ ta była młodsza, rodzice zawsze stawiali ją na pierwszym miejscu. Snow czuła się bardzo samotna.
Czas mijał. Wkrótce Snow skończyła 18 lat i stała się jeszcze piękniejsza. Nie trzeba było długo czekać by adoratorzy zaczęli wystawać pod jej domem. Tymczasem jej przyrodnia siostra z każdym dniem nienawidziła swej siostry coraz bardziej. „Dlaczego to ją tak wszyscy kochają? Dlaczego to jej ślą kwiaty i prezenty? Przecież to ja jestem ładniejsza!” Myślała, a zazdrość i pycha rosły w jej sercu niczym chwasty.
Miarka przebrała się, gdy chłopak w którym była zakochana, oświadczył się Snow.
nieważne było, że Snow go nawet nie znała i od razu odrzuciła.
Snow White musiała odejść i raz na zawsze zniknąć z jej życia! Dziewczyna wymyśliła więc intrygę, która miała pomóc jej pozbyć się starszej siostry. Otóż była tylko jedna rzecz, którą Snow ceniła najbardziej na świecie, a był to naszyjnik jej zmarłej matki, której właściwie nigdy nie poznała. Przyrodnia siostra uważała do tej pory naszyjnik za brzydki, dlatego nigdy go nie chciała, ale teraz...
Nie minęło dużo czasu, jak Snow zauważyła jego zniknięcie. Wpadła do salonu z zamiarem poproszenia o pomoc w poszukiwaniach. W jednej chwili stanęła jak wryta, gdy zobaczyła, młodszą siostrę noszącą ten właśnie naszyjnik.
- Dlaczego go nosisz? On jest mój! – wykrzyknęła Snow. Wtem, w salonie pojawiła się matka młodszej z sióstr.
- Co tu się dzieje? Dlaczego krzyczysz?
Snow wytłumaczyła, że młodsza siostra zabrała jej naszyjnik. Młodsza z kolei tłumaczyła, że skoro Snow ma jej narzeczonego, to ona chce coś w zamian. Dziewczęta kłóciły się przez chwilę, dopóki matka im nie przerwała.
- Dość tego! Skoro nie potraficie się dogadać, zabieram ten naszyjnik. Żadna z was go nie dostanie.
- To nie sprawiedliwe! On jest mój! – krzyknęła Snow, jednak macocha była nieubłagana.
- Teraz, to on jest już niczyj – powiedziała i wyszła.
Snow poczuła jak pod powiekami zbierają jej się gorące łzy. Nie odpowiadając, wybiegła z domu.
Wieczorem dziewczyna wróciła i nie witając się z nikim, ruszyła do swojego pokoju. Ojciec twardo stał po stronie żony, nie mogła liczyć na jego pomoc.
Nieco później, w nocy, zakradła się do rodziców, bo tam zapewne znajdował się naszyjnik.
Starając się być jak najciszej, przeglądnęła szafki w pokoju i znalazła zgubę. Jednak oprócz naszyjnika, było tam coś jeszcze... list. List od jej zmarłej matki! Po przeczytaniu go, Snow była w szoku. To był ten moment kiedy zrozumiała, że musi odejść.
Nie żegnając się z nikim, spakowała najbardziej potrzebne rzeczy jak pieniądze i ubrania, wzięła naszyjnik i uciekła z domu.
Pociąg do którego wsiadła zabrał ją daleko, daleko od znanego jej dotychczas domu. Snow White dotarła do jednego z większych miast, Newcrest.
Pieniądze które zabrała, pozwoliły jej na wynajęcie małego domku w okolicy. Nikt nie pytał skąd jest, co tu robi. Nie było tu żadnych natrętnych adoratorów, wrednej siostry, czy rodziców mówiących jej jak to wszystko robi źle. Nareszcie była panią na włościach i to jej odpowiadało.
Wszyscy w okolicy bardzo polubili Snow White. Była osobą miłą, pogodną i pomocną, dla każdego potrafiła znaleźć czas, nawet jeśli miała dużo pracy. Sąsiedzi wpadali często w odwiedziny. Dzięki temu znalazła wielu przyjaciół i poczuła, że ma w końcu swoje miejsce na ziemi.
Jednakże oprócz dobroci i urody, Snow posiadała również niezwykły talent, była wręcz urodzoną malarką. Nie trzeba było długo czekać, by ktoś go zauważył. Tak się zdarzyło pewnego razu, że w czasie gdy malowała przed swoim domem krajobraz, niedaleko przechadzał się znany właściciel galerii sztuki. Olivier Wolf, gdy tylko zobaczył prace kobiety, był nimi oczarowany.
Niemal w równym stopniu co samą Snow.
Kariera kobiety jako malarki rozwijała się, a wraz z mijającym czasem, rosło jej uczucie do pana Wolf. Pewnego dnia, była zdecydowana wyznać swe uczucie, gdy niespodziewanie zobaczyła na stronie internetowej anons. „Znany właściciel galerii sztuki, pan Olivier Wolf ogłosił swe zaręczyny, z piękną modelką, Andreą Nicpoń”
To była wiadomość, która złamała jej serce. Snow co prawda była tylko jego przyjaciółką, nie powinna oczekiwać niczego więcej, jednak myślała… Myślała, że to co ich łączy to coś znaczy.
Snow nie wiedziała jak poradzić sobie z tymi emocjami, czuła się zraniona i oszukana, dlatego postanowiła opuścić Newcrest, gdyż nie widziała innego wyjścia. Nie chciała więcej widzieć Oliviera na oczy. Zwłaszcza z inną kobietą.
Zanim jednak zdążyła wyjechać z miasta, w drodze na dworzec spotkała Oliviera. Widząc go chciała uciec, ale zdążył ją złapać.
- Snow, poczekaj! Chcę wytłumaczyć…
- Ja już wszystko wiem! Puszczaj! – krzyknęła i wyrwała się.
- A teraz przepraszam, ale spóźnię się na pociąg. Żegnaj – powiedziała i ruszyła.
Olivier był zrozpaczony, jeśli czegoś nie zrobi, straci ją… Jak jednak ma ją przekonać do zmiany zdania?
W tym momencie przypomniał sobie pewną rozmowę ze Snow, wtedy na spacerze. W blasku słońca, liście delikatnie kołysały się na wietrze, ten szum w koronach drzew, słodki śpiew słowika, tylko oni sami, we dwójkę. Oni i otaczająca ich przyroda, to co wtedy Snow White powiedziała… I zrozumiał.
- Pewnego dnia ujrzałem ją, jej białą skórę, bielszą niż śnieg, jej czarne oczy czarne jak grzech, czerwone usta czerwieńsze niż krew, a włosy hebanem mieniły się.
Kobieta stanęła w miejscu i obejrzała się z wyrazem zdziwienia w oczach. To było to, teraz go wysłucha.
- Od tamtej pory była w mym śnie. Każdej sekundy, w noce i dnie, widziałem ją. Jej uśmiech jaśniejszy niż słońce… - powiedział i zaczął zbliżać się do niej.
- Spojrzenie, wszystko, wszystko widzące, które mą duszę pochłonąć chce, widziałem ją. Walczyłem, łudziłem, że wyleczę się, lecz tylko gorzej męczyłem się. Jak w gorączce wiłem, szlochałem, myślałem co zrobię? Czy zwariowałem? Jak mogę pragnąć tej, której nie spotkałem? Lecz wtem… zrozumiałem. - W tym momencie stanął przed Snow, nie cofnęła się.
- Jesteś w mych myślach przez całe dnie, ponieważ szaleńczo kocham cię. A ty? Czy kochasz mnie?
Kobieta stała przez chwilę zdumiona, nagle poczuła spływającą po policzku łzę.
- Hej Olivier… - szepnęła Snow cichutko, a mężczyzna obrócił się w jej stronę.
- Hmm?
- Jeśli kiedyś wyjdę za mąż, to tylko za kogoś, kto napisze dla mnie słodki miłosny wiersz i wygłosi go dla mnie w blasku zachodzącego słońca.
Mężczyzna parsknął śmiechem.
- Och Snow… jaki facet zrobiłby coś takiego? Przestań bujać w obłokach i wracajmy.
- Ja nie bujam w obłokach! Takie rzeczy się zdarzają! – oburzyła się.
- Tak, tak, w filmach na pewno. A teraz chodź, bo spóźnimy się na spotkanie.
- Oż ty!
- Ha ha!
- Pamiętałeś? – wykrztusiła zdumiona.
Mężczyzna tylko się uśmiechnął, kobieta rzuciła mu się na szyję i pocałowała, parę oświetlały ostatnie promienie zachodzącego słońca.
Wkrótce Olivier wyjaśnił Snow całe nieporozumienie z gazetą. Okazało się, że modelka Andrea Nicpoń, faktycznie była narzeczoną Wolfa, ale to było na kilka tygodni za nim poznał Snow. Teraz już nie są razem, jednak zazdrosna kobieta chciała odzyskać Oliviera, a widząc jak dobrze dogaduje się ze Snow, pomyślała, że w ten sposób pozbędzie się rywalki, więc wykorzystała fakt, że ma znajomego w tej gazecie i wysłała taką wiadomość. Ponieważ, kiedyś byli razem, wszyscy pomyśleli, że pewnie jest to prawdą i do siebie wrócili.
Wkrótce wszyscy w okolicy o całej sprawie zapomnieli, zwłaszcza, że w gazecie pojawił się nowy anons.
„Znany właściciel galerii sztuki Olivier Wolf, zaręczył się z obiecującą malarką, Snow White Swan.”
Ślub odbył się dwa tygodnie później. Zjawili się oczywiście przyjaciele pary oraz rodzina Oliviera. Snow nie zaprosiła na ślub nikogo z rodziny. Olivier próbował ją namówić, w końcu minęło trochę czasu od jej ucieczki, a do tej pory nie dała im znaku życia. Kobieta jednak była nieugięta. Pan młody nie wiedział dlaczego, jednak uznał, że Snow wie co robi, dlatego nie drążył tematu.
Wracając, na weselu wszyscy świetnie się bawili. Snow znalazła swojego księcia z bajki, który wcale nie był ideałem, ale jej to nie przeszkadzało. Co więcej, właśnie za to go pokochała. Natomiast Oliver nareszcie znalazł swoją małą księżniczkę, kobietę z którą będzie mógł dzielić się swym szczęściem.
Wszyscy przyjaciele pary, a nawet obcy ludzie z okolicy, byli co do tego pewni. Ta para kochała się nad życie.
Snow White jednak nie wiedziała, że tego dnia na weselu, pojawił się ktoś, kogo spodziewała się nigdy więcej nie zobaczyć.
Jej ojciec, był tam. Pozostał w ukryciu, obserwował ją z daleka.
Tak naprawdę odnalazł córkę kilka miesięcy wcześniej, gdy wtedy w nocy zniknęła z domu, od razu rozpoczął poszukiwania. Udało się.
Początkowo, chciał natychmiast zabrać ją do domu, wtedy jednak zobaczył jej uśmiech. Uśmiech, którego nigdy nie widział u niej, kiedy z nim mieszkała. Jego córka, była po prostu szczęśliwa.
Rozumiał też dlaczego uciekła, wiedział, że bardzo ją ranił przez te wszystkie lata, kiedy faworyzował młodszą córkę. Myślał, że w ten sposób ją zahartuje, żeby potrafiła radzić sobie w życiu, by nie była tak delikatna jak matka i nie odeszła. Nie rozumiał, że to czego Snow potrzebowała, to nie lekcja życia, a miłość.
Tego dnia ojciec patrzył na Snow. W białej połyskującej sukni, była piękna niczym gwiazda mieniąca się na ciemnogranatowym niebie, piękniejsza niż blask jutrzenki. Wyglądała zupełnie jak jej matka, w dniu ich ślubu. Minęło już tyle lat, od tego czasu…
Mężczyzna mimowolnie uśmiechnął się.
- Żegnaj córeczko… Bądź szczęśliwa, dobrze? – rzekł.
Następnie odwrócił się i ruszył przed siebie. Odszedł, by nigdy nie wrócić.
Właściwie, w tym momencie mogłaby się zakończyć ta historia, nieprawdaż?
Snow White znalazła swojego wymarzonego księcia. Jej ojciec zrozumiał swój błąd i będzie od teraz lepszym człowiekiem. Co do macochy i siostry… nie wiemy co się z nimi stało, ale jestem pewna, że spotkała je jakaś kara za to, jak traktowały Snow.
Mamy Happy End! Koniec!
Hmm… proponuję jednak coś innego. Co jeśli… poszlibyśmy o krok dalej?
Zobaczyli, jak potoczyły się dalsze losy bohaterów? Jestem pewna, że Snow i Olivier mieli jakieś dzieci.
Co gdyby okazało się, że ich życie wcale nie było takie różowe? Co jeśli nie każdy mężczyzna, okaże się być księciem z bajki, nie każda kobieta zachowa się jak księżniczka, a złoczyńcy niekoniecznie urodzili się źli, tylko życie ich zmieniło?
Jeśli jednak lubisz historie w stylu „I żyli długo i szczęśliwie”, to lepiej przerwij czytanie. Ciesz się, ze szczęścia bohaterów, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas
Ale, jeśli chcesz się dowiedzieć, co było dalej. Pamiętaj, ostrzegałam, ponieważ historie które mam do opowiedzenia, nie zawsze, są tak słodkie, jak mogłoby się wydawać.
Nasza przygoda, dopiero się rozpoczyna…
Ciąg dalszy nastąpi...