Wczoraj minął dokładnie rok od założenia tematu z Miłowem. Niestety nie udało mi się zrobić relacji na czas, ale jest za to dzisiaj, więc zapraszam
#98
Nad Uniwersytetem Simowym wstał wyjątkowo piękny poranek. Ciepło i świeże powietrze zachęcało do wyjścia z domu bądź akademika. Młodzi studenci wybrali się do parku, aby spotkać się z przyjaciółmi, do klubu, kawiarenki, albo po prostu... uczyli się, oczywiście, bo dla wielu studia to przede wszystkim szansa na zdobycie wykształcenia, a nie zabawa.
Edyta tego dnia postanowiła wyjść do biblioteki, aby znaleźć tam interesujące ją materiały. Przeszukała pół uniwersytetu, ale nigdzie nie znalazła książek, których szukała... Najwyraźniej "Poznaj swoje czakry" i "Egzorcyzmy dla początkujących" nie były objęte programem nauczania uczelni.
Znalazła tam za to ci innego, a raczej kogoś. I wcale jej się to nie spodobało...
- O nie! Co ty tu robisz?! Chcesz zepsuć mi ten dzień?!
- Wybacz, ale biblioteka jest dla wszystkich i wcale nie chciałem na ciebie trafić. Mogłabyś dać spokój.
- Świetnie, więc po prostu zejdź mi z oczu, jeśli nie masz nic ciekawego do powiedzenia.
- Dlaczego się tak zachowujesz? Nie chcę mieć wrogów. Nie wiem, co ci zrobiłem, i kompletnie ciebie nie rozumiem, ale moglibyśmy przynajmniej się pogodzić.
- Może nie od razu się zaprzyjaźniać, ale nic by się nie stało, gdybyś była trochę milsza dla innych. Nie znam się na tym, czym się interesujesz, ale to nie znaczy, że jestem nikim! Studiuję informatykę, składam komputery, poza tym jestem świetnym graczem w SSX 3 i...
- Aha, czyli po prostu nerd.
- Hej, ale tak mogłabyś mnie nie nazywać...
Niestety rozmowę przerwał im jakiś typek, który najwyraźniej czegoś chciał od blondyna...
- Masz mi napisać pracę z ekologii na jutro. Szczegóły prześlę ci zaraz mailem, więc lepiej bierz się do pracy.
- A-Ale... J-Ja jeszcze nie skończyłem swojej pracy, poza tym, mam dużo nauki...
(wybaczcie brak sufitu x.x)
- Chyba się nie zrozumieliśmy. Nie obchodzi mnie, co masz do roboty, masz napisać pracę DLA MNIE, bo pogadamy inaczej.
- D-Dobrze, oczywiście...
- No, i to rozumiem. Grzeczny chłopiec.
- No pięknie! - Edyta załamała się tą sytuacją. - Nie dość, że nerd, to jeszcze dająca się wykorzystywać niedojda.
- Hej, ty! Co ty sobie myślisz?! Nikt nie będzie się za ciebie uczył, leniu.
- A co ty masz do tego? Nie wtrącaj się, laska.
- Nie jestem żadna laska, ty baranie.
- Lepiej zejdź mi z drogi, bo...
- Bo co? Hahahaha, ale się ciebie boję. Nie dość że nie umiesz się sam nauczyć, bo jesteś idiotą, to zastraszasz słabszych swoimi mięśniami, no co za pacan. Po co w ogóle przyjechałeś na te studia, skoro nawet uczyć ci się nie chce?! Wydaje ci się że ktoś zrobi to za ciebie? No wybacz, ale w życiu nikt nie będzie ci wysługiwał, skończysz pod mostem, ty porażko egzystencjalna!
- A, dajcie mi wy wszyscy spokój! Chora baba...
I uciekł xD
- Ja, hmm... No wiesz, dzięki za to, co zrobiłaś...
- Nie dziękuj mi, tylko mógłbyś się ogarnąć, zamiast dawać się zastraszać takim typkom. A teraz wybacz ale nie mam czasu na takie pierdoły.
Chłopakowi mimo wszystko naprawdę zaimponowała ta dziewczyna. Może nie była taka zła, jak myślał. Szkoda tylko, że tak szybko sobie poszła... A on nawet nie poznał jej imienia!
Gdy Edyta wróciła do akademika, było już dosyć późno. Tu jednak czekała ją nowa niespodzianka, w postaci tajemniczej limuzyny, która zaparkowała nieopodal...
Wyszła z niej jakaś blondynka w mundurku, która zaczęła odstawiać jakieś dziwne tańce przed Edytą
- Co to znowu za wariatka?!
A potem bez żadnego wyjaśnienia zakuła ją w kajdanki.
- Co ty robisz?! Wypuść mnie!
- Pogadamy sobie później.
Zapakowała ją w limuzynę i wiozła gdzieś przez ciemną noc. Edyta nie bardzo rozumiała, o co chodzi i co chcą z nią zrobić. W końcu zatrzymały się przed jakimś budynkiem na obrzeżach miasta, którego Edyta nigdy wcześniej nie widziała. Ciekawe, jakim cudem udało się im go ukryć...
- Nareszcie, przyjechała!
- Można wiedzieć, co ja tu robię? Gdzie ja właściwie jestem?
- Witamy w Tajnym Stowarzyszeniu. Od dzisiaj jesteś naszym oficjalnym członkiem.
Dostała nawet własny mundurek, chociaż nadal nieco zdezorientowana. Niektóre osoby poznawała, byli to jej nowi znajomi, których udało jej się niedawno poznać...
- No dobra, ale mógłby mi ktoś wyjaśnić, co to jest Tajne Stowarzyszenie?
- Wejdźmy do środka, tam wszystko omówimy.
- A więc? Myślałam, że się czegoś dowiem, ale widzę, że jesteście zajęte.
- Już spieszę z wyjaśnieniami. Nasze stowarzyszenie zrzesza osoby o wyższej inteligencji i świadomości. Żyjemy w ukryciu, ponieważ zajmujemy się nieco... nielegalnymi sprawami. Nie mają tutaj wstępu zwykłe osoby i nikt nie wie o naszym istnieniu. Obserwowaliśmy cię od jakiegoś czasu, bo wydałaś nam się, hm, interesująca... Mam nadzieję, że nie masz nam tego za złe. Wydałaś się nam idealną kandydatką na naszego członka.
- A więc musieliście mnie tu przywozić w kajdankach?
- To też musisz nam wybaczyć, ale dbamy o dyskrecję.
- To ma być dyskretne? Dobra, nieważne. Co tu jest ciekawego?
- Trzymamy tutaj najpilniej strzeżone i najdziwniejsze przedmioty, jeszcze z czasów rozpoczęcia działalności Stowarzyszenia. Myślę jednak, że najbardziej zainteresuje cię Wskrzeszeniomat.
- Wskrzeszeniomat? Prawdziwy?! Taki, jak w książkach?
- Oczywiście. Zresztą, zaraz ci pokażę.
- To jest właśnie nasz najpilniej strzeżony obiekt.
- niesamowite! Pierwszy raz widzę go na żywo. Czy naprawdę zapewnia kontakt ze Śmiercią?
- Niewiele o tym wiemy. Normalnie go nie używamy, bo to nie jest zabawka. Mają go nieliczni i ciężko go zdobyć, dlatego obrósł w legendę, ale my wierzymy, że naprawdę jest coś na rzeczy i lepiej być ostrożnym.
Edytę naprawdę zafascynował tajemniczy telefon. Chciałaby mieć kiedyś taki na własność...
Oprócz tego, dziewczyna zaczęła na własną rękę zwiedzać budynek i znalazła tam wiele innych ciekawych obiektów.
Ani się obejrzała, a upłynęła jej na tym noc...
***
Parę dni później Edyta odwiedziła studencką kawiarenkę, coby odpocząć trochę od nauki.
- Poproszę kawę bezkofeinową.
- Nie mamy tu takiej.
- Więc macie mieć. Za co ja płacę?!
- Jeszcze nie zapłaciła pani... Po za tym...
- Dobra, nieważne, dawaj zwykłą.
Niestety i tu zadziałał dziwny zbieg okoliczności, czy może przypadek...
- Niemożliwe! Czy ty mnie śledzisz?!
- Nie, po prostu przyszedłem po kawę, tak jak ty...
- I dokładnie w tym samym czasie, co ja?! Nie wierzę!
- Nie wiedziałem, że tu będziesz, przysięgam! Inaczej bym nie przychodził!
- A więc to oznacza tylko jedno... Jesteśmy zapisani sobie w kartach.
- Jakich kartach...? Dobra, nieważne. Skoro już tu jesteśmy i wpadamy na siebie już trzeci raz, to może wreszcie przestałabyś na mnie naskakiwać. Przede wszystkich, chciałbym wiedzieć, jak się nazywasz.
- Niech ci będzie. Edyta Pacynka.
- Jaromir Gracz.
- Panienko, kawa stygnie...
- Jednak dwie kawy proszę.
Później oboje usiedli i próbowali rozmawiać o różnych rzeczach. Może ich znajomość źle się zaczęła, ale teraz mieli szansę, by to naprawić, i Edyta stwierdziła, że może jednak źle początkowo oceniła Jaromira...
- Dlatego właśnie wybrałam tę uczelnię. Moja siostra mówiła, że jest tu całkiem przyzwoite nauczanie, no a Akademia Klasyczna jest za daleko.
- Mi mówiono, że tutaj jest łatwiej, ale sam nie wiem.
Okazało się, że nawet mimo dzielących ich różnic mogą się świetnie razem bawić. Jaromir uważał, że może i Edyta jest dziwna, czasem nieuprzejma i ma bardzo niecodzienne poglądy, ale dzięki temu była przynajmniej ciekawa.
- Hm, no to... Może, ten no.... Eee...
- Dałabym ci swój numer? Jasne. Co prawda muszę już iść, ale może kiedyś jeszcze się spotkamy.
- Dzięki.
Nieco później w akademiku Edyta spotkała za to krowę xD
Która bardzo nieuprzejmie się zachowała. Pamiętać na przyszłość: z Edytą lepiej nie zadzierać
- Zmiataj stąd, ty głupio krowo, zanim wyprowadzisz mnie z równowagi!
Parę tygodni później nastąpiło znaczne ochłodzenie klimatu i spadł śnieg. Nie zachęcało to do wyjścia na zewnątrz, także tym bardziej dziwne było, kiedy pewnego dnia Edyta pod drzwiami akademika zastała gościa...
- Jaromir? A co ty tu robisz?
- Także, ten tego... Pomyślałem, żeby wyjść się z kimś spotkać, ponieważ przeszedłem całe Wojny o Tyberium, ale przypomniałem sobie, że nie mam przyjaciół... Więc pomyślałem o tobie, tymbardziej że wiem gdzie mieszkasz, mam nadzieję że nie przeszkadzam.
- Nie ma problemu. W sumie cieszę się, że cię widzę.
- I właśnie dlatego muszę kupić nowy procesor, bo mój obecny ma tylko dwa rdzenie i małą liczbę jednostek wykonawczych.
- Wybacz, ale chyba nie rozumiem...
Mimo wszystko tym razem również miło spędzili czas.
- Wow! Macie tu grę "Zdumiewający Koleś"! Zawsze chciałem w to zagrać!
Edyta często nie rozumiała Jaromira, ale i tak... coś w nim ją interesowało i w gruncie rzeczy, lubiła go.
- To teraz ja pokażę ci, co znalazłam w akademiku na początku studiów. To lampa dżina, na dodatek - jak najbardziej prawdziwa.
- Haha, no nie mów mi, że spełnia 3 życzenia.
- Ale to prawda!
- Wiesz, Edyta, chyba robi się późno i pójdę już do siebie. W każdym razie, mimo że nie zawsze się rozumiemy, cieszę się, że poznaliśmy... no i...
To spotkanie zakończyło się lepiej, niż się spodziewano
- Ehm... J-Ja... Przepraszam, nie powinienem... Lepiej już pójdę.
Ale Edyta wcale nie była zła. Wręcz przeciwnie...
***
Następne miesiące studiów płynęły na pilnej nauce. Drugi i trzeci rok okazały się dużo trudniejsze, i młodzi studenci nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu. Rzadko się spotykali, ale jeśli już, to Jaromir, pomimo pierwszego pocałunku, wciąż wstydził się iść o krok dalej.
W końcu na ostatnim roku studiów Edyta i Jaromir znaleźli trochę wolnego czasu. Niestety chłopak chyba nigdy by się nie przemógł i Edycie odechciało się na niego czekać, więc... to ona zaprosiła go na randkę.
I jak się okazało, spędzili ją świetnie.
A nawet zostali oficjalnie parą.
Wieczorem po powrocie z randki Edyta zastała pod drzwiami nawet kwiatki. Szkoda, że Jaromir wstydził się dać je osobiście...
Reszta studiów upłynęła na mniej lub bardziej dziwnych zdarzeniach.
Aż wreszcie Edyta zdała ostatni egzamin i tym sposobem ukończyła studia z najwyższą oceną.
- Tak się cieszę, że to już koniec. Z drugiej strony, będzie mi trochę brakować uczelni.
- Mi też. Mam nadzieję, że spotkamy się w Miłowie.
- Nigdzie indziej bez ciebie nie idę.
I w końcu nadszedł czas na opuszczenie uniwersytetu. Bez imprezy, bo ani ona, ani Jaromir za tym nie przepadali.
+ Bonus