Cieszę się, że lubisz Julię, Lenna. Najlepsze jest to, że nieważne ile Lilianna biega i ćwiczy i tak nie chudnie... XD Nie wiem, jak ja bym się zachowała, jakby mi córka przyprowadziła transwestytę do domu na oficjalne urodziny i przedstawiła jako koleżankę swoją... XDDD
Galcia, no mi właśnie wszyscy Simowie od razu chudli na bieżni, a Lilianna... Chyba tylko tyje.
Tak jak już napisałam powyżej, Shatt, Lilianna w ogóle nie może schudnąć, jest coraz gorzej... XD Chyba pisana jej otyłość. Zagadka z basenem rozwiąże się już wkrótce, obiecuję. Goście zamiast jeść tortu wyciągali mi zapasy z lodówki...
Lion, cieszę się, że polubiłeś Julkę. Nie jest póki co byt ładna, chciałam, żeby chociaż była nietuzinkowa.
Och, Indruś, nienawidzę tego koloru włosów... Jest okropny. Widzę, że wyczułaś Dinę też. Dziś się wszystko wyjaśni. Niestety nie wszyscy są tolerancyjni, ale co zrobić. Chciałam wprowadzić Marię, by zobaczyć też reakcje Użytkowników... Miłe zaskoczenie mnie spotkało. I jak ktoś napisałaś, pomyliłas imię Lilianny i napisałaś na końcu komentarza "Julianna".
Hehe, dobrze wyczułeś, Simwood, że Maria się pojawi. Musiałam wykorzystać tego Sima/tą Simkę (?)
Dziękuję, Gunia! Chciałam, żeby Julia była trochę specyficzna po ojcu, ale jednocześnie dobra jak Lilianna. Wszyscy tylko chcą, żeby Lila schudła... XD
Przyznam, że jestem zaskoczona, jak wszyscy ciepło przyjęliście Marię. (Poza tym, że jest natrętna. XD) Jesteście super.
A teraz zapraszam na kolejną relację! Chyba będzie trochę długa za co przepraszam...
Do Julii przyszedł w odwiedziny dziadek, który bardzo stęsknił się za swoją wnuczką. Mała akurat spała, więc Lilianna zaoferowała Geoffrey'owi herbatę.
- I on mnie wtedy pyta, czy te ciasteczko są wegetariańskie, bezglutenowe, bezcukrowe i jeszcze żeby nie miały orzechów...
- Co za moda teraz z tymi dietami!
Kiedy Julia w końcu wstała i postanowiła coś przekąsić, Geoffrey wyniósł śmieci. Jak on pomaga dziewczynom.
- Julia, dziadek powiedział, że ma dla Ciebie niespodziankę. Jak się nie ubierzesz w końcu i będziesz w piżamie rozchlapywać wodę po kuchni, to dziadek nigdzie Cię nie zabierze, zobaczysz.
Julia szybko wskoczyła w ubrania i przed wyjściem z dziadkiem postanowiła zrobić sobie z nim selfie.
- Teraz powiedz, dziadku, placuchy.
- PLACUUUUUCHY.
- Haha, zobacz, Julciu, jaką zrobiłem minę!
- Jest świetna, dziadku!
Geoffrey zrobił niespodziankę nie tylko Julii, ale także Liliannie. Zabrał obie na basen.
- Dostałem w oko, umieeeram!
Lilianna ma kompleksy z powodu swojej wagi i chociaż założyła kosium, wolała siedzieć na uboczu...
- Dziękuję, że jesteś takim fantastycznym dziadkiem dla Julii, Geoffrey'u. Ma w Tobie oparcie i choć odrobinę namiastki ojca...
- Mamo, jestem taka szczęśliwa, że dziadek jest z nami i jest taki super.
- Wiem, ptaszynko, wiem.
Lilianna dalej ciężko pracuje w swoim sklepie.
- Mamy różne ciasteczka, babeczki, torty, desery... Na pewno znajdzie pani coś dla siebie.
- A więc one nie są bez powietrza...?
- No wie pani, ciężko jest sprawić, aby do ciasta nie dostało się powietrze w procesie produkcji...
- Och nie...
- Z tego, co wiem, nie jest ono szkodliwe... Przecież pani nim oddycha... (?)
- Co, naprawdę, o rany... To dlatego ostatnio gorzej się czuję...
W szkole w końcu Julia poznała koleżankę w swoim wieku. To Kinga Ćwir! Dziewczynka przyprowadziła ją po lekcjach do domu.
- Ale masz super dom, Julka! Taki przytulny!
Wykorzystując fakt, że Lilianna jeszcze nie wróciła z cukierni, bo musi ją posprzątać i upiec towar na kolejny dzień, dziewczynki postanowiły pojechać podmiejską kolejką do Oazy Zdrój i wybrać się tam na plac zabaw. Kto dziewięciolatkom sprzedał bilety na pociąg i pozwolił nim jechać?!
- Uważaj, Jula, z prawej jest kosmiczna kałamarnica!
- Zaraz ją zestrzelę, nie ma obaw! A masz, placuchu!!
- Ha, ale ze mnie obrońca kosmosu!
Po wspólnej zabawie Julia z Kingą zrobiły sobie wspólne selfie.
W końcu dziewczynki uznały, że czas wracać do domu, bo muszą zdążyć nim zapadnie zmrok.
- Było ekstra!
- Tak, musimy to powtórzyć koniecznie.
Znowu nikt się nie dziwił, że dwie małe dziewczynki jadą same pociągiem?!
Po powrocie do domu okazało się, że Lilianna już pracę skończyła...
- Cześć mamuś!
- O, Julia! Hej, kochanie. Własnie robię obiad, siadaj.
- A gdzie to moja ptaszyna sobie fruwała, co?
- A, wiesz mamo, poznałam w szkole nową koleżankę... Opowiem Ci zaraz przy obiedzie.
- Znając Ciebie, to już się boję, co to za koleżanka...
- Oj mama, to nie tak... tym razem. Poznałam ją w szkole, chodzi ze mną do klasy. Zawsze trzymała się na uboczu, ale dziś podarła rajstopy, bo popchnął ją ten głupi Grzesiek Pancakes... Pomagałam jej wstać.
- No to bardzo ładnie z Twojej strony, ptaszynko.
- To co to za dziewczynka? Znam jej rodzinę? *typowa matka mode on*
- Chyba tak mamo. To Kinga Ćwir. Mieszka kilka ulic dalej w takim dużym domu.
- Ach wiem, jej tata codziennie przychodzi do mojej cukierni... XD
- Prawie zapomniałabym zapytać, gdzie byłyście, kochanie?
- Kurde, myślałam, że ją zagadałam... - Na głos jednak Julcia odparła wesoło: - A wiesz mamo, na placu zabaw. Bawiłyśmy się razem. Było super, Kinga sterowała statkiem, a ja strzelałam do potworów. Była taaaaaaka kałamarnica!
- Plac zabaw, statek, kałamarnica... Pewnie chodzi o statek piratów w naszym parku. - pomyślała trochę nietrafnie Lilianna. - To cieszę się, córeczko, że tak świetnie spędziłaś dzień!
Pewnego ranka Lilianna była wyjątkowo niewyspana.
- Julia... Co to była za akcja z tymi potworami spod łóżka... Pięć razy musiałam wstawać i psikać Twoją kołdrę spryskiwaczem do kwiatków...
- Mamo, ten potwór był ogromny! Miał taaakie macki! I robił ciągle grrrr, grrrr, WRRRRR, GRRRROAAAAR...
- No, no, na pewno...
Po kolejnym ciężkim dniu w pracy do Lilianny znienacka wpadła... Maria. Dawno jej nie było.
- Przepraszam, że przychodzę tak bez zapowiedzi, ale... Kurczę, jak Ci to powiedzieć, Lili...
- No mówże wreszcie, Maria, bo zaczynam się martwić.
- Dobra, to rzucę prosto z mostu, trzymaj się. Twój wspaniały były chłopak właśnie wziął ślub. Malcolm Landgraab postanowił dać się zaobrączkować.
Lilianna była nieco na Marię wkurzona.
- Wiesz co, nie wiem, po co mi to mówisz, Maria! W ogóle mnie nie interesuje ten...
- Ale poczekaj, słońce, nie to jest najlepsze!
- On wziął ślub z panną, która ma dwójkę dzieci! Wyobrażasz sobie... Ale jest jeszcze coś. Ona te dzieci porzuciła i zostawiła u ich ojca, z którym wzięła rozwód! Leci na kasę, mówię Ci! Nawet dzieci porzuciła dla tego całego pożal się Landgraaba!
- Ale co Ty mówisz, co to za kobieta?
- A, czekaj, żebym nie przekręciła... Dino Kaliste... Nie, jakoś inaczej... Dino Kalione. Och, nie pamiętam! Ale mam zdjęcie, sama zobacz. - Maria wyciągnęła w jej stronę wydrukowane zdjęcie.
- DINA KALIENTE!! Moja PRZYJACIÓŁKA!
- Co...
- Dina Kaliente jest... BYŁA moją przyjaciółką, pamiętam jak w ciąży była u nas w domu, jak o tym pomyślę, już wtedy była jakaś dziwna...
- Nie wiedziałam, że się znałyście, tak mi przykro...
- To dlatego się nie odzywała, cały czas mi mówiła jaki to on zły, jego rodzina zła, żebym go odpuściła... Od początku chciała mi go zabrać! Nawet właśne dzieci porzuciła!
Maria była w głębokim szoku, nie mniejszym niż Lilianna. Przyszła tu z gorącą ploteczką, a otrzymała coś, od czego można się nie tylko oparzyć, ale nawet spalić...
- Tak mi przykro, współczuję Ci, Lili. Nawet nie wyobrażam sobie, co teraz czujesz... Zapomnij o nim, o niej i tym wszystkim. Żałuję, że Ci o tym powiedziałam.
- To nie Twoja wina, Mario. Dziękuję Ci.
Lilianna odprowadziła kawałek Marię, po czym usiadła na ławce przed domem. Cały czas czuła ukłucie w sercu na myśl o Malcolmie, ale z Diną już dawno nie była blisko. Podczas ostatnich spotkań dawna przyjaciółka zachowywała się dziwnie, jakby wcale nie miała ochoty z Lilianną rozmawiać, szybko wychodziła, a potem w ogóle już się nie odzywała. Lilianna tłumaczyła sobie, że może ma dużo zajęć przy dzieciach... Ale teraz znała prawdę.
- Że też musiałam poznać transwestytę, by mieć prawdziwą przyjaciółkę.
W niedzielę w odwiedziny przyszedł Geoffrey Landgraab.
- Wiem o ślubie Twojego syna, Geoffrey'u. Nic to nie zmienia między nami, nie musisz się o to martwić.
- Tak się cieszę, moje dziecko, martwiłem się... A więc tańczmy!
Geoffrey musiał wrócić do domu na obiad, żeby żona nie urządziła mu kolejnej awantury. Ale ten dzien wcale jeszcze się nie kończył, do Julii zadzwoniła Maria.
- Wskakujcie w jakieś wygodne kiecki, dziewczyny, wpadam potańczyć! Twojej mamie przyda się beztroskie popołudnie!
Jak Maria zapowiedziała, tak było. Wszystkie dziewczyny wskoczyły w kiecki i dawały czadu w salonie. XD
Życie toczy się jednak dalej i trzeba przeżyć kolejny tydzień, miesiąc, rok...
- Naprawdę chce pani zwykły tort z bitą śmietaną i kremem?
- No tak, czy to problem?
- A nie woli pani bezglutenowego, wege, eko, bio, beez orzeszków, bez białka mleka krowiego...
- Chcę zwykły tort, coś w tym dziwnego??
- Haha, patrząc na ostatnie czasy, to w zasadzie tak! Będzie pani zadowolona, obiecuję. I niech pani przychodzi częściej, zapraszam!
Po pracy obiado-kolacja z córką.
- Dostałam dziś naganę w szkole, mamo, ale to nic takiego, ten placuch chciał mnie pocałować...
- Uchrmmrm, czo ty móffisz, Juja??
Julia dostała od dziadka skrzypce i postanowiła zacząć się uczyć gry na nich
Kolejny weekend Lilianna miała spędzić w siłowni, do której zaciągnęła ją Maria.
- Wiem, że jesteś cukiernikiem, ale to nie znaczy, Lili, że masz wyglądać jak beza!
- Co Ty nie powiesz, moja droga...
Kiedy obie panie ćwiczyły, w siłowni pojawił się niespodziewany gość... Tak, to niedoszła teściowa Lilianny, Nancy Landgraab!
Nancy od razu zaatakowała biedną Liliannę.
- A co Ty tu robisz lecąca na kasę mojej rodziny dziewczyno z plebsu!! To jest siłownia dla porządnych obywateli miasta!!
- Słuuuuucham???
- Myślałaś, że złapiesz mojego syneczka na dziecko, to beznadziejnie to sobie wymyśliłaś, głupia dziewczyno! Lepiej wychowałam mojego Malcolmika!
- Ale co też pani mówi...
- Mój Malcolm ma wreszcie porządną żonę z bogatego domu, nie taką karierowiczkę jak ty, co to sobie sklepik prowadzi! Prawdziwe kobiety są bogate i nie pracują!
- Eee...
- I Dina własnie jest taką porządną, dobrze wychowaną, młodą kobietą! Nie to, co Ty!
- Haha, no to teraz dowaliłaś, paniusiu. Hamowałam się ze względu na Geoffrey'a, ale widzę, że nie stać Cię na krztę szacunku i ogłady. Chciałaś niepracującą żonę z dobrego domu dla swojego synalka, to gratuluję, masz za synową leniwe krówsko, które nigdy nie pracowało, bo jeszcze by jej tipsy popękały, kto wie, czy ona ma dłuższe czy ty. I wcale nie poleciała na kasę waszej rodziny i nie zostawiła dla niej swojego męża i dwójki dzieci zaraz po porodzie, gratuluję PANI świetnej synowej, pozdrawiam i nara, oby nie do zobaczenia!
Landgraabową chyba zatkało trochę.
Lilianna wróciła do biegania, pot się z niej lał litrami... Ale jeśli myślała, że to koniec przygód w siłowni, to się bardzo pomyliła.
Lilianna aż spadła z bieżni, keidy zobaczyła nie nikogo innego jak J Huntingtona, byłego męża Diny!
Szybko się pozbierała i wyleciała za nim z siłowni.
- J, J, Panie Huntington, proszę poczekać!!!
Kiedy udało się jej w końcu zatrzymać Huntingtona, zmierzyła go uważnie wzrokiem. Nie znała przecież tego mężczyzny, ani on nie znał jej. Właściwie nie wiedziała sama, czego od niego chciała... Jako byłej przyjaciółce Diny, było jej wstyd za jego byłą żonę.
J posłał jej swój firmowy uśmiech.
- Czym mogę pani służyć? Przypominam, że pracuję od poniedziałku do piątku, a zapisy do przychodni są tylko od godziny 8 do...
- Tak, wiem, przepraszam, że pana nachodzę, nie chodzi mi o wizytę u lekarza, chodzi mi o pańską żonę, w sumie byłą żonę, ja, eee...
-Czego ta dość dziwnie pachnąca kobieta chce... Może jednak powinna iśc do lekarza rodzinnego i...
- Jestem teraz już byłą przyjaciółką Diny, Lilianna Jaskółka. Wiem, że porzuciła pana z dwójką malutkich dzieci, teraz pewnie już nie tak małych... Dina wzięła ślub z moim byłym facetem, z którym mam córkę.
- O rany, co niezręczna sytuacja... - J był chyba nieco zaskoczony tym atakiem na ulicy.
- Proszę dać mi swój numer, chciałabym porozmawiać i...
- Dobrze, już dobrze. Tu ma pani moją wizytówkę. Tylko proszę dać mi się z tym przespać, do widzenia...
Po powrocie do domu Lilianna uznała, że jest jeszcze jedna ważna osoba, która w sumie powinna dowiedzieć się o ślubie swojego ojca... Przy kolacji zagadnęła córkę.
- Córeczko... Wiem, że to może być dla Ciebie trudne, że możesz być zaskoczona, ale...
- Ojciec wziął ślub z Diną.
- Eee... Wiedziałaś?
- Pewnie, cała szkoła o tym trąbi. W końcu chodzi tam jego rodzeństwo, rodzeństwo Diny i dzieciaki jej siostry.
- Dokuczali Ci?
- Te placuchowa mafia nie ma nade mną żadnej władzy, luz mamusiu.
- Mama i córka przeciwko całemu światu!
- Lila i Jula zawsze razem!
Dziewczyny przybiły sobie piątkę.
Oby ich życie od tej pory było już spokojniejsze...