Oj nie, nie Kiedyś zauważyłaś, że są praktycznie, jak rodzeństwo i miałaś rację – nie mam mowy o żadnym romansie między nimiMalaMi95 pisze:Debra i Emil spędzają ze sobą więcej czasu… Czyżby zbliżał się jakiś romans między tą dwójką?
Będą mówić Ares lub Artek Myślę też, że Emil nie zostawi go samego, żeby koniecznie coś kupić, ale rozłożyłaś mnie tą wizjąMalaMi95 pisze:Aretas? Dosyć, hmm… nietypowe imię, że tak powiem. Czy będą w skrócie mówić na niego Ares albo Aret, czy coś?
Rozłożyłaś mnie po raz drugi Aczkolwiek Hektor raczej zostawił więźnia z innym funkcjonariuszem w radiowozie, a sam poszedł "jeszcze raz sprawdzić miejsce zdarzenia"MalaMi95 pisze:Hektor do skutego kajdankami gościa: Dobra, to ty tu sobie grzecznie siedź i nie uciekaj, a ja pójdę się obściskiwać w szafie z moją byłą żoną. To na razie ! xD
Mowy nie ma, przyczepa musi być ! Generalnie pod "nieruchomością" znajduje się naprawdę przepastna piwnica, tyle że kolejne pomieszczenia wciąż czekają na remontGalcia pisze:Dziadek samotnie wychowujący małe dziecko w przyczepie kempingowej? Mógłby się przeprowadzić do jakiegoś niewielkiego domku.
Jej wątek nie będzie aż tak bogaty, aby warto jej organizować wypadkiGalcia pisze: Skoro ostatnio przez forum przetacza się fala simowych zgonów, to może szefową Hektora tez spotka jakiś wypadek?
Nawet nie wiesz, jak bardzo byłem rozczarowany, gdy mały się urodziłLenna pisze:No właśnie, szkoda że Aretas nie jest niebieski
Emil jest jedynym potomkiem Dona, więc czy zechce, czy nie, musi mieć przynajmniej jedno dzieckoLenna pisze:Ale kto wie, może dzięki zabawie w opiekunkę zapragnąłby mieć własne dzieci?
Wszystko się wkrótce wyjaśniGunia pisze:Fajnie, że Roza i Hektor wylądowali w tej szafie, oby to był powrót wielkiej miłości, a nie jednorazowy przypływ czułości ;>
Zapraszam na kolejną relację!
Dina i Aretas doczekali się urodzin.
Z tej okazji Roza zorganizowała rodzinny wyjazd do Granitowych Kaskad. Co prawda simowie wybrali się tam tylko na dwa dni, jednak wszyscy uznali, że wspólny wypad na łono natury dobrze im zrobi.
Wieczór pierwszego dnia wszyscy spędzili piekąc pianki przy ognisku, rozmawiając i żartując. Trwało to wiele godzin, w końcu jednak sen zmógł większość gromady. Wyjątkiem byli Dina i Emil, którzy postanowili wybrać się na nocy spacer.
- Tu jest tak pięknie…
- Może i tak, tylko dlaczego jest tu tyle robactwa?!
- Haha! Chyba masz słodką krew, bo tylko do ciebie gną te chmary komarów.
- Taa, zawsze miałam szczęście… Ale przynajmniej nie krzyknęłam, jak mała dziewczynka, gdy biedronka wskoczyła mi na plecy!
- Hej, to nie fair, haha! Nie wiedziałem, że to tylko biedronka!
- Haha! Wiesz, tylko z tobą mogę normalnie pogadać i pożartować… Rodzice ciągle mówią o lekarzach, badaniach i lekach, które są mi potrzebne. Mam już tego dość, równie dobrze od razu mogą mnie przykuć do łóżka…
- Po prostu się o ciebie troszczą! Stracili już jedno dziecko, nie przeżyliby straty drugiego.
- Może i tak, ale przecież mogę normalnie funkcjonować! Tak, wiem, że mam wrodzoną wadę serca, nigdy nie będę uprawiać sportu, pewnie też nigdy nie będę mogła być mamą, ale czy naprawdę nie wolno mi choć na chwilę zapomnieć, że jestem chora?
- Chcesz zapomnieć, co powiesz na nocne obadanie okolicy? Może jest tu coś ciekawego?
- Sama nie wiem…
- W takim razie ja zdecyduję. Idziemy!
Dina i Emil krocząc oświetlonymi szlakami, poznali większą część Granitowych Kaskad. Słyszeli leśne zwierzęta, czuli zapach rosy i obejrzeli nad brzegiem jeziora wschód słońca. W końcu nastał ranek.
- Chyba musimy wracać do obozu. Pewnie masz się zająć Aretasem?
- Właściwie to mam dziś wolne, młody mi wczoraj powiedział, że będzie dziś spędzać czas z dziadkami.
Tymczasem w obozie…
- Wreszcie wstałaś śpiochu. Dzieciaki już na nogach, nikogo nie było w obozie, gdy się obudziłem.
- A Aresa? Wiesz, gdzie poszedł?
- Spokojnie, na pewno jest z Emilem.
- Masz rację. Zapomniałam, jak jeszcze wczoraj nam mówił, że będzie chciał spędzić z nim dzień.
- Młody go kocha niczym starszego brata.
Gdy byli małżonkowie tak sobie rozmawiali, nie mogli oprzeć się pokusie wzajemnego zbliżenia. Wszystko kończyło się jednak na delikatnych sugestiach, a najdalszy krok, na jaki sobie pozwolili, to złapanie się za ręce. Nie powtórzyła się przygoda z szafą, nigdy nawet o niej nie porozmawiali. Bali się, że jeśli do siebie wrócą, znów zaczną się kłócić i przestaną się dogadywać.
Roza w końcu stwierdziła, że musi się przejść i dotlenić. Zależało jej przy tym na samotności, wynikało to jednak z faktu, iż miała coś ważnego do załatwienia. Simka usiadła na pewnej ławce, siedziała tak kilka minut, aż podszedł do niej mężczyzna przebrany za niedźwiedzia. Stanął do niej plecami i powiedział...
- Niedźwiedzie ryczą o północy…
- Nie dają spać obozowiczom – dokończyła Rozalia, łamiąc przy tym jakiś klucz.
- Agentko Brzozo, to dla mnie zaszczyt.
- Witaj Agencie Misio. Masz materiały, o które prosiłam?
- Owszem. Udajmy się w dyskretniejsze miejsce.
Tym sposobem agenci wylądowali na skraju lasu, po którym nie przechadzali się żadni simowie.
Następnie Misio przekazał Brzozie jakieś bardzo poufne informacje…
W międzyczasie mały Aretas błąkał się po lesie, nie bacząc na ograniczenia, które normalnie nakładaliby na niego dorośli.
Znalazł się dzięki temu w pewnym tajemniczym miejscu, które nie widniało na żadnej z map turystycznych! Widoki, które tam na niego czekały, utwierdziły go w przekonaniu, że czasem warto być podstępnym...
Dodatkowo zaintrygowały go tajemnicze rośliny, rosnące nieopodal napotkanego wodospadu.
W końcu jednak wrócił do obozu. Byli tam Dina i Emil. Na jego szczęście, nie spotkali się oni z dziadkami. Dopiero teraz malec uświadomił sobie, jak łatwo mógł wydać się jego plan.
- Jak było z dziadkami? Nie wrócili z tobą? – spytał Emil.
- Yyy, to znaczy… Zrobiliśmy sobie wyścigi i yyy, no i wygrałem! Zaraz na pewno tu będą…
Tutaj malec ponownie miał szczęście, gdyż na horyzoncie właśnie pojawił się Hektor. Ares pobiegł mu na przywitanie.
- Dziadku, dobrze cię widzieć!
- Ciebie też smyku! Chodźmy do Diny i Emila.
- Spędziłem z nimi cały dzień, musimy od siebie odpocząć. Usiądźmy lepiej wokół ogniska.
- Haha! Jasne, nie ma sprawy.
Kilka minut później dosiadła się do nich Roza, zaś Dina i Emil poszli do namiotów, odespać nocne wojaże.
***
Rodzina wróciła z wakacji. Okazało się, że Aretas przywiózł ze sobą jakąś tajemniczą roślinę. Wyglądała na rumianek, dlatego Hektor postanowił go zasadzić. Czy jednak na pewno był to po prostu zwykły rumianek?
Tymczasem w innej części rodziny…
- Ty tutaj? – powiedziała zdziwiona Debra, gdy wyszła z łazienki do pokoju. Spotkała w nim bowiem młodego sima, który odbywał praktyki w firmie, w której ta pracowała jako sekretarka.
- Przecież mówiłem, że będę po ciebie przyjeżdżać, póki nie naprawią torów tramwajowych, którymi się poruszasz. Twoja ciocia mnie wpuściła.
- Dzięki Ian, ale naprawdę nie musisz robić. Chodźmy, bo jeszcze się spóźnimy.
- Nie walcz z tym Debra, jeszcze mnie pokochasz!
- 53 Ian, tyle razy mi to powiedziałeś, odkąd się poznaliśmy.
- Liczyłaś! Ha, wiedziałem, że ci na mnie zależy.
- Głupek… - powiedziała chichocząc pod nosem.
***
Odkąd Aretas zaczął chodzić do szkoły, Emil miał więcej czasu dla siebie. Lubił spędzać go na łonie natury, miał nawet swoje ulubione miejsce w Windenburgu.
Sądził, że nikt poza nim tam nie bywa, jednak tym razem usłyszał, iż ktoś kryje się w znajdujących się w pobliżu krzakach.
- Rany, kolejny Ziemianin…
- Bardzo mi przykro, ale skoro mnie zobaczyłeś, muszę wymazać ci pamięć.
- Nie, nie rób tego! Ja wiem o kosmitach! Proszę…
C.D.N.