Życie w pałacu płynęło sobie leniwie z dnia na dzień. Mężczyźni pracowali w pracy i w domu, kobiety tylko w domu, ale za to na dwa etaty... W każdym razie jakoś se tam żyli.
Nie zwracano specjalnie uwagi na nieobecność Jadwigi, która od jakiegoś czasu żywiła się tylko Kennethem. Czasami wpadała do niego podczas porannego joggingu, łapiąc go tuż po powrocie z nocnej zmiany. Chłopak spał wtedy aż do wieczora.
Oczywiście nie planowali tego ciągnąć w nieskończoność. W tajnych aktach policyjnych znalazł informację o alternatywie dla wampirów. Wykradł tajemniczy owoc z zaplecza FBI i właśnie go Jadwiga posadziła kilka tygodni temu.
Drzewko niespodziewanie szybko przybrało niespodziewane rozmiary, ale Kennethowi to nie przeszkadzało, dopóki wydawało pożywne dla Jadwigi owoce.
Czerwonowłosa wampirzyca nie spędzała jednak z policjantem czasu tylko ze względu na odżywianie. Kenneth stał się jej naprawdę bliskim przyjacielem nie tylko od rozmów, ale i od zabaw. Odkąd stała się wampirem, miała ogrom niespożytkowanej energii. Na szczęście z panem policjantem, który ciągle musiał być w formie, mogła pospędzać wolny czas bardzo aktywnie.
Ktoś mógłby uznać ich za świrów, ale kto komu zabroni dobrze się bawić.
I nie, żadne z nich nie nabawiło się nawet przeziębienia.
Wspominałam, że nikt nie zawracał sobie głowy nieobecnością Jadwigi? No nie do końca tak było.
— GDZIEŚ TY SIĘ PODZIEWAŁA ZNOWU, CO? JEST PO DWUDZIESTEJ DRUGIEJ!
— No co ty, siostra, jestem dorosła. I nawet jakby ktoś spróbował mnie zaatakować, to wiesz... — próbowała tłumaczyć się Jadwiga.
— Nie chodzi mi o to, że mogłoby się stać coś TOBIE. Tylko INNYM.
— Mam już... inne źródło pożywienia.
— Tak, na pewno! Powiedziałaś w końcu ojcu, co jest źródłem ataków wampirów w okolicy?
Jadwiga zwinęła się na piętro, żeby dalej nie rozmawiać z siostrą, zaś ta gapiła się wrogo na niezwykle szczupłą talię wampirzycy.
Nadchodziły dni rozwiązania. Emilia coraz gorzej znosiła ciążę, głównie ze względów czysto fizycznych - brzuch był niesamowicie ciężki. Miała wrażenie, że nosi potwora. W pokoiku dziecięcym na wszelki wypadek kazała ustawić dwa łóżeczka. Znając historię rodziny, trzeba szykować się na najgorsze.
Kiedy Jadwiga czuła głód, a Kenneth był w pracy, albo spał, szukała Potro. Tym razem znalazła go w mauzoleum króla Henryka. Gdy były pirat zobaczył dziewczynę, gorzko zapłakał.
— Stary, ale ty wiesz, że dziadek mieszka w dzielnicy obok? — Posłała mu zdumione spojrzenie. — W każdej chwili możesz do niego pójść. Chociaż i tak sam wpada do nas co najmniej raz w tygodniu.
— Nic nie rozumiesz... — zaczął, ale żółty dres stojącej przed nim dziewczyny pokrył się fioletem. — No pięknie... — westchnął.
Wampirzyca powoli sączyła krew byłego pirata.
A w tym czasie Emilia poczuła, że to już czas. I wyruszała do szpitala...
...wracając z trzema kołyskami. Nikt się nie spodziewał.
Ilość dzieci w domu sprawiła, że Jadwiga coraz chętniej wybywała z pałacu. Chętnie zaszywała się w domku Kennetha, nawet pod jego nieobecność.
Zaczęło się od niewinnie ugotowanych klopsów na obiad.
Radość Kennetha na widok gotowego posiłku po dniu pełnym pracy była tak wielka, że dziewczyna postanowiła sprawiać mu taką niespodziankę znacznie częściej.
Niewinny obiad często zmieniał się w kolację i w ten sposób wychodząc z domu o 13, Jadwiga wracała po północy.
Chociaż postronny obserwator mógłby sądzić, że chętnie wróciłaby dopiero nad ranem. Mało wiedział. Tą dwójkę łączyła tylko szczera przyjaźń.
Emilia powoli dochodziła do siebie po traumatycznym zdarzeniu, jakim było wydanie na świat trójki potomstwa. Dotychczas jedynymi trojaczkami w rodzinie były Hermiona, Hedwiga i Hagrid, a wszyscy wiemy, jak to się skończyło. (A raczej nie wiemy, bo trudno to zniknięcie wytłumaczyć fabularnie.)
Jolanta była niesamowicie zachwycona faktem, że mogła pomagać w opiece nad wnukami 24 godziny na dobę.
Wróćmy znów do Jadwigi. Wraz z Kennethem odwiedziła otwartą niedawno siłownię. Nie było to duże miejsce, ale bardzo gustownie urządzone. Nie dziwiło również stężenie osób z rodziny królewskiej.
— Siostrzyczko, podobno zaakceptowałaś swoje krągłości — rzuciła Jadwiga do biegnącej obok Rani.
— Ja tak, ale nie chcę, żeby moja córka to uczyniła. Muszę dać jej dobry przykład. Trudno znaleźć mężczyzn takich, jak Haych, którzy lubią babeczki przy kości.
Kenneth czuł się wyjątkowo niekomfortowo podczas tej rozmowy.
Rania nie była jedyną osobą, którą poznał tego dnia. Brat bliźniak Jadwigi również postanowił pogawędzić z Kennethem. Oczywiście, pod pretekstem pracy (Zakon Horacjuszy współpracował z policją).
Chłopak postanowił jednak jak najszybciej opuścić to miejsce. Cały czas czuł na sobie podejrzliwe spojrzenia Oligiusza i Oleksandra.
Szczególnie intensywne były podczas incydentu z różą. Z daleka wyglądało to jak gruby flirt, jednak prawda nie była tak gorąca.
— Spójrz, ktoś zgubił tu różę!
— Jak to możliwe?
— I wiesz co? Dopiero patrząc na nią zdałem sobie sprawę, że mamy ten sam kolor włosów!
— A, faktycznie!
Jadwiga w końcu również poczuła ochotę na powrót do cichego i spokojnego domku Kennetha. Zasiedli zmęczeni na kanapie, aby pogrążyć się w nieszkodliwych ploteczkach na temat napotkanych dziś członków rodziny królewskiej.
Dziewczyna nawet nie zwróciła uwagi na to, że chłopak był dość blisko niej, zaś jego dłonie spoczywały na jej dłoniach. On sam też tego nie zauważył.
Kiedy jednak to dostrzegł, odsunął się spłoszony.
— Coś się stało?
— Wiesz... miałem wrażenie, jakby twoi wujkowie... kuzyni... wciąż nas obserwowali. (Weź się tu połap w pokoleniach tej rodziny - dziękujemy Henrykowi i Rani za zrobienie syna w wieku swoich wnucząt.)
Jadwiga zaśmiała się.
— A weź przestań, przecież tylko rozmawiamy. Co komu do tego?
— Może gdybyśmy robili jakieś inne rzeczy... — tu dziewczyna wyciągnęła ramiona, jak gdyby tylko się przeciągała. — Ale tak to...
Mrugnęła do niego okiem zawadiacko, kiedy jej ręka została na ramieniu przyjaciela. Wybuchnęli śmiechem, a potem wpatrywali się w siebie chwilę w milczeniu. Kenneth dostrzegł wtedy coś, czego wcześniej nie widział.
— Masz rację, co komu do tego, co robimy — szepnął zbliżając się do dziewczyny, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek...
...który stał się początkiem ich pierwszej wspólnie nieprzespanej nocy.
Ale tym razem nawet Emilia nie miała głowy, żeby myśleć o swojej siostrze. Miała trójkę dzieciaków na głowie (Edwarda, Ebenezera i Emilkę Junior) i nawet z dwójką pomocników (Potro i Homer byli akurat w pracy) nie dało się uniknąć małego golasa.
Podczas gdy Emilia Junior zasuwała po piętrze nawet bez pampersa, Alicja starała się chwilę odpocząć od rodzinnego zamętu goszcząc Henryka Shimizu. Od ich ostatniego spotkania minęło trochę czasu i dziewczyna zdążyła dowiedzieć się, że chłopak ma żonę. Była rozczarowania tym, że dowiedziała się o wszystkim od osób trzecich, ale starała się tego nie okazywać. Ani tym bardziej złamanego serca.
— Wiem, że twoja siostra, Jadwiga, spotyka się z kolesiem z mojej pracy. Typ jest dość podejrzany. Dobrze wiem, że grzebał w dokumentach, które w ogóle nie powinny go interesować.
— Słyszałam coś o tym... Ten chłopak był na jej urodzinach. Wydaje się niegroźny...
— Też tak myślałem. To dobry pracownik. Jeszcze nigdy mi nie podpadł i ma czystą kartotekę. Ale jakiś czas temu węszył coś za bardzo... po prostu uważaj na niego i swoją siostrę.
(Tak, Henryk jest grubą szychą wśród bagiet, pomimo młodego wieku.)
— Dobrze, wybadam, jak tam ich relacje, czy coś...
Alicja wątpiła w to, że siostra mogła wpaść w złe towarzystwo. Co prawda miała jej trochę za złe brak kontaktów między nimi - Rania i Emilia były najlepszymi przyjaciółkami, po ślubie tej pierwszej, Emilia zaprzyjaźniła się z Jadwigą i teraz ta potężna więź powinna była się przekazać dalej, a tu nic. Ufała jednak Henrykowi i wiedziała, że zarówno prywatnie, jak i zawodowo, zależało mu na losach każdego z członków rodziny królewskiej.
Jeśli zaś chodzi o blondyna... Nie chciał wyjawiać Alicji, na czym dokładniej przyłapał Kennetha. Ani że cały czas był świadom jej uczuć wobec niego... ani tym bardziej, że istniał ważny powód, dla którego nie mogli nigdy być razem.
Każdy kolejny dzień był dla Jolanty pełen nowych wyzwań. Emilka Junior wciąż uwielbiała paradować na golaska, a odkąd dobrała się do farbek... cóż, sami możecie sobie wyobrazić, co działo się w kąciku dziecięcym w pałacu Ochockich.
Królowa musiała przyznać, że z wielką ulgą przyjęła wołanie męża z dołu.
— Babcia do was wróci, ale teraz zostawia was z mamusiem i tatusiem.
Potro westchnął ciężko.
Kiedy zeszła na dół, okazało się, że toż to sama Jadwinia przybyla z jakimś przemiłym chłopcem! Homer był w trakcie jakiejś pasjonującej rozmowy z nim. Wydawał się aprobować wybór córki... bo chyba po to się tu zjawił ten uroczy chłopak, prawda?
— Gdzie chcecie zamieszkać? — Rzuciła prosto z mostu.
Wbrew pozorom, pytanie wcale nie zmieszało nikogo. Kenneth był dobrze poinformowany przez Jadwigę, czego się może spodziewać. Jolanta natomiast nie zdziwiła się, że para wolała zostać w przytulnym domku na uboczu miasta.
Zbliżał się czas kolacji, więc wiedziona obowiązkiem przygotowania pożywienia dla rodziny Alicja zmierzała do kuchni. Zatrzymała się w progu jadalni, kiedy dostrzegła Kennetha rozmawiającego przyjaźnie z rodzicami.
Wycofała się w głąb holu i sięgnęła po telefon.
— Wiesz co, Henryk? Chyba musisz mi wyjaśnić, o co chodzi z tym "kolegą" Jadwigi... Tak, to ważne. Chyba właśnie planują ślub z rodzicami.
Jak to na początku marca bywa, świat pokryty był gęstą pierzyną śniegu. Homer przeniósł się z budową swojej armii na ulicę. Jadwiga, która chciała pospędzać więcej czasu z rodziną przed ślubem, towarzyszyła mu w tym bardzo często. Oczywiście po zmroku.
Sukcesywnie wstrzymywali ruch drogowy taksówek i tramwajów...
...ale i tak nikt by nie śmiał cokolwiek złego powiedzieć o królu. W końcu to dzięki niemu kraj wstał z kolan (to znaczy - pojawiły się w ogóle jakieś pojazdy).
Wspominałam już, że Henryk Junior i Evie odeszli? Cała rodzina bardzo to przeżywała. Szczególnie Homer, dla którego brat był bardzo ważnym wzorem, zaraz po ojcu.
Smutek rodziny był uwieczniany na kliszy pewnej odważnej dziennikarki...
...dopóki na cmentarz nie dotarła Jadwiga i nie zaprosiła platynowej blondyny na "prywatny wywiad".
Nie zadziera się z rodziną królewską.
Smutek lekko odszedł w niepamięć wraz ze ślubem Jadwigi i Kennetha. Ku lekkiemu niezadowoleniu Jolanty, dziewczyna nawet nie pomyślała o uczesaniu się, czy stroju - wypożyczyła pierwszą lepszą suknię. Dla młodej pary było to oczywiście bez znaczenia, w co byli ubrani. I wcale nie dlatego, że już za kilka godzin w ogóle nie będą ubrani.
Kiedy Jadwiga wyszła na chwilę, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, dostrzegła jakiś ruch na cmentarzu.
— Tatku!? Chyba musisz to zobaczyć...
Pognała wraz z Homerem do grobu Juniora, którego duch unosił się w krzewie obok i nawijał jakieś głupoty do niewidocznego rozmówcy.
— To ten... fajnie, że wrócił, co nie? — Spytała niepewnie dziewczyna.
— Nie wiem... Wydaje mi się, że chyba lepiej odejść w wielkim stylu... i potem nie wracać.
O duchu wujka Jadwiga zapomniała wraz z dotarciem na werandę swojego nowego domu.
Na nowej podłodze czekały na nią świeże owoce plazmowego drzewka.
Idealne do nawodnienia się przed nadchodzącą nocą poślubną. (Tak, przed przeprowadzką do domku zajrzała Jolanta i postanowiła wprowadzić kilka zmian. Nowożeńcy zdołali jednak ją wybłagać o pozostawienie składanych krzesełek, przy których spożywali pierwsze wspólne posiłki. Zdecydowanie nie pasowały do wnętrza, ale dla nich były naprawdę piękną pamiątką.)
— Starsze rodzeństwo się ustatkowało, teraz kolej na was.
Tymi słowami Henryk powitał Alicję i Aleksandra w klubie młodzieżowym, do którego zaprosił ich na orenżadę. Sam jednak szybko zostawił ich samych na mieście. Bliźnięta posłały sobie zdumione spojrzenia.
— Właściwie ma rację. Wkrótce staniesz się dorosły. Wypadałoby rozejrzeć się za przyszłą królową.
Aleksander wpatrywał się tępo w stolik. Naprawdę uwielbiał przygotowywać się do roli króla. Niestety mariaż był najgorszą częścią tego wszystkiego. Jak niby miał w kilka dni znaleźć kogoś, z kim spędzi resztę życia?
Kiedy wyszli z niemal pustego lokalu na miasto, okazało się, że w pobliżu odbywał się Festiwal Miłości.
— Jak idealnie — mruknęła sarkastycznie Alicja.
Niestety tam również nie było nikogo w ich wieku. Oprócz ich kuzyna Henryka - syna Henryka Juniora i wnuka króla Henryka. (Ciekawe, czy też nazwie tak swojego syna, a sam po śmierci stanie się zdziczałym duchem.) Kuzynostwo nie widywało się dość często, dlatego Alicja i Aleksander byli pod wrażeniem wiedzy Henryka na temat całej rodziny. Wiedział prawie wszystko. Był jak szalona fanka, tylko że sam należał do tego, co fanboyował.
— Aleksandrze, czy król nie mówił ci, jak poznał królową, twoją matkę?
— Mówił, ale to mi wcale nie pomaga w znalezieniu jakiejkolwiek kandydatki...
— Sam też miał z tym trudności. Odkąd tylko wszedł w wiek nastoletni, rozglądał się za odpowiednią partią. Żeby nie powiedzieć, że za jakąkolwiek. Był pod sporą presją. Jego rodzeństwo miało dzieci w jego wieku, które same znajdywały partnerów. Ale najważniejsze było to, że wraz z osiągnięciem dorosłości, miała miejsce jego koronacja.
— No tak, dziadek odszedł, kiedy ojciec był jeszcze dzieckiem...
— Dokładnie. Między tobą, a twoim rodzeństwem nie ma aż takiej różnicy wieku, w dodatku król jest w pełni zdrowia, więc nie prędko będziesz musiał zająć jego stanowisko.
Aleksandra ta rozmowa naprawdę pocieszyła. Chętnie posłuchał jeszcze kilka innych historii o swojej rodzinie - tej bliższej, jak i dalszej. Trochę przeszkadzało mu, że jego własny kuzyn mówi o swoim wuju i ciotce "król i królowa".
Uspokojony, ruszył na karaoke, gdzie zabawiał brak tłumów wraz z jakimś przypadkowym gostkiem. (Który niebezpiecznie przypominał typa wmawiającego Horacjuszowi na ślubie Honoraty i Mariana, że zostali podmienieni w szpitalu.)
W końcu nadszedł ten niesamowicie ważny dzień wejścia w dorosłość najmłodszych dzieci Jolanty i Homera.
Aleksander bardzo wziął sobie do serca historię ojca. Postanowił trochę odpocząć od obowiązków. Nawet na przyjęciu wolał dryfować samotnie na basenie, niż rozmawiać z gośćmi. Homer spoglądał na to z pewną melancholią. Ile by dał, by w wieku Aleksandra również mieć więcej luzu.
Alicja natomiast postanowiła popchnąć swoje życie na przód. Z pomocą matki zorganizowała spotkanie dla ewentualnych kandydatów na męża. Dziewczyna przeżyła wielki zawód, kiedy ich spotkała, ale uprzejmie wdała się w dyskusję.
Bardziej interesujący jednak był każdy pierwszy lepszy przechodzeń, niż ci dwaj dżentelmeni. Na przykład pani listonosz, która nie ukrywała, jak dorabia po godzinach.
Księżniczka wyhaczyła również jakiegoś chłopaka roznoszącego pizzę...
...i podczas gdy kandydaci na męża zajęci byli poważną dyskusję, Alicja już znalazła ukochanego.
(WCAAALE nie przypominał on Henryka Shimizu.)
Jolanta przy okazji zorganizowała podobne spotkanie swojemu synowi. Aleksander był niezbyt chętny, ale stawił się punktualnie. Miał znacznie większy wybór, niż jego siostra. Zamienił kilka słów z każdą z pań. Głównie wypytywał o zainteresowania i ewentualną karierę.
Im bardziej się ściemniało, tym mniej niewiast zostało przy stoliku. Emocje niczym w jakimś poważnym reality show!
<Padnięty ze zmęczenia Aleksander, wpatruje się w kamerzystę jak w The Office.>
Było już po północy, kiedy postanowił pożegnać się z ostatnią dwójką dziewcząt. Nie było sensu trzymać tu kogokolwiek na siłę. Przecież nie musiał się spieszyć.
Kiedy panie ruszyły do domu, chłopak zbierał myśli. Miał wrażenie, że z jedną z nich chętniej by się spotkał ponownie niż z drugą.
Na drugi dzień zaprosił więc ją (Paulinę Ćwir) na niezobowiązujące spotkanie w dyskotece.
Standardowo napotkali na członków rodziny królewskiej posyłających sugestywne spojrzenia. (Chyba powinni przestać się tak mnożyć, bo za dużo ich w społeczeństwie.)
W lokalu pojawił się jakiś celebryta. Aleksander stwierdził, że się przedstawi. Dobrze jest budować rozpoznawalność wśród innych znanych ludzi.
— Cześć. Jestem Aleksander Ochocki.
— A ja to Harry Potter.
— Nie, naprawdę jestem przyszłym królem...
— A Harry Potter był czarny.
Aleksander zmarszczył brwi z niezadowolenia. Wyciągnął telefon i zadzwonił po ojca.
Już po chwili młody celebryta kwiczał z radości odbierając autograf od króla Homera.
— Twardym trzeba być, synek. — Mężczyzna klepnał Aleksandra po ramieniu...
...i ruszył na parkiet po nową porcję atencji.
Jeszcze przed północą wszyscy, poza Homerem, padli ze zmęczenia.
Aleksander znacznie wcześniej wrócił do domu. Przebrał się w piżamkę i zszedł na kolację, kiedy niespodziewanie spotkał tam Paulinę.
— Co tak szybko uciekłeś z klubu?
— A nie wiem... jakoś tak wyszło... Przepraszam, że się nie pożegnałem, ale nie mogłem cię znaleźć...
Dziewczyna roześmiała się najpiękniejszym śmiechem, jaki kiedykolwiek słyszał. Flirtowała z nim dalej nie bacząc na śmieci leżące na ziemi, czy wychodzącego z kuchni zniesmaczonego Potro (czy królowej w ścianie). Aleksander również by spędzał ten czas niesamowicie przyjemnie, gdyby nie to, że był w piżamie.
— Wiesz co... Może się przebiorę... Mogłabyś chwilę poczekać?
— Wstydzisz się stania przy mnie w piżamie? — Paulina ze śmiechem złapała go za dłoń, jakby to było zupełnie naturalne (a ich ręce zetknęły się po raz pierwszy). — A co ja mam powiedzieć? Chyba nie wypada przychodzić do pałacu w ogrodniczkach!
Aleksander ścisnął jej dłoń i spojrzał w oczy. Może faktycznie ostatnio za bardzo się wszystkim przejmował?
Na drugi dzień, Paulina znów zjawiła się nieproszona, ale jednocześnie niesamowicie mile widziana, w pałacu. Tym razem Aleksander nie był już w piżamie, lecz swoim najlepszym stroju. Dziewczyna wpatrywała się chwilę w koronę na jego głowie, lecz nawet pomimo tego nie widziała w nim króla. Był dla niej po prostu niesamowicie słodkim chłopcem z sąsiedztwa, którego w końcu udało się jej poderwać.
Ze zdumieniem przeniosła wzrok z korony na pierścionek, jaki właśnie jej ofiarował Aleksander w pozycji klęczącej.
— Paulino Ćwir, czy zechcesz zostać moją żoną i królową całego królestwa?
Podczas gdy Jolanta ciężko pracowała nad ślubem Aleksandra, znalazła również chwilę dla swojej najmłodszej córeczki.
Ślub Alicji i Afu Vainu'upo był skromny, ale radosny, jak każdy inny.
[Przepraszam za to beznadziejne zdjęcie, nie wiem, czemu nie mam żadnego innego.
A jak przewinęłam na zdjęcie to miałam zawał, że czemu Alicja całuje się z Henrykiem Shimizu XDDDD Ale dopiero potem sobie przypomniałam, że to jej mąż. A Henryk jest między Kennethem i Jadwigą.]
Nadszedł również dzień ślubu Aleksandra i Pauliny. Nawet Potro życzył jak najlepiej młodej parze. W końcu żadna inna dziewczyna nie mogłabyć chociaż w połowie tak wstrętna jak Jadwiga.
[Szkoda, że dopiero teraz wpadłam na pomysł, żeby jakoś bardziej ozdobić ten kościół, skoro odbywają się tam tylko śluby i mogłoby to być jakoś bardziej na bogato.]
Paulina przybrała rodzinne barwy...
...skonsumowała małżeństwo...
[Przy selfiaczkach Królowej Matki z Juniorem.]
...a rano, w puchatym szlafroczku, skonsumowała także śniadanie. Nie mogła przestać posyłania wymownych spojrzeń w stronę Aleksandra i jego piżamki.
Wbrew pozorom, Paulina była zaznajomiona od małego z wszelkimi zasadami etykiety. Jolanta z radością przyjęła fakt, że dziewczyna bardzo chętnie rozegra z nią partyjkę szachów. Krew Landgraabów z nową siłą zapłynęła w żyłach królowej. Można mówić, że nazwisko to tylko nazwisko, ale widziała wielką różnicę między Pauliną, a partnerami reszty swoich dzieci. Haych był barmanem, Potro byłym piratem, Kenneth początkującym policjantem, a Afu... cóż, chyba odkąd zamieszkał z Alicją u Honoraty, znalazł zatrudnienie w administracji państwowej i nie sprzedaje już pizzy.
Paulina chętnie zaangażowała się również w organizację przyjęcia charytatywnego. Był to jej towarzyski debiut i przy okazji zaprezentowała się w nowej stylizacji. Aleksander musiał zbierać szczękę z ziemi na widok tak wybajerowanej żony. (Tak, to ta diva po prawej.)
Kilka dni póżniej, królowa zabrała Paulinę do swojej rodzinnej Oazy Zdrój na spacer. Dziewczynę zainteresowała szczególnie zamknięta kopalnia.
— Kiedyś należała do moich przodków — wyjaśniła Jolanta. — Na węglu zarobili pierwsze simoleony. Jednak surowiec się kończył, a świat coraz mniej go potrzebował. Wtedy zainwestowali w nowe technologie.
Jolanta z radością spacerowała po mieścinie, w której królowało lato. Po długiej zimie, tak bardzo potrzebowała słońca! Przy okazji spotkała Alicję i Zofię, z którymi wplątała się w niesamowicie zajmującą rozmowę. Królową szczególnie interesowało, jak się ma mały Tomasz, któremu życie dała jej córeczka kilka dni temu.
Paulina była tak bardzo zafascynowana kopalnią, że wezwała swojego męża. Aleksander zaraz po pracy ruszył do Oazy Zdroju, aby mocą nadaną mu przez prawo, wyrwać deski z zamkniętego wejścia. Oczywiście wszystko to w tajemnicy przed królową. Oboje czuli, że nie pozwoliłaby im na to.
— Wydaje się w porządku. Ale nie wchodźmy za głęboko.
— I ten... trochę śmierdzi. Więc może w ogóle tam nie wchodźmy — zasugerował Aleksander.
Paulina jednak na nic miała jego uwagi. Weszła do środka i rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu pełnym skrzyń. Zapach faktycznie nie był najlepszy. Wszędzie unosiła się wilgoć z jakąś słoną domieszką.
Dziewczyna zaryzykowała jednak dalszy spacer. Aleksander stał na czatach na zewnątrz, zaś dzięki echu cały czas wydawało mu się, że żona jest wciąż tuż przy wejściu.
Paulina stłumiła okrzyk zachwytu, kiedy dostrzegła błyszczące kryształy osadzone na ścianach kopalni.
Zwabiona kolorowym światłem poszła dalej, odkrywając podziemne jeziorko. Znalezione przez nią miejsca były niesamowicie bajkowe, jednak głos Aleksandra domagał się jej powrotu, co też uczyniła. Cały czas zastanawiała się, czy powiedzieć mężowi o tym znalezisku, czy po prostu zaciągnąć go tam siłą.
BONUSY:
Kąpiel nago rodziny królewskiej + jakiś szalony fan.
Szalony fan otrzymuje autograf od nagiego króla.
Ciężarna Emilia testuje swoją trakcyjność w lustrze.
Nie miałam gdzie tego wrzucić, a słodkie zdjęcie <3
Spoiler do kolejnej części.