PoProstuAnia po prostu któregoś dnia zaglądam, co tam słychać u Ćwirów, a tam Bella, zamiast stać grzecznie przed domem, jak zwykle robią to simowie po przełączeniu na inną rodzinę, zanosi się płaczem nad grobem Mortimera i jest gruba.
Pierwszą myślą było, że trzeba ją odchudzić, ale potem uznałam, że wykorzystam to w fabule.
Teraz przeprowadzam na niej eksperyment, jak bardzo da się utuczyć sima.
___________________________________________________________________________________________________________________________
Relacja 18
Wkrótce Marianna (ta z warkoczami) i Adrianna (ta po prawej) podrosły i tatuś wrócił do domu, choć nadal nie odzywał się do córek i unikał spędzania z nimi czasu jak ognia. Marzanna uznała jednak, że widmo rozwodu zniknęło z horyzontu i była w szampańskim nastroju.
Żegnaj, genie rudych włosów.
Ponieważ nikt z bogatych i wpływowych znajomych Landgraabów nie miał dzieci w podobnym wieku, bliźniaczki wychowywały się w pewnej izolacji. Miejmy nadzieję, że brak towarzystwa rówieśników oraz napięte stosunki z ojcem nie wpłyną negatywnie na ich charaktery.
- A masz, utop się, szmaciaro.
- Ada, przestań! Bo powiem mamie, że znowu psujesz lalki!
Także tego...
Do uroczych Landgraabówien wrócimy innym razem - wszyscy wiemy, kto jest najważniejszy w tej relacji: Marzanna Mysikrólik-Landgraab, oczywiście.
Ponieważ jej potomstwo było już na tyle duże, żeby bez ryzyka wizyty opieki społecznej zostawić je samo w domu, Marzanna postanowiła zorganizować wielką imprezę z okazji otwarcia nowej siłowni, będącej własnością jej firmy.
Aleksander przyjął zaproszenie tylko dlatego, bo liczył, że spotka tu Blankę. Zawsze dobrze się razem bawili, mimo że Aleksander ogólnie nie przepadał za dużymi imprezami. Zanim jednak dane mu było spotkać przyjaciółkę, przysiadła się do niego atrakcyjna blondynka.
- Niezła imprezka, co nie?
- Ee, tak, zaiste interesująca.
- Przyszedłeś z kimś? Ja jestem tu z rodziną, ale mam trochę dosyć mojej siostry i jej narzeczonego, zero dobrego smaku, ciągle się obściskują na środku korytarza.
- Domyślam się, że musi to być dla ciebie krępujące.
- Haha, jesteś uroczy! Nie, jestem raczej zazdrosna, bo... sama też bym się z kimś poobściskiwała.
- Och, jej, bardzo mi miło, ale dopiero co się poznaliśmy. Nawet nie wiem, jak pani na imię.
- Dina Kaliente, jestem sąsiadką i przyjaciółką Marzanny.
- Aleksander Świr. To znaczy Ćwir! Eee, strasznie tu gorąco, nie uważasz? Chyba pójdę... przemyć twarz i... skosztować sałatki. Tak, sałatka, podobno jest wyborna, moja matka zjadła już cały półmisek. To do zobaczenia później!
- Znajdę cię, bez obaw.
W tym czasie wspomniana siostra Diny, Nina Kaliente, oraz jej narzeczony, Don Lotario, okupowali bar. Barman w ostatniej chwili poinformował Marzannę, że z powodu nagłej biegunki nie da rady przyjść do pracy, lecz na szczęście na miejscu była Judyta, która przejęła bar i uratowała przyjęcie.
- Hej, kelner! Modżajto dla mojej świni!
- Och, Don, jaki ty jesteś romantyczny!
- Dla mojego prosiaczka - wszystko.
- Chodź do mnie, mój ty żigolaku, daj swojemu prosiaczkowi buziaczka!
- Cieszcie się uczuciem, póki jeszcze trwa! Potem będzie już tylko gorzej, aż w końcu on zostawi cię dla szczuplejszej i zostaniesz sama z alimentami i czwórką dzieci.
- Kizi-mizi mój misiaczku!
[cmok, cmok]
- Cześć ciociu, smakuje ci sałatka?
- Jest wyborna, pałaszuję już czwartą porcję. Kto by pomyślał, że warzywa też mogą być smaczne? Znasz tych dwoje?
- Taaak, to moi sąsiedzi. Zaprosiłam ich wyłącznie przez grzeczność i miałam szczerą nadzieję, że odmówią.
- Moja ty rrróżowa panterko! Grrau!
- Mmm, Don, jesteś taki cudowny!
- Co tam córeczko, dobrze się bawisz? Praca barmana to super -
hik! - sprawa, chyba zmienię zawód!
Hik! Malcolm już wrócił? Ostatnio strasznie często wyjeżdża na te konferencje.
- Tak, wrócił. W najbliższym czasie na szczęście nigdzie się nie wybiera.
- Czy tylko ja mam ochotę ich zamordować? Cały czas słyszę za plecami ich mlaskanie.
- Nie bądź taka -
hik! - pruderyjna, córeczko, pewnie z Malcolmem zachowujecie się tak samo.
- Yyh, może kiedyś tak było...
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Och, mamo, moje małżeństwo to porażka! Przez ostatnie cztery lata Malcolm mieszkał w hotelu, a teraz wrócił, ale nawet już ze sobą nie rozmawiamy!
[płacz]
- Tak mi -
hik! - przykro...
- A mówiłam, trzeba było chajtnąć się z moim Aleksandrem, ale nie, ty wiedziałaś lepiej. Ta sałatka jest doprawdy przepyszna.
Przy bufecie Aleksandrowi udało się wreszcie spotkać Blankę.
- Hejka Aleks! Co ci się stało? Dosłownie promieniejesz.
- Och, no wiesz, przed chwilą podrywała mnie taka jedna super laska. Chyba się z nią umówię.
- Gratulacje! Jesteś pewien, że to nie była po prostu kelnerka? Nie chodzi o to, że nie jesteś na tyle atrakcyjny, żeby podobać się ładnym dziewczynom, bo jesteś, to znaczy według mnie jesteś bardzo przystojny, to znaczy nie, że mi się podobasz, chociaż oczywiście podobasz, ale nie tak, to znaczy sama już nie wiem, co chcę powiedzieć.
Sytuację "uratowało" przybycie Diny.
- Hej, Aleks! Mówiłam, że cię znajdę!
- Och, więc to jest ta piękność? Widzę, że masz słabość do blondynek, Aleksandrze.
- Yyy, ja... To jest Dina, aaa... to jest Blanka, moja dziewczyna, to znaczy dziewczyna jej siostry. Nie! Siostra jej siostry. To znaczy Marzanna. Siostra Marzanny. A to jest Dina... ale to już chyba mówiłem.
Blanka wzięła Aleksandra na stronę, by ulżyć mu w cierpieniu.
- Chłopie, nie stresuj się tak! Dina to tylko sim! Bardzo ładny, ale w dalszym ciągu sim, a nie jakiś kosmita. Zostawię was samych, poznajcie się lepiej, umówcie na kawę. Powodzenia!
- Dzięki...
Blanka dołączyła do rodziny przy barze. Panie chyba odrobinę przesadziły dziś z alkoholem...
- Co tam, siostra, czemu jesteś taka skwaszona?
Hik! Właśnie sobie gadamy z ciotką Bellą o tym, jak żałosne jest nasze -
hik! - życie uczuciowe, a raczej to, co z niego zostało. A ty? Masz jakiegoś faceta na oku? Podziel się z nami swoją -
hik! - historią!
- Chyba nie chcę o tym rozmawiać. Czy ciocia dobrze się czuje?
-
Żyyycie jest małą ściemniarąąą...
- Powiedz mi, mamo, jak my możemy być z Blanką normalne, skoro wychowywałaś nas do spółki z ciotką Bells?
- Prossszę mnie tu nie obrassszać, ja wssale nie jestem gruba! Patsz ile sałatki zjadłam, zdrowo się odszyfffiam.
- Chyba zamówimy cioci taksówkę.
Impreza Marzanny z pewnością zostanie na długo w pamięci zaproszonych gości, chociaż niektórzy pewnie woleliby o niej jak najszybciej zapomnieć.
Zajrzyjmy teraz na chwilę do Ćwirów. Aleksander osobiście zaprojektował i nadzorował budowę nowego domu, który zgodnie z tradycją otrzymał imię po budowniczym: Willa Aleksander. Arcydziełem architektury to to nie jest, ale ważne, że chłopak się starał.
Bella wyszła z założenia, że w nowym domu trzeba zacząć nowe życie i zaczęła uprawiać wiele nowych hobby. Jednym z nich jest modelowanie drzewek bonsai. Jak widać nawet podczas operowania sekatorem nie może się powstrzymać przed podjadaniem.
Zapisała się również na kurs malarstwa. Często można spotkać ją w ogrodzie, gdzie uwiecznia pejzaże Wierzbowej Zatoczki.
W nowym domu każdy ma zapewnioną przestrzeń na rozwijanie swoich pasji. Podczas planowania budowy Aleksander przewidział w ogrodzie odpowiednią ilość miejsca nawet na rakietę kosmiczną Kasandry.
Pewnego wieczoru Bella jak zwykle mizdrzyła się przed lustrem w swoim pokoju.
- Nie rozumiem, czego ta Judka ode mnie chce, jestem piękna i zgrabna jak zawsze.
ŁUP!
- Co to za hałas? Aleksandrze, czy to ty?
Zaniepokojona Bells zeszła na dół, by zlokalizować źródło podejrzanych odgłosów i spotkała tam kogoś, kogo zupełnie się nie spodziewała.
- Morti?! Czy to naprawdę ty?!
- Tak, najdroższa, to ja. Przepraszam za hałas, nie do końca opanowałem jeszcze przenikanie przez przedmioty.
- Cały czas miałam nadzieję, że pojawisz się, tak jak Tomasz. Wiedziałam, że nie zostawisz swojej kochającej żony i osieroconych dzieci!
- Przecież wiesz, że nigdy bym was nie opuścił. Przepraszam, że kazałem ci tak długo czekać, ale minęło trochę czasu, zanim nauczyłem się opuszczać ciało. Swoją drogą to bardzo ciekawe uczucie, którego nie potrafię do końca opisać. Oczywiście od razu nasuwa sie określenie "metafizyczny", ale nie jestem przekonany, czy akurat ta dziedzina filozofii jest w stanie najlepiej wyjaśnić to zjawisko. Gdy bowiem zagłębić się bardziej w dzieła Arystotelesa...
- Och, Morti, przestań wreszcie gadać i chodź się całować! <3
A ponieważ jedyną rzeczą, o której Aleksander nie pomyślał, było kupienie matce podwójnego łóżka, Bella i Mortimer znaleźli nowe zastosowanie dla obserwatorium astronomicznego Kasandry.
Jak dobrze widzieć ich znowu razem! Może teraz nocami Bella zamiast podjadać, zacznie spalać kalorie.
W simowym świecie każdy szuka miłości. Niektórzy, zamiast biernie czekać na księcia z bajki (lub ducha zmarłego męża
), biorą sprawy we własne ręce.
- Cześć Aleks, tu Dina. Wiesz, właśnie jestem w parku w Wierzbowej Zatoczce i pomyślałam, że może chciałbyś się spotkać?
-
Hej! Hej. To znaczy: cześć, Dina. Tak, jasne, chętnie się z tobą spotkam! Będę za piętnaście minut.
- Super, czekam przy fontannie. Pa!
Aleksander przybiegł do parku najszybciej, jak mógł. Niejasno zdawał sobie sprawę, że będzie to jego pierwsza w życiu prawdziwa randka.
- Hej, Aleks.
- Hej! Jesteś taka ładna, to znaczy ładnie wyglądasz. Ojej.
Mimo wielkich starań Diny rozmowa niezbyt się kleiła. Po kilku minutach niezręcznej ciszy Aleksander postanowił wykonać jakiś ruch. Szybko przeanalizował w głowie to, co zapamiętał z komedii romantycznych, oglądanych namiętnie przez mamę, próbując sobie przypomnieć, jak zachowują się simowie na randkach.
"Ale z niego nieśmiałek! Uroczy chłopiec."
Pierwsza próba zakończyła się spektakularnym sukcesem.
"Uff! To jak chodzenie po polu minowym!"
Dla Diny takie tempo było niewystarczające.
- Pamiętasz, co ci mówiłam na imprezie, gdy się poznaliśmy?
- Yyy, mówiłaś o swojej siostrze, że ona... i jej narzeczony, że oni razem...
- Chodzi mi o tę część o obściskiwaniu.
- No tak! Że chciałabyś się obściskiwać jak oni.
- Nadal mam na to ochotę.
Niewinny chłopcze! Aleksandrowi obściskiwanie skojarzyło się jedynie z przytulaniem.
- Tak dobrze?
- Ehym, jest bardzo miło, ale nie do końca to miałam na myśli...
Gdy Dina pokazała Aleksandrowi, o co jej chodzi...
... reszta randki poszła już z górki.
Na koniec spotkania Dina postanowiła udowodnić, że oprócz zniewalającej urody i seksapilu posiada również przymioty intelektualne i zaproponowała rozegranie partii szachów.
- I szach! Widzisz, jaka jestem dobra?
"Haha, jest taka urocza... Nie będę jej mówił, że wieże nie ruszają się na skos."
Gdy Aleksander cały w skowronkach wrócił do domu, Dina złożyła wizytę u swej sąsiadki.
- No i jak ci idzie?
- Doskonale, właśnie wracam z bardzo romantycznej randki. Ćwir już mi się nie wywinie.
- Dobrze to słyszeć.
- Tylko... Nadal nie rozumiem, Marzanno, co ty z tego masz? Podałaś mi go jak na tacy...
- Kochana, to proste! Moja siostra, która podkochuje się w Aleksandrze, ośmieliła się znieważyć mnie w moim własnym domu. Chcę jej dać nauczkę. I czemu nie miałabym przy okazji pomóc przyjaciółce w zdobyciu fortuny?
"Ta kobieta jest bardziej wyrachowana ode mnie! Muszę uważać. Coś czuję, że ta "przyjaźń" na dłuższą metę nie wyjdzie mi na zdrowie."