Na początku ważna wiadomość - dodałem nową ankietę. Możecie wybrać, która z postaci otrzyma swój własny rozdział i będzie mogła opowiedzieć coś o sobie i swoim życiu. Czekam do piątku na wasze głosy
Holly po kilku tygodniach od wypadku wyszła ze szpitala. Na szczęście okazało się, że tylko złamała rękę podczas upadku. Łucja musiała zapłacić Altom odszkodowanie i w ramach przeprosin zaprosiła ich do swojego domu w Simowie Wielkim.
- Kochanie, skoro ona prawie cię zabiła i upokorzyła na oczach wszystkich, to po co my do niej przyjeżdżamy?
- Dobrze wiesz, że też nie chcę tu przyjeżdżać, ale skoro Łucja postanowiła mi wybaczyć to dajmy jej szansę.
- Nie zdziwię się, jeśli teraz przywali ci tłuczkiem do mięsa.
- Sergi, więcej wiary w ludzi!
Łucja przywitała ich z otwartymi ramionami.
- Witajcie, kochani. Puśćmy w zapomnienie tamte czasy i cieszmy się z tego, że nic ci nie jest (i tego, że nie wrzucili mnie do pierdla).
- Przygotowałam bigos. Idźcie do łazienki, odświeżcie się i przyjdźcie za pięć minut.
- Dobrze, to my ...
- Ale idźcie razem! Potrzebuję chwili prywatności!
Zadowolona Łucja wepchnęła gości do łazienki, a potem przesunęła stojący obok regał i zastanawiła drzwi do łazienki.
- Tak kończą ludzie, którzy lecą ze mną w kosiarę.
Sergiusz próbował z całych sił otworzyć drzwi, ale nie mógł.
- Kochanie, chyba ugrzęźliśmy tu na zawsze.
- Niemożliwe. Znowu dałam się nabrać! Miałeś rację!
- Mówiłem.
Tymczasem po drugiej stronie:
- Łucja! Nie wiesz gdzie podziała się nasza toaleta? Muszę pilnie z niej skorzystać, a tu nagle zniknęła.
- Intrygujące. Dzwoń na policję i powiedz, że kibel nam skradziono.
Sergiusz wspiął się na półkę z kosmetykami i próbował otworzyć okno, ale niestety nie udało mu się.
- To koniec. Nic nie zrobimy. Nie ma klamek!
- Co za franca! Klamki nawet sprzedała! A dasz radę szybę rozbić.
- Szybę? Nawet na szkło ją nie stać! To plastik!
Boguś tymczasem "nawoził" krzaczki w ogródku.
- Okej. Tylko, żeby nikt mnie nie widział. Dobrze. Czysto!
Wtopa.
- Tato! Czemu ty sikasz do krzaków?!
- Ojcze! To haniebna i karygodna postawa obywatelska. Skażanie i infekowanie środowiska ma zły wpływ na naszą atmosferę.
Altowie zmuszeni byli zadzwonić po policję.
- Halo! Czy to komenda policji w Simowie Wielkim?
- Dobri deń! Kto młówi?
- Holly Alto. Moja ciotka zamknęła mnie w toalecie w domu przy al. Hazima 24!
- Ahhhh! Znowu ci płaskudni Njemcy! Już ja im pokażę!
- Ale tu nie ma żadnych Niemców!
- Proszę się trzymać i nie zdradzać włogowi naszych płozycji.
Łucja spokojnie gotowała obiad gdy nagle do domu wtargnął jakiś podstarzały glina i wrzasnął jej prosto w twarz.
- GDZIE ŁONI SĄ?!
- Ale kto?
- NO GDZIE UKRYWASZ NIEMCÓW, STARA NAZJSTKO?!
- Jakich Niemców?!
Siergiej to wyjątkowo stary policjant, pochodzący z Rosji. Ma jeszcze przed oczami ostatnią wojnę i pała olbrzymią nienawiścią do Niemców. Najwyraźniej telefon od Holly potraktował jak powiadomienie o ukrywających się Niemcach.
- Albo sję przyznasz, albo cję zawlokę do tłowarzysza Lenjina i płopamiętasz!
Siergiej w poszukiwaniu wroga zajrzał do lodówki...
Do piekarnika...
Do śmietnika...
Przeszukał biblioteczkę w poszukiwaniu tajnych listów.
Gdy Siergiej zajął się przeszukiwaniem bielizny Łucji w celu znalezienia niemieckich mundurów do domu Borowików zapukał gość.
- Dobry, psze pani. Czy nie zechciałaby pani wspomóc Klubu Zapaśniczego im. Seby spod Simdla małym datkiem pieniężnym?
Zanim Łucja sięgnęła po portfel, akwizytora chwycił Siergiej i wrzasnął:
- Mam cię, nazisto! Na płewno chcjałeś żądać danjiny! Już ja cji płokażę!
- Psze pana! To jakaś pomyłka!
- Pomyłka?! Pomyłka rymłuje się z III Rzeszą! Idjemy do generała!
Sergiusz już miał zacząć wyważać drzwi, ale w ostatniej chwili nadbiegł Boguś. Szybko przesunął regał, otworzył drzwi i krzyknął:
- Przepuśćcie mnie! Cały dzień prawie trzymam!
Holly miała zrobić Łucji awanturę na sto fajerek, ale była taka głodna i zmęczona, że dała sobie spokój. Poza tym Łucja i tak właśnie wsiadała do radiowozu by wytłumaczyć się na komisariacie z posiadania niemieckich żelków Simribo w lodówce i książki braci Grimm na półce
Po kilku tygodniach od pamiętnego spotkania Marcin i Matylda oficjalnie zostali parą. Cała szkoła wiedziała już o tym, ponieważ nie szczędzili sobie czułości na szkolnych korytarzach. Nauczyciele początkowo zwracali im uwagę, ale w końcu puścili to płazem.
Nie wszyscy jednak byli z tego zadowoleni. Na przykład Laura.
Filip okazał się być kompletnym dupkiem i nie miał do niej za grosz szacunku. Myślała, że gdy zacznie chodzić z najfajniejszym chłopakiem w klasie jej życie się zmieni. Bzdura! Jest jeszcze gorzej. Mężczyzna, który mógłby być jej ukochanym właśnie znalazł sobie dziewczynę.
Niezadowolony był również Mateusz. Spędzał coraz mniej czasu z kuzynem, ale nie to było głównym powodem złości. Tak naprawdę zakochał się w ... Matyldzie.
Rozmawiał z nią bez żadnych oporów. Dzięki Marcinowi zaprzyjaźnili się, ale chciał by było to coś więcej. Niestety, Marcin był szybszy.
Wielokrotnie przyłapywał się nad tym, że zastanawiał się jak odbić Matyldę z rąk kuzyna.
Widział jednak jacy szczęśliwi są ze sobą i nie chciał im tego psuć. Poza tym czuł, że byłoby to wyjątkowo nie w porządku wobec przyjaciela. Nie mógłby mu potem spojrzeć w oczy. Liczył jednak, że niedługo znajdzie też swoją drugą połówkę.
Po kilku tygodniach nudnej nauki pani Mazur miała dla swojej klasy informację:
- Dzieci! Jako, że ostatnio poprawiliście się w nauce, szkoła organizuje bal uczniowski.
- Weźcie partnera lub partnerkę ze sobą i przyjdźcie do szkoły w sobotę wieczorem. Będzie również gość specjalny, ale nie zdradzę wam kto. Dodam tylko, że bardzo się wam spodoba.
Można było się spodziewać, że cała klasa natychmiast się rozgadała.
Nauczycieli to mocno rozgniewało:
- Czy moglibyście się łaskawie skupić na kompetencjach prezydenta, a nie na mieleniu jęzorami?! Przypominam, że za tydzień kartkówka!
Nawet cierpliwa pani/pan (?) Halinka wybuchła/wybuchł/wybuchło:
- Skupcie się w końcu na lekcji i malujcie tą jesień! To lekcja plastyki, a nie klub towarzyski!