Dziękuję za komentarze
Galcia pisze:Chociaż strasznie głupio to wygląda, jak taki staruszek prosi innego staruszka o rękę jego córki.
Haha, też mnie to rozśmieszyło
Lion pisze:Widzę, że zostawiłaś Salomei fartuszek. Pewnie głupio to zabrzmi, ale w sumie dobrze w nim wygląda.
Uwielbiam te fartuszki, nie mam serca go jej odbierać
#85
W innym domu inna Danuta właśnie dowiedziała się o śmierci najlepszej przyjaciółki, Diany. To była jej jedyna naprawdę bliska osoba, jej strata bardzo ją poruszyła. Nigdy nie miała innych przyjaciół... szczerze, nikt za nią nie przepadał. Za to Diana przepisała jej w spadku trochę pieniędzy, co bardzo ucieszyło kobietę - nawet trochę za bardzo, niżby wypadało.
Mimo pokaźnej sumki pieniędzy która została jej po przyjaciółce, jednak w głębi serca przeżyła jej śmierć. Niestety, nikt nie sądził, że ona ma jakiekolwiek uczucia. W tych trudnych dla niej chwilach, cała rodzina jej zmarłego męża jak zwykle się jej czepiała i wytykała błędy.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Ledwo twój mąż umarł, a już zaręczasz się z drugim? Widać, co się naprawdę dla ciebie liczy... i z pewnością nie jest to miłość... Myślałaś może o rodzinie?
Małemu Cyprianowi też się nie podobały poczynania matki.
- Mamo, ale to chyba nie znaczy, że mnie zostawisz?
- Spokojnie, zapewnie nam lepszy byt. Przeprowadzimy się razem, na pewno polubisz pana Zbigniewa.
Niestety, kobieta niewiele myślała o uczuciach swojego dziecka i nie bardzo interesowało ją to, że chłopiec wcale nie chciał opuszczać tego domu.
Wincenty też miał trudną sytuację rodzinną, ale jego rodzice przynajmniej kochali.
Chłopcy wkrótce mieli urodziny. Ale nie tylko oni - także Oktawia dorastała.
Pewnego dnia, gdy Teofil był w pracy, Calista odważyła się zaprosić Leona do siebie.
Oczywiście, to nie mogło skończyć się dobrze... Teofil wrócił wcześniej z pracy i zastał ich na gorącym uczynku. Nie mógł uwierzyć, że to jego żona obściskuje się z miejscowym casanovą w ich domu...
Mężczyzna do tej pory myślał, że ma wspaniałą rodzinę i wszystko dobrze im się układa. Fakt, nie miał za wiele czasu dla swojej żony przez pracę, ale coś takiego?!
- Jak mogłaś mi to zrobić?! Ja haruję dla was, a ty romansujesz?! Nie spodziewałem się tego po tobie!
- Tak, a zastanowiłeś się czasem, co ja czuje?! Miałam dosyć takiego życia! Ciągle tylko praca, praca i dzieci! Nie mieliśmy dla siebie czasu!
- A więc szukałaś pocieszenia w ramionach Leona? Gratuluję, bardzo mądre... Nie mam siły z tobą rozmawiać, jestem zmęczony.
Calista swoją złość za całą sytuację przelała na Leona. Znów mu się dostało, jakby tylko on był winny.
- Dzięki ci bardzo! Zniszczyłeś mi życie!
- A dajże mi spokój, kobieto! Chciałaś bara-bara, to miałaś bara-bara. Jak ci się nie podobało, to trzeba się było ze mną nie spotykać!
- Zmiataj stąd, nie chcę cię więcej widzieć.
Później, gdy pierwsze emocje opadły, Calista zrozumiała, że popełniła błąd. Gdy poczuła, że może stracić Teofila, odkryła, że nadal go kocha i zależy jej na nim. Teraz tylko nie wiedziała, jak to odkręcić. Bo on był tak zły, że nawet nie chciał z nią rozmawiać, a nawet rozmyślał nad rozwodem...
W końcu poprosiła go na poważną rozmowę. To była szansa, aby wszystko naprawić, ale bała się, że dla niego ich małżeństwo jest już pogrzebane.
- Teofil... Wiem, że popełniłam ogromny błąd. Ale musisz mnie zrozumieć... Byłam zmęczona tym domem i pracą, naprawdę miałam wszystkiego dość.
- Przecież robiłem dla was wszystko. Chciałem, żebyśmy godnie żyli, pracowałam dla ciebie i dzieci, bo was kocham. A ty... jak mogłaś, Calisto? Jak mogłaś mi to zrobić?
- Tak, jestem winna. Moje usprawiedliwienia pewnie niewiele znaczą... Ale chcę przez to powiedzieć, że nasze małżeństwo od dłuższego czasu się sypie.
- A ty zrobiłaś wszystko, żeby jeszcze bardziej je rozwalić. Spałaś z nim, prawda?
- Teofil... Ja cię przepraszam. Chcę wszystko naprawić. O ile ty tego chcesz. Możemy zmienić nasze życie...
- Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć.
- Proszę ci, daj mi szansę.
- Możemy... możemy spróbować. Daj mi to przemyśleć.
- Dziękuję.
Reszta rodziny szybko dowiedziała się o nieciekawej sprawie między małżonkami. Nikt jednak nie ośmielił się z nimi porozmawiać - wiedzieli, że sytuacja jest bardzo napięta, i woleli się w to nie mieszać. Teofil i Calista także nie chcieli poruszać tego tematu.
Los nie oszczędził kobiety - w jej życiu pojawiły się kolejne niepowodzenia. W ostatnich dniach zrobiła sobie przerwę od pracy - była zbyt zmęczona i zestresowana na to. Niestety, gdy w końcu wyszła do pracy, okazało się, że może już tam nie wracać. W tych czasach nikt nie troszczył i nie przejmował się nią, jej stanowisko mogło być przejęte przez kogoś innego. Została wywalona.
Mimo, że była już mocno zmęczona tą robotą, strata ukochanego zawodu jeszcze bardziej ją przybiła.
Trudne relacje w domu nie uszły uwadze małej Oktawii, która jako jedyna odważyła zapytać się rodziców o to.
- Tatusiu, ale wy się nie rozwiedziecie, prawda?
- Skąd taki pomysł?
- Słyszałam, jak się kłócicie.
- Wiesz, córeczko... Czasami tak jest, że rodzicom nie wszystko się układa. I czasem jest lepiej, gdy od siebie odejdą.
- Ale ja nie chcę, żebyście się rozstawali! Nie chcę!
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - pocieszał dziewczynkę, ale sam nie był pewien, jak to się potoczy.
W końcu śmierć upomniała się o Elwirę, która była już bardzo stara. Jej czas nadszedł.
U innej rodziny także nastał czas zmian i konfrontacji z prawdą. Późną nocą, gdy Mariusz wrócił z pracy, Teodozja zdobyła się na odwagę, by zagadać do niego.
- Mariusz... Musimy poważnie porozmawiać.
- Gdzie jest moja kolacja? Wracam zmęczony z roboty, a ty nawet nic mi nie ugotowałaś!
- Proszę, to ważne... Chcę pogadać o nas.
- Nie po to pracuję dla was, żebyś mnie tak traktowała!
- Ale...
- Tu nawet nie jest posprzątane! Co ty robiłaś cały dzień?!
Teodozja w końcu wybuchła. Cała nadzieja na poprawę sytuacji prysła. Zrozumiała, że tego już się nie da naprawić.
- Nie mogę tak dalej żyć! Myślisz, że jestem twoją sprzątaczką?! Pracujesz dla nas, więc jesteś tutaj bogiem i możesz nic nie robić?! A kto cały dzień sprząta, gotuje, zajmuje się dziećmi?!
- Wszystko się posypało, prawie ze sobą nie rozmawiamy, jeśli już, dochodzi do kłótni. Mijamy się obojętnie, jesteśmy jak obcy ludzie we własnym domu. A ty nie chcesz o tym rozmawiać, nie możemy nawet o tym pogadać, unikasz tego. I jak my się mamy niby porozumieć?!
- Dosyć tego! Nie będziesz tak do mnie mówić! Daj mi spokój... Idę spać.
- Tak, najlepiej! Znów ucieknij, gdy trzeba skonfrontować się z prawdą!
Mariusz poszedł się położyć, ale Teodozja była zbyt roztrzęsiona, żeby zrobić to samo. Zupełnie rozgoryczona tym, jak mąż ją potraktował i jak potoczyła się dzisiejsza próba naprawienia małżeństwa, postanowiła zadzwonić do osoby, u której zawsze szukała pociechy.
- Leon? Przepraszam, że ostatnio tak cię potraktowałam. Byłam zagubiona, nie gniewaj się... Proszę, przyjdź do mnie.
Wiedziała, że to bardzo ryzykowne, ale jej mąż i dzieci spały, a ona chciała jak najszybciej zobaczyć się z kochankiem.
Jego nie trzeba było namawiać.
Niestety, Mariusz wcale nie poszedł spać. Przeszła mu ochota na sen, za to naszło natchnienie na malowanie - jak często zdarzało mu się w nocy. Jednak zgubił gdzieś jeden ze swoich pędzli.
- Hmm... Czy widziałaś może mój...
I wtedy ich zauważył.
- Co ty wyprawiasz?! Jak śmiesz... z nim... w moim domu!!
Wtedy Teosia poczuła wstyd. Wiedziała, że przegięła, i była tak samo winna rozwaleniu tego małżeństwa, jak Mariusz.
- Ja... przepaszam... - zaszlochała.
- Daruj sobie!
Mariusz nie miał już siły urządzać tutaj większej awantury w środku nocy, ani budzić dzieci. Więc po prostu postanowił iść spać i zostawić ją tutaj samą roztrzęsioną.
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolona. - rzucił na odchodne.
I po raz kolejny Leonowi się dostało.
- Wynoś się! Spójrz, co narobiłeś!
- Przecież sama mnie tu zaprosiłaś!
- Wynoś się!!!
- Czy wszystkie baby powariowały?! Zdecydujcie się, czego chcecie!
W kolejnych dniach atmosfera w domu była nie do zniesienia. Mariusz i Teodozja nie rozmawiali ze sobą więcej - oboje udawali przed dziećmi, że nic się nie stało. Przed sąsiadami odgrywali przykładne małżeństwo. Tak naprawdę nie chcieli nawet patrzeć w swoją stronę, a słowa ograniczali do minimum.
Posiłki odbywały się w kompletnej ciszy.
Od tej pory także nie spali już razem.
Dominik i Marzena także zauważyli pogorszenie się sytuacji w domu. Niestety oni mieli też własne zmartwienia, jakimi były oceny w szkole.
Mariusz w obecności swoich dzieci, zmuszał się do uśmiechu i udawania, że wszystko jest w najlepszym porządku. Dominik i Marzenka jednak nie dali się na to nabrać - widzieli, że coś jest nie tak.
- Moje koleżanki mówią, że jak rodzice się kłócą, to znaczy, że się rozwodzą. I wtedy dostaje się po dwa prezenty na święta i urodziny! - opowiadała podekscytowana, ale zaraz zrzedła jej mina. - Ale ja i tak tego nie chcę. Nie rozwodzicie się, prawda?
- Nie wiem, kochanie... Ale czasem tak po prostu trzeba... - podobnie jak wcześniej Teofil, tak i on nie wiedział, jak to wyjaśnić małej dziewczynce.
Marzenka często przeżywała to w samotności.
A Dominik zdobył nowego przyjaciela - był nim Cyprian Ćwir.