Wiem, że ostatnio zaniedbuje relację, ale po prostu życie mnie pochłania i nie mam czasu nic dodać. Przepraszam, za rzadkość dodawania czegokolwiek. :/
Relacja 115 - Podróż Poślubna
Hotel
"Żółty Przypał" w pięknej nadmorskiej mieścinie Sunset Valley.
(wcale nie dałem się ponieść fantazji :') ) To tutaj świeżo upieczone małżeństwo Kiwaków postanowiło pojechać w podróż poślubną.
Benio i Gaja od razu po przyjeździe do Sunset Valley poszli zameldować się w hotelu, w końcu musza mieć gdzie spać.
- Benek, jesteś pewny, że to tutaj? Dziwny jakiś ten hotel, podłoga zakurzona niczym w pokoju Bereniki i cicho... Nie pomyliłeś adresów?
- Na mapie miałem zaznaczone, że to tutaj jest ten hotel, spoko, w klubie poszukiwaczy skarbów uczyli odczytywać mapy, więc chyba się nie zgubiliśmy...
- A no tak, zapomniałam, że wyszłam za nerda.
Gaja znalazła przy schodach tabliczkę, z informacją, gdzie jest recepcja. Chociaż jedna myśli w tym małżeństwie.
- Dziubek, tutaj pisze, że recepcja jest na prawo... Czy ty mnie słuchasz? CO TY ZA KSIĄŻKĘ CZYTASZ? No nie, to chyba żarty, czytasz poradnik na temat miesiąca miodowego?
Po pierwszej małżeńskiej kłótni i zameldowaniu się w hotelu, młoda para udała się pozwiedzać okolicę.
- Jesteś pewny, że tędy idzie się na plażę? Wydaje mi się, że mijamy ten słup piąty raz, a budynek hotelu wcale nie jest dalej niż był dziesięć minut dalej...
- No tak mi się wydaje, przecież słychać szum fal...
- Beniek, ale to nie są fale... To fontanna za hotelem wydaje takie dźwięki...
Tymczasem w ślad Benia i Gai cały czas ktoś podążał.
- Co za ślepe czopy, od kilku godzin nie widzą, że za nimi łażę. Dobry miałam pomysł, by za nimi pojechać, odpocząć, a mamie powiedzieć, że jadę na wycieczkę szkolną. Ominie mnie przynajmniej sprawdzian z matmy.
Po odnalezieniu plaży, pogapieniu się na morze i fale i zrobieniu tysięcy selfiaczków na simsta, by pochwalić się znajomym, gdzie się spędza miesiąc miodowy, Benio i Gaja postanowili pójść coś zjeść.
- Wiesz Benio, zastanawiam się, czy zamówić owoce morza, czy sałatkę grecką... A ty co byś wybrał?
- Ja... Ja biorę ziemniaczki, kotleta i buraczki, niczym u mamusi... Tęsknię za obiadkami mamusi.
- Ale z ciebie maminsynek, przyjechaliśmy kilka godzin temu, przed wyjazdem twoja matka nawpychała w nas tonę żarcia, a ty już za tym tęsknisz. Za kogo ja wyszłam...
Berenika nie jest mistrzem kamuflażu ani dobrym mistrzem zła. Ma to chyba po mamie...
- Beniek, weź mi zamów jakiegoś kebsa, bo wydałam całą kasę na bilet i pokój w hotelu, a nie pomyślałam, by zostawić coś na żarcie, a jestem taka głodna...
- BERA, A CO TY TUTAJ ROBISZ?
- Oh, a no tak, zapomniałam, że mieliście nie wiedzieć, że sobie pojechałam za wami żeby ominął mnie sprawdzian... To chyba nie jest mój dzień
- Berenika, jak mama się dowie co wymyśliłaś...
- To jej wcześniej powiem, że zjadłeś jej schab wczoraj na kolację, dla niej to będzie większy dramat, niż moja ucieczka... Zresztą, ona uważa, że jestem na wycieczce szkolnej, chyba uwierzy swojej grzecznej córuni.
No cóż, Benio i Gaja wyobrażali sobie inaczej swoją podróż poślubną i na pewno nie było w tych wyobrażaniach młodszej siostry. Postanowili we trójkę obgadać całą sytuację w parku, za hotelem.
- Słuchaj Berenika, nie możesz tu zostać... To jest moja podróż poślubna i Benia!
- Oj luzuj gacie, Gaja, jedyne wakacje na jakich byłam w życiu to przydrożny bar z hamburgerami, gdzie zabrała mnie mama jak miałam 14 lat, też chcę coś od życia!
- To pojedź gdzieś z Adasiem, czytałem w książce, że pary tak robią...
- Oj zamknij się i skończ z tymi swoimi książkami, bo jak matki kocham, rozwiodę się z tobą...
- Ale Gaja... Ja tylko chciałem....
- W nosie mam co chciałeś. Robimy tak, dajemy Berenice kasę na powrotny do domu i jeszcze dzisiaj pojedzie, a my sobie dalej będziemy gruchać jak na parę młodą przystało.
- Słuchaj mnie "bratowa"! Albo zgadzacie się bym została, albo powiem mamie, że ukradłaś jej żel do golenia, by ogolić sobie nogi.
- Co, a skąd ty o tym wiesz?
- BERENIKA wie wszystko! To co, myślę, że się dogadałyśmy!
Jednogłośnie Gaja i Benio uznali, że powinni spędzić trochę czasu z Bereniką i wcale nie dlatego, że ma na nich haki. Następnego dnia, młoda para, postanowiła wybrać się na spacer po okolicy. Wyszli z hotelu jak najwcześniej rano, gdy Berenika jeszcze spała, wcale nie dlatego, żeby mieć chwilę spokoju od niej, przecież powodem było to, by dziewczyna się wyspała!
- Wiesz, czytałem, że ten labirynt to jedna z największych atrakcji Sunset Valley...
- A czytałeś też, że gadanie o książkach cały czas jest mega nudne? Choć szybciej, jeszcze Berenika się obudzi i nas dogoni...
O wilku mowa.
- POCZEKAJCIE! Biegnę za wami i biegnę, pogięło was, ja byłam zagrożona z wuefu. Matko, jak mi się jarać chce od tego biegania...
Niestety, Berenika dogoniła Gaję i Benia. :/
- Nie sikaliście dzisiaj? Czemu mnie nie obudziliście przed wyjściem, egoiści...
- No wiesz...eee... chcieliśmy byś się wyspała...
- Tak, pewnie byłaś zmęczona po podróży wczorajszej...
- Luzujcie czapy, przecież jechałam tym samym pociągiem co wy, łaziłam cały wczorajszy dzień w krok w krok za wami, byłam tak samo zmęczona jak wy... W ogóle poczekajcie chwilę, zapalę tylko...
- Ale tam jest tabliczka, że nie wolno tu palić...
- Walić przepisy, kto tam się do nich stosuje...
Po kilkanastu minutach spaceru, wszyscy uświadomili sobie, że... nie wiedzą gdzie są.
- Czekajcie, czy my nie mijamy tej tabliczki dziesiąty raz? Kręcimy się w kółko...
- Co, miałaś prowadzić, widać, że jesteś kobietą, zerowa orientacja w przestrzeni...
- A weź się zamknij, bo ci zaraz za te szowinistyczne teksty wywinę gonga.
- Beniek, Berenika, spokój! Wy lepiej myślcie, jak mamy wyjść, bo ja nie mam pojęcia, mega dziwna ta droga...
Faktycznie "mega dziwna".
Na szczęście, Berenika miała przy sobie telefon i postanowiła zadzwonić po pomoc.
- Halo? Łysy? Słuchaj, potrzebuję działkę koksu na teraz, dostarczysz mi?
- Cooo? Gaja, po jaką cholerę ona dzwoni po dilera, spadła na podłogę podczas porodu, czy co?
- Eh, czasem się zastanawiam, czy jesteście z jednej matki i czy przypadkiem Berenika nie jest córką mojej mamy Krysi...
- Berenika, po co dzwoniłaś do dilera, miałaś zadzwonić po pomoc!
- No co się czeiasz! Przecież zadzwoniłam!
- Zamawiając kokę, faktycznie, świetna pomoc!
- To jest Łysy, on jak ma zarobić sprzedając i dostarczając komuś prochy, to go znajdzie bardzo szybko...
- Berenika, ale jesteśmy w zupełnie innym mieście, jak ty sobie wyobrażasz, że Łysy tu przyjedzie?
- Wiesz co Gaja, masz rację, nie pomyślałam o tym... Zadzwonię w takim razie do recepcji hotelu... Albo i nie, bateria mi właśnie padła.
Załamani swoją sytuacją, postanowili usiąść na ławce i czekać na cud, który zdarzył się po minucie. Obok nich pojawił się tajemnicy nieznajomy.
- O patrzcie! Ktoś idzie, może poprośmy go o pomoc, kiedyś czytałem książkę, gdzie taki nieznajomy pomógł grupce osób i uratował ich w ten sposób....
- Proszę pana! Z mężem i bratową zgubiliśmy się i nie wiemy jak wyjść, czy mógłby pan nam pomóc?
- Za pomoc dam panu papierosa, w podziękowaniu!
- A czy ty nie jesteś za młoda na palenie?
- A to w takim razie nie dam... Wie pan! Sprawdzałam pana czujność! Nadawałby się pan na sprzedawcę w monopolowym.
- No dobra, pomogę wam, znam te tereny bardzo dobrze. Byłem tutaj z żoną w podróży poślubnej, bo bardzo chciała zwiedzić tutejsze kościoły, wiecie, to miasto ewangelickie założone w X wieku przez króla Kazimierza Przypała... [godzinę historycznego wykładu później]... no i teraz co rocznicę ślubu przyjeżdżam tu z żoną.
- Przepraszam bardzo, że przerwę panu ten fascynujący inaczej monolog, ale czy tam za panem na fortepianie nie gra... duch?
Z cyklu "
Co Tu Się Odpierdziela?"
Wystraszeni bardzo dziwnym wydarzeniem, Gaja, Benio, Berenika i tajemniczy starzec uciekli gdzie pieprz rośnie. A tak serio to uciekli tylko kawałek dalej by usiąść na całkiem innej ławce.
- Co tu się odpierdziela? Duch, w takim miejscu? To park dla turystów, czy bramy niebios?
- Ja się boję, że wszyscy umrzemy, jak w jakiejś Pile czy Paranormal Activity... Aż w majtki popuściłem...
- Boże ale z was tchórze, jakoś jak babcia Apolka sprawdzała czy u nas na chacie grzechy nie latają na prawo i lewo to nikt nie marudził...
- Spokojnie dzieciaki. Krąży legenda, że w tym miejscu kiedyś był szesnastowieczny cmentarz, który zrównano z ziemią sto lat temu i wybudowano kompleks turystyczny. Duchy pochowanych tu ludzi, którzy mieszkali na tych terenach po I Wojnie Simowej bardzo często nawiedzają to miejsce, tak jak ten pianista, który jest znanym pianistą z czternastego wieku... Także dusze ludzi, którzy są związani z tym miejscem sentymentalnie lub emocjonalnie często się tu objawiają.
- Wiecie co, to brzmi strasznie, popuściłem jeszcze bardziej w gacie... I nie mówię teraz o moczu...
- Wiesz Beniek, na następny raz jak będziesz chciał mnie gdzieś zabrać to ja wybieram miejsce.
- DAJCIE SPOKÓJ! Gorzej z wami niż z bachorami Karyny spod 6, tej naszej sąsiadki... Przecież to jakaś ściema, ten staruch wciska nam kit, byśmy srali po gaciach, a to pewnie jakiś wariat, albo jest to część atrakcji turystycznej. Ten duch był przebranym ziomkiem, albo po prostu posągiem.
- EUGENIUSZ! Na Boga, ja cię szukam po całym hotelu, a ty wykłady z historii rozdajesz na prawo i lewo. Msza święta zaraz się zaczyna, powinniśmy się zbierać, chciałam być wcześniej w kościele i różaniec odmówić... Ej, ja te dzieciaki przecież znam!
Z cyklu "Co tu się odpierdziela?" [2]. Co tu robi Apolonia? Czy to ktoś łudząco do niej podobny, czy w jakiś sposób zmartwychwstała? Apolonia Jezus?
- WIEJEMY, JA MAM DOŚĆ, JA ZNAM TĄ STARĄ BABĘ, NIE ZOSTANĘ TU ANI CHWILI DŁUŻEJ! W NOGĘ, WSZYSCY!
Gaja, Benio i Berenika uciekli. Ale co tu jest grane? Przecież Apolonia i Eugeniusz nie mogli tak sobie po prostu zmartwychwstać!
- Słuchajcie, ja znam tą starą babę...
- Co? O czym ty dziubek mówisz, niby skąd?
- Wyglądała jak nasza babcia, Apolonia, która zmarła wiele lat temu...
- Ej Beniek, nie wierzę, że to mówię, ale masz rację! Identyczna, jak sobie teraz pomyślę!
- Co wy gadacie, to nie możliwe... Kim w takim razie był ten staruch?
- Nie wiem, ale to miejsce jest dziwne, popuściłem trzy razy w gacie....
- Czuć
- Wracamy do domu, ja tu nie zostanę ani chwili dłużej.
- Wiesz Gaja, jak na następny raz będziesz jechać z moim bratem w podróż poślubną, to zamiast niego, pojadę z tobą ja. Pierwszy raz widzę, by miesiąc miodowy kończył się po jednym dniu, takie rzeczy tylko z moim przygłupim bratem.
Tymczasem wróćmy do Apolonii i Eugeniusza.
- Nie uważasz Apoloniu, że przesadziłaś? Przecież ciebie poznali za twojego żywotu, wiadome było, że cię rozpoznają...
- A moja wina, że mój wnuk postanowił przyjechać tu z tą swoją żoną tutaj w podróż poślubną? Ja się śpieszyłam na mszę, mamy przepustkę od Boga jeszcze na dwa dni, chyba wiara jest ważniejsza niż wnuki! Zresztą ty Boga w sobie nie masz, że sobie ich zaczepiłeś!
- Nie bądź na mnie zła, ja nie miałem szansy ich poznać, chciałem przez chwilę porozmawiać ze swoimi wnukami...
- Dobra, dobra, pogadamy w drodze do kościoła! Wstawaj i idziemy, już i tak przez Ciebie różańca nie odmówię i będę musiała się wyspowiadać Bogu jak wrócimy do nieba.
Po powrocie do domu, Benio, postanowił obejrzeć album ze zdjęciami rodzinnymi. Chciał mieć pewność, czy kobieta którą zobaczył to na pewno była ś.p Apolonia. Ku jego zdziwieniu, na zdjęciu znalazł nie tylko swoją zmarłą babcię...
- Mamo, a co to za facet?
- To? A to twój dziadek, Eugeniusz, pierwszy mąż babci Apolonii. Wziął se i zmarł zaraz przed moją wyprowadzką od mojej mamy. A czemu pytasz?
- Bo z Gają i B... Tzn. z Gają widzieliśmy babcię i jego w parku niedaleko hotelu...
- Na schab z kością, Benio, co ty pleciesz, przecież ludzie sobie nie zmartwychwstają, w niebie nie ma przepustek, ty chyba mało coś jadłeś na tych wakacjach. Chodź, zrobię ci coś do jedzenia, bo z głodu już na mózg ci pada...
Nie dowierzaj synowi, Beatko, nie dowierzaj, ale nawet nie wiesz, że Twoi rodzice w niebie znowu mają się ku sobie.