Indra, policz bałwany, a nagroda cię nie ominie
Oj tam oj tam, Indra tylko ściemnia, że wegetarianka. Po kryjomu wcina kurczaki, aż się uszy trzęsą
Okulary poszły w odstawkę, wypadłyby jej w tej kuli
Indrusia wybrała się po raz kolejny z Wojtkiem do klubu. Tym razem zamiast “tańca” I smarowania tyłka po upadku z kuli będą kręgle. Odetchnąłem z ulgą, że tym razem “śnieg nie jest zbyt głęboki”, by grać. Skoro zimą można wewnątrz bałwany lepić, to czemu by nie ubzdurać sobie, że niewidzialny głęboki śnieg leży w kręgielni. Wojtek coś przysmażony z lekka. Pewnie go szlag trafił podczas pracy z młodzieżą
Indrusia przygotowała sprzęt, a Wojtek wymknął się do ubikacji użyć prysznica w puszce, który zakupił XX lat temu w supermarkecie w dziale „różne różności”. Co w tym dziwnego? Przecież każdy nosi w kieszeni prysznic w puszce „na czarną godzinę”
Po powrocie w magiczny sposób się przebrał, a Indra była już gotowa do gry.
Nie poszło jej najgorzej, jak na pierwszy rzut. Teraz pora Wojtka. Niestety, podczas rzutu Indrze wygięła się ręka i tak już zostało. Musiało boleć :/
Wojtek tak się rozpędził, że prawie z tą kulą poleciał, ale za to udało mu się zbić prawie wszystkie pionki
Wojtek cieszy michę, bo jak na zupełnego amatora takich gier, poszło mu wręcz kapitalnie!
Madzia, niestety, ciągle dręczona jest dyżurami w szpitalu i zasypywana wielce „interesującymi” zadaniami nie ma jak cieszyć się z życia. Po powrocie do domu marzy tylko o oklapnięciu na fotel bujany i ukołysana, szybko zasypia.
Jacek i Adolfa (xD) już po ślubie i oboje zamieszkali u jego rodziców. Wojtek z Magdą zostali wypędzeni ze swojej sypialni i musieli przerobić gabinet na swoją sypialnię. Pięknie wyglądają te wieżowce za oknem
Jak wiadomo, młodzi państwo młodzi musieli „skonsumować” swoje małżeństwo i po minach widać, że poszło całkiem nieźle
Dzisiaj pięćdziesiątka Wojtka i Magdy, więc do domu przybyli goście na imprezę. Indra przybyła wcześniej, by wręczyć mu podarek. Ciekawe co to jest. Przyznam, że podejrzałem, co ostatnio czytała. Był to „poemat o śmierdzących gaciach” - rewelacja! Coś czuję w kościach, że tę oto książkę mi wręczyła.
Indra poszła do łazienki się wyszykować do imprezy. Zapowiedziała, że przybędzie ktoś specjalny. Wojtek raczej nie spodziewał się nikogo poza nią i teścia, ale jeśli ma dostać „poemat o śmierdzących gaciach – tom 2”, to już wolałby spędzić tę imprezę sam ze sobą. Jednak ów gość zjawił się nieco później, a impreza rozkręciła się i panowie widać dobrze się bawią, w szczególności Flojdzik.
Indra przyprowadziła gościa, ale na swoje (lub jego) nieszczęście, miał przed sobą najwidoczniej potężnego bifora, rety! Całą imprezę na soczku pomarańczowym i tylko słaniał się i kłaniał, jęcząc niemiłosiernie. Nie żebym kogoś oskarżał o cokolwiek, broń Boże, ale mam podejrzenie, że Flojdzik lub inny z panów dolał coś do soczku i w ostateczności jest tam mniej soczku, a więcej czego innego.
Magda również dołączyła do towarzystwa i jest bardzo zadowolona, że jej mąż jeszcze trzyma się na nogach i zrobił się podejrzanie miły i wesoły. Flojdzik stał się trupem, więc trupa trzeba było zutyli...yyy...znaczy się wynieść w bezpieczne miejsce, dla jego dobra.
Adolfa wkrótce dołączyła do towarzystwa i przy okazji podzieliła się wspaniałą nowiną. Wkrótce Wojtek i Magda zostaną dziadkami, a Flojdzik pradziadkiem.
Następnego dnia Indra znowu przyprowadziła tego swojego znajomego czy kim on właściwie dla niej jest. Wojtek nie ukrywał niezadowolenia, a ów gościu udawał, że nie wie, że sprawa jego dotyczy. W końcu Indra pękła i przyznała, że ów jegomość to jej syn. Nazywa się Diego Pistolero, a nazwisko ma po biologicznym ojcu. Wojtek już chciał zadać lawinę pytań, ale Indra dała wyraźnie do zrozumienia, że nie czas na to.
No dobra, to zmienia postać rzeczy. Nie powiem, że taka nowina to niezłe zaskoczenie, bo Indra nikomu ni wspominała o swojej przeszłości, ale widocznie ma coś do ukrycia. Próbowałem wypytać Diego o to i owo, ale on również trzyma język za zębami. Co tam się wydarzyło?
Następny dzień pracy i Magda znowu dostała zlecenie, by wykonać szczepienie na cmentarzu. Ciekawe jacy pacjenci się pojawią. Przybył mięśniaczek ubrany w letni bezrękawnik przy temperaturze poniżej zera. Miał niebieskie pasemka (WTF) oraz żyły na rekach, w które na pewno trafić będzie nietrudno, chociaż szczerze przyznam, że takie widoki mnie brzydzą, w szczególności w prawdziwym życiu.
Dzisiaj przybyło jedynie trzech pacjentów (wliczając plumbota) i Magda była naprawdę znudzona. By nie tracić czasu, postanowiła zadzwonić do koleżanki i ponawijać o wakacjach. Ciekawe tylko dokąd wyjadą, skoro jedyne miejsce zdatne do zamieszkania na tej planecie jest w okolicach bieguna. Równik, zwrotniki oraz szerokości umiarkowane pod księżycowym kołem polarnym są niezdatne do życia ze względu na całkowity brak wody oraz atmosfery niezbędnej do oddychania.
Adolfa wybrała się do supermarketu. Ciekawe co takiego chciała kupić, pewnie te jakże śliczne zabawki na półkach dla...przyszłego dziecka?
Jacek w tym czasie postanowił powspinać się na ściankę. Dziewczyny też lubią „ścianki”, ale innego rodzaju, natomiast dla Jacka „ścianka” oznacza wspinaczkę o pocie czoła.
Jacek wybrał już wszystkie możliwe poziomy, od najłatwiejszego do najtrudniejszego i na żadnym z nich nie miał problemów. Mam jedynie zastrzeżenie do jego stroju sportowego. Nie jest zbyt odpowiedni na wspinaczkę, czyż nie? Może się nie znam, ale takie mam odczucie.
Magda również wpadła, ale bardzo głodna, więc zamówiła sobie pewną potrawę, której nazwa przypadła jej do gustu. W końcu „curry” w nazwie brzmi zachęcająco, nieprawdaż?
Jacek postanowił po jakże trudnej wspinaczce zrelaksować się na fotelu do masażu stóp. Jak działa taki fotel? Siadasz, kładziesz stopy na metalowej desce i ona zaczyna się poruszać energicznie w górę i dół. Masażem bym tego nie nazwał i prędzej szlag by mnie trafił, niż bym się zrelaksował.