Re: Rodzina Marzyciel-Delacroix
: 06 lis 2016, 18:14
Dziękuję za komentarze <3 i zapraszam na kolejną relację Wybaczcie mi że tak pruję do przodu, ale chciałabym być na bieżąco ze zdjęciami
RELACJA XXI
Czyli o dalszych zaręczynach, jednym ślubie i dwóch porodach.
Noce w domu Delacroixów nie zawsze były spokojne...
- Maaaaaamo! Pod moim łóżkiem jest potwór!
- Wiem, kurzowy. Powinieneś wreszcie posprzątać, Kaspianku.
- Nieeee, mamo! Taki z mackami! Aaaaa!
Gabi nie miała wyboru jak opryskać przybysza z innego wymiaru
Kaspian jak na swój wiek był mega przystojnym simem Chłopiec był pewny siebie, uwielbiał towarzystwo innych młodych simów, ale i czas spędzony z rodziną dawał mu ogromną radość.
- Tato, ale po co mi matma? Ja i tak będę sławny i bogaty.
- Żeby być sławnym i bogatym, musisz umieć liczyć pieniądze. No, dawaj, obliczaj te ułamki.
- Ale taaaaato...
***
Przeskoczmy na chwilkę do Edyty i Rafała. Ciekawi co tam u nich? Cóż, ich związek kwitnął. Oprócz tego, że czułościom nie było końca, potrafili sobie nieźle dopiec, więc się ze sobą nie nudzili. Pewnego (jak zawsze) słonecznego dnia zakochani odpoczywali sobie w ich mikroskopijnych rozmiarów mieszkaniu, kiedy...
- Kotku, chciałbym żebyś coś zobaczyła.
- Oj Rafał, wiesz, że ten podryw nigdy nie działa.
- Nie to miałem na myśli. Chodź, idziemy na spacer.
Po ponad godzinnym (!) spacerze i pięćdziesięciu "Rafał, daleko jeszcze?" para dotarła pod jeden z domów w Wierzbowej Zatoczce na osiedlu Pancakesów.
- No i? Co tu jest?
- Hm. Nasz nowy dom.
- Słucham? Ale... czemu nie ma drzwi?
- To jedyna wada. Nie zdążyli ich wstawić, ale na poniedziałek będą gotowe. Zawsze możemy pozwiedzać wchodząc od ogrodu.
- Czekaj. Kupiłeś dom? Za co? Przecież... Przecież nie masz pieniędzy!
- Już mam. Poza tym, to pieniądze moich rodziców.
- Aaaale... Jak? Skąd twoi rodzice... Nic nie mówiłeś...
- Bo nigdy nie pytałaś. Jak wiesz, mieszkają w Lucky Palms. Czego nie wiesz, to to, że mój tata jest emerytowanym sędzią, a moja mama była kiedyś lekarką. Chyba im nie brakuje.
- To czemu mi nie powiedziałeś?
- A czym miałem się chwalić? Chyba ich stan konta nie jest dla ciebie ważny?
- N-nie, ale... Jestem zaskoczona.
- To co, możemy wejść? Myślę, że ci się spodoba.
I tak oto miesiąc później Edyta gotowała w kuchni wielkości jej całego uprzedniego mieszkanka.
- No i jak podoba ci się ten dom?
- Jest idealny. Jestem zachwycona.
- Uchm, moi rodzice mają pewną prośbę. Chcieliby cię poznać i to jak najszybciej.
- Hmm, nie ma problemu. Czy powinnam jakoś specjalnie się ubrać?
- Wystarczy, że nie wyskoczysz w bieliźnie. Tata ma słabe serce.
- Dobrze, że ty nie masz.
***
Zastanawiacie się pewnie co się stało z Amelią? Nie? To i tak wam wyjaśnię.
Amelia już od dawna spotykała się z Tybaltem, ukrywając to jednocześnie przed całym światem. Tybalt bowiem był zaręczony z Alicją Pluszaczek. O dziwo, Amelia nie była tego świadoma kiedy poznała młodego Kapuleta. W końcu, po ich burzliwym zerwaniu (niespowodowanym przez Amelię) Tybalt miał czyste sumienie i postanowił przedstawić nową wybrankę dziadkowi.
- Nic się nie martw, kochanie. Dziadek na pewno cię pokocha.
- Mam nadzieję, że mu się spodobam. Czy wyglądam dobrze?
- Najlepiej. Chodź, wejdźmy.
Amelia niepewnie czuła się w tak ogromnej rezydencji- a to był dopiero hall. Rozejrzała się ukradkiem po pomieszczeniu- nigdy nie widziała tylu pięknych figur, rzeźb i mebli.
- Usiądź tutaj, poproszę dziadka. Pewnie pracuje.
- Uhm, okej. Tybalt?
- Tak?
- Jesteś pewny, że będzie dobrze?
- Jasne.
- Dziadku, chciałbym ci kogoś przedstawić. Czeka w saloniku.
- Już idę. Już ci mówiłem, Ignacy, że nie możemy tak tego załatwić. Natychmiast podejmijcie negocjacje ze wschodnim oddziałem. A teraz wybacz, rodzina wzywa.
- Witam panią, Konstanty Kapulet.
- Amelia Delacroix. Miło mi pana poznać.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Francuzka?
- Tak, pochodzę z Champs les Sims.
- O proszę. Macie piękny zamek Landgraaba. Jako młody mężczyzna nieraz tam urzędowałem.
- Cieszę się, że się panu podobało.
- No, Tybalcie, wreszcie przyprowadziłeś kogoś, z kim można normalnie porozmawiać! Czym się pani zajmuje?
- Pracuję w firmie pana Lothario. Zajmuję się kwestiami biurowymi, umawianiem spotkań, dostosowywaniem grafików... Ta praca wymaga ogromnego zorganizowania.
- No, cóż, panno Delacroix, wszystko przed panią! Proszę mi wybaczyć, muszę wracać do pracy Firma nigdy nie śpi! Zostawię was samych. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia panu!
- Widzisz? Mówiłem, że się mu spodobasz. Może pójdziemy na spacer? Strasznie tu gorąco...
- No dobrze. Prowadź.
Młodzi nie szczędzili sobie czułości nawet w publicznym parku. Nagle Tybalt zrobił coś...
...niespodziewanego dla Amelii.
- Wyjdziesz za mnie?
- Yyy... Ja... Uhm... Tak!
***
Wracając do Rafała i Edytki- nadszedł dzień spotkania państwa Słowik z Marzycielówną. Edyta była bardzo zestresowana, ale odstawiła się najlepiej jak umiała żeby nie wyglądać źle przy tak wysoko postawionych ludziach.
- Bardzo nam miło, że możemy cię wreszcie poznać, Edytko. Pięknie się tu urządziliście. Słyszałam, że to głównie twoja zasługa?
- Tak, proszę pani. Dziękuję. Starałam się urządzić wszystko jak najlepiej.
- Świetnie ci wyszło, kochana.
- No, Edytko, powiedz, kim są twoi rodzice?
- Tato!
- No, co? Tylko pytam. To jakiś temat tabu?
- Nie, oczywiście, że nie. Mój tata jest komendantem, mama pracuje w agencji rządowej.
- O proszę! Pan Marzyciel to twój ojciec?
- Zgadza się.
- Nic dziwnego, że poszłaś w jego ślady.
- Przerwę wam pogawędkę, ale przejdźmy do stołu. Kolację podano.
Po kilku głębszych tata Rafała trochę za bardzo się rozluźnił.
- No, Edytko, to jak już jesteście tyle razem, to chyba czas najwyższy na ślub?
- Cóż, jeszcze się nawet nie zaręczyliśmy. Nigdzie się nie spieszymy.
- Jak Rafał spotykał się z Eleną, byliśmy pewni, że w końcu go usidli, ale...
- Rysiu, może skończysz już temat?
- Marysiu, nie przerywaj mi. No, ale okazała się rudym babsztylem. Cieszymy się, że nasz synek poślubi taką piękność, jak ty.
- Dziękuję. Może sałatki?
- No, to powiedz coś o swojej pracy.
- Cóż, w zeszłym tygodniu rozbiłam gang złodziei krasnali ogrodowych, a wczoraj udało mi się usidlić podpalacza. Standard.
- Łał!
- Edyta lubi swoją niebezpieczną pracę.
- Rafał swoją zresztą też. W środę prawie skręcił sobie kostkę.
- Rafałku, i nic nie mówiłeś?! Bardzo cie boli? Już dawno mówiłam, że powinien rzucić tą pracę!
- Mamo, nic mi nie jest.
- Och, zawsze tak mówisz. Nie wierz mu, Edytko. Jak był malutki to też mówił, że nie boli go brzuszek, a potrafił zwymiotować na środku szkoły!
- Dzięki, mamo. Jesteś bardzo wspierająca. Poza tym, Edyta bardzo o mnie dba.
- Dziękujemy za kolację. Miło było cię poznać, Edytko, ale będziemy się już zbierać.
- Nie ma sprawy. Mi również było przemiło państwa poznać.
- Odprowadzę was do drzwi.
- Chyba spodobałam się twoim rodzicom.
- Tatusiowi szczególnie. Przepraszam za te komentarze odnośnie Eleny, ja...
- Nie przejmuj się, to się nie liczy.
- Wiesz co? Chyba mam najwspanialszą kobietę na ziemi.
- Co to za "chyba"?
***
Kaspian był częstym gościem u Edyty i Rafała- swoich chrzestnych
- Ciociu, a dlaczego ciocia Sara jest taka gruba?
- Kaspian! Nie mówi się tak!
- Ej, Edka, ale ja jestem gruba. Ciocia będzie miała dziecko, Kaspianku.
- O fuj, ale się musieliście z wujkiem całować! A w ogóle kiedy będzie wujek Rafał? Ja chcę się z nim pobawić!
Na szczęście Rafał wrócił z pracy na czas, zanim Kaspianowi zdążyło się nudzić z ciotkami.
- Wujo, idziemy na hantle?
- Kaspek, ty nawet pół hantla nie podniesiesz!
- nieprawda! Podnosiłem ostatnio te różowe! Przecież widziałeś!
- Ach, te różowe...
***
Pół roku później.
Edyta już od tygodnia była niespokojna. Nie mogła znaleźć sobie miejsca a myśli pędziły w jej głowie. W pracy skupiała się na swoich zadaniach, ale w domu nie mogła się uspokoić. Wreszcie w piątek po pracy pojechała do lekarza i wróciła do domu jeszcze bardziej zestresowana.
- Edi, co jest? - zapytał Rafał widząc jej minę po powrocie do domu.
- Muszę ci coś powiedzieć. My... Chyba wpadliśmy.
- My... Co? Ale jak?
- Chyba nie muszę ci tłumaczyć?
- To wspaniale! Będziemy mieli dziecko!
- Ty... Ty się cieszysz?
- A ty nie?
- Ja... Nie jestem pewna, czy sobie poradzę.
- Chyba oszalałaś. Jasne, że sobie poradzimy. Razem!
- Ale... Ale ja się boję.
- Czego? Kotku, przecież jesteśmy razem szczęśliwi!
- Wiem, ale... Ja nigdy nie myślałam o dziecku. Chyba nigdy nie chciałam mieć dziecka...
- Wszystko się ułoży, zobaczysz! Musimy porozmawiać z rodzicami.
- Jeszcze nie. Nie mówmy im, dopóki nie będzie tego widać. Chcę się z tym sama oswoić...
W końcu, po trzech miesiącach Edyta podjęła decyzję.
- No i jak się dziś czujesz?
- Chyba dobrze. Rafał, musimy pogadać z rodzicami. Zaraz zacznę wyglądać jak beczka.
- Prędzej jak piłka. To co, dzwonisz do swoich a ja do swoich?
- Okej. Zaprośmy ich na wieczór i miejmy to z głowy.
- Cześć mamo. Proszę, nie krzycz na mnie, ale muszę ci coś powiedzieć. Ale co wiesz? Że... Skąd?! Ja... Uhm, no dobrze. Chciałam cię zaprosić na wieczór z tatą żebyście poznali rodziców Rafała. Tata też już wie czy nic mu nie mówiłaś? Ech, przed tobą się nic nie ukryje...
Edyta czekała na wieczór w ogromnym stresie. Nawet specjalnie się nie odstawiała, w przeciwieństwie do starszego pokolenia.
- No cóż, drodzy państwo, musimy pomyśleć, co dalej.
- Ale co ma być dalej, panie Słowik? Dziecko się urodzi i będzie się wychowywało w kochającej rodzinie.
- Oczywiście że tak, ale... Bez ślubu?
- Rysiek! Tyle razy ci mówiłam, przestań naciskać!
- Oczywiście ja się z panem zgadzam. Sam chciałbym, aby i druga moja córka wyszła wreszcie za mąż, ale może dajmy zadecydować o tym samym zainteresowanym?
- Nie widzę powodu, żeby o czymkolwiek decydować. Jak dziecko może wychować się bez ślubu?
- Tato, przecież w końcu się pobierzemy.
- Rysiu, proszę, nie naciskaj ich tak. To ich sprawa. Pani Marzyciel, jaki piękny naszyjnik!
- Dziękuję! Pani Słowik, może przejdziemy na ty? W końcu wkrótce przyjdzie na świat nasz wspólny wnuk.
- Oczywiście! Maria.
- Natasza. Edytko, a co ty o tym wszystkim myślisz? Co ważniejsze, jak się czujesz?
- Uhm... Dobrze.
- Ustalmy coś wreszcie w temacie! Przecież ja to robię dla dobra dzieci. Edytka też chciałaby mieć wreszcie swój pierwszy ślub.
- Tak się składa, panie Słowik, że miałam już swój pierwszy ślub. Jestem wdową.
- Mówiłam, Rysiu, żebyś nie naciskał? Przepraszam, Edytko. Tak mi przykro.
- Um, przepraszam. Moje kondolencje.
- Nic się nie stało. Proszę państwa, my również chcielibyśmy ślubu.
- Tak? - Rafał nie mógł wyjść z podziwu.
- Tak, ale póki co, nie było jeszcze zaręczyn. Nie chcemy niczego na siłę. Jeśli zadecydujemy, żeby się pobrać przed porodem, z pewnością was poinformujemy. Ale uszanujcie póki co ten stan rzeczy. Zależy nam na jak największym spokoju dla naszego malucha.
- Widzisz? Nie było tak źle. Tylko trochę marudzili.
- Przepraszam za ojca. To tradycjonalista.
- Daj spokój, chce dobrze. Wiesz, ja też cię do niczego nie zmuszam. Chcę, żeby to była nasza wspólna decyzja.
- Wiem, wiem. Cześć bobasie! Twoja mamuśka wreszcie przyznała, że chce się hajtać!
- Ej, zawsze chciałam!
***
Dwa miesiące przed porodem.
- Może wyskoczymy gdzieś po mojej pracy?
- Mhm, może. Pyszny ten tost. Jest więcej?
- Na blacie. Wiesz, że strasznie dużo jesz?
- Wiem. Muszę jeść za dwóch co najmniej. Mam nadzieję, że nie uważasz mnie za mniej seksowną?
- Ani trochę. To ja lecę.
- Leć, leć.
Edyta spędziła przedpołudnie z książką i herbatą...
A popołudnie na drzemce. Ze snu wyrwał ją głos Rafała.
- Chodź, kobieto. Idziemy na spacer.
- Znowu? Tym razem się nie przeprowadzamy, prawda?
- Nieee. Chodź.
Kiedy dotarli do parku Rafał był bardzo zdenerwowany.
- Wiesz... Zawsze wiedziałem, że jesteś tą jedyną. Od kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz wiedziałem, że to jest to. Chociaż jakiś czas byliśmy osobno, to dostałem dar od losu i jesteśmy razem. Chciałaś, żeby to była nasza wspólna decyzja, więc to moja deklaracja. Obiecuję kochać cię tak długo, aż nie rozłożymy się na części pierwsze w naszych trumnach. Wyjdziesz za mnie, kobieto?
- Łał, to było nawet romantyczne.
- Hej, czekam na odpowiedź!
- A, no tak. Tak! Jasne, że za ciebie wyjdę!
***
Ślub odbył się na miesiąc przed porodem i to pierwszy raz w odremontowanej kaplicy w Newcrest. Narzeczeni narzekali na oświetlenie i nieciekawe otoczenie, więc władze zarządziły renowację.
- I ślubuję ci miłość, wierność...
- I uczciwość małżeńską...
- Oraz że cię nie opuszczę...
- Aż do śmierci.
Po ogólnych gratulacjach Kaspian musiał przyczepić się do ulubionego wujka.
- Wujku, a będziecie mieli dziewczynkę czy chłopca?
- Nie wiemy. Czemu pytasz?
- Bo ciocia Sara urodziła dziewczynę, a ja bym wolał bawić się z chłopakami.
- Jak się czujesz, kochana?
- Dziękuję, dzisiaj jest całkiem nieźle. Nie kopie aż tak bardzo.
- Och, znam ten ból. Nasza Natalka jest teraz z moją mamą, ale powiem ci, że niezła z niej rozrabiaka. Krzyczy dzień i noc!
- Mam nadzieję, że nasze będzie trochę spokojniejsze.
- Nie licz na to, haha!
- Syneczku, tak się cieszę, że trafiłeś na właściwą kobietę!
- Dzięki mamo.
- No, ja też się cieszę, że jednak zdecydowaliście się pobrać.
- Edyta nie była zachwycona. Wciąż powtarza, że wygląda jak locha przed porodem.
- Aj, co ona gada. Wygląda jak superlaska!
- Rysiek, to twoja synowa!
- No co, popatrzeć nie można?
***
Kiedy Edyta zaczęła rodzić, Rafał był w pracy.
- O nie! Wytrzymaj maluchu, dlaczego nie możesz poczekać jeszcze dwóch godzin?!
Na szczęście Gabrysia przyjechała bardzo szybko i odwiozła siostrę do szpitala.
- Jeżuuuu, zaraz urodzę. Ale masakra!
- Chodź, bo urodzisz tutaj, a tego chyba nie chcemy!
Okazało się, że poród odbiera doktor Duch- stuprocentowa skuteczność w odbieraniu porodów
- No, nie martw się, kochanieńka. Urodzisz raz dwa i bez komplikacji. Oby.
- Nie pociesza mnie pani. Auuuuu! To powinno tak boleć?
- Niekoniecznie. Chwila. Potrzebuję pielęgniarza! Szybko!
Edyta już nie wiedziała, co się dzieje. Usłyszała płacz dziecka. Spojrzała na nie i powiedziała:
- Klara...
A potem zapadła ciemność.
Pozdrawiam
Często sie słyszy że dziecko idzie w ślady rodzica jeśli chodzi o zawód, więc Edytka to żadna nowośćSimwood pisze:Edyta policjantka? Jakaś nienormalna rodzina Ojciec - policjant, córka - policjant, były córki - policjant
Film się kobicie urwał po sporej ilości alkoholu i nie pamięta tylko tego, jak znalazła się w domuSimwood pisze: Tak dużo wypiła, że o wszystkim zapomniała czy może to początek demencji starczej?
Bo i ja jestem bardzo bezpośredniaLion pisze:Muszę przyznać, że kocham rozmowy twoich simów - wszyscy są tacy bezpośredni
Czyli o dalszych zaręczynach, jednym ślubie i dwóch porodach.
Noce w domu Delacroixów nie zawsze były spokojne...
- Maaaaaamo! Pod moim łóżkiem jest potwór!
- Wiem, kurzowy. Powinieneś wreszcie posprzątać, Kaspianku.
- Nieeee, mamo! Taki z mackami! Aaaaa!
Gabi nie miała wyboru jak opryskać przybysza z innego wymiaru
Kaspian jak na swój wiek był mega przystojnym simem Chłopiec był pewny siebie, uwielbiał towarzystwo innych młodych simów, ale i czas spędzony z rodziną dawał mu ogromną radość.
- Tato, ale po co mi matma? Ja i tak będę sławny i bogaty.
- Żeby być sławnym i bogatym, musisz umieć liczyć pieniądze. No, dawaj, obliczaj te ułamki.
- Ale taaaaato...
***
Przeskoczmy na chwilkę do Edyty i Rafała. Ciekawi co tam u nich? Cóż, ich związek kwitnął. Oprócz tego, że czułościom nie było końca, potrafili sobie nieźle dopiec, więc się ze sobą nie nudzili. Pewnego (jak zawsze) słonecznego dnia zakochani odpoczywali sobie w ich mikroskopijnych rozmiarów mieszkaniu, kiedy...
- Kotku, chciałbym żebyś coś zobaczyła.
- Oj Rafał, wiesz, że ten podryw nigdy nie działa.
- Nie to miałem na myśli. Chodź, idziemy na spacer.
Po ponad godzinnym (!) spacerze i pięćdziesięciu "Rafał, daleko jeszcze?" para dotarła pod jeden z domów w Wierzbowej Zatoczce na osiedlu Pancakesów.
- No i? Co tu jest?
- Hm. Nasz nowy dom.
- Słucham? Ale... czemu nie ma drzwi?
- To jedyna wada. Nie zdążyli ich wstawić, ale na poniedziałek będą gotowe. Zawsze możemy pozwiedzać wchodząc od ogrodu.
- Czekaj. Kupiłeś dom? Za co? Przecież... Przecież nie masz pieniędzy!
- Już mam. Poza tym, to pieniądze moich rodziców.
- Aaaale... Jak? Skąd twoi rodzice... Nic nie mówiłeś...
- Bo nigdy nie pytałaś. Jak wiesz, mieszkają w Lucky Palms. Czego nie wiesz, to to, że mój tata jest emerytowanym sędzią, a moja mama była kiedyś lekarką. Chyba im nie brakuje.
- To czemu mi nie powiedziałeś?
- A czym miałem się chwalić? Chyba ich stan konta nie jest dla ciebie ważny?
- N-nie, ale... Jestem zaskoczona.
- To co, możemy wejść? Myślę, że ci się spodoba.
I tak oto miesiąc później Edyta gotowała w kuchni wielkości jej całego uprzedniego mieszkanka.
- No i jak podoba ci się ten dom?
- Jest idealny. Jestem zachwycona.
- Uchm, moi rodzice mają pewną prośbę. Chcieliby cię poznać i to jak najszybciej.
- Hmm, nie ma problemu. Czy powinnam jakoś specjalnie się ubrać?
- Wystarczy, że nie wyskoczysz w bieliźnie. Tata ma słabe serce.
- Dobrze, że ty nie masz.
***
Zastanawiacie się pewnie co się stało z Amelią? Nie? To i tak wam wyjaśnię.
Amelia już od dawna spotykała się z Tybaltem, ukrywając to jednocześnie przed całym światem. Tybalt bowiem był zaręczony z Alicją Pluszaczek. O dziwo, Amelia nie była tego świadoma kiedy poznała młodego Kapuleta. W końcu, po ich burzliwym zerwaniu (niespowodowanym przez Amelię) Tybalt miał czyste sumienie i postanowił przedstawić nową wybrankę dziadkowi.
- Nic się nie martw, kochanie. Dziadek na pewno cię pokocha.
- Mam nadzieję, że mu się spodobam. Czy wyglądam dobrze?
- Najlepiej. Chodź, wejdźmy.
Amelia niepewnie czuła się w tak ogromnej rezydencji- a to był dopiero hall. Rozejrzała się ukradkiem po pomieszczeniu- nigdy nie widziała tylu pięknych figur, rzeźb i mebli.
- Usiądź tutaj, poproszę dziadka. Pewnie pracuje.
- Uhm, okej. Tybalt?
- Tak?
- Jesteś pewny, że będzie dobrze?
- Jasne.
- Dziadku, chciałbym ci kogoś przedstawić. Czeka w saloniku.
- Już idę. Już ci mówiłem, Ignacy, że nie możemy tak tego załatwić. Natychmiast podejmijcie negocjacje ze wschodnim oddziałem. A teraz wybacz, rodzina wzywa.
- Witam panią, Konstanty Kapulet.
- Amelia Delacroix. Miło mi pana poznać.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Francuzka?
- Tak, pochodzę z Champs les Sims.
- O proszę. Macie piękny zamek Landgraaba. Jako młody mężczyzna nieraz tam urzędowałem.
- Cieszę się, że się panu podobało.
- No, Tybalcie, wreszcie przyprowadziłeś kogoś, z kim można normalnie porozmawiać! Czym się pani zajmuje?
- Pracuję w firmie pana Lothario. Zajmuję się kwestiami biurowymi, umawianiem spotkań, dostosowywaniem grafików... Ta praca wymaga ogromnego zorganizowania.
- No, cóż, panno Delacroix, wszystko przed panią! Proszę mi wybaczyć, muszę wracać do pracy Firma nigdy nie śpi! Zostawię was samych. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia panu!
- Widzisz? Mówiłem, że się mu spodobasz. Może pójdziemy na spacer? Strasznie tu gorąco...
- No dobrze. Prowadź.
Młodzi nie szczędzili sobie czułości nawet w publicznym parku. Nagle Tybalt zrobił coś...
...niespodziewanego dla Amelii.
- Wyjdziesz za mnie?
- Yyy... Ja... Uhm... Tak!
***
Wracając do Rafała i Edytki- nadszedł dzień spotkania państwa Słowik z Marzycielówną. Edyta była bardzo zestresowana, ale odstawiła się najlepiej jak umiała żeby nie wyglądać źle przy tak wysoko postawionych ludziach.
- Bardzo nam miło, że możemy cię wreszcie poznać, Edytko. Pięknie się tu urządziliście. Słyszałam, że to głównie twoja zasługa?
- Tak, proszę pani. Dziękuję. Starałam się urządzić wszystko jak najlepiej.
- Świetnie ci wyszło, kochana.
- No, Edytko, powiedz, kim są twoi rodzice?
- Tato!
- No, co? Tylko pytam. To jakiś temat tabu?
- Nie, oczywiście, że nie. Mój tata jest komendantem, mama pracuje w agencji rządowej.
- O proszę! Pan Marzyciel to twój ojciec?
- Zgadza się.
- Nic dziwnego, że poszłaś w jego ślady.
- Przerwę wam pogawędkę, ale przejdźmy do stołu. Kolację podano.
Po kilku głębszych tata Rafała trochę za bardzo się rozluźnił.
- No, Edytko, to jak już jesteście tyle razem, to chyba czas najwyższy na ślub?
- Cóż, jeszcze się nawet nie zaręczyliśmy. Nigdzie się nie spieszymy.
- Jak Rafał spotykał się z Eleną, byliśmy pewni, że w końcu go usidli, ale...
- Rysiu, może skończysz już temat?
- Marysiu, nie przerywaj mi. No, ale okazała się rudym babsztylem. Cieszymy się, że nasz synek poślubi taką piękność, jak ty.
- Dziękuję. Może sałatki?
- No, to powiedz coś o swojej pracy.
- Cóż, w zeszłym tygodniu rozbiłam gang złodziei krasnali ogrodowych, a wczoraj udało mi się usidlić podpalacza. Standard.
- Łał!
- Edyta lubi swoją niebezpieczną pracę.
- Rafał swoją zresztą też. W środę prawie skręcił sobie kostkę.
- Rafałku, i nic nie mówiłeś?! Bardzo cie boli? Już dawno mówiłam, że powinien rzucić tą pracę!
- Mamo, nic mi nie jest.
- Och, zawsze tak mówisz. Nie wierz mu, Edytko. Jak był malutki to też mówił, że nie boli go brzuszek, a potrafił zwymiotować na środku szkoły!
- Dzięki, mamo. Jesteś bardzo wspierająca. Poza tym, Edyta bardzo o mnie dba.
- Dziękujemy za kolację. Miło było cię poznać, Edytko, ale będziemy się już zbierać.
- Nie ma sprawy. Mi również było przemiło państwa poznać.
- Odprowadzę was do drzwi.
- Chyba spodobałam się twoim rodzicom.
- Tatusiowi szczególnie. Przepraszam za te komentarze odnośnie Eleny, ja...
- Nie przejmuj się, to się nie liczy.
- Wiesz co? Chyba mam najwspanialszą kobietę na ziemi.
- Co to za "chyba"?
***
Kaspian był częstym gościem u Edyty i Rafała- swoich chrzestnych
- Ciociu, a dlaczego ciocia Sara jest taka gruba?
- Kaspian! Nie mówi się tak!
- Ej, Edka, ale ja jestem gruba. Ciocia będzie miała dziecko, Kaspianku.
- O fuj, ale się musieliście z wujkiem całować! A w ogóle kiedy będzie wujek Rafał? Ja chcę się z nim pobawić!
Na szczęście Rafał wrócił z pracy na czas, zanim Kaspianowi zdążyło się nudzić z ciotkami.
- Wujo, idziemy na hantle?
- Kaspek, ty nawet pół hantla nie podniesiesz!
- nieprawda! Podnosiłem ostatnio te różowe! Przecież widziałeś!
- Ach, te różowe...
***
Pół roku później.
Edyta już od tygodnia była niespokojna. Nie mogła znaleźć sobie miejsca a myśli pędziły w jej głowie. W pracy skupiała się na swoich zadaniach, ale w domu nie mogła się uspokoić. Wreszcie w piątek po pracy pojechała do lekarza i wróciła do domu jeszcze bardziej zestresowana.
- Edi, co jest? - zapytał Rafał widząc jej minę po powrocie do domu.
- Muszę ci coś powiedzieć. My... Chyba wpadliśmy.
- My... Co? Ale jak?
- Chyba nie muszę ci tłumaczyć?
- To wspaniale! Będziemy mieli dziecko!
- Ty... Ty się cieszysz?
- A ty nie?
- Ja... Nie jestem pewna, czy sobie poradzę.
- Chyba oszalałaś. Jasne, że sobie poradzimy. Razem!
- Ale... Ale ja się boję.
- Czego? Kotku, przecież jesteśmy razem szczęśliwi!
- Wiem, ale... Ja nigdy nie myślałam o dziecku. Chyba nigdy nie chciałam mieć dziecka...
- Wszystko się ułoży, zobaczysz! Musimy porozmawiać z rodzicami.
- Jeszcze nie. Nie mówmy im, dopóki nie będzie tego widać. Chcę się z tym sama oswoić...
W końcu, po trzech miesiącach Edyta podjęła decyzję.
- No i jak się dziś czujesz?
- Chyba dobrze. Rafał, musimy pogadać z rodzicami. Zaraz zacznę wyglądać jak beczka.
- Prędzej jak piłka. To co, dzwonisz do swoich a ja do swoich?
- Okej. Zaprośmy ich na wieczór i miejmy to z głowy.
- Cześć mamo. Proszę, nie krzycz na mnie, ale muszę ci coś powiedzieć. Ale co wiesz? Że... Skąd?! Ja... Uhm, no dobrze. Chciałam cię zaprosić na wieczór z tatą żebyście poznali rodziców Rafała. Tata też już wie czy nic mu nie mówiłaś? Ech, przed tobą się nic nie ukryje...
Edyta czekała na wieczór w ogromnym stresie. Nawet specjalnie się nie odstawiała, w przeciwieństwie do starszego pokolenia.
- No cóż, drodzy państwo, musimy pomyśleć, co dalej.
- Ale co ma być dalej, panie Słowik? Dziecko się urodzi i będzie się wychowywało w kochającej rodzinie.
- Oczywiście że tak, ale... Bez ślubu?
- Rysiek! Tyle razy ci mówiłam, przestań naciskać!
- Oczywiście ja się z panem zgadzam. Sam chciałbym, aby i druga moja córka wyszła wreszcie za mąż, ale może dajmy zadecydować o tym samym zainteresowanym?
- Nie widzę powodu, żeby o czymkolwiek decydować. Jak dziecko może wychować się bez ślubu?
- Tato, przecież w końcu się pobierzemy.
- Rysiu, proszę, nie naciskaj ich tak. To ich sprawa. Pani Marzyciel, jaki piękny naszyjnik!
- Dziękuję! Pani Słowik, może przejdziemy na ty? W końcu wkrótce przyjdzie na świat nasz wspólny wnuk.
- Oczywiście! Maria.
- Natasza. Edytko, a co ty o tym wszystkim myślisz? Co ważniejsze, jak się czujesz?
- Uhm... Dobrze.
- Ustalmy coś wreszcie w temacie! Przecież ja to robię dla dobra dzieci. Edytka też chciałaby mieć wreszcie swój pierwszy ślub.
- Tak się składa, panie Słowik, że miałam już swój pierwszy ślub. Jestem wdową.
- Mówiłam, Rysiu, żebyś nie naciskał? Przepraszam, Edytko. Tak mi przykro.
- Um, przepraszam. Moje kondolencje.
- Nic się nie stało. Proszę państwa, my również chcielibyśmy ślubu.
- Tak? - Rafał nie mógł wyjść z podziwu.
- Tak, ale póki co, nie było jeszcze zaręczyn. Nie chcemy niczego na siłę. Jeśli zadecydujemy, żeby się pobrać przed porodem, z pewnością was poinformujemy. Ale uszanujcie póki co ten stan rzeczy. Zależy nam na jak największym spokoju dla naszego malucha.
- Widzisz? Nie było tak źle. Tylko trochę marudzili.
- Przepraszam za ojca. To tradycjonalista.
- Daj spokój, chce dobrze. Wiesz, ja też cię do niczego nie zmuszam. Chcę, żeby to była nasza wspólna decyzja.
- Wiem, wiem. Cześć bobasie! Twoja mamuśka wreszcie przyznała, że chce się hajtać!
- Ej, zawsze chciałam!
***
Dwa miesiące przed porodem.
- Może wyskoczymy gdzieś po mojej pracy?
- Mhm, może. Pyszny ten tost. Jest więcej?
- Na blacie. Wiesz, że strasznie dużo jesz?
- Wiem. Muszę jeść za dwóch co najmniej. Mam nadzieję, że nie uważasz mnie za mniej seksowną?
- Ani trochę. To ja lecę.
- Leć, leć.
Edyta spędziła przedpołudnie z książką i herbatą...
A popołudnie na drzemce. Ze snu wyrwał ją głos Rafała.
- Chodź, kobieto. Idziemy na spacer.
- Znowu? Tym razem się nie przeprowadzamy, prawda?
- Nieee. Chodź.
Kiedy dotarli do parku Rafał był bardzo zdenerwowany.
- Wiesz... Zawsze wiedziałem, że jesteś tą jedyną. Od kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz wiedziałem, że to jest to. Chociaż jakiś czas byliśmy osobno, to dostałem dar od losu i jesteśmy razem. Chciałaś, żeby to była nasza wspólna decyzja, więc to moja deklaracja. Obiecuję kochać cię tak długo, aż nie rozłożymy się na części pierwsze w naszych trumnach. Wyjdziesz za mnie, kobieto?
- Łał, to było nawet romantyczne.
- Hej, czekam na odpowiedź!
- A, no tak. Tak! Jasne, że za ciebie wyjdę!
***
Ślub odbył się na miesiąc przed porodem i to pierwszy raz w odremontowanej kaplicy w Newcrest. Narzeczeni narzekali na oświetlenie i nieciekawe otoczenie, więc władze zarządziły renowację.
- I ślubuję ci miłość, wierność...
- I uczciwość małżeńską...
- Oraz że cię nie opuszczę...
- Aż do śmierci.
Po ogólnych gratulacjach Kaspian musiał przyczepić się do ulubionego wujka.
- Wujku, a będziecie mieli dziewczynkę czy chłopca?
- Nie wiemy. Czemu pytasz?
- Bo ciocia Sara urodziła dziewczynę, a ja bym wolał bawić się z chłopakami.
- Jak się czujesz, kochana?
- Dziękuję, dzisiaj jest całkiem nieźle. Nie kopie aż tak bardzo.
- Och, znam ten ból. Nasza Natalka jest teraz z moją mamą, ale powiem ci, że niezła z niej rozrabiaka. Krzyczy dzień i noc!
- Mam nadzieję, że nasze będzie trochę spokojniejsze.
- Nie licz na to, haha!
- Syneczku, tak się cieszę, że trafiłeś na właściwą kobietę!
- Dzięki mamo.
- No, ja też się cieszę, że jednak zdecydowaliście się pobrać.
- Edyta nie była zachwycona. Wciąż powtarza, że wygląda jak locha przed porodem.
- Aj, co ona gada. Wygląda jak superlaska!
- Rysiek, to twoja synowa!
- No co, popatrzeć nie można?
***
Kiedy Edyta zaczęła rodzić, Rafał był w pracy.
- O nie! Wytrzymaj maluchu, dlaczego nie możesz poczekać jeszcze dwóch godzin?!
Na szczęście Gabrysia przyjechała bardzo szybko i odwiozła siostrę do szpitala.
- Jeżuuuu, zaraz urodzę. Ale masakra!
- Chodź, bo urodzisz tutaj, a tego chyba nie chcemy!
Okazało się, że poród odbiera doktor Duch- stuprocentowa skuteczność w odbieraniu porodów
- No, nie martw się, kochanieńka. Urodzisz raz dwa i bez komplikacji. Oby.
- Nie pociesza mnie pani. Auuuuu! To powinno tak boleć?
- Niekoniecznie. Chwila. Potrzebuję pielęgniarza! Szybko!
Edyta już nie wiedziała, co się dzieje. Usłyszała płacz dziecka. Spojrzała na nie i powiedziała:
- Klara...
A potem zapadła ciemność.
Pozdrawiam