Dziękuję za komentarze i witam nowych czytelników!
PoProstuAnia miło Cię znów widzieć na forum! Gratuluję narodzin córeczki.
Dzisiaj znowu długo, a obiecałam sobie, że będę pisać krótsze relacje i wrzucać je częściej... eh.
___________________________________________________________________________________________________________________________
Relacja 35
Pewnego słonecznego popołudnia Judyta i Bella siedziały na tarasie, rozkoszując się piękną pogodą i słodkimi drinkami. Nagle usłyszały nieśmiałe pukanie do drzwi frontowych.
- ... i wtedy on mówi "ale te babeczki są bezglutenowe", hahaha!
- Hahaha!
Puk, puk, puk.
- Poczekaj, pójdę zobaczyć, kto to.
- Popatrz tylko, Bells, kogo wiatry przywiały!
- Zuzia?! Kopę lat! Siadaj, zrobię ci drinka. Co u ciebie słychać?
- Dziękuję, ja... Właśnie wyszłam z więzienia i nie miałam dokąd pójść, więc pomyślałam o was. Jesteście moimi jedynymi przyjaciółkami, nikogo innego nie mam.
- Jak to? Nie masz rodziny, bliskich, znajomych?
- Nie... gdy po raz pierwszy trafiłam do paki, wszyscy się ode mnie odwrócili.
- Jak to po raz pierwszy? To ile razy siedziałaś?
- Dwa. Teraz za narkotyki, a wcześniej za stosowanie niedozwolonych środków dopingujących. Bo widzicie, kiedyś byłam gimnastyczką. Startowałam nawet na olimpiadzie...
Zuzia opowiedziała przyjaciółkom historię swojego życia. Wiele lat temu, jeszcze jako nastolatka, była mistrzynią w gimnastyce artystycznej. Gdy przestała wygrywać, trener zaczął podawać jej środki hormonalne, aby zwiększyć wydolność jej organizmu. W ten sposób drobna, szczupła dziewczyna zmieniła się w... co tu kryć, postawnego babochłopa.
Organizacje sportowe zauważyły w końcu, że coś jest nie tak i Zuzia została dożywotnio zdyskwalifikowana. Trener oczywiście wyparł się wszelkiego związku z tą sprawą i uciekł za granicę, a Zuza trafiła do więzienia za posiadanie nielegalnych substancji. Gdy wyszła na wolność, odkryła, że rodzina i przyjaciele zerwali z nią wszelki kontakt. Wtedy wpadła w złe towarzystwo: zaczęła pić, zażywać narkotyki, a na życie zarabiała, biorąc udział w zakazanych walkach bokserskich. Związała się z mężczyzną z tego środowiska, który także miał problemy z alkoholem, bił ją i zmuszał do coraz cięższych walk, by zarabiać na zakładach. Któregoś dnia policja zrobiła nalot na ich melinę i Zuzia ponownie trafiła do więzienia, gdzie poznała Judytę i Bellę. Teraz chciałaby zacząć nowe życie, ale jak tego dokonać, gdy nie ma się dosłownie nic?
- To okropne...
- Musimy jej pomóc!
- Czy myślisz o tym samym, co ja?
- Zuziu, jesteś naszą przyjaciółką i naszym moralnym obowiązkiem jest wspierać cię w trudnych chwilach. Znajdziemy ci jakieś lokum i zatrudnimy cię w naszej cukierni.
- Naprawdę?! Och, dziewczyny, jesteście cudowne! Tak bardzo wam dziękuję... Zobaczycie, nie będziecie tego żałować!
Zuzia zamieszkała w Mysikrólikowym Gniazdku, a Dżudi i Bells znów zmuszone były spać w jednym łóżku.
Ponieważ taka sytuacja na dłuższą metę była niezbyt komfortowa, nasze bohaterki już następnego dnia zabrały się za poszukiwanie tymczasowego domu dla gościa.
- Zuzanna to przesympatyczna simka, na pewno się polubicie. Osobiście za nią ręczymy.
- Wybaczcie, dziewczyny, ale jak to sobie wyobrażacie w takim małym domu? Gracja ostatnio ciągle jest w rozjazdach i kiedy już wraca, chcemy mieć trochę czasu dla siebie. Poza tym nawet nie mamy drugiego łóżka. Przykro mi, ale musicie poszukać gdzieś indziej.
- Chcecie zwalić mi na głowę jakiegoś obcego sima teraz, kiedy jestem w trakcie przebudowy domu? I bez tego mam tutaj cyrk na kółkach!
- Czyli jednak się poddałaś i likwidujesz piętro?
- Cóż, nie miałam wyjścia. Gdy rozniosło się, że pobiłam pana Szczygła, przestano traktować mnie poważnie.
- Kompletna padaka! Tyle dla nich zrobiłyśmy, a oni nawet nie chcą nam pomóc.
- To znaczy... co dokładnie zrobiłyśmy?
- No wiesz, te wszystkie fantastyczne imprezy i w ogóle. Organizujesz doroczne wiosenne ognisko w parku! Powinni to docenić.
- Cóż, wygląda na to, że Zuzia zostanie z nami na dłużej.
- Świetnie, dopiero co pozbyłyśmy się stąd mojego niezaradnego życiowo syna i znów muszę odstępować komuś mój pokój.
- Nie narzekaj, to ja muszę spać z waleniem.
Zgodnie z obietnicą dziewczyny zatrudniły Zuzannę w swojej cukierni, lecz zanim nowa pracownica pojawiła się w "Ptasim Mleczku", trzeba było trochę popracować nad jej wyglądem.
W niedzielę wszystkie trzy wybrały się do SPA.
- Dziwnie się czuję... Nie pasuję tu.
- Daj spokój, nikt nie będzie zwracał na ciebie uwagi. Zrelaksuj się i chłoń atmosferę! Na popołudnie umówiłam cię do fryzjera.
Zuzia poddała się woli przyjaciółek i razem z Bellą wybrała się na masaż...
- O której kończysz zmianę, złociutki?
- Bardzo panią przepraszam, ale jestem żonaty.
- Eh, wszyscy fajni albo nieletni, albo żonaci.
... po czym zażyła zdrowotnej kąpieli w błocie.
Ostatnim punktem programu były zakupy.
- Pokaż się wreszcie!
- Nie poganiaj jej.
- Łaaał!
- Co sądzicie? Podoba się wam?
- Te ciuchy są niesamowite! Chyba też sobie coś wybiorę.
- Najpierw schudnij, tłuściochu. Zuziu, wyglądasz bosko!
- I tak się czuję! Od wieków nie miałam na sobie sukienki. Chcecie zobaczyć drugi zestaw?
Oprócz kompletu ślicznych sukienek Zuza otrzymała również uniform do pracy.
W ten sposób zaczęła się jej kariera sprzedawczyni.
Tymczasem Bella kontynuowała swój plan powrotu do szczup
łejlejszej sylwetki. Ponieważ nie chciała wpaść na nikogo znajomego, wybrała się na siłownię aż do Oazy Zdroju.
Ćwiczyła tak zapamiętale, że nie zauważyła, kiedy podszedł do niej Darren.
- Cześć! Co za spotkanie! Nie widziałem cię tu wcześniej, często tu bywasz?
- Yyy... cześć! Taaak, od czasu do czasu. Wiesz co, przypomniałam sobie, że w zasadzie to muszę już iść. Do zobaczenia! Wpadnij kiedyś do cukierni. Tak. To pa!
Kiedy Bells truchtała rozpaczliwie w stronę schodów, wpadła na Kasandrę.
- Hej, mamo! Dobrze, że cię widzę. Musimy porozmawiać...
- Ćśśś! Nie jestem twoją matką! Porozmawiamy na zewnątrz.
- Coo...?
Po szybkim prysznicu wybrały się do sąsiadującego z siłownią baru.
- Więęęc... mam dla ciebie dwie informacje, obie dobre.
- No dalej, nie trzymaj mnie w niepewności!
- Pierwsza jest taka, że zostałam wytypowana na uczestnika wyprawy badawczej na nowo odkrytą planetę w celu znalezienia i zbadania pozaziemskich form biologicznie czynnych.
- To wspaniale! Ojciec byłby z ciebie dumny. Jaka jest ta druga wiadomość?
- W związku z tym, że wyprawa jest dość niebezpieczna i potrwa co najmniej kilka miesięcy... postanowiłyśmy z Kasią jeszcze przed moim wylotem wziąć ślub.
- Córeczko, to cudownie! Jestem taka szczęśliwa!
- Dzięki, mamo.
- O nic się nie musisz martwić, z ciocią Judytą zorganizujemy wam najlepsze lesbijskie wesele na Świecie.
- Dobrze, dobrze, tylko nie przesadźcie, to ma być skromna uroczystość.
Następnego dnia, korzystając z chwili samotności w domu, Bella postanowiła załatwić pewną dręczącą ją sprawę.
- No cześć, ciociu, co słychać?
-
Aaa, po staremu, kochanie, po staremu. Słuchaj, mam do ciebie takie pytanie...
- Bo widzisz, mam taką jedną znajomą, która wpakowała się w straszną kabałę. Zadurzyła się w byłym chłopaku swojej córki, dasz wiarę? No i ona mnie pyta, co powinna zrobić, a ja nie mam pojęcia, co jej poradzić. Powiedz mi, Blankuś, jak byś się czuła, gdybym, powiedzmy, ja albo twoja mama, gdyby któraś z nas zaczęła się teraz umawiać z Darrenem?
- Hmm, to dość dziwne pytanie. Nie bardzo wiem, co odpowiedzieć. Pewnie byłoby to krępujące, zwłaszcza podczas rodzinnych uroczystości, no i ze względu na Alana. Ale z drugiej strony, gdybyście się w sobie naprawdę zakochali - ale dziwacznie to brzmi - nie mogłabym wam tego zabronić. Podsumowując: nie, nie przeszkadzałoby mi to. Chyba.
-
Uff, to dobrze! To znaczy, dobrze dla mojej znajomej. Dzięki za pomoc i pozdrów moich chłopców. Paa!
- Pa...
- Hej, kochanie, z kim rozmawiałaś?
- Dzwoniła twoja mama. Dziwnie się zachowywała.
- Dziwnie jak zwykle, czy dziwnie nawet jak na moją matkę?
- Po prostu... dziwnie.
- Nie przejmuj się, to pewnie nic ważnego. Mama umie sobie poradzić. Idę nakarmić Alanka.
Tak, mają w domu świetliki. x) Nie pytajcie jak ani dlaczego, one po prostu tam są.
W czasie gdy Aleksander zajmował się dzieckiem swojej dziewczyny, jego córka siedziała w bibliotece, czekając na niejakiego Bartosza Szczygła. Nauczycielka poprosiła ją, by udzieliła starszemu koledze korepetycji z matematyki, na co uczynna Penny chętnie się zgodziła. Każda aktywność była lepsza, niż siedzenie w domu i rozmyślanie nad tym, że ojciec porzucił ją dla nowej rodziny.
- Dobrze, to na początek powiedz mi, czego nie rozumiesz?
- Wszystkiego. W ogóle nie ogarniam matmy.
- Nie przesadzaj, na pewno coś ogarniasz. Dodawanie, odejmowanie, mnożenie, dzielenie...
- Haha, no tak, to potrafię.
- Widzisz? Dobry początek. To może przejdziemy do czegoś trudniejszego. Pani Wróbel mówiła, że mieliście ostatnio sprawdzian z logarytmów...
Pół godziny objaśniania logarytmów później...
- Nie, to nie ma sensu, nic z tego nie rozumiem. Szkoda twojego czasu.
- Ale...
- Pewnie pomyślisz, że jestem kompletnym tępakiem, ale matematyka to zupełnie nie moja bajka. Tata się uparł, że muszę być z niej dobry, ale przecież to wszystko i tak nigdy nie przyda mi się w życiu.
- Zależy, co chcesz robić w przyszłości.
- Chcę być artystą. Malarzem. Do tego nie potrzeba matmy.
- Łał, imponujące! Moja koleżanka jest malarką, chodzi teraz do szkoły artystycznej.
- Ekstra! Mój tata nigdy by się na to nie zgodził.
- Mogę was ze sobą poznać. Ale na razie wróćmy do matematyki. W końcu nawet malarzowi przyda się matura.
Ponieważ stan wiedzy Bartosza był naprawdę fatalny i jednorazowa pomoc niewiele dała, Penny udzielała mu korepetycji dwa razy w tygodniu. Po kilku takich spotkaniach nastolatkowie zaprzyjaźnili się ze sobą i coraz częściej zamiast ponurej biblioteki wybierali na swoje spotkania mniej zobowiązujące miejsca, jak na przykład cukiernię babci Penelopy.
- Tak sobie pomyślałem... może chciałabyś zobaczyć moje obrazy?
- Tak, bardzo chętnie! Kiedy? Możemy spotkać się w przyszłym tygodniu...
- A co powiesz na... teraz?
- Oh. W sumie, czemu nie?
Nikogo nie było w domu, więc Bartek mógł zaprosić Penny do środka bez konieczności tłumaczenia rodzicom, że nie jest jego dziewczyną i zaprosił ją tylko po to, żeby pokazać jej swoje prace.
- Oto one. Wiem, nie są najlepsze, ale ciągle się uczę.
- No co ty, są niesamowite!
- Dzięki. Uważam, że sztuka powinna wrócić do swoich klasycznych korzeni. Nie cierpię abstrakcji i innych postmodernistycznych bzdur.
- Haha, no to nie dogadałbyś się z Marianną! Naprawdę nie myślałeś o szkole artystycznej? Moim zdaniem masz wielki talent.
- Nie ma szans... Tata chce, żebym został lekarzem, tak jak on i nie lubi, kiedy maluję. Uważa to za stratę czasu.
- A ja uważam, że powinieneś pokazać swoje obrazy Światu. Porozmawiam z Marianną, może załatwi ci udział w jakiejś wystawie.
W tym momencie do pokoju weszła mama Bartka.
- Bartusiu, kolacja na sto... o, przepraszam, nie wiedziałam, że jesteś z dziewczyną. Zostaniesz na kolacji, kochanie?
- Mamo! Ile razy mam cię prosić, żebyś pukała zanim wejdziesz? I Penny nie jest moją dziewczyną, pokazywałem jej obrazy.
- Yyy, to ja może już pójdę...
- Daj spokój, mama nie wypuści cię stąd bez jedzenia. Już idziemy, mamo.
Wieczorny posiłek był u Szczygłów rytuałem, w którym uczestniczyła cała rodzina. Siadali wspólnie do stołu, rozmawiali, żartowali i delektowali się pysznościami przygotowanymi przez Lidię. Panująca tu rodzinna atmosfera wywołałaby uśmiech na twarzy nawet najbardziej zgorzkniałego sima.
Penelopa dawno nie czuła się tak bezpiecznie. W domu każdy jadał posiłki osobno, a próba rozmowy prawie zawsze kończyła się kłótnią. Nikt nigdy nie pytał, jak minął jej dzień albo jak się czuje. Tutaj traktowano ją jak członka rodziny, mimo że rodzice Bartosza widzieli ją po raz pierwszy w życiu.
- Tato, Penny daje mi korepetycje z matmy i wiesz co? Chyba zaczynam wreszcie coś rozumieć. Nawet pani Wróbel pochwaliła mnie za postępy w nauce, a z ostatniego sprawdzianu dostałem czwórkę!
- Gratulacje! Jestem z ciebie bardzo dumny, synu.
- Mamo, dlaczego koleżanka Bartka je z nami kolację? Czy to jego dziewczyna?
- Nie, Penny pomaga twojemu bratu w nauce.
- To dlatego Bartek tak się psika perfumami jak idzie do szkoły?
- Może po prostu lubi ładnie pachnieć. Ty nie lubisz ładnie pachnieć?
- Fuuj, perfumy śmierdzą! Zwłaszcza Bartka, a psika się nimi i psika, psik-psik! Jak ta Penny z nim wytrzymuje?
- Ej, mała, zostaw Penny w spokoju! Nie tak się traktuje gości.
- Nic się nie stało.
- Nie zwracaj na nią uwagi, jak będziesz ją ignorować, da sobie w końcu spokój.
- Lelelele! Zakochana para, Śmierdziel i Penny!
- Sylwuś, uspokój się. Przepraszam cię, Penelopko.
- Nic nie szkodzi, Mieszkam z kuzynem, który zachowuje się dokładnie tak samo.
- O, jest w wieku Sylwii?
- Nie, w moim.
- Hahaha!
Państwo Szczygłowie nalegali, by Penny została u nich jeszcze chwilę po kolacji, lecz zrobiło się późno i młoda Ćwirówna nie chciała, żeby matka się o nią martwiła (co, biorąc pod uwagę podejście Diny do wychowywania dzieci, było mało prawdopodobne
).
- Przepraszam za tych wariatów, wiem, że ciężko z nimi wytrzymać.
- Ależ skąd! Było mi naprawdę miło, że mogłam spędzić z wami wieczór.
- Odprowadzić cię do domu?
- Nie, dzięki, poradzę sobie.
- Do zobaczenia we wtorek!
- Cześć!
W międzyczasie jednak Penny czekało wiele wrażeń, ponieważ w nadchodzący weekend miał się odbyć ślub Kasandry z Katarzyną Pakułą.
Na skromną uroczystość w ratuszu została zaproszona tylko najbliższa rodzina. Jako że zaproszenie obejmowało również osobę towarzyszącą, Penelopa zabrała ze sobą Enryczka.
Po złożonej przysiędze panny młode wraz z gośćmi udały się do "Ptasiego Mleczka", gdzie zaplanowano wesele.
- Gratulacje, córeczko. Żałuję, że Kasia nie jest mężczyzną, ale najważniejsze, że jesteście razem szczęśliwe.
- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
- Daruj sobie te oklepane teksty, braciszku, stać cię na więcej.
- Czego wymagasz od rozwodnika? Mogę wam co najwyżej doradzić posiadanie osobnych kont bankowych.
- Haha, dzięki, zapamiętam.
- Miłe przyjęcie, prawda? Mam nadzieję, że niedługo będę się bawił na twoim weselu.
- Coo? Weź, tato, mam dopiero 15 lat.
- Daj jej spokój, staruszku, powinieneś wiedzieć, że szybkie śluby zwykle źle się kończą.
- Hihi, coś w tym jest. Dlatego będziesz musiała poczekać.
Penny zesztywniała i odeszła bez słowa. Blanka nic jej nie zrobiła, ale nie przepadała za nią, podświadomie winiąc ją za rozstanie rodziców i stratę ojca. Tymczasem Aleks i Blanka skorzystali z chwili samotności za rogiem cukierni.
Gdy wrócili do reszty gości, dopadły ich
harpie matki.
- No, dzieciaki, to kiedy wasza kolej?
- Eee...
- Eee...
Judyta postanowiła porozmawiać z młodzieżą, która przez cały wieczór izolowała się przy drugim stoliku.
- A ty brałaś kiedyś ślub, babciu?
- Raz prawie wyszłam za mąż, kiedy byłam w ciąży z mamą Ady i Marianki, ale dwa tygodnie przed ślubem nakryłam drania w łóżku z moją przyjaciółką. A gdy już znalazłam właściwego faceta, zszedł na zawał zanim zdążyłam w ogóle pomyśleć o małżeństwie.
- Hehehe, ale jazda, powinnaś napisać kiedyś autobiografię! Nie znam drugiej tak zakręconej laski jak ty.
- Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko uznać to za komplement.
- Hej, koniec gadania, lepiej chodźcie posłuchać, jak moja cudowna dziewczyna gra na gitarze!
- Oh, jakie to urocze!
- Tia. Aż mnie mdli od tej słodyczy.
Wesele było jednocześnie przyjęciem pożegnalnym Kasandry, która tydzień później wyruszyła w podróż swojego życia.
Piękna pogoda najwyraźniej zachęciła simów do imprezowania, gdyż w kolejny weekend, kiedy Marzanna wyjechała na doroczny zjazd prezesów Landgraab Industries, Adrianna zorganizowała "skromną" domówkę.
Woda była ciepła, muzyka porywała do tańca, a alkohol lał się strumieniami.
- Ada, przystopuj trochę, zaraz wszystko wylejesz!
- Hahahaha! I-hahaha!
Penelopa postanowiła wykorzystać okazję do przedstawienia Bartosza Mariannie i pchnąć jego karierę malarską do przodu (a przy okazji miło spędzić czas z przyjacielem).
- Dzięki, że mnie wkręciłaś, do tej pory zapraszały mnie do siebie tylko bliźniaczki Pancakes.
- Nie ma sprawy, to ja dziękuję, że chciało ci się jechać taki kawał do Oazy Zdroju.
- Daj spokój, nigdy nie byłem w tak wypasionym domu! Laski mają prywatny basen, a ja będę musiał się gnieść z Joachimem w jednym pokoju.
- To co będzie, jak ci powiem, że Marianna ma własną pracownię malarską i jacuzzi?
- Dzwoń po lekarza! Byle nie po mojego tatę.
- Haha! Przyniosę nam drinki.
Przy barze czaił się Enrique.
- Ten cipciuś to twój chłopak? Wygląda na strasznego frajera.
- Zamknij się, Ricki, Bartosz to mój kolega.
-
Błartosz? Czemu nas sobie nie przedstawisz z
Błartoszem, hę? Będę grzeczny, obiecuję!
- Właśnie dlatego! Rety, ale ty jesteś dziecinny!
- Huehehe!
- Na twoim miejscu bym uważała, Amelia Pancakes rozpowiada wszystkim, że zaliczy cię jeszcze przed końcem imprezy.
- Amelia Pancakes? Chyba Amelia Pasztet. Takiego potwora nawet kijem bym nie dotknął. Poza tym dzisiaj interesuje mnie tylko jedna dziewczyna - Paulina Burak. Gra trudną do zdobycia, ale w końcu i tak mi ulegnie.
- Mrrau, no to ruszaj na łowy, tygrysie!
Impreza rozkręcała się coraz bardziej.
Niestety nie mam z niej zbyt wielu zdjęć, bo goście rozleźli się po domu mimo zablokowanych drzwi. >:[
A parę drinków później, kiedy myśleli, że nikt ich nie widzi...