Rodzina Auditore jest jedną z wielu mieszkających w Sim Yorku. Nie lubiąc zgiełku miasta, każdego dnia radują się, że ich rezydencja po cioteczce znajduje się na przedmieściach. Co prawda do ich rodzinnego kraju trochę brakuje, lecz dopóki nie patrzą przez okna (których mają od groma), czują się jak w słonecznej Lamaly. A oto i oni:
Izolda Auditore - matka na cały etat, oraz jej młodsza córka Monica. pomimo tego, że to mąż podejmuje się pracy zarobkowej, to właśnie Izolda ma najwięcej roboty w domu. Głównie za sprawą jej wielkich ambicji zostania matką roku i wychowania córek na niesamowite jednostki.
Najstarszą panną Auditore jest Claudia. W przeciwieństwie do siostry, która ugania się cały czas za rodzicami, wypracowała swoją niezależność spędzając każdą chwilę przy stoliku z kredkami, gdzie wraz ze swoim
kolegą tworzy coraz to lepsze rysunki.
A kim jest ów
kolega?
Leonardo da Vinci, czołowy przegryw w mieście. Skazany na zobowiązujące imię i nazwisko, nie mogący sprostać marzeniom matki, nieszczęśliwie zakochany i od pierwszych chwil zfriendsonowany. Stara się towarzyszyć Claudii wszędzie, czy to w szkole, czy poza, w czym ma duże możliwości, jako że mieszka niemal wraz z nią...
A to dlaczego?
Powód jest prosty - jego mama, Eugenia, jest pełnoetatową pokojówką państwa Auditore. Przybyła tutaj wraz z nimi z Włoch, mając już w brzuszku małego Leona, o którym jeszcze nie miała wtedy pojęcia. Na szczęście mieszkanko, jakie otrzymała, pomieściło ją wraz z synem. Kiedy Eugenia nie pracuje, czyta podręczniki z serii "Jak być dobrą matką" autorstwa Weroniki Kocyk. Bardzo chciałaby być tak dobrą matką jak pani Auditore (i sądzi, że nazwanie syna Leonardo to dobre posunięcie).
Wróćmy do Sima utrzymującego dom - Stefano Auditore. Światowej sławy kucharz nawet w domu masowo produkujący tosty. Kiedy już w swojej kuchni zabraknie miejsca na talerze z posiłkami, udaje się do kuchni Eugenii, aby w tajemnicy upichcić jej jakiegoś tościka (czego ona nie cierpi, bo większość tej nadprodukcji i tak ląduje w koszu).
Rodzinka, mieszkająca w okolicy już od kilku lat, zdążyła zaprzyjaźnić się z sąsiadami.
Niestety ich życie nie jest usłane różami z powodu pewnego młodego zbrodniarza...
Stefano czytał Monice bajkę na dobranoc. Tak się wciągnął...
...że nie zauważył córki opuszczającej łóżko. Monica przyglądała się chwilę ojcu, po czym postanowiła wybuchnąć atakiem paniki.
Mężczyzna odłożył książeczkę i uśmiechnął się do córki. Wiedział, że w przyszłości będzie z niej dobry raper.
Wytulił swojego małego aniołka i poszedł robić tosty. Niestety pozostawienie takiego szkraba poza łóżkiem nie mogło się dobrze skończyć.
Izolda ma nieograniczone pokłady cierpliwości, zaś winą za upaćkaną podłogę obarczyła męża dobrze wiedząc, że to jego rolą jest kładzenie Monici do snu.
Nie zwracając uwagi na bałagan, spędziła kilka chwil z córeczką, aż ta była tak padnięta, że w końcu zasnęła. Eugenia zaś zyskała kolejną robotę na wieczór, a szorowanie tej wiekowej posadzki nie należało do najłatwiejszych rzeczy (nie wspominając o spraniu farby z jedwabnej spódnicy pani Auditore).
Na drugi dzień Izolda udała się wraz z Claudią (i Eugenią w roli tragarza i Leonem na doczepkę) do centrum na zakupy. Akurat odbywał się jakiś targ. Pani Auditore nie lubiła używanych przedmiotów nieznanego pochodzenia, jednak jeden z foteli przykuł jej uwagę...
Dopóki nie zauważyła podejrzanie niskiej ceny, jaką za niego żądano. Postanowiła nie wyobrażać sobie, że pod poduszką są resztki pizzy (lub tostów).
Jednak to nie dorosłym, a dzieciom powinniśmy się tu przyjrzeć.
Claudia lubowała się w wielu różnych aktywnościach, zaś Leonardo (w przeciwieństwie do swojego imiennika) mógłby tylko rysować traktory. Dzielnie jednak robił z nią wszystko, nawet nauczył się pokonywania drabinki siłą własnych wychudzonych rąk. Był wdzięczny pani Auditore za ten wyjazd do centrum miasta, gdzie mógł pobyć trochę z Claudią poza zasięgiem matki (Eugenia była zbyt zajęta targaniem zakupów, aby zwracać uwagę na syna).
Na zakupach Claudia dorwała cudowne pudełko na zabawki. Co prawda wszystkie jej typowe zabawki były elementami domu dla lalek, ale rodzina mogła pozwolić sobie na dokupienie odpowiedniego wyposażenia do pudełka.
— Leon, myślę, że twój konik lepiej się poczuje w pudełku, niż na podłodze przy twoim łóżku — powiedziała wrzucając przedmiot do pojemnika. Leonardo mruknął tylko coś w odpowiedzi udając niewzruszonego, lecz w głębi duszy umierał z radości, że oficjalnie dzielą ze sobą pudełko na zabawki (chyba, że była to jawna kradzież konika).
Z całego dnia jednak nie ta scena zapadła mu najbardziej w pamięć.
Podczas podróży do centrum udało im się dostać do pewnego miejsca. Stali przed powstającym budynkiem nowej szkoły.
— Wiesz, że będziemy pierwszym rocznikiem Liceum? — Spytał dziewczyny Leon.
— Tak, powtarzasz to za każdym razem, kiedy tu jesteśmy. — Usłyszał w odpowiedzi i uśmiechnął się, jakby tymi słowami obiecywała mu cudowną przyszłość.
Nie wiadomo, czy wszystko się potoczy tak cudownie, jakby tego chciał, lecz jedno jest pewne. W Liceum przez duże L toczyć się może tylko Przyszłość przez duże P.