Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Dzisiejszy odcinek jest na swój sposób specjalny, ponieważ wrzucam go w pierwszą rocznicę mojej rejestracji na forum
Następny, wrzucony w przyszły piątek, będzie jeszcze bardziej specjalny i będzie swego rodzaju powrotem do przeszłości
A dzisiejsza relacja jest właściwie zlepkiem dwóch odcinków i dlatego opowiada dwie różne historie. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt chaotyczna.
Gunia pisze:Lenny nie było bo nie została zaproszona? A Pati?
Obie były zaproszone, czemu niby miałyby zostać pominięte? Pati chciała spędzić Święta z przyjaciółmi, a Lenna była na drugim końcu świata i nie mogła przyjechać.
Gunia pisze:Holly mnie bardzo, ale to bardzo wkurza. Ja rozumiem, że Matylda zdradziła (i nadal jej za to nie lubię), ale skoro Marcin i Kinga jej ufają, to Holly nic do tego. Przecież Marcin to nie jej syn
Holly ma dość irytujący zwyczaj uszczęśliwiania innych na siłę i wpychania im się z buciorami do życia. Uwierz mi, to nie jej ostatnia taka akcja
adasdelrey pisze:Dużo ciekawych intryg, patologii którą kocham i humorystycznych wstawek. Na pewno będę teraz czytał na bieżąco
A kto nie kocha patologii?
Bardzo mi miło Cię powitać i dziękuję za przeczytanie całości
MalaMi95 pisze:Sośnicki też wygrał nagrodę za najlepszy debiut, najlepszego wokalistę i najlepszy album?
xDDDDDD W grze jest tak mało takich rekwizytów, że po prostu musiały się powtórzyć
Tak w ogóle, to komentarz jest przegenialny i muszę go sobie zapisać <3
Galcia pisze:Matylda podczas rozdania nagród nawet nie wymieniła Marcina z imienia. Nawet nie nazwała go swoim chłopakiem
Może dlatego, że nie chciał? Matylda wielokrotnie go przekonywała, żeby ogłosili publicznie swój związek, ale on cały czas się upierał, że nie chce.
Galcia pisze:Holly na starość przejęła coś z Wandy
Ej, w sumie racja
Teraz czekać tylko aż zacznie dawać czadu w bibliotece i stawać się panią Zadecką 3.0
Lenna pisze:No niee, czemu on się nie zgodził na mieszkanie razem A potem narzeka, że się od siebie oddalają xD
I dlatego właśnie ich związek jest z góry skazany na niepowodzenie. Ona robi karierę, a on za wszelką cenę stara się ukryć się przed fleszami paparazzich. Na szczęście (lub nie) już niedługo cała sytuacja się wyprostuje
Argonek pisze:Holly to już chyba tyle przeszła, że teraz każdego o coś podejrzewa
Też racja. Może ta upierdliwość wzięła się z jej życiowych doświadczeń? A może po prostu ma to w genach?
Kto wie, co jej w głowie siedzi?
Lion pisze: tak sobie myślę, może Marcin i Agnieszka...
Relacja 58
Następnego dnia Marcin i Matylda postanowili przejść się po zaśnieżonej okolicy.
Marcin starał się nie myśleć o podsłuchanej wczoraj rozmowie Kingi i Holly, ale cały czas telepało mu się to po głowie.
Postanowił nieco zahaczyć o ten temat.
- Słuchaj, Matylda, mam pewne pytanie. Chciałem się o coś zapytać. Coś ... nieco prywatnego. Mam nadzieję, że się nie obrazisz.
- Dawaj, nie owijaj w bawełnę.
- Wiesz dobrze jak bardzo cię kocham. Wiem, że teraz robisz wielką karierę i jesteś strasznie zabiegana, ale czy dobrze ci z tym? Nie czujesz się, hmm ... zagubiona?
- Nie no, wszystko jest w porządku. A dlaczego pytasz?
- Tak jakoś.
- A tak szczerze?
- Dobra, walę prostu z mostu - czy jesteś w stu procentach ze mną szczera?
- CO?! Posądzasz mnie o zdradę?
- Nie posądzam, ale po prostu chcę być pewny.
- Czy dałam ci kiedyś powód do wątpienia w moją wierność?!
- Taaa ... i to nie raz.
- Przepraszam bardzo! Cztery lata temu nie miałeś jakoś z tym problemu!
- I nie miałbym gdyby nie fakt, że spędzasz z nim praktycznie cały swój czas!
- Bo koncertuję, idioto! Przypominam ci, że on umie perfekcyjnie grać na gitarze, podczas gdy ty nie umiesz nawet dobrze jej chwycić!
- Czyli wtedy poszłaś z nim do łóżka tylko dlatego, że zagrał ci pięknie na gitarze, tak?
- Nie przesadzaj! Przynajmniej nie robił mi takich scen jak ty!
- To wracaj sobie do niego!
- Nie spodziewałam się tego po tobie! Cały rok w trasie ani razu nie pomyślałam nawet o kimś innym niż ty, a teraz ty masz jakieś urojenia!
- Proszę bardzo, poszukaj sobie kogoś sławniejszego, kto nie będzie ci robił takich scen!
Matylda zaledwie po przejściu stu metrów zaczęła żałować tego co powiedziała Marcinowi. Nie tak miał wyglądać ten dzień. Może faktycznie do siebie nie pasują? Ale przecież ona go kocha. Tylko czy jest sens kochać kogoś, kto nie potrafi zrozumieć twojego życia?
Marcin sam nie wiedział co czuje w środku. Smutek? Złość? Rozczarowanie? Zazdrość? Chyba wszystko po kolei. Tylko dlaczego ona zupełnie nie rozumie, że on się o nią martwi? Czy jest sens kochać kogoś, kto ma zupełnie inną wizję przyszłości niż ty?
Męczony wewnętrznymi pytaniami wrócił do domu, gdzie zauważyła go mama i wzięła na przesłuchanie:
- Co się stało, kochanie? Wyglądasz na zmartwionego.
- Ja? Nie! Skąd!
- Pewnie dostał biegunki po tej twojej roladzie, Kinguś. A mówiłam, żebyś jej wyrzuciła gdy jeszcze nikt nie padł jej ofiarą.
Marcin zastanowił się czy opowiedzieć Kindze o swoich problemach. W końcu stwierdził, że mama i Mati to jedyne osoby, którym może powiedzieć wszystko, więc wziął głęboki wdech i opowiedział całą historię o dzisiejszej kłótni z ukochaną.
- Hmm. To naprawdę ciężka sprawa, synku. Niech się zastanowię.
- Masz jakiś pomysł, mamo?
- A mówiłam żeby ją rzucił to nie. Starej Holly nikt nie słucha, a potem wszyscy ryczą. Typowe.
- Po prostu boję się, że ona znajdzie sobie kogoś bogatszego, sławniejszego, a ja pójdę w odstawkę. Strasznie się zmieniła przez te kilka lat.
- To straszne. A ja wczoraj sama przekonywałam Holly, że na pewno będziecie szczęśliwi.
- I co? Łyso ci teraz?
- Najpierw zapytaj się samego siebie. Kochasz ją?
- Jasne. Nad życie.
- Taaaa ... na pewno. Już widzę jak ta cwaniara liczy twój majątek.
- Nie ma na świecie idealnych związków. Nawet ci, którzy kiedyś nosili się na rękach i nie widzieli świata poza sobą, kiedyś zaczynają skakać sobie do gardeł. Ja i tata, babcia i dziadek, Holly i Sergiusz, Vita i Nick - wszyscy mieli wzloty i upadki.
- Julietta to dopiero miała wzloty jak chciała zabić męża chochlą, gdy skrytykował jej zupę.
- Dobrze widzę, że jej też na tobie zależy. Zrób jej jakąś niespodziankę wieczorem by nieco załagodzić konflikt, a potem po prostu zaufaj jej. Bez wzajemnego zaufania związek nie przetrwa nawet tygodnia.
- Najlepiej daj jej już w łeb, a potem zakop w ogródku. Będziesz miał spokój.
- Dzięki, mamo. Kocham cię.
- Ja ciebie też, kochanie.
- Poproś go żeby wyrzucił śmieci to miłość się skończy. Chłopy takie są.
- Pogadam z Kryśką by lekko podpytała Matyldę.
- Ja bym raczej pogadała nie z Kryśką, a z młotkiem.
Kinga nie musiała nawet szukać Kryśki. Znalazła ją zaraz, gdy tylko wyszła z kuchni.
- Kinga, dobrze że cię znalazłam. Matylda przed chwilą zadzwoniła do mnie z płaczem bym spotkała się z nią na rynku, bo ma doła. Wiesz może co się stało?
- Tak, pożarli się z Marcinem i obydwoje teraz są w dołku.
- Jeśli Matyldzie już zaczęło odbijać od tej sławy to osobiście ją wydziedziczę. Myślałam, że woda sodowa jej nie uderzy do głowy, ale chyba się przeliczyłam.
- Daj spokój, to nie jej wina. Młodość ma swoje prawa.
- Od tych praw młodości to niedługo osiwieję.
***
Dwie godziny później Krystyna wróciła i od razu pobiegła do Kingi.
- I jak poszło?
- Koszmar. Cała we łzach opowiedziała mi jak nakrzyczała pod wpływem emocji na niego, a przecież nie chciała. Osiwieję z nią, jak plumboba kocham!
- No nic, będziemy musiały to załatwić.
- Masz jakiś plan?
- Mam. Jak myślisz, ta włoska restauracja jest dzisiaj czynna?
Kilka godzin później Marcin zmierzał do włoskiej restauracji na spotkanie z mamą, która chciała, żeby wyskoczyli gdzieś razem na miasto.
Zobaczył jednak kogoś innego, kogo nie widział od rana.
Przez chwilę stali tylko i patrzyli na siebie ze smutkiem.
- Przepraszam. Tak bardzo mi głupio.
- Mi też. Przepraszam za to co rano powiedziałem.
- Siedź cicho, to moja wina. Sama nie wiem co mną kierowało.
- To nieważne. Teraz już wszystko jest dobrze.
- Naprawdę nie powinieneś. Zasługujesz na kogoś lepszego.
- Matylda. Kocham cię. Wiesz, co to znaczy?
- Tak swoją drogą, widziałaś może moją mamę. Umówiła się ze mną na drugą w restauracji.
- Moment, moment. To moja mama się ze mną umówiła.
- I jak zwykle one za nas wszystko robią. Co byśmy bez nich zrobili?
- Lepiej chodź, bo jeszcze rezerwacja nam przepadnie.
***
Minęło kolejne kilka miesięcy. Marcin wpadał do Matyldy z wizytą kilka razy w tygodniu.
Spędzali ze sobą bardzo miłe chwile.
Czas lenistwa jednak szybko minął, gdy Matylda zaczęła pracować nad kolejną płytą. Zatrudniła też nową stylistkę, którą była ... Patrycja.
- I jak ci się podoba ta kreacja?
- Prześliczna. Jedna z moich ulubionych.
- Mi czegoś tutaj brakuje.
- Myślę, że przy kolejnej płycie moglibyśmy nieco bardziej poszaleć z kreacjami.
- Poszaleć?
- Yhm. Nieco bardziej odsłonić to i owo.
- Chyba żartujesz!
- Nie, nie żartuję. Show-biznes ma to do siebie, że bez przyciągania widowni do siebie kreacjami daleko nie zajedziesz.
- Obiecywałam sobie, że nie będę świecić cycem w teledyskach.
- Oezu, nie musisz przecież latać nago. Jesteś bardzo dobrze zbudowana, masz odpowiednią sylwetkę. Myślę, że wszystko będzie leżeć idealnie.
- Myślę też, że moglibyśmy nieco poeksperymentować z fryzurą. Od prawie trzech lat masz taką samą. Nieco bym ci przyciemniła włosy i inaczej ułożyła.
- Myślisz?
- Zaufaj mi, znam się na tym.
- No i jak? Nic nie gniecie?
- Jest w porządku. Tylko ten stołek taki niewygodny.
- Spoko. Poproszę Michała, żeby załatwił jakiś lepszy.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Anka prosiła, żebym załatwiła jeszcze jakieś cygaro dla ciebie. Nie będziesz miała nic przeciwko?
- Cygaro? Powaliło ją? Przecież wiesz, że nie palę.
- Ten jeden raz będziesz musiała spróbować. Wiesz ... stylizacja epokowa. Kaśka znalazła odpowiedni klub, Michał załatwił pozwolenie na robienie zdjęć właśnie tam.
- No dobra. Ten jeden raz.
***
Tymczasem po drugiej stronie SimCity:
- Cześć, Martin. Masz chwilkę?
- Jasne. O co chodzi?
- Mam wielką prośbę do ciebie.
- Jaką?
- Wujek Boguś do mnie dzwonił.
- Nieeeeee. Tylko nie wujek Boguś. Ciocia Łucja zwiała z paki?
- Nie. Tylko Dorotka zaczęła właśnie pracę w Simcity i szuka jakiegoś taniego mieszkania. A wiesz, że u nich z kasą krucho.
- Wiem do czego zmierzasz! Nie! Ma! Mowy! Ledwo z Matim się tutaj mieścimy. Oprócz tego Charlie przesiaduje tu praktycznie trzy czwarte wolnego czasu. Musielibyśmy ją do kibla upchnąć.
- Martin, dobrze znam twoje mieszkanie. Na pewno znajdziecie jakiś kącik dla Dorki. Wystarczy jej tylko łóżko i jakaś szafka. Przecież ona i tak będzie pracować dwadzieścia cztery na dobę, znasz ją.
- Martin, proszę. Zrób to dla mnie. Obiecuję, że za trzy miesiące już jej tam nie będzie.
- Dalej nie jestem przekonany, ale dobra. Dla ciebie.
- Mój kochany synek. Powiem to wujkowi.
- Chłopaki, mam złą wiadomość.
- Co się stało? Wylali cię?
- Gorzej. Dorotka się wprowadza.
- Nieeeeeee! Powiedz, że dziś Prima Aprilis.
- Niestety. Obiecałem mamie, że ją przyjmę, ale już tego żałuję.
- A kto to Dorotka? Ładna chociaż?
- Wredna, zarozumiała, przemądrzała kujonka, nie widząca świata poza nauką.
- Może się jakoś zmieniła?
- Taaaa ... z kujonki zmieniła się w seksbombę? Na pewno. Wątpię by chociaż fryzurę zmieniła.
- Daj spokój, to tylko trzy miesiące. A jeśli będzie powodować jakieś problemy to osobiście się nią zajmę.
- Z nią problemy są pewne jak pusta lodówka z Beatą Bzdet.
- Zawsze możecie przecież zostawić ją samą i dać nogę do mnie. A teraz skończcie marudzić i idziemy zagrać w kosza.
***
Dorotka przybyła dwa dni później pociągiem z Simowa Wielkiego. Panowie postanowili odegrać świetne przedstawienie i udawać, że są wniebowzięci jej towarzystwem.
- Witaj, kochana kuzynko. Jesteśmy wzruszeni twoim przyjazdem i mamy nadzieję, że będziesz się tu czuła jak w ... domu.
- Jak wy możecie żyć w takim syfie? Wali tutaj zdechłym szczurem, nie widzę żadnego regału z książkami a ściany są w ogóle niepomalowane. Skandal!
- Ale tam stoi regał ...
- Widzę przecież! Nie rób ze mnie idiotki! Poza tym czy wy żyjecie w jakimś trójkąciku?! Wyglądacie wszyscy jak jakieś, pfu!, homo! Gdzie mój pokój?!
- Już prowadzę.
- CO TO MA BYĆ?! To już mniejszej klitki nie mieliście?
- Nie przesadzaj, Dori. Mamy mało przestrzeni...
- WŁAŚNIE WIDZĘ!
- Musieliśmy przerobić łazienkę. Ale przecież masz trochę miejsca dla ...
- TROCHĘ?! PRZECIEŻ TUTAJ NAWET ODDYCHAĆ SIĘ NIE DA!
- Jak ci się nie podoba to zawsze możesz...
- SŁUCHAM?!!!!!!!!
- Nic, nic. Tak sobie głośno myślę.
Wystraszony agresją kuzynki Marcin zwiał do łazienki, gdzie starał się odprężyć i nie myśleć o Dorocie.
Ale gdy tylko wyszedł było jeszcze gorzej...
- BOŻE KOCHANY!!!
Z wrażenia aż spadł mu ręcznik.
- DOROTA?! CO TY, DO JASNEJ CHOLERY, WYPRAWIASZ?!!!!
- Mógłbyś nie pokazywać mi swoich narządów rozrodczych i łaskawie wyjść, gdyż właśnie osiągam stan ekstazy umysłowej łącząc się z Wielkim Bratem.
- Policja, psychiatryk czy egzorcysta - gdzie zadzwonić najpierw?
- Tacy ignoranci jak ty będą się smażyć w czeluściach piekła razem z barbarzyńskimi piosenkarzami czy biznesmenami! Spłoniesz w czeluściach!
- Wyjdź z mojego pokoju!
Dorota na szczęście szybko opuściła pokój, śpiewając pod nosem.
- Wielki Bracie, wybaw nas, ignorantów, i ześlij na nas oświecenie, byśmy mogli przed ciemnotą doczesnego przybytku skryć się gdy się wypełnią wieki....
"A myślałem, że już spotkałem dziwnych ludzi